To niczyja wina. Twoja też nie.

To wszystko jego wina! To ona jest za to odpowiedzialna, to przez nią.
Mamy tendencję do szukania winnych naszych nieszczęść i to jest normalne. Ale czy dobre? Bardzo wątpię.

Wpadłyśmy w zaburzenia odżywiania z różnych przyczyn, ale efekt jest dla nas wszystkich taki sam; mamy Wilka na utrzymaniu. I trzeba coś z tym zrobić.
Jak do tego doszło, to kwestia wtórna. Ważna, ale wtórna.
Powiedzmy, że zaczęłaś obsesyjnie kontrolować swoją wagę, bo czułaś, że na nic innego nie masz wpływu w tym życiu;  nikt cię nie słuchał i nic od ciebie nie zależy.
Dobrze to wiedzieć. Można dojść do źródeł swojego problemu i nad nim pracować. Ale winić kogoś? Nie.

Są dwie grupy ludzi, których najczęściej obwiniamy;

Rodzice.
Poświęcili nam za mało czasu, byli despotyczni, niedojrzali, nie potrafili w porę zareagować gdy działo się z nami coś niedobrego, nie umieli słuchać…
Powiem ci coś ważnego; Rodzice to tylko ludzie i starali się najlepiej jak mogli. A to, że nie umieli lepiej, wynika tylko z tego, że rodzice to tylko ludzie. Nigdy nie było ich celem, żebyś wisiała głową nad toaletą. To, że stało się właśnie tak, to nie ich WINA.
Czasu nie da się cofnąć, więc najlepsze, co możesz zrobić to wybaczyć im. Wybacz im dla swojego dobra.
Wybaczenie to zawsze czyn czysto egoistyczny.

Ty sama; zbiór jednoelementowy, bardzo złożony.
To też nie twoja wina. Nie wiedziałaś w co się pakujesz. Byłaś głupia i wpadłaś w nałóg? No dobra, byłaś. Kto nie jest głupi, gdy jest bardzo bardzo młody? Przestań zagryzać się o to; wystarczy, że gryzie cię Wilk. Nie musisz mu w tym pomagać.
Sobie też z całego serca wybacz. To ogromna ulga.

Ale mimo, że nie jest to twoja wina, jest to twoja ODPOWIEDZIALNOŚĆ, żeby się z tego wyciągnąć.
Nikt za ciebie tego nie zrobi; nawet gdybyś miała na każde skinienie najlepszego psychologa świata, dietetyka i trenera. Ty to musisz zrobić sama.
Czy to jest łatwe? Nie. Czy będzie bolało ? Możliwe, że tak. Czy to jest proste? Jak najbardziej.
Masz misję do wykonania, z której nikt cię nie zwolni. Ty musisz rozwiązać ten problem, bo on sam nie zniknie. I to jest właśnie branie odpowiedzialności za siebie.

A teraz przyznam się do czegoś. Piszę ten post trochę też dla siebie.
Ostatnio ukazał się wywiad ze mną w portalu Natemat; Wymiotować też można szeptem., gdzie opowiadam  trochę o relacji z moją mamą. Przeczytałam ten tekst i stwierdziłam, że mam jednak do niej żal i to widać, słychać i czuć. Bardzo mnie dotknęło to odkrycie. Walczę z nim, racjonalizuję je sobie, ale ono ciągle mnie męczy.
I wiecie co, mówię sobie: trudno.
Może właśnie ten dyskomfort ma mnie czegoś nauczyć? Mam pracować nad sobą, aż stanę się lepszym człowiekiem i nie będę żywiła do nikogo takich małostkowych uczuć.
A może przypomina mi po prostu o moim człowieczeństwie? Że nie jestem jakimś cyborgiem i mam prawo do uczuć, których się wstydzę.
Wybaczam więc  sobie takie myśli. Co innego mogę zrobić?

Jeżeli moja mama przeczyta kiedyś ten wywiad, albo ten post, to do niej kieruję te słowa;
Mamo, wybaczyłam Ci, mimo, że ciągle czuję żal. Nie czekam jednak na przeprosiny, ani zadośćuczynienie. Żyję i pozwalam żyć Tobie.

Dobra, zmykam, bo się rozklejam.

Published On: 29 czerwca, 2015Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

9 komentarzy

  1. Avatar
    Ola 29 czerwca, 2015 at 12:34 pm - Odpowiedz

    Żal do naszych bliskich to ważny temat – nieprzepracowany może wpłynąć na całe życie i zatrzymać nasz rozwój. Raz usłyszałam bardzo fajne zdanie „Nie ma przebaczenia bez oskarżenia”. Autorowi tego zdania chodziło o to, by najpierw pozwolić sobie na wypowiedzenie oskarżenia („czułem się opuszczony, niekochany, niedoceniony”).Dać sobie przyzwolenie na wyrażenie emocji i złości a dopiero potem dać dojść do głosu racjonalnemu myśleniu („moi rodzice nie mieli wiedzy, jak mi pomóc”, „nie nauczono ich wyrażać uczucia”, „sami mieli ciężkie dzieciństwo”). Problem polega na tym, że często robimy odwrotnie – od razu usprawiedliwiamy nie dając sobie szansy na zrozumienie naszych negatywnych emocji. I w ten sposób czujemy się ofiarami, osobami skrzywdzonymi a jednocześnie mamy poczucie niesprawiedliwości. Gdy to odkryłam moje relacje z bliskimi bardzo się zmieniły i mogłam zacząć odnowa tworzyc z nimi życie- nie jako skrzywdzone dziecko, ale jako dorosły człowiek, który rozliczył się z przeszłością :)

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 29 czerwca, 2015 at 1:36 pm - Odpowiedz

      Dałaś mi do myślenia. Jak widać ja pomagam wam, a wy mi. Super!

    • Avatar
      Ka 10 stycznia, 2017 at 1:54 pm - Odpowiedz

      Ola mądre słowa :) Nie zgadzam się, że ZAWSZE rodzice chcą dobrze i starali się jak mogli, są różne przypadki. Kiedy poznaje ludzi uzależnionych od narkotyków, dziewczyny które też wymiotują, to wydaje mi się, że łączy ich wiele np. inteligencja i emocjonalność, są zagubieni w chaosie i tak zabijają emocje. I zwykle jest w historiach tych ludzi jakiś żal do rodziców, jakieś zaniedbanie i jednocześnie usprawiedliwianie bliskich. Mam wrażenie, że to właśnie odwrócona kolejność o której pisze Ola i brak miejsca na obserwacje emocji, wypłakanie. Tak myślę na podstawie swoich przeżyć :) No i psychoterapie chyba też nie są bezpodstawnie oparte na grzebaniu w przeszłości.

  2. Avatar
    Twilightowa 1 lipca, 2015 at 11:36 am - Odpowiedz

    Jesteś bardzo inteligentną osobą, mogę to powiedzieć bez wahania.
    Jednak, oprócz rodziców i nas samych, często możemy obarczać też winą całe nasze środowisko- przyjaciół, nauczycieli, nawet panią Jagodę ze sklepu. Ale masz rację. Kto by nie był winny, to my musimy zadbać o to, aby wszystko naprawić. Zadbać o to, aby móc iść z uśmiechem przez życie, a to wymaga komfortowych warunków. Więc w sumie nie tylko takie rzeczy jak Nowa dieta, czy wyjście z nałogu. Czasem trzeba też umieć rozłożyć winę obustronnie i wyciągnąć rękę na zgodę jako pierwszy.
    A jeśli druga strona okaże się wilkiem i nas ugryzie? Przynajmniej możemy rzucić tę sprawę w kąt i uznać ją za zamkniętą.

    Taki zbiór przemyśleń który mogę dołożyć do tego posta w postaci 5 groszy ><

  3. Avatar
    Mama 1 lipca, 2015 at 9:28 pm - Odpowiedz

    Jestem mamą bulimiczki. I nie ma dnia żebym nie czuła się winna… Pomimo tego, że chciałam jak najlepiej dla niej, ale jak napisałaś jestem tylko człowiekiem i mam prawo do błędów, gdybym mogła włożyłam bym głowę do toalety i rzygała za nią, ale nie mogę, nie ma takiej opcji! Dałam jej namiary na Twój blog i dziękuje, że go stworzyłaś oprócz bycia przy niej tylko to mogę zrobić i to mnie najbardziej w tym przeraża, że w tej podłej chorobie jest sama…

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 2 lipca, 2015 at 8:07 am - Odpowiedz

      Dużo siły kochana. Twoja córka nie jest sama, ma Ciebie. Bo Ty nie udajesz, że wszystko jest OK, jak wielu rodziców, tylko szukasz dla niej pomocy. To ważne.

  4. Avatar
    Emila 8 lipca, 2015 at 10:18 pm - Odpowiedz

    A co jeśli rodzice sobie nie chcą zdać sobie sprawy z tego co robili i dalej robią? Jak wtedy nie czuć zaślepiającej złości za to że się żyje w więzieniu?
    Całe życie trenowałam pływanie (do 18rż). Dla wszystkich byłam nie taka. Waga 55 kg tkanka tł ok 17%.
    Trener krzyczał na mnie że wieloryb bo miałam kobiece kształty a do pływania im bliżej figurą do faceta tym lepiej. Mama od dziecka zakompleksiona, od kiedy miałam chyba 5 lat pamiętam jak mówiła, że o ile byłaby szczęśliwsza gdyby schudła 10kg, i że jej życie nie ma sensu jak jest taka obleśna. Tata (niby żeby polepszyć wyniki w pływaniu) zaproponował że da mi 100zł za każdy schudnięty kilogram (15latce). Mój chłopak wolał zawsze totalnie wychudzone dziewczyny. A jeszcze doszedł modeling gdzie załapałam się dzięki podobno mojej fotogenicznej twarzy – ale nie pasowała im moja sportowa sylwetka i to że nie waże 45 kg. Teraz gdy przybrałam trochę po zakończonej karierze do dziś mama umie powiedzieć „Nie ramionami powinnaś się martwić tylko łydkami”, mimo że wie jakie problemy z akceptacją mam.

    Od zawsze się nienawidzę.
    Od zawsze.

    Najgorsza jest myśl – to nie choroba, po prostu jestem tłusta i gdybym schudła 10kg to byłabym szczęśliwa. Tylko wtedy myślę że gdy byłam dwa razy chudsza chyba jeszcze bardziej się nienawidziłam niż teraz. Obiektywnie umiem stwierdzić, że mam dużo zalet – twarz, kobiece kształty. Dużo osób umie mnie zaczepić i powiedzieć że jestem piękna. A ja niewdzięczna debilka NIE UMIEM nie myśleć o mojej wadze. W każdej sekundzie każdego dnia. Myślę że skoro teraz ludzie mnie doceniają to jakby doceniali jakbym była chudsza. Jak chodzę z odkrytymi ramionami (największy kompleks) to czuję że wszyscy się gapią i myślą „jakie ona ma spasione ramiona”. Dół – dieta, restrykcje, obsesyjne zapisywanie jedzenia i mordercze ćwiczenia -> pierwsze efekty to przecież można się najeść? – Dół, zjazd, płacz, samookaleczanie, poczucie że jestem słaba bo jem.

    Byłabym wdzięczna jakby ktoś mi powiedział jak przestać nienawidzić siebie.

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 8 lipca, 2015 at 11:12 pm - Odpowiedz

      Kochana, myślę, że żeby polubić siebie, trzeba zmienić perspektywę, wyjść poza siebie. Trzeba zrozumieć, że jedyną osobą, która patrzy na twoje ramiona, czy łydki, jesteś TY sama. Ludzie mają swoje problemy i swoje „łydki i ramiona”. Naprawdę. Gdy mamy 20 lat, przejmujemy się tym, co ludzie o nas myślą. Gdy mamy 40 nie przejmujemy się tym już. Gdy mamy 60, odkrywamy, że nikt tak naprawdę o nas nie myśli i nie myślał. Ludzie zajęci są sobą. Warto to odkryć trochę wcześniej :)
      Patrz na swoje zalety, a nie na wady, prawdziwe, czy wyimaginowane. Nie ma ideału, i to jest wspaniałe.

      Co do rodziców; no cóż. Ja też się nie doczekałam żadnego przepraszam, ani nawet cienia refleksji, że hmmm…może wpędziliśmy córkę w śmiertelną chorobę.
      I po latach żalu i wyrzutów, stwierdziłam, że to bez sensu. Dlaczego ja mam się karać zgorzknieniem i złamanym życiem za głupotę innych; nawet rodziców. Tak jak pisałam, jesteś odpowiedzialny tylko i wyłącznie za siebie. Nie możesz nikogo ani zmienić, ani naprawić, ani zmusić do przejrzenia na oczy.
      Ale ze sobą, możesz uczynić cuda. Nie waham się powiedzieć, że jako człowiek, możesz wszystko.
      Bądź dla siebie łaskawsza kochana. Bądź swoją przyjaciółką, zauważ dobre strony, pochwal zalety. Od tego jak sama się traktujesz, zależy to jak traktują Cię inni, oraz jakość całego twojego życia. Daj sobie szansę.
      Chciałabym Ci jeszcze dużo powiedzieć; będę więc mówiła w moich postach. To wszystko tu jest o tym; jak odczepić się od siebie i nawet siebie pokochać :)

      • Avatar
        Emila 13 lipca, 2015 at 3:50 pm - Odpowiedz

        Dzięki za odpowiedź. Czytając Twoją stronę zdałam sobie sprawę, że naprawdę mam problem, wcześniej jeszcze to wypierałam co jakiś czas. Ale płaczę przy większości wpisów, nie wiem czemu, chyba po prostu tak trafiają w to co gdzieś tam głęboko czuję w środku. Zmotywowałaś mnie żebym w końcu zdecydowała pójść do specjalisty, nie wiem czy pomoże, ale mam nadzieję że rozmowa zaszkodzić nie może. Oczywiście subskrybuje Cię, dawaj znać jak napiszesz książkę – będę pierwsza w kolejce ;) A jak kiedyś będziesz w Warszawie to stawiam sałatkę z kurczakiem!