Wgląd

Jest takie angielskie słowo „insight”, które na język polski tłumaczy się jako „wgląd”. Przez lata pracy z wami widzę coraz bardziej, jak ważne jest to słowo, a raczej to co się za nim kryje.

Bo poprzez wgląd znajduje się odwagę, by w końcu się rozwieść – lub wręcz przeciwnie; wyjść z mąż, by rzucić pracę lub zaaplikować na wyższe stanowisko, by przestać krzyczeć na swoje dzieci, pić, palić, obżerać się…
Poprzez wgląd rozwiązuje się każdy problem, jaki kiedykolwiek się miało. I tu wcale nie przesadzam.

No dobrze, ale co to jest ten „wgląd”? Co to w ogóle znaczy?
Słownik języka polskiego podaje, że to «zajrzenie do czegoś, zbadanie, skontrolowanie czegoś».
Jednak by dobrze oddać istotę tego słowa i treści jakie w sobie niesie, przyjrzyjmy się jego angielskiej wersji; in-sight – the sight within – czyli „widok ze środka”.

Bo to jest tak: byłyśmy na zewnątrz jakiegoś wielkiego problemu; np. obżerania się. Na zewnątrz – tak jak stoi się u podnóża góry albo wielkiego muru. Podnosiłyśmy głowę i serce truchlało nam w piersi, na samą myśl o wspinaczce po tej gładkiej jak lustro ścianie.

O co się tu zaczepić? O dzieciństwo? O nieumiejętność przeżywania emocji? O naszą łatwo uzależniającą się osobowość?
A może podejść do tego behawioralnie? Jak poczuję, że ciągnie mnie do lodówki, to zrobię ćwiczenia oddechowe?* Ale najpierw trzeba się nauczyć je robić. I pamiętać o nich. I chcieć, by chcieć. A to takie ciężkie w momencie, kiedy ochota na słodkie uderzy z całą mocą. Zapomina się, że się chciało i że w ogóle trzeba.
(*true story mojej podopiecznej, która myślała, że jest skazana na tę praktykę do końca życia, aż nie trafiła do mnie)

A może nie będę trzymać w domu danego jedzenia? Nie no, przecież próbowałam już setki razy i nic z tego nie wyszło. Jak przyszło co do czego, to leciałam jak szalona do sklepu, tuż przed jego zamknięciem…
Ściana stoi i straszy. Życia nie starczy, by się po niej wspiąć.

Aż nagle przychodzi wgląd: wcale nie muszę się wspinać na tę górę, by wrócić do siebie! By dojść do domu, muszę po prostu obrócić się na pięcie i podążyć ścieżką, którą tu przyszłam; do wewnątrz, do mojego wrodzonego spokoju. Nie muszę nic robić z tą górą mojego problemu, bo jej tak naprawdę, realnie nie ma.
Dlaczego? Bo ten nawyk nie jest częścią mnie. Nie urodziłam się z nim. Po prostu sztucznie go sobie stworzyłam, wykreowałam go moim ludzkim umysłem. Jednak nie muszę wierzyć w swoją kreację i działać tak, jakby ona była prawdą. Mogę posłuchać tego co mówi Wilcza i także być wolna od nawyku w bardzo krótkim czasie.

Albo takie papierosy, o których też nie raz pisałam. Problem jak ściana; przecież tyle się słyszy, jakie to trudne, wręcz niewykonalne. Tyle ludzi wraca do nałogu, albo męczy się latami, czując, że wraz z papierosami, stracili część siebie. A tu nagle przychodzi wgląd w naturę rzeczy (np. za pomocą książki Allena Carra) i nagle widzimy, że to my sobie stworzyłyśmy ten problem i to my go podtrzymujemy swoim strachem. Wystarczy zmienić swoje myślenie o paleniu – zobaczyć problem od środka, zobaczyć prawdę o nim. Dać się olśnić. Zachowanie zaś za tym naturalnie podąży

Insight to moment, kiedy podnosi się kurtyna, światło zapala, a oczy otwierają na prawdę. I nagle widzisz, co jeszcze przed chwilą było zupełnie niewidoczne.
Aaaaa, rozumiem! O rany, hahaha! I plask ręką po czole. – to odgłos towarzyszący temu wydarzeniu.
Słyszałam jak go z siebie wydajesz, kiedy pojęłaś trudny problem matematyczny, zrozumiałaś w całości pierwsze zdanie po hiszpańsku czy załapałaś dowcip.

Bo wgląd to nie tylko spektakularne rzucenie nałogu czy nagła jasność przy podjęciu życiowej decyzji. To także codzienny banał, jak samo życie. Co ugotować na obiad z tego co się ma, co odpowiedzieć dziecku na trudne pytanie, jak rozwiązać problem w pracy.
Tak działa nasza codzienna wiedza, mądrość operacyjna, intuicja. Ona zawsze nas poprowadzi, jeżeli damy jej w końcu dojść do głosu. A zrobimy to, gdy przestaniemy słuchać naszych nawykowych, wyświechtanych myśli, które zawsze mówią to samo.

*
Jak „wyprodukować” taki wgląd? Czy to w ogóle możliwe? O tym opowiem Ci w kolejnym odcinku tego wpisu.
Przestawię Ci także drogę moich wglądów, które doprowadziły mnie do spontanicznego wyjścia z bulimii pod koniec 2014. Pierwszy z nich był aż 6 lat wcześniej…
A więc naprawdę nie przejmuj się, jeżeli czytasz tego bloga od jakiegoś czasu i jeszcze nie rąbnęłaś się otwartą dłonią w głowę, wybuchając śmiechem, że to przecież takie oczywiste.

Published On: 10 lipca, 2020Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

4 komentarze

  1. Avatar
    Katarzyna 10 lipca, 2020 at 8:25 pm - Odpowiedz

    Nie sądziłam, że jest jakieś „fachowe” określenie na taki stan, mnie też dosięgnął on kilka lat temu. Kiedyś tkwiłam w potwornym zamknięciu na jakiekolwiek rozwiązania, dusiłam się w swoim sosie, swoich myślach i ograniczeniach, gdzieś tam nieśmiało szukałam jakiejś zmiany, pomocy, ale ale tak naprawdę bałam się życia i wygodniejsze było dla mnie tkwienie w swoich zaburzeniach. Z czasem – bo na pewno był to proces, a nie chwila, udało mi się jakby własnie spojrzeć na siebie z boku, zauważyć swoje błędy, popełniane głupoty itp., a później powoli postarać się to życie jakoś wyprostować, naprowadzić na inne, lepsze tory. Czytałam twojego bloga ileś lat temu i z jednej strony to, co pisałaś, wydawało mi się sensowne, z drugiej takie nie dla mnie – myślałam, że ok, może komuś uda się tak zmienić życie i pozbyć zaburzeń, ale ja to zupełnie inna para kaloszy. Teraz jestem zupełnie wolnym człowiekiem i każdego dnia zachwyca mnie ten stan <3

  2. Avatar
    Asia 11 lipca, 2020 at 7:01 pm - Odpowiedz

    To wpis to sedno a wsłuchiwanie się w siebie to klucz. Mogę z pewnością napisać że dzięki Tobie Aniu weszłam w ten proces jakieś 2 lata temu. Dziś wiem że już nigdy siebie nie zdradzę zagłuszając bulimią tzw. insight. A rabniecie się po głowie otwarta dłonią z towarzyszącym „Eureka!” jest b.zdrowe. Wiem. Przerabiałam:D

  3. Avatar

    Aniu, jak zwykle bardzo dobry tekst. Jest dokładnie tak, jak piszesz:

    „By dojść do domu, muszę po prostu obrócić się na pięcie i podążyć ścieżką, którą tu przyszłam; do wewnątrz, do mojego wrodzonego spokoju.”

    Spokój ducha jest wrodzony, to nasz dom. Nie musimy go osiągać na zasadzie wzrostu, tworzyć, bo mamy go w sobie od zawsze. Poprzez „wgląd” możemy znaleźć do niego drogę, odnaleźć go. A od tego już o krok od rozwiązania większości naszych problemów, czy to bulimia czy jakikolwiek inny destrukcyjny nałóg jak np. martwienie się na zapas.

  4. Avatar
    Maggie 17 lipca, 2020 at 12:38 am - Odpowiedz

    Hej, nie mam problemu z ED, ale często czytam Twoje wpisy, ponieważ są dla mnie ciekawe. Jestem psychologiem, ale to nie znaczy, że jestem pozbawiona słabości i nałogów… przez kilka lat paliłam papierosy, później przerzucilam się na gumy Nicorette, a teraz nie żuję i nie palę od kilku miesięcy, ponieważ jestem w ciąży, nie brakuje mi tego, aczkolwiek widzac w filmie, że ktoś pali albo czując zapach papierosów na podwórku troche mi żal ze nie moge zapalic i jestem prawie pewna, że jak przestanę karmić to do tego wrócę… co oznacza, że nadal jestem uzależniona. Jak to zmienić? Jak uzyskać ten wgląd? Wiem, ze nie jestem uzależniona fizycznie, a jedynie jest to nawykiem, ale co go podtrzymuje skoro nawet wszyscy znajomi rzucili?? Nie mam żadnej gratyfikacji związanej z paleniem, moje otoczenie tego nie pochwala, a jednak cos ciagnie…