TO DZIAŁA!

Postanowiłam podzielić się z Tobą opiniami na temat mojego projektu. Chcę żebyś Ty też uwierzyła, że zmiana jest możliwa. Liczę na to z całego serca, z każdym napisanym zdaniem, nagranym filmikiem, wrzuconym zdjęciem… Tych świadectw zebrało się już ponad tysiąc. W tak krótkim czasie! Piszcie dalej, bo to dla mnie ogromna inspiracja i motywacja do dalszego działania; źródło nieprzerwanej radości i wzruszeń.

Dziękuję!

Wilczyce o Wilczo Głodnej:

Słońce powiem Ci tylko jedno, Kocham Cię nie sądziłam że można to powiedzieć komuś kogo się nigdy nie widziało Jestem osobą która niestety ale rzadko okazuje uczucia, taki typ
Zmieniłaś moje życie i to bardzo. Jestem innym człowiekiem.
Kiedyś moje życie to było morderczy trening, jedzenie, kibel. Dziś po spotkaniu z M. jeszcze bardziej zauważyłam jak bardzo się zmieniłam.
Dziękuję za wszystko. Dziękuję że nadal utrzymujesz kontakt. Dziękuję ze jesteś.
Jeszcze unikam zapalników jeszcze nie czuję się na tyle silna żeby po prostu napić się lampki wina i na tym skończyć.
Ale to TY, TY wtedy dla mnie obca osoba mi pomogłaś. Każdego dnia dziękuję Bogu ze poznałam Ciebie i proszę Go abyś była zawsze szczęśliwa i żeby i Ciebie obdarzał samymi dobrymi osobami. Kiedyś ktoś mądrze napisał: „Nie ważne jak zaczniesz, ważne jak skończysz.”
Dziś mogę powiedzieć ze kończę rok 2016 szczęśliwa; dzięki Tobie! Swoje też musiałam zrobić ale dzięki Tobie to zrobiłam.
Napiszę to drugi raz ale DZIĘKUJE, DZIĘKUJĘ ŻE ZNÓW CZUJĘ ŻE ŻYJE A NIE WEGETUJE

M. K.

Od połowy sierpnia nie wymiotowałam ani razu, moja waga stoi stabilnie, a ja mam coraz większy uśmiech na twarzy.

Sandra
Przez bardzo długi czas, uważałam ze zanim wyjdę z bulimii, będę musiała spalić za sobą wiele mostów, odbyć długa wewnętrzna podróż by przebaczyć niektórym osobom, inne zapomnieć, a z reszta pożegnać się na zawsze.
Zastanawiałam się, co miałabym zrobić aby widzieć ścieżkę zdrowia bez rzygania, aby jeść normalnie bez głodzenia, aby ćwiczyć dla zdrowia, a nie dla wystających kości.
Zaczynając terapię nadal uporczywie doszukiwałam się konkretnej recepty, która pomoże mi żyć- nie wegetować.
Dopiero niedawno, po 4 miesiącach niewymiotowania, zdałam sobie sprawę ze miałam odpowiedz pod nosem.
Tak banalna i zarazem tak trudna:
Nie muszę nic naprawiać, nie muszę nikomu tłumaczyć, nikogo usprawiedliwiać i nikomu wybaczać. Jedyna osoba, która potrzebuje rozgrzeszenia, jestem Ja.
Pojęłam, że muszę wybaczyć SOBIE, te głodówki, niekończący się smutek, bezustanne wymiotowanie. Muszę SOBIE wybaczyć te ilości jedzenia jakie pochłaniałam, zmarnowany czas i miesiące a nawet lata życia.
Pojęłam ze powinnam pogodzić się z nikim innym jak z SOBĄ. Zamienić ból na walkę, a smutek na spokój, bo wybaczanie to najpiękniejsza rzecz w życiu.
Musimy wybaczać innym aby tworzyć coś nowego i lepszego, muszę wybaczyć SOBIE aby być zdrowa.
Dzisiaj wstaje i mam poczucie, ze przebaczyłam swojej osobie to wszystko.
Nie marnuje już energii na szukanie usprawiedliwień, grzebanie w przeszłości czy rozdrapywanie ran. Przeznaczam ją na trening, na pracę nad sobą. Wybaczenie daje spokój, ja ten spokój otrzymuje i uczę się na nowo patrzeć na świat. Potrzeba tylko/ aż pogodzić się z samym SOBĄ.
Dziękuje Aniu za to, że od Ciebie rozpoczęłam ten proces. Czasami wstaję i sama nie wierzę, że rzeczy niemożliwe naprawdę mogą stać się możliwe.
Do usłyszenia

Droga Aniu!
Twój sposób myślenia i metody przypominają mi trochę metodę easyway Allena Carra, zwłaszcza jeśli chodzi o postrzeganie „abstynencji”, podejście do nałogu.
Czytałaś jego książki może?
Marzyłam, żeby powstała też „Prosta metoda, jak wyjść z bulimii”, ale napisana przez kogoś, kto faktycznie wie, o czym pisze, bo to przeżył. I proszę, jesteś w samą porę!
Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga. Twoje posty zmieniają moje myślenie, działają jak takie małe pranie mózgu, ale w dobrym kierunku, tzn. normalności i wolności
Dziękuję Ci za wiarę, że się da. Za to, że mogę tu zajrzeć w gorszych chwilach i uśmiechnąć się do siebie.
Podobnie jak Ty żyłam zatopiona w bulimii po uszy przez 15 lat. X lat terapii, a odkąd tu zaglądam jest w końcu lepiej. Coś „pykło”!
Nie wymiotuję już kilkadziesiąt dni, co było nie do pomyślenia jakiś czas temu.
Nawet moje wcześniejsze „zapalniki” w tym białe pieczywo przestały działać. Jestem w szoku, że to wydawało się takie trudne, wręcz niemożliwe (bo wiązałam to właśnie z końcem bezkarnych uczt, łatwym sposobem na rozładowanie emocji itp. itd.) okazało się do zrobienia.
Czuję się silniejsza i gdy mijają kolejne „czyste dni” (nie lubię tego stwierdzenia) coraz trudniej zniszczyć tę radość i pozwolić znów wkroczyć temu potworkowi.
Dzięki Tobie wiem, że będzie dobrze
Pozdrawiam Cię serdecznie.

„Dopiero dzięki tobie widzę światło w tunelu. Parę razy już próbowałam, za każdym razem było gorzej. Teraz jakoś się trzymam. Wchodzenie na twojego bloga co dzień rano, stało się rutyną, która pozwala mi jakoś przetrwać dzień. Dzięki Wilcza Matko.”

„Dzięki Tobie podjęłam jedną z najważniejszych decyzji – zawalczę, bo warto!”

Aniu dziś jest 35 dzień bez Wilka. Dzięki Tobie w moim życiu stał się prawdziwy cud. Przeglądam czasami nasze rozmowy w tych trudnych chwilach i mojej wdzięczności…nie wiem, za wszystko, nie ma końca! Tak na prawdę cieszę się, że to wszystko miało miejsce, bo teraz jestem tym kim jestem.
A jestem? WOLNA. Dziękuję Ci Aniu!!! Jesteś moim bohaterem <
Pisałam do Ciebie w lipcu, pewnie mnie już nawet nie pamiętasz, ale chcę tylko powiedzieć, że bardzo mi pomogłaś.

Była Wilczyca
Kochana! Skończyłam Twoją książkę już jakiś czas temu.
Od końca października nie wymiotuję, nie zapisuję już ile i co zjadłam. Staram się ćwiczyć, ale nie za wszelką cenę.
Moje życie się zmieniło, ja je zmieniłam i wciąż je zmieniam, na lepsze. Z całego serca dziękuję Ci za słowa wsparcia, mnóstwo zdań motywacji, za kilogramy radości z życia
Dorota

Witaj!
Dziś chciałam po prostu podziękować za to, że jesteś
W moim życiu szykuje się wiele zmian, to znaczy: JA je szykuję. Nareszcie.
Zadałam sobie ostatnio pytanie: Chcesz się nad sobą użalać i nadal być małą dziewczynką chowającą się za spódnicą mamusi, za każdym razem, gdy ktoś cię zrani, gdy pojawi się większy problem?
Nadal będziesz tkwić w miejscu?
Czy może wreszcie dorośniesz, staniesz się KOBIETĄ, żoną, odpowiedzialną za siebie, swoje decyzje, swoje błędy, swoje wybory, swoje życie? O czym marzysz? Czego chcesz od życia? Co Cię cieszy?
I tak podjęłam decyzję w ciągu jednego wieczoru.
Ale najważniejsze: przestałam marzyć, a zaczęłam robić. Postawiłam pierwszy krok.
Wszystko dzieje się tak szybko, tak pięknie…
Moje życia zaczyna wyglądać tak, jak ja tego chcę! A przecież to dopiero początek!
Codziennie oglądam co najmniej jeden Twój filmik, czytam przynajmniej jeden wpis. Na tapecie w telefonie mam twoją grafikę i zdjęcie. Wystarczy, że spojrzę i czuję przypływ sił i pewność siebie. Robiąc wczoraj trening ze sztangą przypomniałam sobie, jak bardzo chciałam nauczyć się boksować, bo wiem, ze w trudnych chwilach mogłabym się wyżyć na worku treningowym. Zaczęłam boksować w powietrze i się rozpłakałam, bo poczułam, jak bardzo moje ciało i dusza tego potrzebują..iii… napisałam dziś do trenera miejscowej siłowni!
I praca – złożyłam wypowiedzenie, od lutego koniec z tym!
Dociera do mnie, ze te wszystkie zmiany… to się samo nie dzieje. To ja działam.
Widzę, jak bardzo zaczyna mnie to wszystko pochłaniać i jak zaczyna brakować przestrzeni dla Wilka. Czasem, gdzieś się plącze koło nogi, ale sukcesywnie go przeganiam.. odpalam wtedy Twój filmik, albo patrzę na tapetę w telefonie. Przypominam sobie Twoje słowa, Twój głos.. .
Dziękuję Ci!
Karolina

Karolina

„Pisze i mówi o bulimii z taką otwartością pokazuje że można zacząć żyć normalnie nie myśląc ciągle o jedzeniu. Bo tak naprawdę niewiele osób ma świadomość na czym ta choroba polega. W moim otoczeniu spotykam się z niezrozumieniem ze strony niektórych ludzi, ba! nawet najbliżsi nie mogą tego pojąć więc co tu mówić o znajomych…
Wspaniały blog gdzie bywam codziennie i czytam, czytam i jeszcze raz czytam a potem notuję to co dla mnie ważne i uczę się jeść od nowa jak dziecko w przedszkolu.”

„Kochana!
Jesteś odpowiedzią na moje modlitwy, doczekałam momentu pragnienia wyjścia z Wilka, ale strach stłamsił tą chęć. Poddałam się, stałam się niewolnicą we własnym ciele , bezsilna, zmanipulowana… ale znalazłam ciebie! I wszystkie te wspaniale dziewczyny, które dzielnie walczą.
Ten blog to to, czego nam trzeba; konkretnych kroków, porad, a nie: „Musisz jeść, bo się niszczysz” albo „Przestań się obżerać, przestań wymiotować, jedz racjonalnie, nie możesz się tak denerwować…”
W końcu znalazł się lek na nasze zło! Dziękuje!”

„Ja dzisiaj odkryłam Twojego bloga, Aniu. Właśnie doczytuję ostatnie nieznane mi jeszcze posty. Formularz pobrany. A miałam się znów obkupić i nażreć w samotności. DZIĘKUJĘ!”

„Aktualnie czuje się minimalnie silniejsza, bo wiem że mam gdzie wracać w gorszych chwilach.
Na bieżąco śledzę Twój blog i kanał YouTube. Staram się brać głębszy oddech gdy wyczuwam kryzys. Raz udało mi się odłożyć ciastko prawie automatycznie, powąchałam tylko i stwierdziłam, że pachnie ZBYT słodko, a na jednym ciastku się nie skoczy. Więc zjadłam wyłącznie zaplanowany posiłek i tyle. A z radości miałam ochotę latać po mieszkaniu:) Dodajesz skrzydeł, Aniu przy najmniejszych postępach nawet.”

Rozmowa o Mentoringu na Wilczym Stadzie:

Korzystała któraś z Was z mentoringu Ani? Jak wrażenia?
  • Kxxxxxxx Nxxxxxx Ja korzystałam i bardzo polecam. Ania podchodzi bardzo indywidualnie i profesjonalnie, jest z nią stały kontakt. Trzeba tylko być zdecydowanym na zmianę, bo samo się nie zrobi. Ania mi bardzo pomogła, podczas mentoringu jadłam jak trzeba, miałam dobre samopoczucie. Po tygodniu normalnego odżywiania śniło mi się jedzenie, ale po przebudzeniu czułam się dobrze, cieszyłam się, że to tylko sen. Dzięki Ani zaczęłam normalnie jeść, przerwałyśmy straszny ciąg. Miałam niedawno nawrót, ale to dlatego, że poczułam się zbyt pewnie. Teraz już jest znowu dobrze i zrobię wszystko żeby tak zostało. 🙂 Jak nie czujesz się sama na siłach to nawet się nie zastanawiaj. Obżarstwo więcej kosztuje zarówno w kwestii finansowej jak i zdrowotnej. 😉
  • Ania Ania Ja też korzystałam było ze mną bardzo źle. Mogę stwierdzić, że Ania otworzyła mi oczy, pokazała mi moje błędy, zmieniła podejście i sposób myślenia o jedzeniu. Zrozumiałam cały mechanizm problemu i otrzymałam wskazówki jak radzić sobie na co dzień. Dodam, że korzystałam z pomocy psychiatrów, dietetyków, lekarzy i psychoterapeuty. Żadna z tych osób nie rozwiązała mojego problemu. dopiero Ania Gruszczyńska odpowiedziała na wszystkie moje wątpliwości, dała mi praktyczne wskazówki i receptę na normalne, szczęśliwe życie. Żałuję, że nie zgłosiłam się do niej wcześniej, ale czasu nie cofnę, a w perspektywie mnóstwo lat do przeżycia, bo ja dopiero zaczynam żyć dzięki Ani. Wcześniej wegetowałam . Ania uratowała mi życie.
  • Kxxxxxx Wxxxxxx Również korzystałam i wiem, że Ania mnie uratowała. Było ze mną już bardzo źle. Anoreksja, bulimia, branie psychotropów, wizyty u psychologów, psychiatrów itd. Ponad 5 lat męki. Nie potrafili mi pomóc, nie wiedzieli jak i dobijali tylko gwoździe do trumny swoimi opiniami lekarskimi.
    Podczas mentoringu zmieniło się wszystko, naprawdę wszystko. Ania wyjaśniła mi w czym jest problem. I !uwaga! zawsze dawała mi konkretne rozwiązania, dosłownie wskazywała mi palcem co, jak, kiedy należy zrobić a czego nie. Byłam z nią w kontakcie 24 na dobę. Była ze mną zawsze, w najgorszych chwilach, gdy wyłam pod lodówką broniąc się przed napadem i gdy płakałam z bezsilności i bezradności.
    W ciągu trzech tygodni stałam się inną, normalną dziewczyną, która wie, co chce zrobić ze swoim życiem, która zrozumiała, że nie ma nic ważniejszego i cenniejszego od zdrowia. Zmieniło się moje podejście do jedzenia. Teraz jest ono tylko jedzeniem, a nie lekiem na całe zło. Pod opieką Ani odstawiłam leki i czuję się z tym bardzo dobrze. Przestałam się ważyć, a jeszcze miesiąc temu robiłam to po kilka razy dziennie i po każdym ataku również.
    Po mentoringu czuję się wolna. Czuję się tak jakbym dostała drugą szansę od życia i wiem, że to zasługa Ani, która nauczyła mnie żyć i jeść od nowa.
    Ania podczas mentoringu oddaje swojej podopiecznej całą siebie, ogrom czasu, cierpliwości i zrozumienia. Dopiero u niej na mentoringu PIERWSZY RAZ ktoś powiedział mi co i jak mam robić żeby z tego wyjść. Będąc w dole i ciemnościach ktoś w końcu powiedział mi: „Obiecuję, że Cię z tego wyciągnę, że wyzdrowiejesz”. Do tej pory czuję, że Ania czuwa nade mną.
    Podczas mentoringu nauczyłam się rozróżniać wilczy głos i stawiać mu czoła. Zrozumiałam, że to zawsze jest mój wybór, moja decyzja. Przestałam się nad sobą użalać i szukać wymówek. Zaczęłam regularnie jeść i ćwiczyć. Teraz treningi są dla mnie przyjemnością a nie przykrym obowiązkiem.
    Razem z Anią naprawiłam swoje życie. Jeśli jeszcze się zastanawiasz, czy pójść na mentoring, a jesteś pewna tego, że chcesz ZMIENIĆ swoje życie, być wolną, normalną i szczęśliwą osobą, to nie czekaj, tylko pisz do Ani.
    Dziękuję Ci Anula Gruszczynska jeszcze raz z całego serca. Jestem i będę wdzięczna do końca życia za uratowanie mojego młodego życia

Wilczyce o książce:

„Aniu, skończyłam Twoja książkę. Jest cudownym, bezcennym narzędziem ułatwiającym walkę o lepsze życie! Chwilami ma się wrażenie, że znasz czytelnika lepiej niż on sam zna siebie.
Pewne stwierdzenia wypowiedziane głośno rzucają nowe światło na dobrze znane już nam sprawy. Wskazówki które dajesz są przemyślane, sprawdzone i naprawdę działają i pomagają.
Książkę czyta się jednym tchem; jest ona skarbnicą pozytywnych myśli, uczy podchodzić do sprawy ze spokojem i szacunkiem do siebie. Jest naprawdę inna niż wszystkie.
Gorąco polecam ją wszystkim uwiezionym w sidłach nałogu obżarstwa.”

„Czytam twoją książkę. Jest świetna.”

„Zaczęłam robić ćwiczenia z twojej książki. Są niesamowite dzięki.”

„Dużo dała mi do myślenia Twoja książka, którą dostałam od chłopaka zaraz w pierwszym dniu pojawienia się jej na stronie. Od razu poszłam do sklepu kupić sobie notesik i notować wszystkie twoje przemyślenia i motywacje. Muszę powiedzieć, że w trakcie mojej walki czytałam dużo rzeczy tego typu, jednak to dopiero twoje słowa do mnie „przemówiły”. Staram się stosować do wszystkich rad.”

„Twoją książkę (paradoksalnie) zjada się, a nie czyta. Pewnie słyszysz to milion razy dziennie, ale masz ogromny udział w ratowaniu mi życia.
Masz naprawdę dobre pióro, Twoja książka oprócz tego, że jest dobra merytorycznie, jest też bardzo dobrze napisana
Nie przestawaj działać, nigdy. Dziękuję Ci Aniu.”