Ciało, kapitan statku

Przekrój społeczny kobiet, które przychodzą do mnie na mentoring jest naprawdę szeroki. Spotykam się z nastolatkami, ale także z kobietami na emeryturze; z właścicielkami dużych firm i pracowniczkami fabryk na dorobku, z paniami ordynator (tak, tak, zaburzenia odżywiania nie omijają i lekarek), profesjonalnymi atletkami, mamami na pełen etat, aktorkami z telewizji i studentami.

Moje podopieczne rozsiane są po wszystkich zakątkach Polski, ale też i globu. Lubię podpytać je trochę o życie, pracę i zainteresowania. Ludzie są dla mnie naprawdę fascynujący i interesują mnie pod każdym względem.  

Ale mimo, że każdy człowiek jest inny, jego historia jest zawsze podobna; próba zrzucenia kilku kilogramów, stosowanie głupich diet, zbyt mocne wkręcenie się w sport, pierwsze ataki, pierwsze przeczyszczania się… Aż tu nagle budzimy się z bulimią, która zaczęła rządzić całym naszym życiem.

Tak samo było z moją nową podopieczną, która jest – uwaga – kapitanem statku! Kogoś takiego jeszcze u mnie nie było! Ale jej historia nie jest jakaś wyjątkowa. Dziewczyna szybko wyznała mi, że ona nie rozumie swojego ciała. Wszystko idzie dobrze, je tyle ile potrzebuje (czyli mało), ćwiczy codziennie (czasami kosztem snu, bo na statku ciężko o dodatkowe pięć minut), wystrzega się słodyczy, ale z dnia na dzień zaczyna czuć się gorzej i gorzej. I nagle, bum, napad.

Podejrzewa więc, że coś z nią jest nie tak, skoro wszystkie inne kobiety (czyli te z Instagrama) tak mogą, a ona nie daje rady.

Już chciałam przejść do przydługiego wykładu o tym, jak to właśnie takie postępowanie, jest przyczyną napadów na lodówkę i zaburzeń odżywiania, kiedy do głowy przyszedł mi pewien pomysł.

– Kochana, opowiedz mi coś o statkach – powiedziałam. Skąd na przykład wiesz, czy nie zbliżacie się do góry lodowej lub że właśnie nie wpływacie na mieliznę? Czy macie na pokładzie jakieś urządzenia alarmowe, które wam o tym mówią?

– Oj tak, mamy. Jest radar, są syreny alarmowe, jest to i tamto i jeszcze to – zaczęła wymieniać rzeczy, których nazw nie jestem w stanie powtórzyć. Statek jest naszpikowany systemami wczesnego wykrywania i ostrzegania. Inaczej nie mógłby pływać, bo byłoby to bardzo groźne.

– No dobrze, ma to sens. Żeby poruszać się bez wpadek, trzeba mieć jakiś mechanizm dający znać co jest bezpieczne, a co nie. No to teraz pomyśl; czy Matka Natura nie wpadłaby na podobne rozwiązanie? Czyż to nie jest tak, że Twoje ciało także napakowane jest urządzeniami alarmowymi? Tylko, że te „urządzenia” są o milion razy bardziej doskonałe, bo stworzone przez nią samą, a nie przez zawodny człowieczy umysł?

Czujesz ból mięśni – alarm! Nie ćwicz! Zaleca się odpoczynek.

Czujesz niewyspanie – alarm! Nie zrywaj się przed czasem!

Czujesz głód – alarm! Zbyt mało energii. Należy uzupełnić.

Czujesz apatyt na coś konkretnego – alarm! Komórki domagają się tego konkretnego składnika.

A kiedy jest atak na lodówkę, wyją już wszystkie syreny i wyrwana ze snu załoga musi się stawić na mostku. Pełna mobilizacja wszystkich sił instynktu samozachowawczego, który kieruje Cię ku żeglownym wodom przeżycia, a nie mieliznom niedożywienia, choroby i śmierci….

Mówisz, że chcesz się tego pozbyć, ale czy zdemontowałabyś systemy ostrzegawcze na swoim statku, bo robią tyle hałasu? To by było wystawieniem się na niechybną katastrofę! Więc może i tutaj, zamiast frustrować się, że alarm wyje, zareaguj na niego jak trzeba. Zrozum go. To nie jest widzimisię ciała, tylko coraz bardziej wyraźny feedback, że dzieje się coś złego. Trzeba tego zacząć słuchać, a nie zagłuszać czy ignorować. Ten sygnał poprowadzi Cię do bezpiecznego portu.

Moja rozmówczyni zamyśliła się na chwilę, a potem spojrzała na mnie zupełnie innym wzrokiem. W jej oczach błysnęła iskierka zrozumienia i na smutnej przed chwilą twarzy, pojawił się uśmiech. Czuję ulgę, to jest takie proste – powiedziała, a ja wiedziałam, że coś ważnego właśnie do niej dotarło.

I chcę by dotarło to także do Ciebie. Jeżeli będziesz słuchać swojego ciała, nic złego się nie stanie. Musisz sobie tylko zdać sprawę z tego, że sygnały, które ono Ci wysyła nie są po to, aby Cię pognębić, ale by Cię uratować.

Uratować przed Twoim głupiutkim umysłem, który jak dziecko, bawi się w kapitana.  

*

Czy wiesz, że nasza psychika wyposażona jest w takie same alarmy? Co mówi Ci smutek, frustracja czy wstyd? Ten temat rozwinę niebawem.

*

Jeżeli chcesz, żebym pomogła i Tobie w uporządkownaiu swojej relacji z jedzeniem, zapisz się do mnie na mentoring. Jeżeli masz problemy z innymi nawykami myślowymi lub behawioralnymi, wskocz na mój coaching.

Published On: 27 września, 2022Kategorie: Bez kategorii
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

2 komentarze

  1. Anna 27 września, 2022 at 10:43 pm - Odpowiedz

    To może jeszcze oprócz tego co mówi smutek, frustracja czy wstyd dodasz jeszcze Aniu co mówi niepokój czy lęk…?

    • Marta 28 września, 2022 at 9:40 am - Odpowiedz

      Podejrzewam, że to samo – emocje pojawiają się pod wpływem myśli, a to znaczy, że w te myśli nie ma co się zagłębiać. Nie zapraszać ich do naszego stolika (nawiązanie do niedawnego posta). Emocje należy zaakceptować i dać im minąć :)