Królowa Kopciuszkolandii

Wiesz co się okazało? Że bajka o Kopciuszku jest prawdziwa! Dokopano się do historycznych źródeł udawadniających, że w przeszłości obowiązywał zupełnie inny ideał piękna; tylko ta, która była w stanie zmieścić się w małe buty, a nie w małe ciuchy, mogła się za taką uważać.

A może to było w jakimś równoległym wszechświecie? Albo we śnie? Naprawdę nie pamiętam, gdzie ja to czytałam.

Ale mogę stwierdzić z całą pewnością, że świat ten – zupełnie tak jak nasz – stał na głowie. W Kopciuszkolandii, bo tak się nazywało to miejsce, twoje ciało mogło być jakie tylko dusza zapragnie; wysokie, niskie, szczupłe, korpulentne, owłosione lub łyse. To było zupełnie nieważne, bo i tak wszyscy patrzyli Ci tylko na stopy. A porzekadło „Im stopy większe, tym życie trudniejsze”, można było zasłyszeć częściej, niż cokolwiek innego.

I to wcale nie była przesada. Osoby o dużych stopach były wyśmiewane, gnębione w szkołach, pomijane przy awansach i obsypywane niewybrednymi komentarzami.

„No mogłabyś zrzucić chociaż numer, co?” – słyszały kobiety, którym nie po drodze było z maleńkimi szpilkami.

„Jak ty wyglądasz! Jak słoń!” – obrywało się komuś o stopie powyżej rozmiaru 40.

„Z takimi dużymi stopami, to ty musisz nie dbać o siebie. Jesteś leniwy!”.

„Oj wzięłabyś się w końcu za siebie” – słyszała równoległa wersja Ciebie, żyjąca na tamtej planecie. Aż w końcu wjechało Ci to na ambicję i faktycznie się za siebie zabrałaś.

Już w podstawówce czułaś, że coś jest z Tobą nie tak. Bardzo szybko wyrosłaś nie tylko z idealnego numeru buta 36, ale i dopuszczalnego 37, potem zaś z pomijanego wzrokiem 38, aż zatrzymałaś się na dosadnym, niedającym się ukryć 39; w przedsionku piekła.

Chłopcy nie chcieli się z Tobą umawiać, a popularne w szkole dziewczyny, przyjaźnić. Oczywiście popularne były tylko te, które mieściły się w najmniejsze czółenka.

Stałaś więc na uboczu klasy, zadając się z innymi odrzutkami i hodując swoje kompleksy.

Aż w końcu nastał TEN dzień. Postanowiłaś coś z tym zrobić! W Internet wpisałaś hasło „Jak zmniejszyć swoje stopy” i z zapartym tchem zaczęłaś przeglądać setki stron z poradami.

Jakie to wszystko proste! Wystarczy po prostu ubrać mniejsze buty i chodzić w nich wytrwale. Ciało w końcu ugnie się przed żelazną wolą i zmieni swoje naturalne predyspozycje! – Jakoś tak to szło, prawda? Pamiętasz to jeszcze? Ja też kiedyś coś takiego czytałam.

I już następnego dnia wparadowałaś do szkoły w nowiutkich butkach rozmiaru 38. Na początku nikt nie zwrócił na to uwagi, ale już po pierwszej przerwie dostrzegłaś, że więcej osób się do ciebie uśmiecha. Na drugiej zaś, powiedziała Ci „cześć”, sama Marysia, właścicielka najmniejszych stóp w całej szkole! Co za radość, to działa!

Postanowiłaś kontynuować „schodzenie z rozmiaru” lub „redukcję”, jak to nazywali w fachowej prasie. Zaczęłaś też ćwiczyć stopy z Chodakowską, trenerką od małych chodaków. (Zbieżność nazwisk absolutnie przypadkowa!)

Kolejnego dnia przyszłaś w czółenkach w rozmiarze 37. Wow! Masa komplementów i ewidentne zainteresowanie! Zewsząd pytania jak ty to zrobiłaś. No cóż, ogromnym wysiłkiem woli zmusiłaś się do tych bucików, a gdy tylko stopa chciała Ci z nich wystrzelić, pakowałaś ją z powrotem. Aż weszła. I teraz jest piękna i każdy może ją podziwiać. Przepraszam, każdy może podziwiać CIEBIE. Udowodniłaś, że jesteś coś warta!

Po tym dniu triumfu, ledwo wróciłaś do domu. Wprost słaniałaś się na obolałych nogach. Wiedziałaś jednak, że to dopiero początek, bo ty chciałaś więcej. Ty chciałaś przegonić nawet Marysię! A konkretnie; wszystkie Marysie świata.

Zaczęłaś więc mozolny proces zmniejszania swoich stóp.

Zaraz zaraz, czy ja słyszę, jak czytelnicy wzdychają, że to bez sensu? Że przecież rozmiar stopy jest genetycznie zapisany i nie da się go zmienić? Niech się czytelnicy schowają z takimi mądrościami! Wszystko jest możliwe, jak się tylko człowiek wykaże odrobinę silnej woli i dyscypliny!

*

Minęło trochę czasu, a misja powiodła się ponad wszelkie oczekiwania. Stałaś się właścicielką kolekcji szpilek w rozmiarze 36. Wprawdzie Twoje stopy przypominają krwawą miazgę, ale to nieważne. Skóra jest notorycznie obdarta, zeszły wszystkie paznokcie, kości zaczęły się deformować, a każdy krok sprawia ból. Ale kto by się tam przejmował takimi szczegółami, kiedy świat stoi  przed Tobą otworem?

W końcu kroczysz przez życie jako dumna, małostopa kobieta i nikt nie będzie ci stawał na odcisk! Poza tym wreszcie poznałaś fajnego chłopaka, dostałaś lepszą pracę i wszystko zaczęło się układać, tak jak to sobie wymarzyłaś.

Aż  pewnego dnia, wstałaś rano… a tu tragedia! Stopy spuchły gigantycznie i odmówiły posłuszeństwa. Nie mieszczą się w żadne buty! Nawet te stare, w rozmiarze 38. Jezu, co teraz!?

Doczołgałaś się z łóżka do komputera i drżącymi palcami wklepałaś: „RATUNKU, straciłam kontrolę nad rozmiarem swoich stóp”. I szybko odkryłaś, że takich osób jest więcej, że są ich miliony… A Gośka, której przydarzyło się to samo, wcale nie miała jednak „słabej woli”, tak jak myślałaś.

Czytasz, że to nazywaj się „efekt jo-jo” i jest bardzo powszechne, chociaż nikt za bardzo o tym nie mówi. Zmęczone ciało nie wytrzymało i upomniało się o swoje. Jak teraz będzie wyglądać moje życie? – pytasz w pustkę.

Wychodzisz z domu w najstarszych bamboszach znalezionych na strychu. W pracy mówisz, że to chwilowa niedyspozycja. Wstydzisz się potwornie, ale postanawiasz się nie poddawać! Pod nosem powtarzasz zdeterminowane „Muszę wrócić do mojego dawnego wyglądu! Muszę!!!”

*

Minęło kolejne kilka lat. Teraz leżysz w szpitalu. Diagnoza jest przerażająca, aczkolwiek jeszcze jej niedowierzasz „Stoporeksja Nervosa”… Jak to się mogło stać?

Jesteś wrakiem człowieka chodzącym o kulach. Brakuje Ci dwóch paluchów i kawałka pięty. Nawet nie będę opisywać jak do tego doszło, bo niektórzy czytelnicy mają wrażliwe żołądki. Jednak obie wiemy, jak to się zazwyczaj odbywa; na siostrę Kopciuszka… Wokół snują się podobne Tobie inwalidki.

Na terapii odkryłaś, że to wszystko przez Twojego ojca, który za bardzo gilgał Cię w stópki, jak byłaś mała. Chociaż sama już nie wiesz, bo inny terapeuta twierdził, że to przez mamę, która nie gilgała Cię wcale.

Na wszelki wypadek czujesz złość na wszystkich i kiedy rodzina Cię odwiedza, nie chcesz patrzeć nikomu w oczy. Czekasz na swojego chłopaka, ale wiesz, że on już raczej nie przyjdzie. Wyprowadził się trzaskając drzwiami, kiedy po raz kolejny wykrzyczałaś mu w twarz, że chce zrobić z Ciebie słonicę.

W ciągu dnia uczysz się prostować stopy, tak by nie wyginały się już w łuk. Tyle nad tym pracowałaś, a teraz musisz to wszystko stracić? O nie! W głębi duszy postanawiasz, że odbębnisz wszystko, tak jak Ci każą, aż któregoś dnia w końcu Cię stąd wypuszczą. I wtedy znowu zmieścisz się w swoje boskie, czerwone  szpile w rozmiarze 36. I wszystkim im pokażesz!

*

Jeżeli chcesz, żebym pomogła i Tobie w uporządkownaiu swojej relacji z jedzeniem, zapisz się do mnie na mentoring. Jeżeli masz problemy z innymi nawykami myślowymi lub behawioralnymi, wskocz na mój coaching. Poczytaj i posłuchaj, co mówią o mnie moje podopieczne, które uratowały swoje życie.

Published On: 13 sierpnia, 2021Kategorie: Media
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

10 komentarzy

  1. Ola 13 sierpnia, 2021 at 1:29 pm - Odpowiedz

    No dobrze, ale co z sytuacją, gdy po tylu latach w głowie jest ogromna blokadam, przed naturalnym rozmiarem? Przed akceptacją? Gdy po jojowaniu i chudnięciu osiągasz stan równowagi, ale niemal od razu chcesz w dół? Bez względu na konsekwencje i irracjonalność? Jaki wtedy jest plan działąnia?

  2. Marta 13 sierpnia, 2021 at 5:12 pm - Odpowiedz

    Aniu, a co z zapisaną genetycznie wagą – schudłam na restrykcjach, bez rzygania do wagi 53 kg.. Zaczęło się kompensowanie – doszłam do 57 i wacha się wszystko do maks 59 ale nie rośnie.. A całe życie miałam 60 kg.. To jaka ta genetyczna waga??
    Bo kiedy przestaje wymiotować i jem normalnie to chudnę do 54-53..

    • Marta 13 sierpnia, 2021 at 5:13 pm - Odpowiedz

      Dodam, że zawsze całe życie było 60-63 kg.. Myślałam że tak ma być, od kiedy w zeszłym roku nie zeszłam niżej..

    • K 15 sierpnia, 2021 at 12:52 pm - Odpowiedz

      Jakie to prawdziwe…

    • Ewa 15 sierpnia, 2021 at 8:18 pm - Odpowiedz

      No to chyba te 54-53 kg to Twoja genetyczna waga. I nawet masz to szczęście znać sposób na jej osiągnięcie ;)

  3. Anna 13 sierpnia, 2021 at 5:19 pm - Odpowiedz

    Najlepszy post! Brawo

    • Alice 15 sierpnia, 2021 at 1:38 pm - Odpowiedz

      To ani sen, ani równoległa rzeczywistość. Bajka o Kopciuszku wywodzi się z tradycji chińskiej, czyli Twój post to nie bajka, tak dziewczęta cierpiały w Chinach, jeszcze do końca zeszłego wieku, żeby wpasować się w ichniejszy kanon piękna

  4. Ciasto 13 sierpnia, 2021 at 10:44 pm - Odpowiedz

    NAJLEPSZY Post!!!
    Dopięty na ostatni guziczek
    MAJSTERSZTYK!!!

  5. Basia 14 sierpnia, 2021 at 10:04 pm - Odpowiedz

    Świetna metafora!

  6. Monia 30 sierpnia, 2021 at 10:44 am - Odpowiedz

    Mistrzyni metafory :D