Efekt „a co mi tam!”

Ostatnio słuchałam podcastu (zabij mnie, a nie powiem Ci jakiego, bo nie pamiętam) o tak zwanym efekcie „What a hell” czyli tłumacząc na polski „A co mi tam”.
Wywód tak naprawdę był krytyką idei abstynencji, tak szeroko rozpowszechnionej w leczeniu uzależnień.

O co chodzi?
Abstynencja to – jak sama nazwa wskazuje – całkowite powstrzymanie się od używania substancji, którą się odurzaliśmy – narkotyki, alkohol, jedzenie, seks itd. Ostatecznym celem jest zachowanie jej na zawsze. Wtedy nasz problem siłą rzeczy zniknie.
Niemniej jednak, nawet po jej wieloletnim okresie, dalej jesteśmy narkomanami, alkoholikami, żarłokami i seksoholikami. Do końca życia.

To podejście zostało sformułowane we wspólnotach dwunastokrokowych; najpierw w Anonimowych Alkoholikach, a potem innych wspólnotach, które postały na jej modłę – żarłokach, seksoholikach itd.
Abstynencja to – oprócz przerabiania programów kroków i opieki sponsora – ich „podstawa programowa”.

Kiedyś pisałam szerszy post na temat wpływu jaki wywarło AA na całe stulecie leczenia uzależnień i jak przestarzałe są niektóre założenia. Nie będę się tutaj więc powtarzać. Chciałam za to skupić się na aspekcie CAŁKOWITEGO i dozgonnego odstawienia swojej używki.

Jak to wygląda w praktyce? Wyobraź sobie, że kiedyś miałaś problem z alkoholem. Nie tykasz go jednak od 20stu lat i nawet o nim nie myślisz. Czy to znaczy, że nie jesteś już alkoholiczką? Ależ oczywiście, że nie. Jesteś nią do końca życia, tylko że teraz możesz nazwać siebie „zdrowiejącą” alkoholiczką. Twoje zdrowienie trwa tak długo, jak długo trwa Twoja abstynencja.  (Wyzdrowienie następuje, zdaje się, w momencie śmierci.)
I nagle przychodzi dzień ślubu Twojej córki, na którym wznosisz toast i z emocji wypijasz dwa łyki szampana. W tym jednym momencie z biernego alkoholika stajesz się czynnym i możesz wszystko zaczynać od nowa.

Albo jesteś tak zwanym „jedzenioholikiem” i raz zjesz coś spoza listy ustalonej ze sponsorem (jak odmówić pięcioletniej siostrzenicy zjedzenia cukiereczka?). No i do widzenia, jesteś w punkcie wyjścia.
Miałam kiedyś podopieczną, która była przez dobrych kilka lat w AJ i sprawowała się tam wzorowo. Raz jednak oblizała łyżkę w trakcie gotowania i skruszona wyznała to sponsorce. Dowiedziała się wtedy, że w takim razie nie jest gotowa na pracę na krokach. Amen.

Ok, wjeżdżam tutaj na wszelkie AA i AJ, ale fakt jest taki, że tym właśnie mitem, od stu lat przesiąknięte jest całe podejście do tematu uzależnień.  Polityka ZERO tolerancji ma się tutaj doskonale.

A to bardzo niebezpieczne podejście. Dlaczego?
Bo powoduje ono efekt „A co mi tam!”. Skoro już złamałam swoją świętą abstynencję, skoro już i tak napiłam się tego szampana, albo zjadłam tego cukierka, to równie dobrze mogę się nachlać lub obeżreć w trzy dupy. I tak już wszystko przepadło.
I leci.

Ile razy czytałam na Wilczym Stadzie, że ktoś się trzymał i trzymał i nie jadł słodyczy i nagle zjadł – o rany, rany – loda i wszystko szlag trafił na wiele tygodni. No bo co mi tam, skoro i tak już zawaliłam?
Przykro mi na to patrzeć, bo wiem, że nawet coś zjedzone, tak jak dawniej, z czystego „łakomstwa’, można wciąż potraktować jak wpadkę, a nie porażkę, po której nie ma sensu się starać.

Musimy zrozumieć też, że stuprocentowa abstynencja to niepotrzebne zawieszanie poprzeczki wysoko w chmurach. Przeskoczą przez nią tylko nieliczni. Cała reszta utonie zaś w swoim nałogu na wieki wieków.
W najnowszym nurcie leczenia uzależnień (śledzę ten temat namiętnie) stawia się poprzeczkę o wiele niżej. Jeżeli – mając problem z alkoholem – napijesz się jednego piwa na grillu, nie biczuj się. To nie znaczy, że możesz się teraz nabombić, bo nie wytrzymałaś. Po prostu napiłaś się jednego piwa i na tym poprzestań.

Jeżeli zjadłaś dodatkowe ciastko, czy nawet dodatkowe dziesięć ciastek, nie oznacza to, że jesteś beznadziejna i że wcale nie wyszłaś z zaburzeń odżywiania. Znaczy to tylko tyle, że zjadłaś dziesięć ciastek i teraz trochę boli Cię brzuch. To wydarzenie nie definiuje Cię jako osobę słabą lub na wieki uzależnioną.
Po prostu jesteś człowiekiem, a człowiek ma prawo do błędu.
Możesz  z tego błędu wyciągnąć wnioski i kontynuować drogę do góry, zamiast spadać na samo dno rozpaczy.

Published On: 26 lipca, 2019Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

41 komentarzy

  1. Avatar
    M 26 lipca, 2019 at 1:04 pm - Odpowiedz

    Wydaje mi się, że czesto ten jeden lód przypomina o tym, jakie te wsyztskie rzeczy, słodycze są smakowite. Istne bomby doznaniowe.. Nie zawsze chodzi o’a co mi tam! Chociaż często. Jednak czasami poprostu nie sposób się powstrzymać

    • Avatar
      Wilczo Glodna 26 lipca, 2019 at 2:44 pm - Odpowiedz

      Lód to tylko przykład. Dlatego zawsze mówię, by jeść zgodnie z zapotrzebowaniem, nie zakazywać sobie niczego, a słodycze stracą naszą moc nad nami.

      • Avatar
        Monika 26 lipca, 2019 at 11:43 pm - Odpowiedz

        Ostatnio nie dałam rady zjadłam zamiast jednego loda aż 4… Myślałam, że to już za mną. Niestety żal do samej siebie, może bardziej złość sprawiły, że zjadłam całe opakowanie tabletek na przeczyszczenie i do tego 30km na rowerze za tzw „karę”. Chyba w dalszym ciągu jestem słaba… A najbardziej obawiam się urlopu…

  2. Avatar
    Iwona 26 lipca, 2019 at 1:51 pm - Odpowiedz

    Jak dla mnie Ty nigdy nie byłaś uzależniona . Gdybyś była w życiu nie napisałabyś tego tekstu. Uzależnienie od alkoholu to całkiem inna sprawa niż uzależnienie od jedzenia. Ja jestem trzeźwą alkoholiczką i do końca życia alkoholu się nie napiję i w ogóle mnie nie interesuje napicie się jednego piwa na grillu …myślę , że w ogóle nie zdajesz sobie sprawy z powodu wagi sytuacji jakim jest uzależnienie od alkoholu. Jeszcze trochę i zaraz się dowiem, że Wspólnota AA zakazuje mi picia i że to sobie wszystko wymyśliłam . Aż się w głowie nie mieści.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 26 lipca, 2019 at 2:44 pm - Odpowiedz

      Słońce, byłam w AA przez ponad rok. Miałam problem z alkoholem, uwierz mi. To cudnie, że tak sobie radzisz, ale jest jeszcze milion osób, które napiją się tego piwa i pójdą w cud na zasadzie „a co mi tam”. Pamiętam historię faceta, który zjadł deser z avocatem i jak tylko go poczuł to od razu poszedł chlać, bo złamał wielomiesięczną abstynencję. Do takich ludzi kieruję moje słowa i nie ma się co oburzać.

      • Avatar
        Amelia 27 lipca, 2019 at 11:00 am - Odpowiedz

        Jestem trzeźwiejącą alkoholiczką i kompletnie nie zgadzam się z tym postem. Myślę, że w przypadku jedzenia sprawa ma się inaczej, z tego prostego powodu, że nie da się nie jeść wcale, a nie pić alkoholu owszem i jest to całkowita podstawa zdrowienia. Nie ma zdrowienia bez abstynencji od alkoholu. Owszem może świat by się nie zawalił, gdybym wypiła jedną porcję alkoholu. Ale jest sześć podstawowych objawów alkoholizmu : głód, utrata kontroli, zmieniona tolerancja na alkohol, zespół abstynencyjny, picie pomimo konsekwencji i rezygnacja z alternatywnych źródeł przyjemności. Trzy pierwsze występują przez całe życie alkoholika, również w okresie zdrowienia. Co oznacza, że wypijajac pierwsza porcję alkoholu uruchamiam cały mechanizm głodów, ktorych mogę nie powstrzymać, ryzykuję tak naprawdę że ta jedna porcja alkoholu doprowadzi mnie do śmierci, no i przede wszystkim nie zaczynam pic jak zdrowy czlowiek, ale dokładnie w miejscu, w którym skonczylam swoje ostatnie picie, czyli zasikana i zarzygana w jakiejś bramie. Dlatego to, co piszesz, jest zwyczajnie niebezpieczne. A co do kolegi, to jesli zjadl ten deser przypadkiem – no to trudno, zdarza się i trzeba sobie z tym radzić, jeśli świadomie, to faktycznie zlamal abstynencję.

  3. Avatar
    zdrowa krówka 26 lipca, 2019 at 3:45 pm - Odpowiedz

    Ja się zgadzam z tekstem, ale ja pewnie jestem jakaś buntowniczka czy coś :D
    Miałam problem z alko.
    Paliłam nałogowo papierosy
    Miałam ED (bulimia atypowa – zdiagnozowana btw)
    byłam seksoholiczką

    Wszystko to mam już za sobą, teraz od czasu do czasu zjadam CAŁE ciasto, aż do bólu brzucha, BO TAK MI SIĘ CHCE. Ale nie idę ćwiczyć, rzygać ani głodować, po prostu… każdy czasem jest łakomczuszkiem.
    Czasem schleję się z przyjacielem, ale na co dzień nie piję nigdy i wręcz nie lubię uczucia odurzenia.
    Czasem na imprezie wypalę PÓŁ PACZKI FAJEK (paliłam ponad 10 lat codziennie – rzuciłam) i potem już ich nie tykam, bo śmierdzi i ogólnie fajki są obrzydliwe.
    Uprawiałąm seks z kim popadnie, często trafiałam w dość niebezpieczne sytuacje (spotkania z nowymi facetami), ale poczułam, że mi to ciąży, nie sprawia żadnej przyjemności i… przestałam.

    • Avatar
      Skrzat 26 lipca, 2019 at 4:44 pm - Odpowiedz

      Wow, to się nazywa mieć samozaparcie. Przypuszczam, że gdybym znalazła się w tylu czarnych dziurach na raz, długo bym nie pożyła. Jak dla mnie szacun. Gratki i wszystkiego dobrego :-)

      • Avatar
        zdrowa krówka 26 lipca, 2019 at 6:46 pm - Odpowiedz

        Dziękuję! :) No, nigdy się nie poddaję, upadam, powstaję i idę naprzód :D Taka upierdliwa cecha charakteru.

  4. Avatar
    Beti 26 lipca, 2019 at 4:57 pm - Odpowiedz

    Tylko jak zjeść dwa już nie dozwolone produkty i nie jeść ich dalej?Kiedy byłam „czysta”(teraz znowu nie)zjadłam wieczorem kawałek torta, którego wmusila we mnie koleżanka (,Nie zjesz się obraże).Jak ja walczyłam z sobą by nie zjeść kolejnego kawałka, a potem napchac się i…jednak stlamsilam to w sobie i wygrałam ale cała imprezę byłam nie obecna myslami tam daleko, nienawidzilam się za ten jeden kawalek o tak późnej jeszcze porze.Reasumujac nie warto jeść nadprogramowo, bo potem jest się zmarnowaną wykonczoną psychicznie osobą.

  5. Avatar
    Karolina 26 lipca, 2019 at 5:10 pm - Odpowiedz

    Post z którym można się zgodzić i nie . Wydaje mi się osobiście ze dużo tez zależy od przypadku i silnej woli danej osoby bo to prawda nikt w CB jedzenia alkoholu czy narkotyków nie wpycha sama po nie sięgasz jednak wiele ludzi woli buc czystym bo wie ze są za słabi nie ufają sobie i polegną przy „porażce” spróbowania jakiejś używki a w konsekwencji popłyną . Myśle ze każdy jest indywidualnym przypadkiem i nie wolno krytykować ani tez popierać bezgranicznie pewnych zachowań i procesu wyjścia z nałogu

    • Avatar
      skrzat 26 lipca, 2019 at 6:13 pm - Odpowiedz

      ,,to prawda nikt w CB jedzenia alkoholu czy narkotyków nie wpycha” – serio? Zawsze wydawało mi się, że w Polsce tak to właśnie wygląda. Nie pijesz – jesteś dziwak. Choć przyznaję, że mogę mieć skrzywiony obraz przez wzgląd na moją zalkolizowaną rodzinę. Ja alkoholem się brzydzę, od zawsze. Ale już jako dziecko (ok.10 lat!) słyszałam teksty w stylu: ,,za zdrowie cioci to musisz napić się trochę szampanika”. Według mnie w naszej ,,kulturze” po prostu trzeba pić i do picia się namawia/zmusza (z narkotykami już tak chyba nie jest). Wiadomo, że nikt nikomu nie wlewa wódki siłą do gardła, ale granie na emocjach robi swoje.
      A co do mojego jedzenia – odnoszę wrażenie, że jak już zaczynam ,,grzeszyć”, to myśli brak. Jakichkolwiek. Po prostu MUSZĘ JEŚĆ, a jak jedzenie się skończy, MUSZĘ ZDOBYĆ WIĘCEJ. Po prostu działam jak automacik. I nie ma zmiłuj, nawet opieka nad dzieciakami idzie w odstawkę.

      • Avatar
        Karolina 26 lipca, 2019 at 6:51 pm - Odpowiedz

        Chodzi mi o coś innego nikt nie wpycha we mnie kilograma jedzenia tylko np częstuje ciastem na urodzinach a to ja później wpieprzam cała blachę ciastka i pizzę . To samo z alko możesz się napić co nie znaczy ze masz chlać codzoennie

        • Avatar
          Karolina 26 lipca, 2019 at 7:00 pm - Odpowiedz

          A co do napadów na jedzenia mam tak samo No ale niestety wiem ze to ja sobie je wkładam do buzi a nie nadprzyrodzone moce

      • Avatar
        Beti 26 lipca, 2019 at 9:28 pm - Odpowiedz

        Tak jak piszesz jak jeść to już do syta.Tak działają bulimiczki. Na imprezach wszyscy jedzenie wpychaja dla mnie postawienie go już na stole to zaproszenie do jedzenia.Niby bawię się, śmieje się, rozmawiam Ale z tylu głowy cały czas mi do ucha chochlik mówi „zjedz to takie pyszniutkie”…wieczna walka:(

  6. Avatar
    Joanna 26 lipca, 2019 at 9:51 pm - Odpowiedz

    Myślę że gdyby na uzależnienia była jedna dobra recepta to nie byłoby tyłu ludzi uzależnionych od rożnych substancji. Myślę że schemat uzależnień jest ten sam jednak być uzależnionym od substancji chemicznych takich jak narkotyk to naprawdę ciężka sprawa. Jednak one mają duży wpływ na nasz mózg. Trudny temat ja uważam że jednak po wyjściu z nałogu od substancji bez których da się żyć chyba lepiej w zupełności zrezygnowac więc absolutnie zero narkotyków. A jedzenie jest nam potrzebne do życia więc musimy się je nauczyć odpowiednio dawkować. Popieram też pogląd że to jest kwestia indywidualna. Są osoby które po rzuceniu nałogu np. papierosów pozwalają sobie okazjonalnie zapalić a są osoby które po jednym wpadają w ciąg. Ja myślę że należę do tych drugich, więc wolę nie probować nawet jednego. Co do jedzenia ostatnio też zjadłam parę słodyczy których staram się nie jeść. Po fakcie złapał mnie duży nerw. Chociaż racjonalnie wiedziałam że przecież mogę zjeść i nic się złego nie dzieje i tak emocje wzięły górę. I z tego powodu wolę kiedy ich nie jem bo nie rozwalają mnie psychiczne. I skoro tak na nie reaguje to chyba moja psycha nie jest zbyt zdrowa. A dziś zjadłam słodycz imieninowa i jakies mniejsze wyrzuty sumienia, (chyba dzięki temu temtowi,) nerw delikatnie tracił no i czuję się jakaś taka ,, brudna ,, nieodpowiednim jedzeniem i już cięższa. Myślę że zdecydowanie lepiej się czuję gdy nie jem słodyczy ale znowu jak ich nie jem to też nie jest zdrowe podejście do jedzenia. Już samo rozkminianie tyle o jedzeniu uwidacznia zaburzenia odżywiania. Myślę że każdy etap jest inny i na początku wychodzenia z zaburzeń jednak lepiej unikać zapalnikow.

    • Avatar
      VViktoria 28 lipca, 2019 at 7:19 am - Odpowiedz

      Moze dla wielu osob zle to zabrzmiec, albo nawe razić w oczy ale niejedzenie slodyczy to nie jest niezdrowa relacja z jedzeniem. Dla mnie (moje zdanie) wpieranie komus (np.mi), ze to, ze nie je slodyczy to niezdrowa relacja, restrykcja czy jakieś ograniczenie jest żałosne. Można czerpać cukry proste z innych, lepszych dla naszego organizmu źródeł, tak samo jak podnosić ilość dopaminy inaczej. Nasz organizm wcale nie potrzebuje do tego slodyczy (czyt. tony cukru i innej chemii). Oczywiscie, nie twierdze, ze gdy ktos je okazjonalnie i wybiera rozsadnie (kilka kostek czekolany a nie maksymalnie przetworzony, doslodzony sztucznie prpdukt) to jest źle ale chodzi o „przestawienie sie” po prostu. Nie odczuwam braku slodyczy wcale, moj organizm tez nie, gdy mam spadek energii owoce swietnie daja rade a moj organizm wiecej z tego wyniesie. Mysle, ze bez nich da sie, zyc jest to tylko kwestia psychicznego podejscia do tego tematu. Wychodze z zalozenia, ze jezeli organizm nie moze z czegos skorzystac (a nawet mu to szkodzi) to ciagle wprowadzanie tego do ciala NIE MUSI byc konieczne. („musisz pozwalac sobie na cos slodkiego”)

      • Avatar
        Wilczo Glodna 28 lipca, 2019 at 10:13 am - Odpowiedz

        Ja także w tym sensie nie jem słodyczy. Nie wyobrażam sobie sięgnąć po nie, bo mam spadek cukru czy coś. Jednak jeżeli jest lato z chęcią pójdę czasami na lody i poczęstuję się ciastem na urodzinach. Tak po prostu :)

  7. Avatar
    Anucha 27 lipca, 2019 at 7:37 am - Odpowiedz

    Potrafię już zjeść przysłowiowego loda i się nie napchać do bólu, jednak kosztuje mnie to tyle psychicznej walki i wyrzutów sumienia, że wolę nie jeść wcale. Nie wiem czy kiedykolwiek będę traktować jedzenie normalnie. Byłam też kiedyś uzależniona od alkoholu i teraz spokojnie mogę wypić lampkę wina czy szampana i nawet mi do głowy nie przyjdzie, żeby z tego powodu robić problem. Jednak w moim przypadku to nie jest jedno i to samo, z alkoholem poszło mi łatwiej.

  8. Avatar
    Kkk 27 lipca, 2019 at 10:52 am - Odpowiedz

    Alkohol i narkotyki zmieniają w ZNACZNYM stopniu chemię mózgu.
    Jedzenie, nawet cukier!, nie uzależniają fizycznie. Uzalezniają psychicznie, a niepohamowane objadanie sie nimi wynika z restrykcji. Realnych czy nawet nieswiadomych-w swojej głowie. Jesli dasz sobie pozwolenie na nielimitowane jedzenie ich, to po poczatkowej fazie hulaj dusza, zobojetnieją ;) Bo jesli i jabłko, i kurczaka, i czekoladę mozesz jeść kiedy chcesz nawet w środku nocy… to czym tu sie ekscytować? Nie ma zakazów = nie ma napięcia, samobiczowania za złamanie regulaminu, blednego koła glodzenia/napadów itp

    • Avatar
      Marta 30 lipca, 2019 at 5:32 pm - Odpowiedz

      Nie do końca się z Tobą zgodzę. Jedzenie zmienia chemię mózgu, niejedzenie także. Zupełnie zmienia się sekrecja poszczególnych neurotransmiterów.

  9. Avatar
    Ag. 27 lipca, 2019 at 10:17 pm - Odpowiedz

    Myślę, że w obu stanowiskach jest racja, kwestia indywidualnych cech osoby. Jeden po długim okresie abstynencji spróbuje alkoholu czy papierosów i nic się nie dzieje,do nałogu nie powraca. Innemu wystarcza odrobina i popłynie..więc faktycznie lepiej żeby na zawsze pozostał abstynentem. Nie ma o co kruszyć kopi i się oburzać.

  10. Avatar
    Kas 28 lipca, 2019 at 7:21 am - Odpowiedz

    Bardzo niebezpieczny tekst. Mam wrażenie, że Ania już po prostu odlatuje. Mam nadzieję, że żaden trzeźwiejący alkoholik nie natknie się na ten tekst.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 28 lipca, 2019 at 10:11 am - Odpowiedz

      Dlaczego niebezpiecznym jest potraktowanie wpadki jako wpadki, a nie katastrofy? Nie rozumiem totalnie gdzie tu mój „odlot”?

      • Avatar
        Mal 28 lipca, 2019 at 12:04 pm - Odpowiedz

        Dlatego że ludzie różnie reagują na to co określasz jako wpadkę. Jeden się napije i potem nie będzie miał problemu a drugi, choćby stawał na rzęsach, wpadnie w ciąg. Mózg każdego człowieka jest różny i różnie reaguje i moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z mityczną siłą woli. Jeśli ktoś nie czuje się bezpiecznie z danym produktem i boi się, że wywoła to ciąg objadania, moim zdaniem niech lepiej tego nie je. Oczywiście to tylko moja opinia

        • Avatar
          Wilczo Glodna 28 lipca, 2019 at 12:20 pm - Odpowiedz

          A czy ja powiedziałam, że alkoholik ma sobie strzelić piwko na luzaku? Oczywiście, że nie! Ale jeżeli już mu się noga powinie i to zrobi, to ma nie panikować i tyle. I nie, nasze mózgi są dosyć podobne. Nasze osobowości są różne, ale mechanizm nałogu działa mniej więcej tak samo.

          • Avatar
            Mal 28 lipca, 2019 at 1:03 pm

            Ale może być sytuacja taka, że noga mu się powinie i nie będzie umiał zapobiec ciągowi i to nie dlatego, że stwierdzi, że sobie pozwala tylko dlatego, że tak zareaguje jego organizm. Po prostu uważam, że to bardziej skomplikowane niż tak, jak przedstawiłaś to w tekście. Gdyby można było przystawić jeden prosty sposób do wszystkich, nie byłoby problemów z uzależnieniami, z ED czy otyłością.

          • Avatar
            Wilczo Glodna 29 lipca, 2019 at 9:47 am

            A czy ja tak twierdzę? Że podam jeden prosty sposób na problem z uzależnieniami? Czy w ogóle o tym jest ten post?
            Co do tego, że czyjś organizm zmusi kogoś do picia – TO SĄ DOPIERO NIEBEZPIECZNE TEORIE!!! Każdy człowiek decyduje o ruchach swojego ciała i o tym czy jego ręka wyciąga się po butelkę (papierosa, strzykawkę) czy nie. Jedyny wyjątek to EPILEPSJA, gdzie tej kontroli brak.

  11. Avatar
    Beata 28 lipca, 2019 at 12:47 pm - Odpowiedz

    Na leczeniu uzależnień się nie znam, ale efekt „a co mi tam” jest zbadany przez psychologów i bardzo ważny w kształtowaniu nawyków i realizacji postanowień. Poleca się, żeby mieć tzw. plan awaryjny, i właśnie jak złamiesz się troszkę to na tym poprzestać i nie przekreślać całego postanowienia. Artykuł jak najbardziej ma pod tym względem sens.
    Może rzeczywiście odwołanie się do leczenia alkoholizmu było o tyle niebezpieczne, że osoby leczące się określoną metodą (wymagającą pełnej abstynencji do końca życia) muszą całkowicie jej zaufać – dlatego jej bronią. I bardzo dobrze! Bo bez pełnego zaufania do metody leczenia ona przecież nie zadziała.

  12. Avatar
    ewelona 30 lipca, 2019 at 7:09 am - Odpowiedz

    nie no, faktycznie odleciałaś. to, że sie objadałaś i wymiotowałaś, a także to, ze miałaś epizod picia i palenia fajek nie czyni Cie psychiatra i specem od wszystkich uzalenien. przeczytałaś moze i setki poradnikow psychologicznyc, na podstawie których piszesz swoje artykuly, ale brak Ci realnego doswiadczenia klinicznego – sorry Aniu, ale listy od dziewczyn czy monitoring na skype to nie jest praktyka w szpitalu czy prowadzenie grup wsparcia. rozumiem, ze czujesz sie wyjatkowa, jedyna, ktora pojela ajemna wiedze, ale nie jest tak. zostaw alkoholikow bo nie masz o nich pojecia i tylko sie osmieszasz

    • Avatar
      Wilczo Glodna 30 lipca, 2019 at 9:24 am - Odpowiedz

      Dobrze, w takim razie napiszę zaraz sprostowanie;”Jeżeli zaliczyłaś wpadkę, leć w cug, żryj i pij, bo już wszystko przepadło”.

  13. Avatar
    ewelona 30 lipca, 2019 at 4:13 pm - Odpowiedz

    ojej, co za złość.

    konstruktywna krytyka to nie jest hejt, życzę Ci wiecej pokory.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 30 lipca, 2019 at 6:23 pm - Odpowiedz

      wzajemnie ;)

    • Avatar
      Ag. 30 lipca, 2019 at 8:23 pm - Odpowiedz

      Nie wiem dlaczego żaden hejtujący nie nazywa tego co robi -hejtem tylko zawsze „konstruktywną krytyką”.To naprawdę nie jest życzliwie wyrażonym swoim zdaniem.

      • Avatar
        Wilczo Glodna 31 lipca, 2019 at 5:28 am - Odpowiedz

        No właśnie też zachodziłam w głowę jak powiedzenie mi, że uważam się za najlepszą, nie mam o niczym pojęcia i się ośmieszam ma stanowić dla mnie konstruktywny feedback, hahaha.

        • Avatar
          ewelona 31 lipca, 2019 at 6:47 am - Odpowiedz

          no taki, skoro nie pieje z zachwytu nad podejsciem „przeczytalam milion poradnikow wiec wiem lepiej niz psycholodzy i psychiatrzy po studiach i z doświadczeniem, realnym, wynikajacym z prowadzenia grup czy pracy z alkoholikami, wieloletniej pracy” to znaczy, ze jestem hejterem

          Aniu, naprawdę życzę Ci pokory. Arogancja az bije po oczach

          • Avatar
            Wilczo Glodna 31 lipca, 2019 at 9:12 am

            Kochana, nie będę się tu bronić i rozpisywac. Ty już masz wyrobioną opinię o mnie i raczej jej nie zmienię. Mam jedną radę; odlajkuj mój blog, nie czytaj go, zapomnij o nim. Życie jest zbyt krótkie na to by kłócić się z aroganckimi babmi w internecie. Jeżeli masz wiedzę na temat uzależnień, wykorzystaj ją, pomóż komuś. Nie trać czasu na mnie. Mówię to całkiem poważnie i z całą miłością. Pozdrawiam i mimo wszystko życzę powodzenia. <3

  14. Avatar
    ewelona 31 lipca, 2019 at 6:50 am - Odpowiedz

    napisalam Ci w komentarzu do ktorego z takim smiechem sie odnioslas o co chodzi i powyżej również. Ale Ty wolisz udawac ze splaszczylam swoja wypowiedź tylko do opini.

    Wszystko jest w komentarzach, zdejmij te klapki z oczu, choc wiem, ze prawda boli.

  15. Avatar
    Adu 31 lipca, 2019 at 11:18 am - Odpowiedz

    Póki co, jak już padnie na to jedno ciastko, frytkę, chipsa itd.. to nie umiem przestać na jednym :( zjem te „10” ale wtedy już ciało reaguje szybciej niż mózg czyli LEĆ DO KIBLA , JESZCZE ZDARZYSZ … nie zdążę przemyśleć sprawy a już jest „po wszystkim” jestem czysta i teraz mogę zjeść tylko jedno ciastko….

  16. Avatar
    aga 19 sierpnia, 2019 at 7:10 pm - Odpowiedz

    Mam ojca alkoholika (teraz trzeźwego), sama byłam na terapii grupowej DDA. Nie wiem czy wypicie powoduje u nich wyrzuty sumienia, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Alkoholicy w tej swojej autodestrukcji są szczęśliwi- powiedziałabym, że są najszczęśliwszymi osobami w całej chorej rodzinie. Mój ojciec świetnie się bawił jak pił- miał masę znajomych, przesiadywał w barze, problemy nie istniały, był na wiecznym haju. Oczywiście dopóki nie trzeźwiał. Potem się okazało, że znajomych nie ma i wszystko go wk..wia, żona się czepia, dzieci nie takie co trzeba. Jakoś mnie to nie przekonuje- mój ojciec nawet nie chce przychodzić na imprezy rodzinne, gdzie jest alkohol, bo go skręca w środku.

  17. Avatar
    Kasia 22 sierpnia, 2019 at 9:23 pm - Odpowiedz

    Tak czytam post i serie komentarzy ..dodam tylko kilka słów parafrazując Henrego:

    Jeżeli myślisz, że coś jest jest dnem lub nie, za każdym razem masz rację. Ps; Ania , też dałam się wkręcić w te aa az.bzdury, na szczęście nie długo, nie chce poswiecac czasu i energii na coś czego nie chce wspominać w ostatnim dniu swojej egzystencji , wybieram życie