Ostatni kęs

Pamiętasz te wszystkie super świetne razy, żeby zostawiać ostatni kęs jedzenia na talerzu? To nie tylko nauczy cię dyscypliny, ale sprawi także, że schudniesz i pozbędziesz się swojej obsesji na temat jedzenia. Wszak świadomie odmówisz sobie tej przyjemności „dojedzenia do końca”, a po jakimś czasie zaowocuje to nowym, żelaznym charakterem. Żelazny charakter to podstawa walki z zaburzeniami odżywiania, otyłością i zwyczajnym łakomstwem.

Nic podobnego! Proszę włóż te mity między bajki, tak jak i ja je włożyłam. Niestety lata próbowania takiej metody do niczego mnie nie doprowadziły. No dobra, może tylko do jeszcze większej frustracji i dość sporego marnotrawstwa jedzenia. Aha i na pewno nie sprawiło to, że myślałam mniej o jedzeniu – tak jak trzeba. Myślałam o nim jeszcze więcej. A to – jak pewnie wiesz po lekturze mojego bloga – nie jest dobry kierunek.

Co proponuję więc w zamian? Jak ugryźć temat ostatnich gryzów? Zostawiać czy nie? Popatrz na to w ten sposób:

Każdy człowiek wie dokładnie, ile zjeść. Każdy potrafi oszacować mniej więcej, ile nałożyć sobie na talerz. Oczywiście jeżeli podejdzie się do tego ze spokojem, bez kolosalnej rozkminy ile tam ma być białka, tłuszczu czy bóg wie czego jeszcze. Czy zauważyłaś, że też to potrafisz? Że kiedyś tak było?

Przecież nikt normalny nie zastawia na talerzu tego mitycznego „ostatniego kęsa”, bo trzeba. Czy Twoja rodzina tak robi? Współpracownicy lub znajomi? No nie! Każdy zje, tyle ile sobie nałożył. A to dlatego, że widział, ile sobie nałożyć. Wyjątkiem są tylko momenty, kiedy nakłada nam ktoś inny – na przykład w restauracji czy w porcjach z cateringu (chociaż z tego co się orientuję, często one są po prostu za małe – aczkolwiek to już inny temat).

A małe dzieci? Przecież one często zostawiają coś niedojedzone? Zawsze mówisz nam, Ania, żeby brać przykład z małych dzieci. No tak, ale one też nie nakładają sobie same. Ktoś robi to za nie, zgadując, ile będą akurat potrzebować. One jednak wiedzą lepiej. Od początku mają to w sobie.

I Ty zaś masz to w sobie. Jeżeli jesteś bardzo głodna, nałożysz sobie – niech będzie – dziesięć pierogów. Jeżeli jesteś mniej głodna, zjesz ich tylko pięć. I nigdy nie jest tak, że nie ogarniesz i nałożysz ich dużo za dużo, a potem będziesz zdziwiona, że tyle się ich na Twoim talerzu znalazło i że trzeba teraz wprowadzić metodę „ostatni kęs”. No ludzie no.

I tak, nobody is perfect, czasami weźmiesz trochę za dużo, lub trochę za mało, ale nie będą to jakieś ogromne różnice i nie będzie to się działo zawsze. Zaufaj sobie i nie kmiń tyle. To naprawdę jest prostsze niż Ci się wydaje.

Odkładanie ostatniego kęsa, to znowu próba ogarnięcia rozumem czegoś, co nigdy nie należało do domeny rozumu. Sprawy jedzenia, tak jak sprawy sikania, spania czy oddychania, ogarnia nasza intuicja, wewnętrzna wiedza, coś co będziemy mieli w sobie zawsze i na zawsze. Naprawdę nie trzeba tak dużo myśleć, a już na pewno nie należy przemieniać je w zestaw reguł i zasad. W regułach i zasadach pogubimy się bardzo szybko. Słuchając naszego ciała, ze spokojnym umysłem, nie zbłądzimy nigdy.

*

Jeżeli potrzebujesz pomocy w odnalezieniu tej mądrości, zgłoś się do mnie na mentoring. To co z niego wyniesiesz, zmieni Twoje życie na zawsze.

Published On: 18 września, 2023Kategorie: Bez kategorii
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.