Eksperyment

Wychodzisz z zaburzeń odżywiania i szukasz właściwej dla siebie diety.
Nie diety odchudzającej (mam nadzieję), ale diety jako sposobu odżywiania. W końcu chcesz jeść zdrowo i sensownie, ale nawet nie wiesz od czego zacząć.

Poszukujesz jasnych wytycznych; co jeść, a czego nie.
I tu pojawia się problem. Kogo słuchać? Kto ma rację? Czy mam jeść mięso czy nie?
Czy picie mleka da mi siłę, jak mówią jedni, czy wpędzi mnie do grobu, jak twierdzą inni?
Co wybrać; dietę zbilansowaną, wegetarianizm, weganizm, witarianizm, paleo?
Argumenty każdej ze stron brzmią przekonująco, a ty czujesz, że zaraz oszalejesz.

Moja rada? Przetestuj wszystko, co cię interesuje!
Zrób eksperyment. Kusi cię weganizm? Zostań weganką.
Spróbuj, zobacz jak się czujesz, ale nie żeń się z tą ideą! To, że raz postanowiłaś tak się odżywiać, nie znaczy, że masz robić tak do końca życia. Jeżeli zauważysz, że dieta wegańska ci nie służy; czujesz się słabo i źle, zakończ eksperyment i tyle.
Zacznij kolejny; zostań innym „ninem”, jeżeli masz ochotę. Przekonaj się na własnej skórze, co jest dla ciebie dobre.
Dla jednego taka dieta może być najlepsza na świecie, a dla kogoś innego to najgorszy koszmar.
Nie wpadaj więc w pułapkę czarno- białego myślenia, że coś jest z zasady dobre, albo złe.
Szukaj odpowiedzi dla siebie.

Ostatnio miałam dokładnie taką rozmowę ze znajomą Wilczycą. Przeszła na modny ostatnio weganizm, ale w  jej wypadku nie sprawdzał się on. Czuła się bez siły i zaczęła mieć napady. Zapytała więc, co ja o tym sądzę. Moja odpowiedź była krótka: przestań weganić.
Jeżeli się na coś zdecydowałaś, a ciało wysyła ci sygnały, że popełniłaś błąd, porzuć to!

Temat diet, jest tylko pretekstem do tego, żeby powiedzieć ci coś bardzo ważnego; nie przywiązuj się do idei, tylko dlatego, że raz się do czegoś zobowiązałaś. Jeżeli dostajesz oczywiste znaki, że coś nie jest  dla ciebie, to rzuć to w diabły! Nawet jeżeli „ludzie cię wyśmieją” , nawet jeżeli zainwestowałaś już w to pieniądze.
Życie jest krótkie i szkoda go marnować, na konsekwentne robienie rzeczy, które nie działają!

Szkoda czasu, na bycie coraz lepszą biegaczką, skoro doszłaś do wniosku, że bieganie nie jest dla ciebie. Zapisz się na karate. Nie podoba się? Zapisz się na yogę…
A ile razy MUSIAŁAŚ doczytać do końca książkę, która zanudziła cię już przy trzeciej stronie? Po co? Zatrzaśnij ją z hukiem! Kogo to obchodzi? Na pewno nie autora. On już zainkasował twoje pieniądze.
Czeka na ciebie jeszcze tyle dobrych książek. Nie zdążysz ich przeczytać, jeżeli będziesz męczyć tą szmirę.
Idąc dalej: czeka na ciebie jeszcze tyle fajnych rzeczy; daj im szansę pojawić się w twoim życiu.
Nie trwaj przy tych niefajnych. Twój czas na tej ziemi jest ograniczony.

Nie bój się eksperymentów, ale w momencie gdy okazują się one niewypałem, przerywaj je bez żalu.
Dlaczego to jest często takie ciężkie? Bo taka uparta konsekwencja, to jedna ze strategii ewolucyjnych,  w które wyposażyła nas matka natura. To zapewniało nam przetrwanie (opiekowanie się dziećmi, lojalność wobec członków grupy itd.)
Ale to co sprawdzało się w jaskiniach, niekoniecznie sprawdza się dzisiaj. Czasy się zmieniły i nie siedzisz już w jaskini. Możesz wybrać nowe strategie życiowe.

Bo wiesz, co jest jedną z największych tragedii dla człowieka?
Stać się dobrym, w czymś czego się nienawidzi. A ile ludzi tak żyje? Robią coś, co ich przytłacza i niszczy, tylko dlatego, że kiedyś się do tego zobowiązali. Czy to ma sens!?
Ty taka nie bądź.
Nie mówię, że masz nagle skakać z kwiatka na kwiatek, ale jeżeli wszystkie znaki na niebie i ziemi każą ci przestać, to przestań.

***

Odpowiedz sobie teraz na pytanie; w jakich obszarach mojego życia ciągle kontynuuję eksperyment, który dawno nie wypalił?

Podziel się tym w komentarzu. Uczmy się od siebie.

Published On: 23 sierpnia, 2015Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: , , , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

6 komentarzy

  1. Avatar
    Ewelina 28 sierpnia, 2015 at 11:56 am - Odpowiedz

    Ja z początku nie kierowałam się powodami etycznymi przy odstawianiu produktów odzwierzęcych i okazało się, że zrezygnowanie z mięsa, mleka i serów znacznie pomogło mi pozbyć się ciągle wzdętego brzucha i puchnięcia, które po 5 latach bulimii nie dawały mi żyć. I tak eksperymentowanie przerodziło się w sumie już w styl życia. Warto eksperymentować!

  2. Avatar
    Ilia 31 sierpnia, 2015 at 9:54 am - Odpowiedz

    A ja myślę że nasze życzeniowe myślenie, że zaraz się naprawimy na skutek takiej czy innej diety może zaowocować nierealnymi oczekiwaniami i szybkim zniechęceniem. Jeżeli ktoś przez całe życie jadł chleb i słodkie bułlki na śniadanie to nie poczuje się dobrze po owocowym szejku. Warto sobie jednak określic ramy czasowe naszego eksperymentu, wtedy organizm trochę zdąży się przestawić i na dłuższą metę wiele rzeczy wyjdzie nam na dobre. i lepiej na spokojnie, po kilka rzeczy na miesiąc a nie z hukiem wyrzucić wzystko z diety – nie dziwię się że Twojej koleżance nie posłużył weganizm – tu jednak trzbea czasu, nauki i powolnej adaptacji. Poza tym nie ma sensu stać przy tej diecie jeżeli nie ma jakiegoś zaplecza etycznego, po prpstu nikt ze względów zdorowtnych nie przejdzie na 100% wegan, bo wystarczy pewnie 80% żeby było spoko. Ser dwa razy w tyg nikogo nie zabije, takie diety mają sens, jeżeli się wierzy ze jest jakiś większy sens w tym poza nami samymi i naszymi kilogramami do zrzucenia.

  3. Avatar
    annonim 13 września, 2015 at 8:52 am - Odpowiedz

    Mój problem polega na tym, że zawsze po śniadaniu nie potrafię znaleźć sobie zajęcia, szczególnie jeśli mam np. Zadanie do odrobienia lub naukę. Czasami muszę czekać aż mama skończy suszyć włosy, żeby zawieść mnie na przystanek. Wtedy właśnie zaczynam mieć głupie pomysły. Najczęściej zaczyna się niegroźnie, od owoców, potem mieszanka studencka, potem ciasteczka, lody itd. A potem głowa w kibel. Czasami rano widząc pozostawioną przez moją siostrę blachę z ciastem zaczynam okrawać ciasto i pochłaniać je w całości, ona dobrze wie, o moich problemach, wie, że nie mogę zostawać sama ze slodyczami. Mam wrazenie że ona robi to specjalnie, a potem użala się nad swoim ciezkim zyciem z siostrą bulimiczką. Proponuje mi pomoc, a po chwili mówi, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, i nie chce o tym nic wiedzieć. Na początku mówiłam mamie, liczylysmy dni bez wymiotów, ale ona przestawała po kilku dniach, potem sama liczyłam, ale nie miałam już takiej motywacji i wiadamo jak to się kończyło np po rozmowie z ojcem z którym nie mieszkam. Czasami gdy leży gdzieś ciasto ja je jem, żeby zabić poczucie tęsknoty za tymi pięknymi latami, kiedy potrafiłam zjeść tylko kawałek sernika. Tymi latami, kiedy nie myślałam tylko o jedzeniu. Ja nawet nie muszę wkładać dłoni do gardła, samo idzie. Mamie już nie mówię, bo ona tylko się martwi i mówi że jest zła, bo nie umie mi pomóc. Ratunku.

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 13 września, 2015 at 10:39 am - Odpowiedz

      Kochana, mówisz, że to się dzieje jak masz coś do zrobienia ważnego. To może być ratunkiem; rób te ważne rzzeczy. Przeczytaj sobie książkę Briana Tracy „Zjedz tą żabę” i właśnie jedz żabę zamiast tego ciasta. Wiem, że to brzmi łatwo, ale trudniej zrobisz. I nie oszukuj się prosze,że jesz ciasto z tęsknoty za jednym kawałkiem :) To tak jakby palcz mówił, że pali papierosa, bo tęskni za czasami, gdy mógł spalić tylko jednego.
      Co do rodziny, to to są tylko ludzie niestety… Jak chcesz możesz pisać mi codziennie, który dzień nie wymiotujesz i będziemy liczyć razem,ok?

    • Avatar
      silna 7 listopada, 2015 at 10:19 am - Odpowiedz

      Mam podobny problem, mama i siostra przejęły się moją chorobą ale tylko na początku, teraz znowu jestem z tym sama, i coraz częściej się łamię, już dawno „wyzerowałam” licznik dni bez wymiotów :( też potrzebuję kogoś kto by mnie wspierał, może chcesz podjąć „współpracę”? :) Również mam problem kiedy zostaję sama w domu, zwłaszcza gdy wokół same „zapalniki”… I też nie muszę wkładać dłoni go gardła, nigdy tego nie robiłam, samo „idzie”. W dodatku wydaje mi się, że rodzina po prostu chce „zapomnieć” o mojej chorobie, a tak się przecież nie da… też już nie mówię mamie że wymiotowałam, to nie ma sensu, i tak nie podejmie żadnego działania, więc lepiej niech żyje w przekonaniu, że wszystko jest cacy. A cacy będzie, tylko niestety nie będę mogła nigdy powiedzieć że wyszłam z bulimii dzięki rodzinie, wyjdę dzięki swojej sile, najważniejsze to się nie poddawać. To jak? Chcesz powalczyć razem? :) moj e-mail załozony specjalnie na potrzeby walki z chorobą: [email protected] :) napisz jesli masz ochotę pogadać i podjąć współpracę ;)
      Pozdrawiam

  4. Avatar
    Kamikadze 17 września, 2015 at 5:36 pm - Odpowiedz

    Dziewczyny dzisiaj znalazłam tego świetnego bloga.Od 2 mc uczęszczam N terapie….depresja.Od 14 lat choruje na bulimie-mam 28 więc pół życia przezygalam z 3 letnia przerwa na ciążę i 2pierwsze lata zycie syna.Nie radzę sobie z emocjami, jedzeniem, relacjami z bliskimi.Jestem po rozwodzie. Wszystkie moje związki kończą się tym ze zostaje sama. Nawet pisząc tego posta mam koło siebie siatkę ze słodyczami. Nie wyobrażam sobie ze mogłabym utyc.Nie umiem żyć bez bulimii