Odpowiedzialność mamusi

No tak, znowu mi to zrobiła. Wszystko szło jak z płatka, wróciłam na weekend do domu a tam ona, moja matka –specjalistka od kąśliwych uwag.
Ojciec taki sam. Tylko by krytykował i śmiał się ze mnie, że znowu mam pełną miskę. Przecież z nimi się nie da! No i jak zwykle musiałam się przez nich objeść. Oni nic nie rozumieją, więc jak ja mam wyzdrowieć?
Powinni chyba coś zrobić, co? To wszystko ich wina!

Taki monolog toczył się przez wiele lat w mojej głowie. Uważałam, że byłoby mi łatwiej gdyby rodzice, partner i cały świat stanął w końcu na wysokości zadania i przynajmniej nie prowokował moich ataków.
Wiem, że Ty też często o tym marzysz.
O tak mało proszę, a tu nic!

A więc teraz uważaj, bo napiszę coś bardzo ważnego:
Poradzenie sobie z kompulsywnym objadaniem się jest TYLKO I WYŁĄCZNIE twoją odpowiedzialnością. Nikt niczego nie musi dla Ciebie robić, nikt nie ma wobec Ciebie żadnych powinności na tym polu.
A mój partner?
A poślubiłaś anioła? To wolny człowiek, z którym zdecydowałaś się żyć, a nie twój miłosierny pielęgniarz.
A rodzice? Czyż oni nie powinni mnie kochać i wspierać? Czy to bez znaczenia?
Powinni, oczywiście, że tak. A raczej: powinni BYLI to robić, od dnia twoich narodzin.
Ale nie robili, albo nie robili tego wystarczająco dobrze. Nie zmienisz tego, choćbyś wyjadła cały supermarket. Jedyne co w ten sposób osiągniesz, to kolejny krok postawiony głębiej w gówno.
Twoi rodzice to tylko ludzie, a ludzie bywają często nieudolnymi rodzicami. Umówmy się, czasami są zupełnie do niczego. Jednak to jacy są, nie ma nic wspólnego z tym co wrzucasz do żoładka.

Bo nikt nie ma władzy sprowokować Cię do objadania się (ani do innej czynności np. krzyki) Ty kontrolujesz swoje nogi, które idą do kuchni, ręce, które otwierają lodówkę i usta, które otwierają się by jeść. Nie ma do nich przyczepionych sznurków, za które ktokolwiek mógłby pociągać.

Jeżeli masz takie wrażenie, to znaczy, że dałaś innym nad sobą władzę. Pozwoliłaś, żeby ich złe, a czasami po prostu nieświadomie krzywdzące słowa, wpływały na twoje zachowania.
Na serio na nią zasługują?
Bez Twojego przyzwolenia, nikt nie może sprawić, abyś poczuła się źle.
A więc nie dawaj go nikomu.

Jesteś wolną, inteligentną istotą. Zawsze masz wybór reakcji na dany bodziec. Jeżeli wybierasz objadanie się, bądź w pełni świadoma faktu, że jest to tylko i wyłącznie twoja decyzja. Nie przenoś jej ciężaru na innych.

Im szybciej pogodzisz się z tą brutalną, nieładną i niewygodną prawdą, tym szybciej pozbędziesz się złudzeń.
A im szybciej pozbędziesz się złudzeń, tym szybciej wyzdrowiejesz.

Published On: 20 sierpnia, 2016Kategorie: NawykTagi: , , , , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

22 komentarze

  1. Avatar
    Agata 20 sierpnia, 2016 at 10:23 am - Odpowiedz

    To jest właśnie wyzwalająca prawda. Przecież jak przeanalizujemy sobie całe nasze życie, doszukując się krzywdy – na pewno ją znajdziemy. Może miałam złe, może nawet fatalne dzieciństwo, ale czy zmienię to, szkodząc sobie samej? Nie. Nie o to chodzi, żeby mieć rację i UDOWODNIĆ całemu światu, że tak właśnie było kosztem swojego zdrowia i ciała – nie chcę. Dopóki nas nikt nie przywiąże do krzesła i nie będzie nam wkładał jedzenia do ust, mamy wolną wolę. Objadłam się, miałam zły humor, słabo się czułam, przesadziałam..to była MOJA WINA. Moje ciało nie jest grubsze niż kiedyś, dlatego że jest wredne, i chce mi zrobić na złość, tylko jest efektem tego co ja postanowiłam. Nawet jak ktoś nam nachalnie proponuje loda, czy kawałek ciasta, możemy odmówić. A to czy ta osoba to ja czy nie, to jej sprawa. Trzeba się wziąć w garść a nie płakać nad swoim dzieciństwem objadając się masową ilością jedzenia, które nie służy do tego, żeby się nim katować. Post jak zwykle prawdziwy. Pozdrowienia dla wszystkich wilczo głodnych

  2. Avatar
    Młoda 20 sierpnia, 2016 at 10:45 am - Odpowiedz

    Droga Aniu,
    Wszystko jest prawdą, ale co mają robić osoby niepełnoletnie?

    Mam niecałe 17 lat. Nie chce się tutaj rozpisywać, więc podam tylko że mam bulimie od 5 miesięcy (ktoś może powiedzieć, że co ja wiem o tej chorobie, jestem dopiero świeżakiem). Nikt nie wie o Wilku, nie chce mówić tego rodzicom żeby ich nie zawieść i zdołować. Powinnam unikać wszelkich zapalników i odmawiać jak ktoś mi je proponuje, ale rodzice – głównie mama, zarzuca mi wtedy głodzenie się i anoreksję. (Dwa lata temu zaczęłam zdrowo jeść i ćwiczyć, przez co z pulchnej dziewczynki zmieniłam się w szczupłą osobę. Niestety obcięłam zbyt kalorie i mówiłam sobie o niektórych produktach „zabronione”, co doprowadziło do ataków kompulsywnych, a one do bulimii).
    Jak mam wahania nastrojów, bo czuję że Wilk się zbliża, to od nowa słyszę tekst że się głodzę i to dlatego. Ostatnio, mimo mojej wyraźnej odmowy, kupiła mi na siłę lody i ciasto. Wszystko pogarsza fakt, że mówi swoim znajomym przy mnie ze mam okropnie restrykcyjną dietę czym wywołuje u mnie poczucie winy.
    Jak przekazać im żeby przestali wciskać mi na siłę jedzenie, co wywołuje oczywiste ataki, bez mówienia im o chorobie ?

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 sierpnia, 2016 at 2:51 pm - Odpowiedz

      Kochana, nie chcesz mówić, bo nie chcesz zawieść i zdołować rodziców. A pomyśl jak zawiedzeni i zdołowani będą, jak Cię znajdą martwą w kiblu. Powiedz, podeślij im mój artykuł o tym. Zobaczysz, nie będzie tak źle.
      Jak chcesz, napisz do mnie na prive, ok? :*

      • Avatar
        ag 20 sierpnia, 2016 at 6:06 pm - Odpowiedz

        dlaczego do wszystkch, bez znaczenia co kto pisze, zwracasz się Aniu „Kochana”?

        • Avatar
          Wilczo Glodna 20 sierpnia, 2016 at 6:13 pm - Odpowiedz

          Odpowiedź jest bardzo prosta. Myślę, że wpadniesz na nią szybko sama :)

  3. Avatar
    Kasia Mst 20 sierpnia, 2016 at 1:52 pm - Odpowiedz

    Zgadzam się, że nikt nie ponosi odpowiedzialności za to, że zjadłam i zwymiotowałam i nasi bliscy to nie anioły. Ale czy wobec tego, to daje im przyzwolenie, aby nas krzywdzić?! Ważę 45 kilo przy 179 centymetrach wzrostu. Niestety, dla mojej mamy to za dużo. Według niej, mój organizm nie potrzebuje na obiad więcej niż łyżki ziemniaków i dwóch łyżek mizerii. Ok, mogę się tym nie przejmować i tak jak piszesz ,,nie przenosić ciężaru na innych”. Nigdy nie powiem, że to że choruję na zaburzenia jedzenia, to wina tylko i wyłącznie mojej mamy, ale przestańmy też usprawiedliwiać naszych bliskich. To MYŚLĄCE istoty. Wiele naszych rodzin po prostu NIE JEST ZAINTERESOWANYCH, aby nam pomóc. Najłatwiej jest powiedzieć, że nie rozumieją naszych problemów, ale czy robią coś aby je zrozumieć?

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 sierpnia, 2016 at 2:48 pm - Odpowiedz

      Tak, ale to znowu dawanie innym władzy nad sobą: Choruję bo nikt nie chce mi pomóc, choruję bo mają mnie gdzieś, choruję bo moja mama sama ma ewidentnie zaburzenia odżywiana, albo inny poważny problem ze sobą. Tak jak mówię, nikt nie jest nam niczego winny. To my same musimy się z tego dźwignąć; ze wsparciem lub bez.
      A Tobie kochana radziłabym wiać z takiego domu gdzie pieprz rośnie, jeżeli Ci życie miłe. Serio.

  4. Avatar
    Jestem wolna 20 sierpnia, 2016 at 2:17 pm - Odpowiedz

    Bez wilka od trzech tygodni !! To dla mnie ogromny sukces bo choruje na grubo od pol roku, a ogólnie od dwóch lat. Na koncie po kilka wizyt w toalecie dziennie, wymiotowałam nawet po waflach ryżowych… Postanowiłam sobie, ze nie chce dłużej tego robić. Nienawidziłam wymiotować… Czułam sie brudna i nieszczęśliwa. Teraz jem zdrowo, jak mam ochotę na mniej zdrowe jedzenie to po nie sięgam, ale staram sie zachować umiar i jak na razie udaje mi sie. nie nazwę siebie zdrowa, ale te trzy tygodnie to dla mnie krok milowy. Trzymam za was kciuki !! I za siebie rownież

    • Avatar
      Ania The Wolf 20 sierpnia, 2016 at 3:31 pm - Odpowiedz

      Gratuluję! Każdy dzień wolny od tego bagna jest dniem zwycięstwa i ogromnej radości :) Ściskam cieplutko :)

  5. Avatar
    Ania The Wolf 20 sierpnia, 2016 at 3:26 pm - Odpowiedz

    Może i racja, że trochę tak myślałam, że oni powinni coś zrobić, by mi pomóc. Chciałam, żeby ktoś za mnie decydował i kazał mi w końcu przestać się krzywdzić, co de facto dalej robię, siedząc w tym bagnie. Jednak nigdy nie obwiniałam mojego dzieciństwa i ludzi wokół. Wiem, moja rodzina nie jest i nie była idealna i kochająca się, ale to zawsze rodzina. W pełni jestem natomiast świadoma tego, że wpadłam w to gówno, jak piszesz Aniu, przez własną głupotę – diety, głodówki, ograniczanie kalorii itp. Dlatego nienawidzę psychologów i się do nich zraziłam, bo nawet otwarcie mówiąc o przyczynach wplątania się w ten problem, oni dalej uparcie drążą dzieciństwo, zwalając wszystko na wszelkiego rodzaju braki. To jest frustrujące!

    No tak moja odpowiedzialność, moja decyzja i moje życie… To gdzie tu znajdują się podszepty Wilka, siedzącego nam w głowie? Wydawałoby się, że wszystko jest takie łatwe, a jednak dla wielu z nas jest to ciągła walka.

    Ostatnio jednak doszłam do wniosku (w końcu to sobie uświadomiłam), że nie mogę walczyć ze sobą, na co Kochana Aniu zwracałaś niejednokrotnie uwagę, bo wtedy będę widziała właśnie siebie na deskach ringu, leżącą i płaczącą. Muszę i chcę się zmienić, a mianowicie muszę okiełznać swojego Wilka, zamieniając go w posłusznego i potulnego psa domowego.

  6. Avatar
    majka 20 sierpnia, 2016 at 5:31 pm - Odpowiedz

    Pamiętam najgorsze stwierdzenie pana psychologa ty dziecko powinnaś być jak strzała a twoji rodzice nigdy nie odważyli się dotknąć łukuNiby mam winić kogoś innego za własne postępowanie

  7. Avatar
    Ivy 20 sierpnia, 2016 at 8:07 pm - Odpowiedz

    Czytam i płaczę, a płaczę bo nawrzeszczałam na mojego ojca, zwalając cała winę na niego po ataku kompulsywnego objadania się. Zachowałam się jak rozwydrzony bachor. On nie rozumie takich rzeczy jak zaburzenia odżywiania i zawsze jak proszę by kupił mi 10 dag śliwek kupi 1 kg, poproszę 1 bułkę, przyniesie 4. Ten post wreszcie dał mi głowie, że przecież kupił, ale nie wcisnął do gardła! To, że nie umiem sobie poradzić z jedzeniem to tylko MOJA wina. Pracuje nad sobą pół roku, są postępy, ale jak się z nim widuje to nie umiem zapanować nad sobą i zawsze obwiniam jego i później tydzień wychodzę z ciągu.
    Dziękuje ci Aniu za ten post. Mam nadzieje, że kiedyś skomentuje twojego bloga już jako wolna od nałogu :) a może już od teraz jestem wolna?

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 sierpnia, 2016 at 10:40 pm - Odpowiedz

      Jesteś. Kto inny zadecyduje o tym. I pamiętaj, nie WINA, a ODPOWIEDZIALNOŚĆ. A tacie pokaż post „Jak pomóc bliskiej osobie z bulimią” Będzie dobrze słońce :*

  8. Avatar
    Ada 20 sierpnia, 2016 at 10:02 pm - Odpowiedz

    A mnie trochę ten post gryzie się z „Jak pomóc bliskiej osobie z bulimią”. Tam były rady, żeby nie trzymać w domu zapalników, nie wciskać jedzenia, zrozumieć, wysłuchać, nie komentować… a ten post nagle odbija pałeczkę, usprawiedliwia rodzinę i każe Wilczycy radzić sobie samej i wziąć za siebie odpowiedzialność.
    Już tego nie rozumiem. T__T

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 sierpnia, 2016 at 10:43 pm - Odpowiedz

      Kochana, gdzie się tego doczytałaś :) Nic z tych rzeczy. Post ani nikogo nie usprawiedliwia, ani nie mówi że nagle rodzina ma namawiać do jedzenia, czy znosić zapalniki do domu. Nie ma o tym ani słowa. Za to jest dużo o tym, że tak do końca, czy mamy wsparcie czy nie, czy rodzina rozumie czy nie, to jest to nasza odpowiedzialność. Że nie można zwalać objadania się, na to że ktoś coś niemiłego powiedział.
      Mam nadzieję, że teraz jest to bardziej jasne :*

  9. Avatar
    KoAla 22 sierpnia, 2016 at 1:11 pm - Odpowiedz

    Cześć!
    Właśnie skończyłam czytać ten wpis…
    Jakiś czas temu napisałaś pod moim postem w Stadzie komentarz w stylu „czy mama wepchnęła w ciebie to jedzenie?”, kiedy to skarżyłam się na to, że sprowokowała mój napad. I od tego momentu zaczęłam nad tym myśleć…
    Wysłałaś mi książkę „Brain over binge” i czytam ją etapami. Tak się zbiegło w czasie, że czytałam również książkę „Ja nie jestem Miriam”, o dawnej więźniarce obozów koncentracyjnych, gdzie było opisane jak już po wojnie jej koleżanki zachowywały się wobec jedzenia, jak o nim marzyły i fantazjowały. I to wszystko w tak krótkim czasie skumulowane otworzyło mi oczy. Okej, napady zaczęły się dziać, bo byłam wygłodzona. Ale na Boga, ja jestem człowiekiem! Mam rozum i wolną wolę. To są zwierzęce instynkty, a ja jako człowiek mogę przecież takie popędy kontrolować. Wczoraj stałam w kolejce w sklepie i czułam, jak zbliża się napad. Zjadłam dwie bułki i chciałam jeszcze. Ale potem pomyślałam, że mam za sobą dwa czyste dni. Może to niedużo, ale jak dla mnie i tak mały sukces i, że jeśli ulegnę teraz, to ten koszmar znowu się powtórzy. I że tylko ja, tylko ja mogę się przeciwstawić. Mama ciągle każe mi iść do psychiatry, straszy mnie czasem, że mnie zmusi. Robi to pewnie w dobrej wierze, ale tak naprawdę, to mogę trafić do takiego gabinetu, usiąść przed lekarzem i nawet słowem się nie odezwać. Tak jak pisała K.Hansen, mogę pozwolić tym ludziom uwierzyć, że tylko oni mają odpowiednie kompetencje, żeby mi pomóc, że ja bez nich jestem na tej płaszczyźnie nieużyteczna. Miałam 4 psychiatrów, 7 terapeutów i tylko jeden z nich otworzył mi oczy na kilka spraw, ale nigdy nie chciałam z nim poruszać kwestii wtedy jeszcze anoreksji. I on to wiedział, wiedział, że to jest coś, z czym sama muszę się zmierzyć. Ale nie byłam gotowa. To znaczy, tak sobie tłumaczyłam, że nie jestem gotowa, bo niby kiedy miałabym być? Można przeżyć 30 lat z zaburzeniami odżywiania i wciąż nie znaleźć „odpowiedniego” momentu. Powoli, powoli będę wychodzić z tych napadów, ale wiesz co? Dzięki Tobie (i reszcie grupy) w końcu zobaczyłam swoje błędy. Okej, jeśli budzę się rano i moją pierwszą myślą jest „byleby przetrwać dzień bez objadania”, to tak naprawdę nakręcam swoje myślenie wokół tego tematu i na wstępie daję sobie rozgrzeszenie, „no bo przecież tak się starałam, tak tego nie chciałam”. Tak samo przed zasypianiem, kiedy myślę „dobra, dzisiaj mi się udało, ale boję się tego, co będzie jutro”… Tylko się nakręcam i podświadomie czekam na obudzenie się i szybki spacer w stronę lodówki/sklepu. Zamiast myśleć o tym, że mi się udało, myślę, że mam siłę i nie, że mi się udało, ale zrobiłam to, bo chciałam, bo to kontroluję, bo to ja mam władzę nad jedzeniem, nie ono nade mną. Udać się to może znalezienie stówy na chodniku, bo nie było zależne od nas i tylko się przytrafiło. Kompulsywne jedzenie to coś, nad czym możemy zapanować i jest to możliwe. Może to uzależnienie. Na pewno jest to uzależnienie. Ale tak jak alkoholik czy narkoman – nikt za nich tego nie zrobi. Praca, praca, praca. Praca nad sobą. Nikomu się wyjście z uzależnienia nie przytrafiło, a było efektem wielkiego trudu i ciężkiej harówki, ale jakże opłacalnej.
    Dziękuję, dziękuję jakiejś sile wyższej, że w końcu udało mi się trafić na odpowiedni blog i osoby, które otwierają mi oczy na moje błędy i pozwalają mi z nich czerpać nauki.

    Może nie kocham siebie, ale doszłam w krótkim czasie do miejsca, w którym już siebie nie nienawidzę, a powoli zaczynam lubić. Myślałam, że zasługuję na najgorsze. Podejmowałam zaczepki ze strony mamy, która też ma bardzo ciężko w życiu i próbuje jakoś dać upust nerwom poprzez kłótnie. Chociaż dużo przytyłam, to wiem, że jest to odwracalne i do czasu zanim się stanie, nie mogę się chować przed chociażby najbliższymi ludźmi, bo nie zasługuję na życie bez miłości i ciepła z ich strony. Nie każę siebie bezsennymi nocami albo (co też mi się przytrafiało) sypaniem na dworcach czy w nocnych autobusach.
    Ostatnie miesiące się wydarzyły. Trudno. Ale nie mogą mieć wpływu na to, co dzieje się dzisiaj, czy co stanie się jutro. Były nauczką i już więcej nie chcę. Tak, nie chcę, prawdziwie prawdziwe nie chcę. Nie chcę upadać, a potem szukać usprawiedliwień, czy nawet gorzkich słów.

    Dziękuję za inspirowanie, za podsyłanie pomocnych artykułów i za kilka rozważnych słów, które czasem zamieścisz na grupie. Dzięki za wszystko ♥

    • Avatar
      Walczę i wygram 22 sierpnia, 2016 at 10:20 pm - Odpowiedz

      Wow. Często wpadam tu, żeby poczytać wpisy i komentarze. Ty, dziewczyno, to masz w sobie tyle mądrości, że chylę czoła. I gratuluję Ci ogromnie, bo widać, że się nad sobą napracowałaś. Wzruszył mnie Twój wpis, chociaż nie był dla moich oczu pisany. Życzę Ci, żeby ten stan umysłu trwał jak najdłużej. A jak się zdarzy (bo wiadomo, że się zdarza), że przyjdzie chwila „zaćmienia” i zapomnienienia, to życzę Ci, żebyś zawsze miała tyle dobrej energii, żeby na dobre tory wracać (albo w ogóle nie dać się z nich zepchnąć). Pięknie napisane, brawo Ty!

  10. Avatar
    Nika 23 sierpnia, 2016 at 7:38 pm - Odpowiedz

    Dziękuję Aniu! Ten post był mi potrzebny…
    Jesteś aniołem!

  11. Avatar
    maadziak 27 sierpnia, 2016 at 10:01 pm - Odpowiedz

    Super post! Wbrew dawnym, a właściwie niedawnym :D pozorom nie zwalanie winy na rodziców ułatwia sprawę. No cóż.. sama w to weszłam, to i sama z tego wyjdę. Mój wybór-moja wina. Jakoś przestałam mieć do nich pretensje, przynajmniej w kwestii tej choroby, dzięki czemu ostatnio mniej się kłócimy. Dzięki Tobie! No proszę, wystarczy coś sobie uświadomić, zmieni się zachowanie, podejście i poprawia się relacja z rodziną. Mamy czy babcie, często mogą jedzenie wciskać nawet z miłości, ale trudno. Zawsze można jakoś się wytłumaczyć, podchodząc do sprawy stanowczo, jednocześnie nie urażając drugiej strony.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 28 sierpnia, 2016 at 6:35 am - Odpowiedz

      kochana, mój wybór – moja ODPOWIEDZIALNOŚĆ, nie wina :*
      Ściskam :*

  12. Avatar
    Andzia 9 września, 2016 at 10:18 am - Odpowiedz

    Kochana Aniu! po raz kolejny chciałam podziękować…za mądre słowa…choruję bardzo długo… ale odkąd „Jesteś ze mną” jest lepiej…Buziaki wielkie

  13. Avatar
    Nin 8 października, 2018 at 9:39 am - Odpowiedz

    Z drugiej strony są też rodzice i dziadkowie „karmiciele”. Ja od dziecka jadłam za dużo, bo takie porcje dostawałam w domu. Mama wychowywała mnie samotnie, dużo pracowała i chyba w ten sposób chciała mi wynagrodzić pewne rzeczy. Sama też dużo jadła i tyła, mimo że przed urodzeniem mnie była chuda jak trzcinka. Widzę na zdjęciach z dzieciństwa siebie siedzącą przed talerzem rosołu. Kluski aż wychodzą za talerz, tyle ich jest. Wszystko zawsze kopiasto nałożone. Tak, no wiecie, od serca. W domu często były frytki i placki ziemniaczane. Mama zawsze mówiła „bo ona (czyli mała ja) tak lubi, tak jej smakuje, taka zadowolona wtedy jest…”. U innych dzieci były chipsy raz w tygodniu albo nawet tylko na specjalne okazje. U mnie zawsze było kilka paczek, chipsy jadłam codziennie. Dziwiłam się, że u innych dzieci przy kolacji można było spróbować tylko kawałek ciasta i to na koniec posiłku, bo u siebie mogłam jeść ciasto w dowolnej ilości i nawet przed obiadem. Wtedy myślałam, że mam lepiej niż inne dzieci. A potem koleżanki wyrosły na szczupłe, pewne siebie osoby. A ja? Ja wyrosłam na zakompleksioną grubaskę z otyłością olbrzymią. Moja mama milion razy niszczyła moją dietę. Ja tę dietę ostro trzymałam, a ona akurat wtedy robiła moje ulubione danie i mi je wciskała.