Niedziela bez wilka: Ania, mama na polu minowym

Aniu,

Opisze Ci od strony mamy córki z zaburzeniami.

Na początku najtrudniej mi było zrozumieć, że nie robi tego mnie…Potem bardzo długo było mi źle, że prawdopodobnie nie umiem jej wspierać. Czułam, że ja na pewno mam na to wpływ, że albo to z mojej winy albo potem, że to dzięki mnie wyjdzie z tego, tylko ja i ja, i ja…czy dobrze, czy źle to JA:)

To pokłosie czytania każdego jednego wpisu, gdzie widnieje, że osoba z depresja czy zaburzeniami potrzebuje wsparcia.
Jak wpiszesz w wyszukiwarkę życie z osoba z depresja, to widzisz tylko, że to wolno powiedzieć, tego nie wolno. Czytając, ma się uczucie, że stan w jakim ta osoba jest zależy od tego mówią, robią, myślą jej bliscy. I ja też czułam się za ten jej stan odpowiedzialna. Czekałam wręcz, że psycholog, psychiatra powiedzą mi tu i tu Pani i mąż robicie źle, ja to poprawie, i będzie cudownie….

Był moment, że czułam się jak robot, który boi się coś powiedzieć, nie powiedzieć, zrobić, nie zrobić, bo tu cokolwiek, może być tym czynnikiem zapalnym do złego samopoczucia.
A ze jako Mama kocham, i jak moje dziecko się źle czuje to i ja się złe czuje, to moje życie, ba nasze życie, całej rodziny wyglądało jakbyśmy chodzili po polu minowym.

Nigdy nie wiesz jaka będzie noc, tydzień dzien….czy trzeba biedzie jechać do szpitala, a może być obok, bo nie śpi i prosi by z nią być i ja pilnować? To skojarzyło mi się jak życie komandosa na wojnie, nie wiesz, gdzie walnie, ale czujesz ze walnie…telefon w środku nocy z atakiem paniki? Cięcia na imprezie i ktoś dzwoni, że trzeba natychmiast jechać pomagać? Oj dużo by opowiadać…

Zaczęły się kłopoty w relacjach z mężem, z drugą córka. To napicie w domu pochłania. Słowa męża gdzieś zasiały dobre ziarno…ona nas zniszczy. I wtedy we mnie wezbrał glos, ja się nie dam zniszczyć….

I nastąpił moment zwrotny, nie jako jeden dzień, jako pewien czas, po przeczytaniu całej masy książek odnośnie konstrukcji psychiki, relacji, procesów myślowych, przetwarzania emocji, sławnego dbania o siebie (którego tez długo nie rozumiałam) zaczęło klarować.

Przeczytałam kilkadziesiąt książek, plus twój blog i wiele innych miejsc. Niby każdy pisze to samo, ale w innym ujęciu, i coś w końcu zadziałało.

Ja nie jestem nią, my nie jesteśmy nią, my jako rodzice robimy co umiemy i co możemy w danej chwili, młodsza córka robi co umie i co może w danej chwili.
Wypisałam sobie role Mamy i ogólnie swoje życie rozpisałam na czynniki pierwsze, jakbym to miała wytłumaczyć innej osobie, i wyszło mi, że jedynie co, to za mało dbam o swoje granice, tego co mogę przeżyć i przyjąć.
Zaczęłam czytać książki, żeby pomoc jej, a w efekcie pomogłam sobie najbardziej.

To nie znaczy, że jest cudownie, Nasze życie to życie z osoba z zaburzonym postrzeganiem rzeczywistości, myśli, siebie. Nadal to cala masa różnych rzeczy, które się dzieją.

Dalej w tym jesteśmy długoletnia szczęśliwa para, wyjeżdżamy i wychodzimy razem, spędzamy czas, z młodsza, oferujemy czas starszej jak chce korzysta jak nie chce, nie korzysta.

Moje relacje z mężem są cudowne, tak jak było na początku, ponad 20 lat temu.
Zaczęłam o siebie dbać, ćwiczę i zdrowo jem, wysypiam się, realizuje swoje pasje i plany, niczego nie żałuje, nie byłabym tutaj, gdyby nie jej zaburzenia.

Zrozumiałam, że jest odrębnym człowiekiem, to ona czuje się złe, i to ona musi chcieć to zmienić, inaczej biedzie tak wędrować, od samookaleczania, do anoreksji i pewnie innych rzeczy, które pozwolą jej na chwile czuć się lepiej.

Dajemy jej dużo, bo ma spokojny dom, dobre warunki życia i spokojnych rodziców, czasami możemy dać jej więcej, i słuchamy i siedzimy po nocach trzymając za rękę, ale czasami idziemy spać. Jak życie zafunduje nam inne atrakcje i musimy naładować akumulator. Czasami nie mamy siły być dla niej wsparciem, jakiego od nas oczekuje.

Brakowało mi przez te lata, miejsca, gdzie ktoś opisałby, że ciężko się żyje z osobą z depresją z zaburzeniami. Brakowało mi tego, że to nie ja jestem za to odpowiedzialna.
Jeszcze nie tak dawno, nie umiałabym być za to co mnie spotkało czuć wdzięczność, a czuje całym sercem, za to ze jestem, z tym czuciem życia tu, gdzie jestem, i nigdy by się to nie wydarzyło, gdyby nie ona.

Czy ty wiesz, że naprawdę rzadko co mnie dzisiaj jest wstanie zdenerwować? Jaki to komfort życia jest.

Pozdrawiam Cię Aniu, jak będziesz chciała coś jeszcze to jestem, i robisz superdobra robotę, rob to dalej. Dzięki Tobie też uczę się dobrze jeść i miałaś swój udział w mojej zmianie myślenia.

Buziaki
Ania

Published On: 19 października, 2021Kategorie: Świadectwa
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

7 komentarzy

  1. Avatar
    Katarzyna 20 października, 2021 at 10:45 am - Odpowiedz

    Dziękuję,że dbasz o moje zdrowie psychiczne i zablokowałaś mnie na instagranie. Pokazałaś,że nie masz za grosz szacunku do odmiennego zdania.

  2. Avatar
    Katarzyna 20 października, 2021 at 11:00 am - Odpowiedz

    Kasuj niewygodne komentarze

    • Avatar
      Katarzyna 20 października, 2021 at 12:39 pm - Odpowiedz

      Zapraszam na ig Oli organ . Mówiła dzisiaj o Tobie na swojej relacji.

  3. Avatar
    Karolina 20 października, 2021 at 5:39 pm - Odpowiedz

    W necie gównoburza o Twoim poście.

  4. Avatar
    Ciasto 1 listopada, 2021 at 11:41 am - Odpowiedz

    Aniu, tęsknię za wpisami :)

  5. Avatar
    Wandzior 26 listopada, 2021 at 5:35 pm - Odpowiedz

    Aniu.Gdzie zniknęłas.? Mam nadzieje ze u Ciebie wszystko ok. Czekam niecierpliwie na Twoje wpisy. Pozdrawiam. Wandzior

  6. Avatar
    asiula 27 grudnia, 2021 at 8:00 pm - Odpowiedz

    ciekawy wpis, bardzo pozdrawiam.