Depresja mojej mamy

Kochani, dzisiaj chciałam podzielić się czymś bardzo osobistym; historią depresji mojej mamy, na którą to dostałam pozwolenie samej zainteresowanej.  Ale zanim to zrobię, naświetlę jedną rzecz.

Obecnie jestem w trakcie mentoringu u światowej sławy coachy Georga i Lindy Pranskych. Są to uczniowie i współpracownicy samego Sydneya Banksa, którego filozofia przesiąka ten blog od początku 2019 roku.

Dla przypomnienia: nazywana jest ona 3 Principles (3 Podstawy) i stanowi opis podstawowych zasad rządzących naszym ludzkim doświadczeniem. Jeżeli się je załapie, człowiek przestaje być więźniem swojego myślenia. Zaczynasz wszystko widzieć jaśniej, odzyskujesz dostęp do swojej kreatywności i wrodzonego zdrowia. Bardzo szybko może poradzić sobie wtedy z przeróżnymi problemami; od niskiego poczucia własnej wartości, po zaburzenia odżywiania, a nawet depresję, o czym właśnie będzie ten post.

Jestem właśnie po pierwszej, najbardziej intensywnej części tego mentoringu, gdzie spędziłam z tym starszym, sympatyczny państwem 3 dni wypełnione callami i rozmowami. I one zmieniły wszystko.

Zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na ludzi i ich problemy, a moja skuteczność poszybowała w górę. Tak, wiem, człowiek nie powinien się przechwalać, ale to naprawdę nie ma nic wspólnego z moim ego ani nawet ze mną. Po prostu rezultaty jakie uzyskują moje podopieczne, powalają. W tydzień, a nawet krócej, osiągamy coś, co wcześniej zajmowało nam cały mentoring. To jest naprawdę niesamowite.

Czuję się jakbym dostała jakąś magiczną różdżkę, którą macham i ludzie nagle budzą się z głębokiego snu, mrugają oczami i mówią: o rany, ale miałam koszmar! A nie robię nic szczególnego. Zadaję tylko takie pytania, na które odpowiadając, dziewczyny same orientują się, że w to co wierzą i czego się boją, nie ma sensu. I tak, one niby to wiedziały i też wszyscy im to mówili, ale co innego coś wiedzieć czy słyszeć to od bliskich, a co innego ZOBACZYĆ głęboko, na własne oczy.

No więc teraz dochodzimy do mojej mamy. Kochani, to jest historia!

A więc moja mama spędziła ostatnie 30 lat w ciężkiej depresji. Chociaż 30 lat jest tutaj wartością zaniżoną, bo mama twierdzi, że strach i stres towarzyszyły jej, odkąd pamięta.

Ja też pamiętam ją praktycznie tylko smutną i płaczącą. Może nie jako dziecko, bo chyba wtedy starała się to ukryć, ale w późniejszych latach na pewno. Mało tego, jej stan pogłębiał się z roku na rok, mimo szukania pomocy, przyjmowania leków i niezliczonych prób terapii.

Mama często wspominała, że żałuje, że się urodziła i że jej życie jest zmarnowane. Że chciałaby wyjść sobie spokojnie na spacer, ale nie jest w stanie, bo siedzi sparaliżowana strachem. A boi się na przykład tego, co będzie jutro w pracy. Tam zaś nic się nie dzieje. Mama jest znaną w mieście dentystką, ma bardzo dobre opinie i tłumy zadowolonych pacjentów.

Kiedy zapytałam ją, ile razy zdarzyło się w jej 40letniej karierze, że pacjent był niezadowolony, przypomniała sobie tylko dwa przypadki. Raz oddała babce kasę, bo nie podobała się jej koronka, a raz poprawiła robotę i wszystko było ok. To wcale nie przeszkadzało jej w myśleniu, że zaraz ktoś ją ochrzani za partactwo, poda do sądu czy obsmaruje w Interencie.

I tak codziennie przez kilka dekad. Strach był tak silny, że mama często nie mogła ani spać, ani jeść. Wszelkie próby tłumaczenia jej, że przecież nie ma powodów do takich myśli, spełzały na niczym. Cała rodzina już próbowała przemówić jej do rozsądku. Bez skutku. To wiązało się z wiecznie obniżonym nastrojem u mamy, który nazywany jest… depresją właśnie. Zresztą to co tu opisuję, nie oddaje nawet w niewielkim procencie ogromu cierpienia, jakiego byłam świadkiem. Możecie sobie to tylko wyobrazić.

Po moim mentoringu i kilku niesamowitych sukcesach z podopiecznymi, postanowiłam jeszcze raz spróbować z mamą. Zaczęłyśmy rozmawiać na czacie na temat jednej konkretnej sprawy i właściwie po krótkiej wymianie zdań (konwersacja zmieściła się na pięciu screenach, które zrobiłam dla siostry), mama napisała, że ją olśniło i że przestała się tym martwić. Wow.

Zachęcona sukcesem, zadzwoniłam do niej kolejnego dnia i zaczęłam zadawać pytania, tak jak uczyłam się u Pranskych (aczkolwiek to nie jest jakaś „technika pytań”, raczej chodzi o to, czego nimi szukasz). I nagle mama mówi tak: „Ojej, czekaj… no faktycznie, przejmuję się bez sensu…ojej… ojejku!”. I powtórzyła dokładnie to, co mówiłyśmy jej z siostrą przez lata. Tylko że teraz sama na to wpadła i zrozumiała. Po chwili powiedziała, że cały stres nagle ją opuścił.

Następnego dnia napisała mi, że nadal pojawiają się jej myśli typu „pacjent będzie niezadowolony”, ale teraz się z tego śmieje. I że nie pamięta, kiedy tak dobrze się czuła. 30 lat bólu i 30 minut rozmowy…

Zapytasz mnie czy to jest trwałe i czy nie wróci zaraz do swojego nawyku zamartwiania się. Oczywiście, że wróci. Cały czas wraca, ale potem puka się w głowę i powraca do spokoju. Taka jest siła tego zrozumienia. Kto raz to zobaczył, ten nie jest w stanie już tak bardzo przerazić się głosu w swojej głowie.

(*Mały update z dnia, kiedy ostatecznie edytuję ten post: Mama upadła i pękła jej kość w lewej ręce. Kiedyś byłaby to tragedia wiążąca się z paraliżującą obawą, że zaraz straci wszystkich pacjentów i pójdzie z torbami. Dzisiaj mówi, że trochę słabo, ale na szczęście dali jej tylko stabilizator, a nie gips i zaraz wszystko wróci do normy. Szok.)

Zawsze mówiłam sobie, że jeżeli kiedyś pomogę mojej mamie, to nie ma dla mnie już rzeczy niemożliwych. Mama była dla mnie symbolem najtrudniejszego przypadku na Ziemi. A poszło nam tak łatwo.

Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że każdy może się zmienić. Że nie ważne jak długo tkwiło się w swoim koszmarze, to można się z niego obudzić. A obudzenie się oznacza, że nie ciągną się za Tobą żadne ogony, nie musisz być do końca życia na lekach czy używać jakichś technik poprawy humoru. Po prostu budzisz się tak, jak ze snu, i kontynuujesz swoje życie.

*

Kochani, jak pewnie wyczuwacie, jestem tym absolutnie podekscytowana. Mam wrażenie,że przeskoczyłam w swoim rozwoju o 10 lat, a może nawet i 100. To jest zupełnie inny poziom rozumienia, do którego raczej nie doszłabym sama.

W związku z tym, czuję, że muszę zmienić formę mentoringu. Do tej pory było to 6 tygodni, teraz będziemy umawiać się na rezultat. Zostanę z Tobą tak długo, jak będziesz tego potrzebować. Jeżeli pomogę Ci w ciągu dwóch sesji – super. Jeżeli w ciągu dziesięciu – też ok. Ale pomogę Ci.

Do tego cena mentoringu i coachingu idzie w górę. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale zawsze podnoszę ją na jesień, więc teraz już czas. Myślę jednak, że żadna cena nie odda wartości, jaką ma wolne życie. A wolne życie jest w ofercie naszej wspólnej pracy.

 

 

Published On: 14 października, 2021Kategorie: Świadectwa, Media
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

36 komentarzy

  1. Avatar
    Ada 14 października, 2021 at 1:10 pm - Odpowiedz

    Niesamowite! Wspaniale!!! Gratuluję z całego serca!!!!! Ogromny szacunek i wdzięczność za Twoją pracę i wszystko, co robisz. ❤️❤️❤️

  2. Avatar
    Martyna 14 października, 2021 at 1:31 pm - Odpowiedz

    Brzmi ciekawie ale czy ta metoda może pomoc np schizofrenikom tak by odstawić leki?

  3. Avatar
    Łukasz 14 października, 2021 at 2:25 pm - Odpowiedz

    Ania, to może następna książka w tym klimacie? :-) Pozdrawiam <3 :)

    • Avatar
      Anna 16 października, 2021 at 12:08 am - Odpowiedz

      Dokładnie! W formie ebooka

  4. Avatar
    magdalena 15 października, 2021 at 7:33 am - Odpowiedz

    Gratuluję Ci Aniu z całego serca❤

  5. Avatar
    Patpat 15 października, 2021 at 1:54 pm - Odpowiedz

    Co prawda nie mam już ED (min. dzięki tobie), ale jeśli twoja metoda pomoże mi podnieść moje krytycznie niskie poczucie własnej wartości, to wchodzę w to w ciemno

  6. Avatar
    Anna 16 października, 2021 at 12:07 am - Odpowiedz

    Aniu, podejmujesz się zaburzeń lękowych w nerwicy?

    • Avatar
      Wilczo Glodna 16 października, 2021 at 12:43 pm - Odpowiedz

      Kochana, nie znam się aż tak na tych wszystkich terminach, ale wiem jedno. Każdy człowiek jest zdrowy psychicznie, tylko o tym nie wie. Widzę to teraz bardzo wyraźnie. Z każdym mogę spróbować porozmawiać i pomóc zobaczyć mu to zdrowie. Ale nie twierdzę, że każdego „uleczę”, skoro nikt nie wymaga uleczenia.
      Kiedyś w dużym stopniu wyciągnęłam dziewczynę z nerwicy natręctw o czym piszę w poście „Pudełka”. Zerknij kochana.

      • Avatar
        karolina 16 października, 2021 at 4:12 pm - Odpowiedz

        A np.schizofrenia,choroba afektywna dwubiegunowa?

      • Avatar
        Klara 17 października, 2021 at 7:16 pm - Odpowiedz

        Ania, wybacz, ale moim zdaniem płyniesz za mocno w stwierdzeniu, że KAŻDY jest zdrowy, a to że nie każdego uleczysz, bo nikt nie wymaga uleczenia, to asekuracyjne brednie na wypadek, jakby nie wyszło. Koleżanki wyżej pytały o schozofrenie. No właśnie, co z nią? Ci ludzie naprawdę są zdrowi? A osoby ze stwierdzoną psycho lub socjopatia? Mówisz, że chcesz wyjść poza ED, ale ten tok rozumowania, który prezentujesz, działa (i to dobrze) tylko przy pewnej części zaburzeń i należy to sobie jasno powiedzieć. Nawet nie przy każdym przypadku ED. Nie atakuje, tylko nakreslam, jak osobiście to wszystko odbieram. Pomagaj tym, którym możesz, ale nie wmawiaj, że odkryłas receptę na zdrowie dla każdego, bo zdrowie jest w każdym. Nie jest w każdym.

        • Avatar
          Wilczo Glodna 18 października, 2021 at 7:03 pm - Odpowiedz

          Kochana, to że widzę zdrowie w każdym (bo widzę), nie znaczy, że będę z każdego to zdrowie wyłuskać. Nie podejmę się wchodzenia w relację coach- podopieczny z osobą ze schizofrenią. Nie znam się na tym i tyle i nawet nie sądzę, że kiedyś ktoś taki się do mnie zgłosi. Mogłabym jednak pogadać z taką osobą po prsotu jak człowiek z człowiekiem.

          A jeżeli już pytasz o schizofrenię, to znam coachy, którzy się tego podejmują. Np mój mentor George Pransky opowiadał mi jak to pracował z chłopakiem ze schizofrenią. Po ponad 100 sesjach (!!!), chłopak powiedział „wydaję mi się, że widzę moją zmarłą matkę”, a nie „widzę moją zmarłą matkę”, co doprowadziło Georga do łez.
          A więc nawet osoba ze schizofrenią może uzyskać wgląd w naturę myśli.
          Chłopak nadal miał „objawy”, ale nie był nimi już tak przerażony. Wiem, że w końcu opuścił szpital psychiatryczny.

          • Avatar
            Kara 18 października, 2021 at 11:58 pm

            Okej, ten gość uzyskał wgląd, być może wie po części, że jest chory. Nie było mnie tam i nie wiem, na ile to wszystko pomogło. W dalszym ciągu jednak świadomość choroby nie czyni zdrowym. Ja jestem świadoma swojej anoreksji już 10 lat, bo przyjęłam ją dobrowolnie, ba, z takim właśnie zamiarem sama w nia „weszłam”. Ale to nie o tym, bo to jednak decyzja, a nie proces fizjologiczny.
            Fizjologia na przykład jest to, jak w przypadku ogromnej traumy (weźmy zamordowanie własnych rodziców pod przymusem bo to akurat badano) dosłownie potrafi zabić, odłączyć nasz hipokamp od reszty mózgu. I nie czuje się już emocji na poziomie biologicznym. Myśli nie mają z tym nic wspólnego. To jest organiczna psychopatia i nie da się wglądem magicznie tego hipokampu wskrzesic. Były przypadki skutecznej terapii na bardzo wczesnym etapie, ale to jak z wycięciem szybko wykrytego guza nowotworowego. Nie można zmianą myślenia uleczyć każdej przypadłości mózgu, nieważne czy Ty się za to weźmiesz, czy Praknsy.

      • Avatar
        Efekt diety 26 października, 2021 at 1:59 pm - Odpowiedz

        Aniu! Myślę, że jestem jedną z nielicznych osób, które przeczytały Wszystkie! Twoje posty. Wyciagnelaś mnie z ponad 20 letniej hardcorowej bulimii! Ten post o pudełkach bardzo mi pomógł! Niestety od 2 lat mam co chwilę myśli, że zaraz zemdleję, szczególnie gdy mam spokojnie gdzieś czekać (pewnie efekt lat głodówek) i zwykle to po prostu lekceważę jak pojawiajace się myśli zwymiotuj… Jednak czasem wpadam w panikę i wtedy ciężko o logiczne myślenie pomimo, że z tyłu głowy wiem, że to bzdura! Głupi nawyk lęku…. Co z nim zrobić?

  7. Avatar
    Dominika 16 października, 2021 at 3:11 pm - Odpowiedz

    Depresja jest chorobą?

  8. Avatar
    Anna 18 października, 2021 at 6:43 pm - Odpowiedz

    Klara ma rację.Dobrze jak byś odpowiedziała na ten komentarz.

  9. Avatar
    jula 26 października, 2021 at 11:05 am - Odpowiedz

    czyli depresję która wynika z zaburzenia wydzielania neurotransmiter pobudziajacych np serotoniny oraz dopaminy da się wyleczyć rozmową ? oraz ogólnie kwestiinujesz cała dziedzinę medycyny jaką jest psychiatria ? to cudownie ! rozumiem ze należy podac do wiadomości iż jest grupa mentorów która odmienie psychiatrię i leczenie nie będzie potrzebne ! wg cala klasyfikacja chorób jest bez sensu bo każdy jest zdrowy , a zaburzenia osobowosci oraz inne takie rzeczy to wymysł samych ludzi. z powodu nie dożywieni a!
    aaaa i jeszcze zapomniaąłm wspomnieć że czytajac inne pani posty endokrynologów też by pani wysłała na wakacje bo w sumie zaburzenia metaboliczne to nie istnieją wynika z głodówek .
    Gratuluję naprawdę .

    • Avatar
      Jelita a myśli 26 października, 2021 at 3:56 pm - Odpowiedz

      Jelita to masz drugi mózg i jak dowodzą badania większość OSÓB Z DEPRESJĄ MA ZABURZONY MIKROBION. Trwają dyskusje co jest pierwsze…. No i jasne, możemy nakleić sobie łatkę: mam depresję i liczyć na cud albo możemy popracować nad swoim postrzeganiem świata, wiedzieć co zrobić (nie robić …) z myślami oraz zmienić dietę (tu też są badania naukowe potwierdzające skuteczność diety w zestawieniu z farmaceutykami). Poza tym np wizyty u gastrologów też sprowadzają się do umiejętności życia np z IBS, gdzie także nasze podejście odgrywa główną rolę. Podsumowując: nie naklejamy sobie i innym latek i popracujmy nad myślami…..Brawo Aniu!

      • Avatar
        Basia 26 października, 2021 at 4:11 pm - Odpowiedz

        Nikt chory na depresję sobie tej łatki nie przykleja, cięzkie depresje wbrew obiegowym opiniom nie są zbyt często, nie każde obniżenie nastroju to depresja, To że jest to naddiagnozowywane to inna sprawa. Można mieć gorszy okres w życiu, gorzej się odżywiać i mieć obniżny nastrój w związku z tym, ale TO NIE MUSI BYĆ DEPRESJA. Pacjenta, który tak jak pisałam niżej, nie rusza się z łóżka i sika w pampersy nie uleczysz zmianą postrzegania świata i szpinakiem, bo to jest po prostu absurdalne.

  10. Avatar
    Basia 26 października, 2021 at 2:13 pm - Odpowiedz

    Objawy twojej mamy wskaują bardziej na GAD- zespół lęku uogólnionego, a nie depresję, dziwne że żaden specjalista tego nie zasugerował. Ten zespół charakteryzuje się właśnie chroniczym zamartwianiem się i lękiem wolnopłynącym. Z GAD ludzie potrafią przeżyć długie lata, jako-tako funkcjonując. Są przecież wytyczne w ICD po czym klasyfikuje się chorego do danej jednostki chorobowej, a twoja mama z tego co piszesz nie spełniała wymogów depresji. W ogóle stwierdzenie że można być w CIĘŻKIEJ depresji przez 30 lat PRACUJĄC (przy tak dużych możliwościach leczenia) oznacza że chyba NIE MA SIĘ NAJMNIEJSZEGO POJĘCIA na czym ta choroba polega. Radzę odwiedzić szpital, w którym ludzie w ciężkiej depresji nie są w stanie wyjść z łózka i srają pod siebie. Ale nawet tacy pacjenci, po leczeniu farmakologicznym, ew.eletrowstrząsach, dochodzą do siebie. A GAD czy zamartwianie się to nie depresja. Serio nie odlatywałabym w tematy o których nie mam pojęcia.

    • Avatar
      Brawo Aniu za ogrom pracy!! 26 października, 2021 at 3:45 pm - Odpowiedz

      Ale wszelkie lęki (NERWICE) to nie choroby więc właśnie zmianą myślenia trzeba to leczyć. Najlepsi psychiatrzy na świecie leczą je psychoterapią a nie farmakologią! Chyba celowo chwytajcie Anię za słówka… Tylko po co?

      • Avatar
        Basia 26 października, 2021 at 3:52 pm - Odpowiedz

        Ale ja pisałam w tym momencie o różnicy między depresją a np.GAD. I nie napisałam nic o tym, że psychoterapia nie jest wskazana w zaburzeniach lękowych, wręcz przeciwnie to podstawa w tym zaburzeniu, a farmakoterapia może służyć jako tymczasowe wspomaganie. Ale ciężkie depresje, zwłaszcza w przebiegu ChADu, to delikatnie ujmując inny temat i inaczej się to leczy.

      • Avatar
        Basia 26 października, 2021 at 3:54 pm - Odpowiedz

        Nie łapę nikogo za słówka, czasem wystarczy czytać komentarze ze zrozumieniem.

        • Avatar
          Komentarz 26 października, 2021 at 3:59 pm - Odpowiedz

          Basiu to był komentarz łączony do Ciebie i Juli

          • Avatar
            Basia 26 października, 2021 at 4:04 pm

            Ok, to rozumiem w takim razie;)

  11. Avatar
    Eliza 27 października, 2021 at 5:49 pm - Odpowiedz

    W tym momencie robisz niedźwiedzią przysługę wszystkim tym, którzy walczą o to, by nie sprowadzać depresji (gdzie w trakcie jej trwania na rezonansie widoczne są zmiany w mózgu w porównaniu do człowieka zdrowego; występują też objawy fizycznego bólu) do chandry, gorszego nastroju, „myśl pozytywnie to ci przejdzie”, „idź pobiegać i będzie po depresji”. Wszystkim tym, którzy walczą o to, by depresję traktować poważnie, jak chorobę, którą jest a nie zwykłe widzimisię. Tych, którzy walcząc z ogromną stygmą w końcu się przełamują i idą do psychiatry i podejmują leczenie (farmakologiczne, terapeutycznie). I wreszcie wszystkich ty, którzy przez tego typu teksty i sprowadzanie to do „gorszego humoru” czy czegoś, co wystarczy cudownie wyleczyć jedną rozmową – negują/odwlekają decyzję o diagnozie i podjęciu leczenia.
    Moja siostra miała depresję – nie była w stanie funkcjonować, miała ataki paniki, płaczu, nerwicę. Rozmowy, psychoterapeuci, couche etc. nie pomogli lub pomogli krótkotrwale. Dopiero w połączeniu z lekami zaczęła normalnie funkcjonować i wyszła z tego.
    Ja sama nadal mam depresję. Są dni, tygodnie kiedy nie kontaktuję, tępo patrzę się w ścianę, nic do mnie nie dociera, jestem otępiała i bez myśli. Są takie kiedy godzinami płaczę bez powodu, takie kiedy czuję się przytłoczona, mam fizyczne bóle i dolegliwości.
    W najgorszym momencie przez tydzień dosłownie nie wychodziłam z łóżka. Nie jadłam, przez trzy dni nie piłam. Nie miałam nawet siły sięgnąć po coś ostrego by się zabić.
    Czytając ten tekst miałam łzy w oczach, czułam jakbyś sobie zakpiła z tematu, zaśmiała mi się w twarz.

    • Avatar
      Anna 27 października, 2021 at 8:47 pm - Odpowiedz

      Eliza a przeszło Ci przez myśl, że trafiła na jednego z pseudopsychoterapeutów, którzy dodatkowo pogłębiają czyjś stan? Rodzajów terapii jest multum i większość niestety sprawia, że ta osoba czuje się jeszcze bardziej ofiarą… Dlatego uważam, że Ania robi kawał dobrej i niestety niewdzięcznej pracy bo sprzeciwia się starym i nieskutecznym metodom. Brawo dla Ciebie Aniu i dla mamy!

      • Avatar
        Eliza 27 października, 2021 at 11:14 pm - Odpowiedz

        Nie chodzi mi o sam fakt bądź nie-fakt terapii. Chodzi mi o sprowadzenie depresji do „raz sobie szczerze porozmawiałyśmy, zrobiła wgląd i wszystko znikło jak ręką odjął”. O, nie wiem na ile świadomie na ile nie, powtarzanie serio bzdurnych, serio szkodliwych haseł, które moźna sprowadzić do „idź pobiegaj, to ci przejdzie”, bo nie zawsze (a po osobistych doświadczeniach zaryzykuję, że bardzo rzadko) to się w ten sposób da naprawić. Bagatelizowanie poważnego problemu i nakręcanie wody na młyn dla tych co depresją = wymysł.

      • Avatar
        K 30 października, 2021 at 8:05 pm - Odpowiedz

        Dla mnie wiadac efekt neofity, który staje się apostołem „jedynego słusznego rozwiązania”. Wiele problemow psychiatrycznych wynika z zaburzeń na poziomie biochemii mózgu – uszkodzeń na etapie płodowym lub mutacji genów. I nie, amputowana ręka nie odrośnie pod wpływem wiary i rozmowy, choć zapewne tej osobie będzie po rozmowie lżej i być może nauczy się to akceptowac. Ale coaching to nie leczenie. A leczenie to nie wyleczenie.

  12. Avatar
    Wilczo Glodna 27 października, 2021 at 7:48 pm - Odpowiedz

    Bardzo mi przykro, dziewczyny, że zamiast cieszyć się moim i mamy szczęściem oraz widzieć w tym nadzieję dla siebie; licytujemy się tutaj na diagnozy, kto ma gorzej i dlaczego z moją mamą nie było aż tak źle, bo nie sikała w pampersy.
    To co przeżyłyśmy w naszej rodzinie nie da się opisać słowami i nawet nie będę próbować tłumaczyć się z cierpienia, które było też moim udziałem.
    Szkoda, że czyjś sukces zostaje odebrany przez kogoś innego, jako osobista potwarz. Mam nadzieję, że moja mama nie wzięła sobie do serca tych wszystkich komentarzy. Ani żadna osoba, która cierpi tak jako ona.

    • Avatar
      Eliza 27 października, 2021 at 11:40 pm - Odpowiedz

      Nie neguję tego, że twoja mama wyszła z zaburzeń psychicznych, brawa dla niej, nie licytuję na „kto ma gorzej” (opis wyżej jest tylko po to, by pokazać że nie jest to coś, co znam z teorii).
      Krytykuję formę w jakiej to pokazałaś. Przede wszystkim to, że sposób w jaki to odpisałaś sugeruje, że jest to magiczne remedium, uniwersalne dla wszystkich. Że całość sprowadziłaś do „no, pogadaliśmy sobie, a następnego dnia mamie już depresją przeszła”. Że stawiasz znak równości pomiędzy obniżonym poczuciem własnej wartości a depresją.
      Przez tego typu teksty depresja jest bagatelizowana (zresztą, zobacz sobie wyżej choćby komentarz „depresja jest chorobą?”) jako wymysł bananowych dzieciaków, a ludzie wstydzą się udać po pomoc, utrwala się szkodliwe stereotypy na poziomie „masz zaburzenia odżywiania = masz słabą wolę spaślaku”.
      Jak już pisałam, po prostu taką formą nie trafiłaś. 30 min rozmowy nie zawsze działa. Mnie to po prostu zabolało, bo już nie raz słyszałam podobne teksty, bo to znowu sprowadza realny problem do „widzimisię” i wymysły. To nie jest uniwersalna porada, to nie jest uniwersalny tekst i nie powinnaś go tak opisywać, bo po prostu bardziej tym szkodzisz niż pomagasz.

      • Avatar
        teżBasia 28 października, 2021 at 12:17 pm - Odpowiedz

        rozumiem że Cię to boli, ale na pewno autorka nie miała złych intencji. Po prostu w potocznym rozumieniu objawy które opisała u mamy są rozumiane jako depresja. Zresztą nie jest powiedziane że mama nie miała depresji albo jej epizodów w przeciągu tych 30 lat – mówienie że nie chcę żyć, wieczny smutek, a to przecież fragment rzeczywistości, którym się Ania podzieliła. Termin depresja jest nadużywany jak zauważyła chyba Basia w którymś komentarzu. Ale to nie znaczy że funkcjonowanie z czymś co jako depresja się nie kwalifikuje jest proste. Jeżeli ktoś cierpi na takie właśnie stany lękowe, nieustannie się zamartwia i boi to jego życie i zdrowie, a także relacje są zrujnowane. I jeszczce nie czuje się uprawniony by korzystać z pomocy bo to w końcu nie jest depresja. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Nawet jeśli mama Ani nie miała klinicznej depresji to toczył ją przez całe życie obrzydliwy, odbierający radość lęk – znam to zjawisko z autopsji niestety. Każdy zasługuje na pomoc i jeżeli metoda Ani dziala nawet w 50% przypadków ludzi z zaburzeniami lekowymi to super. Nie widzę złych intencji, nie widzę podważania sensu terapi i chodzenia do psychiatry w tym poscie.

      • Avatar
        Wilczo Glodna 28 października, 2021 at 1:19 pm - Odpowiedz

        Kochana, po Twoim komentarzu zrozumiałam skad to nieporozumienie. Ty odebrałaś to tak, że ja sobie „pogadałam” z mamą, jak sobie gadam z koleżanką przy kawie o dupie Maryni. Że powiedziałam jej „no weź się nie martw, daj spokój” i ona powiedziała „aha ok, jestem uzdrowiona”? Nie nie nie. Żeby odbyć tę półgodzinną rozmowę, uczyłam się i rozwijałam przez 7 lat. A przez ostatnie 3 lata czerpałam od mistrzów takich własnie „rozmów”.
        Jeżeli Cię to interesuje, obejrzyj sobie sesje coachingowe Michaela Neilla, Jamiego Smarta czy właśnie Pranskych (u których jestem teraz na mentoringu). To jest tak prowadzona rozmowa, że ludzie się budzą. To jest niesamowite. To nie ma nic wspólnego z powiedzeniem „weź się w garść”. Za tym stoi bardzo głębokie rozumienie natury doświadczenia ludzkiego i zmienia człowieka od wewnątrz.
        Czy teraz to jest jasne?

        • Avatar
          Eliza 31 października, 2021 at 12:43 pm - Odpowiedz

          Nie, nadal nic nie rozumiesz.
          Przy cięższej depresji masz fizyczne zmiany w mózgu, widoczne na rezonansie. Twoje synapsy źle przekazują serotoninę. To nie jest coś, co możesz naprawić wglądem czy jakąkolwiek inną rozmową, bo to działa na tej samej zasadzie jakbyś wglądem chciała się wyleczyć z gorączki.
          Tak samo wglądem NIE wyleczysz części chorób psychicznych czy upośledzeń umysłowych.
          Sprowadzanie każdej depresji do „skazania na smutek” (suprajs, osoba chora na depresję na zewnątrz wcale nie musi wyglądać na smutną) i pokazywanie twojego sposobu jako uniwersalnej metody jest po prostu szkodliwym powielaniem i utrwalaniem stereotypów.
          Depresją to nie (tylko) smutek czy obniżenie nastroju

          • Avatar
            Wilczo Glodna 3 listopada, 2021 at 1:46 pm

            Wszystko rozumiem kochana, tylko widzę to inaczej. Jeżeli powtarzanie nawykowo czynności, może wywołać zmiany w mózgu, to – tak jak piszesz – depresja też. Ale to tak jakby pacjenta ze zwyrodnieniem stóp faszerować środkami przeciwbólowymi, zamiast kazać mu przestać chodzić na obcasach. No bo przecież żaden wgląd w to, że obcasy wykrzywiają jej ten nogi, nic nie pomoże. Owszem pomoże.
            I tak jest też tutaj, jeżeli przestaniemy używać siły naszego umysłu przeciwko sobie, te zmiany cofną się w wielkości same. Tak jak zmiany wywołane nawykiem cofają się same. Poczytaj o badaniach Jeffreya M.Schwartza. Jego pacjenci, którzy nauczyli się zbywać myśli, mieli takie same efekty, widoczne na rezonansie, jak pacjenci na silnych lekach.

            Zresztą umówmy się, nikt nam nie sprawdza mózgu przed zapisaniem leków. Daje się je na podstawie – czasami kilkuminutowej – rozmowy. Moja mama brała w ciągu tych 30 lat tony leków mających na celu naprawienie jej synaps itd. I to w najwyższych dawkach. Nic to nie dało. No może trochę odrealniło i przymuliło.

            Na koniec proszę o kulturę dyskusji i odrobinę otwartości. Traktując mnie z góry, jak kogoś nierozgarniętego, nie usłyszysz nic nowego. A ja mam do powiedzenia coś nowego. I nie bój się, ktoś kto nie widzi w tym wartości i tak do mnie nie przyjdzie po to bym go tam „skrzywdziła”. Ludzie mają własny rozum i potrafią korzystać z niego samodzielnie.

  13. Avatar
    Lena 27 października, 2021 at 11:48 pm - Odpowiedz

    Zięba psychologi, masakra. Jestem szczerze przerażona wpisem, a jeszcze bardziej komentarzami. Depresję leczy LEKARZ, nie znachor z internetu i nie, nie każdy jest zdrowy psychicznie, tak jak nie każdy jest zdrowy fizycznie, to serio jest takie proste.

  14. Avatar
    K 30 października, 2021 at 8:18 pm - Odpowiedz

    Myśle, ze dziewczynom (i mnie tym samym tez) chodzi o rozdzielenie dwóch kwestii. Nikt nie kwestionuje ze Mama cierpiała i wcale tego nie bagatelizujemy ani nie życzymy jej zle, żeby ci cokolwiek udowodnić.

    Myśle ze bardziej chodzi o UNIWERSALNOŚĆ tej metody. Nie ma takich metod nigdzie, a już w medycynie szczególnie – jasne ze problemy rodzica znasz od podszewki i masz z nim szczególna więź i poziom zaufania, wiec to co sprawdzi się w takiej relacji nie musi się przekładać na KAŻDEGO kolejnego pacjenta. I nie musi pomoc mu na lata (nawet jesli przyniesie tymczasową ulgę). Zapytam brutalnie – weźmiesz odpowiedzialność za próbę samobójczą kogoś, kto z rezygnował z prowadzenia przez psychiatrę na rzecz coachingi?