Złamane serce

Niedawno naszą społecznością Wilczego Stada, wstrząsnęła śmierć Dominiki.
Szok i łzy. Pamiętacie? Padały deklaracje, że ja już nigdy więcej, że teraz to już na pewno koniec itd.
Potem wszystko wróciło do normy: diety, napady, rzyganie, ćwiczenia- słowem, stary dobry Wilk.

Dla niewtajemniczonych: Dominika była śliczną i drobną licealistką z anoreksją bulimiczną. Pod koniec maja jej rodzice zaniepokojeni tym, że tak długo się nie budzi, weszli do jej pokoju i znaleźli ją martwą w łóżku. Nie żyła już od kilku godzin.
Dzień wcześniej nic nie wskazywało na to, że stanie się coś złego. Dominika wzięła po prostu prysznic i poszła spać. Zgon nastąpił  z powodu niewydolności krążenia. Pogrzeb odbył się w dzień dziecka.
Bum! A miała tylko schudnąć kilka kilo na lato.

Kilka dni temu kolejna Wilczyca trafiła do szpitala, unikając śmierci o włos.
Dlatego napiszę dzisiaj o tym, o czym zbyt często milczymy:
Na bulimię też się umiera, moje drogie.

Zazwyczaj na serce.
Bardzo częsta jest arytmia, czyli zaburzenia rytmu serca. Nawet nie zliczę, ile razy czytałam o tym w listach od was.
A arytmia to nie katar. To poważna sprawa. Jeżeli nie bierzesz leków i nadal wymiotujesz, kopiesz sobie grób.

Zanim to jednak sprawy zajdą tak daleko, przychodzą symptomy ostrzegające; nagłe kołatania. Ni stąd, ni zowąd serce zaczyna tłuc się w piersi jak szalone, ciało zalewa zimny pot, a Ty czujesz jakbyś zapadała się w sobie.
Skąd to wiem? Bo sama czułam to nie raz. Absolutnie przerażające doświadczenie.

Dzieje się tak z powodu zaburzenia gospodarki wodno – elektrolitowej w organizmie.
Podczas wymiotów wypłukujemy jony soli (potas, sód, magnez, wapń), które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania narządów wewnętrznych, w tym serca.

Ale to zdarza się rzadko i mi się na pewno nie przytrafi.
Guzik prawda.
Od śmierci Dominiki naliczyłam pięć przypadków hospitalizacji z powodu powikłań po bulimii.
Zakładając, że nie każda leci mnie poinformować, że właśnie o mało się nie przekręciła, mogę śmiało powiedzieć, że jest ich o wiele więcej. Ile z nich kończy się tragicznie? Nie wiem.

Często to właśnie kryzys zdrowotny ostatecznie motywuje do szukania pomocy. Niedawno przyszła do mnie na mentoring młoda mama, która prawie zemdlała, gdy była sama w domu z rocznym dzieckiem. Serce zaczęło jej galopować, mroczki przed oczami…
W takich momentach problem zmieszczenia się w rozmiar XS natychmiast schodzi na dalszy plan.

No i teraz znowu: Tym razem padło na Judytę (lat 19), z którą gadam od jakiegoś czasu.
Wyszła z łazienki blada, z sinymi ustami i osunęła się w ramiona narzeczonego.
Gdyby nie natychmiastowy przyjazd karetki, doszłoby do migotania komór, a wtedy nara i do widzenia.

Zapytałam, czy wymiotowała w tej łazience.

Tak, właśnie wtedy była ta jedna wpadka. Przegięłam z jedzeniem, potem jeszcze chłopak truł o kolacji, więc zjadłam i poszło. Już jak zwracałam to czułam że coś jest nie halo, czułam jakieś mrowienie, straszne zawroty głowy, walenie serca. Nawet to mnie nie zatrzymało, myślałam, że jak przestanę to przejdzie, a było gorzej.

Zapytałam, czy odważy się jeszcze zwymiotować:

W życiu. Wie Pani jakie to dziwne uczucie? Taka świadomość, że prawie mogło mnie już nie być. Teraz moje myślenie jest zupełnie inne, jakby poprzestawiało mi się w głowie, w sensie pozytywnym. Teraz wiem, jestem pewna w stu procentach że nigdy w życiu tego nie zrobię. Za żadne skarby świata. Zrozumiałam to bardzo dosadnie.
W jakimś poście pisała Pani, że jest Pani pewna że nigdy więcej tego nie zrobi. A ja takie trochę zdziwienie, bo skąd można wiedzieć co będzie za X czasu, że przecież są nawroty. Ale teraz już wiem jak to jest być pewnym że się tego więcej nie zrobi. Choćby nie wiem co.

Judyta wyraziła zgodę na podanie jej maila, jeżeli ktoś chciałby z nią pogadać: [email protected]

Albo taki list:

Cześć Ania

Przez 6-7 lat chorowałam na bulimię. Postanowiłam, że wyjdę z tego… to znaczy… hmm czy postanowiłam? Raczej to moje zdrowie postanowiło. Ania już prawie pięć lat nie wymiotuję; naprawiam co zniszczyłam.

Myślę, że moja bulimia była taka jak i innych dziewczyn a jednak moje serducho trochę się poddało. Mówiłaś wielokrotnie o arytmii, że można umrzeć przy rzyganiu ja zawsze myślałam, że choruję na jakąś „łagodniejszą bulimię”, serio. Ale nie nie nie; moje wymioty spowodowały arytmię serca.
W szpitalu odnotowano u mnie ponad 22 TYSIĘCY dodatkowych pobudzeń komorowych! Ania ja myślałam, że umieram, naprawdę. O dziwo jakoś wtedy zachciało mi się żyć.

Trafiłam na wspaniała lekarkę która się wyjątkowo mną zajęła. Wzięła mnie na szpital, porobiła masę badań, zleciła holter (to takie badanie które 24 godziny na dobę bada pracę serca. Masz kabelki przyczepione do takich plastrów, które nakleja się na klatkę piersiową i do tego tak jakby telefon który rejestruje pracę serca) i wyszło po ok 7500 i 11000 dodatkowych pobudzeń komorowych.

Ta pani doktor wysłała mnie do bardzo dobrego specjalisty od zaburzeń rytmu w Lublinie i wiesz wstyd mi było znowu się przyznać do mojej bulimii, ale tylko jak weszłam okazał się wyjątkowo miły. Nie pukał się w głowę, tylko popatrzył na wyniki i na mnie i mówi: To za dużo tych zaburzeń jak na tak młody wiek, pewnie musiała Pani coś zmajstrować w sobie. Był taki spokojny i opanowany, że powiedziałam „Tak, przez sześć lat chorowałam na bulimię”
Jakby ktoś z tonę zdjął ze mnie…
On popatrzył na mnie i mówi że w tym przypadku poleca ablację.
To zabieg, który polega na wprowadzeniu do serca diody z prądem przez pachwinę udową do serca i wtedy wypalenia miejsca arytmii. Jeżeli serce dobrze się pokaże, będzie możliwe wykonanie ablacji. Liczę na to że się uda. W tym zabiegu będę świadoma, nie będę w narkozie. Ale zabieg niesie zagrożenia. Może zrobić mi się krwiak w miejscu wkłucia lub, co najgorsze, ta dioda może przebić mi serce!!!

Tak, doprowadziłam serducho do ruiny.

Ania ta choroba zabija, pisz o tym, naprawdę. Wiem jaką masz siłę przebicia i mów o tym bo mi nikt nigdy o tym nie mówił, a teraz muszę spłacić dług, który zaciągnęłam na swoje zdrowie. Ogromnie chciałabym cofnąć czas, ale nie można, trzeba patrzeć w przód.

Bulimia zabrała mi ogrom zdrowia. Dwa razy miałam robioną gastroskopie; nadżerki na żołądku, refluks. Na same zęby poszło około 2000 zł, żeby wyglądały teraz jako tako, no i to serce. Mam dopiero 26 lat, od pięciu nie wymiotuje, a chorowałam ok 6-7 lat. Wcześniej oczywiście diety, potem objadanie się i błędne koło bulimii.

Ola

I poproszona o słowo do was:

Dziewczyny nie warto, posłuchajcie mnie. Mi nikt nigdy nie mówił o takim czymś, a teraz wiem czym to się kończy. Uzupełniajcie niedobory magnezu potasu nie dopuście do takiego stanu, jak ja siebie doprowadziłam. Czasu nie cofnę, ale mam nadzieję że komuś otworzę oczy. Badajcie się, dbajcie o siebie i kochajcie siebie, bo nikt tego za was nie zrobi.

Co mogę dodać? Pijcie elektrolity? Nie przepłukujcie żołądka wodą? Wymiotujcie z umiarem?

Nie, zróbcie coś o wiele prostszego i bardziej efektywnego; skończcie z tym raz na zawsze. To jest możliwe.

*

Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zapraszam Cię na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina

Albo na kurs online. Pierwsza lekcja tutaj: Lekcja 0

Zawsze możesz też do mnie napisać: [email protected]

Published On: 1 sierpnia, 2017Kategorie: Bulimia i kompulsyTagi: , , , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

25 komentarzy

  1. Avatar
    Ilia 1 sierpnia, 2017 at 1:01 pm - Odpowiedz

    To wstrząsające. Tak mi żal rodziców Dominiki. Zauwazyłam że często w medialnej narracji przewija się taka fraza, że bulimia nie jest śmiertelnym zagrożeniem w odróżnieniu od anoreksji, mam wrażenie że bardziej mówi sie o defektach kosmetycznych jakie niesie ze sobą bulimia – zjechane zeby, napuchnieta buzia, niż o tym że to prawdziwe rodeo dla serca. Zreszta z obżąrstwem niepołaczonym z wymiotami jest tak samo, wszyscy mówia o nadwadze, a nie o tym że może Ci peknąć żołądek.tak po prostu.

  2. Avatar
    Karolina 1 sierpnia, 2017 at 1:04 pm - Odpowiedz

    Piekny artykul Aniu.

  3. Avatar
    Kamila S. 1 sierpnia, 2017 at 3:58 pm - Odpowiedz

    Niestety temat mi bardzo mocno znajomy :( nie jestem w stanie nawet zliczyc ile razy lądowalam w szpitalu ze stanem przedzawalowym. Przez wieloletnue rzyganie nabawilam sie arytmii. Mnostwo razy mdlalam, dusilam sie,nie moglam sie podniesc z podlogi,bo siadalo mi serce,tracilam przytomnosc przy kiblu. Gdyby nie to,ze nie bylam wtedy sama- dawno bylabym martwa. Najgorsze jest to,ze kilka takich sytuacji mialo miejsce kiedy moja córcia spala w drugim pokoju a ja myslalam,ze umre i modlilam sie ,zeby to nie bylo dzisiaj,nie kiedy malutka jest w domu. Przerazające.

  4. Avatar
    Edyta P. 1 sierpnia, 2017 at 5:00 pm - Odpowiedz

    Bardzo przykre…nie znałam Dominiki,ale ludzie z zaburzeniami odżywiania są mi wyjątkowo bliscy…Ja nie mam bulimii ,ale wręcz katuje się obżarstwem.Ostatnio pierwszy raz miałam myśli samobójcze.Nie pojawiłyby się gdybym się nie objadała… Owładneło mnie coś czego nigdy nie czułam,właśnie przez długoletni problem z jedzeniem…dotkliwie i do bólu muszę sobie ciągle zdawać sprawy,że z tym nie ma żartów…

  5. Avatar
    Daria 1 sierpnia, 2017 at 6:54 pm - Odpowiedz

    Wszystko to wiem..
    Bardzo chętnie pogadałabym z Olą…
    Może zostawisz mi @
    Dzięki

  6. Avatar
    Michalina 1 sierpnia, 2017 at 8:13 pm - Odpowiedz

    Poruszył mnie ten tekst. Zdałam sobie sprawę, jak tragiczne zakończenie mogło przybrać moje życie, gdybym nie odnalazła bloga i w efekcie nie skorzystała z mentoringu. Dziękuję Bogu, że zebrałam się w sobie i ED zostało za mną. Chociaż ostatnio czułam tzw. Weltschmerz, to zebrałam się w sobie i nabrałam pogody ducha z uśmiechem patrząc w przyszłość. Teraz naprawiam „prawdziwe życie” – toczące się poza strefą JEDZENIE. Chcę nabrać dystansu, zatrzymać się na chwilę i podziękować Bogu za ten cud. Dlatego zdecydowałam się na 1. w życiu pielgrzymkę do Częstochowy. A najpiękniejsze będzie to, że największym problemem będzie odcisk na stopie, nie dążenie do rozmiaru 0, rozczarowanie rodziny moją osobą czy ciągłe nienasycenie życiem.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 6 sierpnia, 2017 at 11:20 am - Odpowiedz

      Pięknie, kochana. Niezapomnianych przeżyć życzę!

  7. Avatar
    Edyta P. 2 sierpnia, 2017 at 11:29 am - Odpowiedz

    Byłam na Pielgrzymce i polecam.Wielkie zmęczenie (w drugim dniu mieliśmy do przejścia 52 km) ale niesamowite przeżycie duchowe:) po stokroć warto:*

  8. Avatar
    Ola 2 sierpnia, 2017 at 8:36 pm - Odpowiedz

    Hej. Jeżeli macie jakieś pytanie odnośnie mojego listu który opublikowała Ania to zapraszam ;) będzie nam razniej:) [email protected] . Ola

  9. Avatar
    Madziulka 3 sierpnia, 2017 at 1:29 pm - Odpowiedz

    coś się nie mogę doczekać odpowiedzi od judyty. ania to na pewno doby mail?? bardzo mi zależało żeby móc pogadać i zapytać o kilka rzecz…..

    • Avatar
      Wilczo Glodna 6 sierpnia, 2017 at 11:22 am - Odpowiedz

      taki podała, kochana.

    • Avatar
      Judyta 6 sierpnia, 2017 at 4:38 pm - Odpowiedz

      Kochana, maila podałam dobrego, nie mam pojęcia, dlaczego, ale nie dostałam Twojej wiadomości. Jeśli możesz, to napisz proszę jeszcze raz.

  10. Avatar
    Monika 4 sierpnia, 2017 at 6:25 am - Odpowiedz

    Hej Wilczki !! Po przeczytaniu tego posta postanowiłam napisać list do Ani. Na jej prośbę przesyłam Wam Wszystkim ten list na prośbę Ani, uznała że warto by było żebyście to przeczytały.

    Witaj Aniu!! Jak się masz?? Wszystko dobrze u Ciebie?? Już dawno nie pisałam do Ciebie ale jestem ciągle na bieżąco na Wilczym Stadzie. Wstrząsną mną ostatni post :( Choć nie znałam Dominiki to sama historia trafia w głąb serca i sprawia że napływają przemyślenia i refleksje. W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz do czego to doprowadza. Też tak mam, jak miała Dominika i większość z Nas… kłopoty z sercem przez głupotę. Po około dwóch latach życia z bulimią dorzuciłam jeszcze na ostro siłownię ćwiczenia w domu i jakieś zajęcia fitness tylko po to żeby być jak najchudsza żeby nie mieć żadnej fałdki i w lato wyjść na plażę w tym głupim bikini. Rozczarowałam się bo tak nie było, stał się efekt odwrotny. Byłam tą (teraz tak myślę) głupią i infantylną matką dwójki dzieci. Jak mogłam oczekiwać że moje ciało będzie jak Ewy Chodakowskiej skoro byłam w trzech ciążach, dwóch porodach a druga ciąża była niesłychanie ciężka!!! Przytyłam w niej prawie 40 kg, faszerowana hormonami, z ciągłym leżeniem przez 9 miesięcy zero ruchu, po to żeby doświadczyć cudu macierzyństwa. Jak jakaś głupia oczekiwałam wyglądu gwiazdeczek show biznesu!! I co ja nie dam rady?? Skończyło się to bardziej wiszącą skórą większym podkreśleniem rozstępów a większość dookoła powtarzała „Coś się dzieje?? Jesteś chora??” Tak źle zaczęłam wyglądać. Od pierwszego odezwania się do Ciebie, od czasu doświadczenia Twojego ciepła i zrozumienia Twojego wsparcia, posiadania „To nie jest dieta” zaczęłam się zmieniać i inaczej myśleć. Już jest kilka ładnych miesięcy jak posiłki nie kończą się randką z kibelkiem. Miałam jeszcze kłopoty z uświadomieniem sobie ile to jest moja porcja, ale z tego też wybrnęłam. Niestety konsekwencją wcześniejszego zachowania i mojej głupoty jest arytmia, bóle brzucha, muszę uważać na to co jem i każdego dnia faszeruję się magnezem, potasem bo inaczej serce szaleje zabiera powietrze. Przestałam walczyć ze swoją zakodowaną w genach wagą, nigdy od dziecka nie byłam szczypiorem a raptem chciałam nim być. Teraz jak wdrożę większy ruch, więcej oddam wody czy schudnę, to ląduję w łóżku z zawrotami głowy, i sercem zamieniającym się w chmarę motyli uwięzionych w siatce. Każda z nas powinna się zastanowić co sobie bardziej ceni, wygląd modelki, fitness women, czy rodzinę i bycie z nią? Ja już wiem co ważniejsze…:) rodzina, mąż który kocha mimo wszystko, ważę 5 kg mniej czy 10 więcej. Te masakryczne rozpowszechnianie świata fit sprawia że zwykła kobieta, matka do tego pracująca traci swoje wartości, i czuje się „brudna” i wycofana. Bo my powinnyśmy być dobrymi gospodyniami, super matkami, jeszcze lepszymi żonami, przyjaciółkami, codziennie uprawiać sporty i być fit, a my się dajemy w to wciągnąć. Warto zawalczyć o swoją równowagę, i o zdrowie!! Moja „przyjaciółka” dała się w to wciągnąć zostawiając naszą przyjaźń gdzieś daleko daleko, kontakt się posypał w momencie kiedy zdrowie nie dawało mi być sportowcem. Bądźmy szczęśliwe bo życie mamy tylko jedno, bulimia z pewnością odbiera szczęście, zdrowie a na końcu życie…. Obyś Aniu moja kochana pojawiała się w życiu każdej zbłąkanej owieczki w takim momencie jak w moim, bo uratowałaś mnie od zagłady:)

  11. Avatar
    Joanna 6 sierpnia, 2017 at 10:06 am - Odpowiedz

    Pewna świętej pamięci Pani, która podobnie jak ja i Wy cierpiała na bulimię umarła na skutek pęknięcia ściany żołądka z powodu….. przejedzenia. Niech to będzie dla Was kolejna przestroga i poruszenie wyobraźni. Nie dajcie zmarnować sobie zdrowia, bo jest tylko jedno i w dodatku nie jest dane na całe życie.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 6 sierpnia, 2017 at 11:30 am - Odpowiedz

      Bywa i tak…

  12. Avatar
    Joanna 6 sierpnia, 2017 at 2:26 pm - Odpowiedz

    A no bywa. Życie.

  13. Avatar
    Sacha 7 sierpnia, 2017 at 11:30 am - Odpowiedz

    a jeśli jem normalnie już od kilku miesięcy i ciągle mam napady często… :/ czasem to wilk..a czasem ten „ekstremalny głód” i wtedy mam szybsze kołatanie serca, uderzenia gorąca, poty, niepokój? co z tym zrobić? Zmagam się z insulinoopornością i chora tarczycą, próba naprawienia zdrowia wpędziła mnie w zaurzenia odrzywiania… hormony mam w porządku obecnie… nie wiem jak insulina tylko bo to z nia mam problem a nie glukozą.. ale nie jestem w stanie z nią walczyć bo mam te napady wilki czy obżarstwo.. bez różnicy efekt jest ten sam :( koło sie zamyka a ja tkwie w środku i krecę się w kółko, wiciąz próbujac od nowa… nażrę się to mam siłe powiedzieć teraz to już dbam o siebie, teraz to już kontroluję- akurat… do nastepnego napadu ;)

    • Avatar
      Kamila S. 7 sierpnia, 2017 at 12:32 pm - Odpowiedz

      Słoneczko! ja tez mam niedoczynnosc tarczycy i insulinooporność-takie tam jedne z efektów ubocznych ED ;) Wiesz,tak sobie myslę,ze jedzenie „normalnie” to pojęcie względne;) może nie dostarczasz orgaznizmowi odpowiednich składników w takiej ilosci,jakiej potrzebuje,co? Poza tym, odpowiednia dieta- to jedno,sama nie załatwi sprawy. Takie wychodzenie na prostą to codzienna praca i to ciężka,która w połączeniu z odpowiednim jedzeniem daje super rezultaty. To przeciez nie jest tak,ze ktos za Ciebie je to żarcie,ale Ty podejmujesz takie decyzje.Wiem,ze czasami wydaje sie wręcz niemożliwe zrezygnowanie z kolejnego napadu,ale to tylko złudzenie. Ty masz tutaj siłę i to Ty decydujesz o sobie- o tym,co jesz również.Nie dawaj sobie przyzwolenia na żadne „wpadki”, po prostu. Chociaz byś miała po ścianach chodzic na początku. Uwierz mi,ze z każdą taką decyzją te chorobowe myśli stają sie coraz bardziej ciche i mniej groźne . Do momentu,kiedy nawet jesli sie pojawią – nie są w stanie Cię w żaden sposób skrzywdzić. Walcz o siebie i nie odpuszczaj! Dasz radę!:)

      • Avatar
        Ann 7 sierpnia, 2017 at 1:14 pm - Odpowiedz

        Dziękuje ❤…
        No łatwo nie jest moja silna wola jest słaba strasznie albo silna po jedzeniu ja nie wiem kiedy i jak to wszystko się tak strasznie popsuło, krok na przód,że wreszcie otworzyły mi się oczy….ale ciągle nie mogę tego ogarnąć, byłam chuda, za pewne mocno niedożywiona pomimo,że jadłam zdrowo, trochę za mało ale zdrowo, teraz kilogramów przybywa i czuje się okropnie z tym. Nigdy nie mogłam zrozumieć takich osób do jakich teraz się zaliczam… Kiedyś to było takie proste- nie chcesz już jeść to nie jedz, nie chcesz być gruba, to nie jedz za dużo. I to działało, a teraz nie działa…

  14. Avatar
    Bulimysthic 13 sierpnia, 2017 at 11:44 pm - Odpowiedz

    Hej Dziewczyny!
    Raz na jakiś Czas wchodzę tu sobie poczytać posty oraz komentarze..fakt że robię to wybiórczo…bo bulimie znam od 16r życia-mam 31..Post o śmierci…dwa lata temu moja mała siostrzyczka …zmarła..obie w chorobie…wspoluzalezione…miałyśmy tylko siebie…tylko ja jestem typową bulimiczka pełna gęba!!!ona..
    Bull ano..umarła wieczorem;( ważyła 28kg.nikt jej nie pomógł w szpitalu.nie dali nawet żywienia pozajelitowego! A tu już organizm nie miał siły trawić:,( umarła w domu..jeszcze pisała mi rano gdy byłam w pracy ze gotuje rosół ..co bym zjadła:,( chciała ze mną rozmawiać a ja jak zwykle nie miałam czasu…wróciłam z pracy..oczywiście furia i koryto i zygansko…a ona była Taka spokojna…mówiła tylko że chce jej s ie bardzo spać…kiedy ona się położyła .ja wtedy zygam i słyszę tylko takie….taki ciężki oddech…Boże umarła na moich rękach a ja …nie umiałamam jej pomóc!!!! Boże…choruje tyle lat i nie wiem co ze mną będzie…bo nikt nie jest niezniszczalny !!!:,( piękni ludzie umierają z choroby duszy..piękna dobra i nieszczęśliwa…ja to kaszalotem zawsze byłam…tylko teraz jestem już wrakiem i to kwestia czasu……. smutno mi…

  15. Avatar
    Bulimysthic 13 sierpnia, 2017 at 11:48 pm - Odpowiedz

    Dodam że miała tylko 26lat :,(.i to ha zaczęłam się odchudzać a ona brała ze mnie przykład. I ja wymiotuje ba potęgę. Nie mam faceta ..nie umiem ułożyć sobie życia. Straciłam moją siostrę!!!tak mi jej brakuje!!! Nic mnie to nie nauczyło..brnę dalej i tarzam się w gównie:,(

  16. Avatar
    Mama Dominiki 8 września, 2017 at 6:08 pm - Odpowiedz

    Dziewczyny trafiłam na ten post przypadkowo..może nie wierzycie ale starałam się pomóc córce jak mogłam..dietetycy terapię psycholodzy..żeby mi powiedziała cokolwiek że źle się czuję że jej słabo..nic kompletnie nic…każdy dzień jest taki trudny ..każde wyjście na cmentarz ..a jednak jestem matka ..i kto pójdzie do córeczki jeśli nie ja ??kocham Cie moja Myszko ..tak mi zawsze pomagałas..i twój braciszek taki samotny..Dziewczyny błagam Was ..błagam leczcie sie mimo wszystko starajecie się z tego wyjść..niech śmierć mojej coreczki nie pójdzie na marne ..

    • Avatar
      Wilczo Glodna 8 września, 2017 at 6:40 pm - Odpowiedz

      Boże kochany… chcesz ze mną pogadać? Aż się trzęsę z emocji i smutku…
      Jeżeli czujesz potrzebę, napisz do mnie, dobrze? [email protected]

      • Avatar
        Mama Dominiki 8 września, 2017 at 8:06 pm - Odpowiedz

        Napisałam Aniu do Pani na instagranie i na Gmail..dziękuję bardzo że mogę…