List Zuzy
Chciałabym się podzielić z wami listem Zuzy, który wzruszył mnie i wlał nową nadzieję w moje serce. Wierzę, że wiele się zmieni w leczeniu bulimii i kompulsji, jeżeli wystarczająco dużo młodych psychologów zainteresuje się głębiej tym problemem.
Cześć Aniu
Twojego bloga znalazłam już dawno, ale przyznam że wtedy przeczytałam tylko kilka artykułów, głównie ze względu na fakt, że sama cierpię na zaburzenia odżywiania (jestem na etapie „niepijącego alkoholika”) i chyba nie chciałam wracać do tego tematu. Aż do dziś.
Moja historia nie jest jakaś nadzwyczajna; dziewczyna w liceum nie chciała tyć po jedzeniu i zaczęła rzygać. Wydawało mi się, że to nic szkodliwego, że przecież jak od czasu do czasu zwrócę to co zjadłam to nic mi się nie stanie, a jeszcze na tym skorzystam. Trwało to 5 lat.
W pewnym momencie mój organizm się zbuntował , a i tak długo wytrzymał, bo były miesiące, że rzygałam 4-5 razy dziennie, nawet jeśli posiłkiem była tylko pomarańcza.
Nie byłam skrajnie wycieńczona, ale straciłam zęba i dostałam paraliżu twarzy, który spowodowany był niedoborem magnezu i witamin z grupy B.
Byłam przerażona, to był taki „policzek” od bulimii… Za namową przyjaciółki (rodzina nic nie wiedziała i nie wie do tej pory o moim uzależnieniu) poszłam do psychologa, ale skończyło się to na jednej wizycie.
Nawet mi się podobało, że mogę się komuś wygadać, ale ona odesłała mnie do swojej koleżanki, która „była specjalistką w tego typu zaburzeniach”. Jestem osobą, której niezwykle trudno jest się przed kimś otworzyć (tę wiadomość piszę już chyba 2 godziny) i druga wizyta u innego psychologa była już ponad moje siły. Nie miałam ani ochoty, ani odwagi znowu od początku opowiadać wszystkiego nowej osobie.
Teraz, mając 23 lata, mogę powiedzieć, że nie rzygam, ale nie mogę powiedzieć, że nie choruję na bulimię, bo to jednak od czasu do czasu wraca i będzie ze mną na zawsze. Ta nieodparta chęć nażarcia się i oczyszczenia. Z perspektywy czasu widzę, że bardziej mi zależało na tym „oczyszczeniu”. Wiem już, że przyjemność jedzenia to swoją drogą, ale to cudowne uczucie, które pojawiało się po zwróceniu jedzenia (które mogło sprawić że przytyję) było i, nie oszukujmy się, jest, sednem mojego obrzydliwego uzależnienia.
Trochę się rozpisałam, a nie doszłam nawet do głównego motywu, który kierował mną kiedy postanowiłam do Ciebie napisać . Dziś przeczytałam Twój ostatni wpis (z 12 lipca) i przyznam, że płakałam jak bóbr. Wszystko, co przeżyłam wróciło do mnie ze zdwojoną siłą.
W tym dość krótkim momencie, podczas czytania tego, co napisałaś, uświadomiłam sobie, jak wiele dziewczyn jest zostawionych na pastwę bulimii. Większość z nich szukając pomocy nie wie, jak ta pomoc powinna wyglądać (tak jak ja, gdy poszłam do psychologa), a tak jak pisałaś, system leczenia zaburzeń odżywiania w Polsce leży i kwiczy.
Ja ze swojej strony, chciałabym Ci podziękować. Podziękować za to, że uświadomiłaś mi, co chcę robić w życiu.
Studiuję psychologię i ze względu na swoje zainteresowania chciałam zostać w przyszłości psychologiem dziecięcym, ale zawsze czułam, że to jednak nie to, że zainteresowania tym tematem to jedno, ale sprawdzenie się jako psycholog dziecięcy, to już inna sprawa i może niekoniecznie moja droga.
Teraz już wiem, że chcę pomagać takim dziewczynom, jak ja w liceum. Przede mną jeszcze długa droga, bo choć jestem na 4. roku, wiem że moja wiedza jest jeszcze nikła, ale będę robiła wszystko, żeby kiedyś dać szansę na lepsze życie komuś, kto będzie tego potrzebował i to nie w takim stopniu, w jakim jest to dostępne teraz.
Na pewno nie zawarłam w tej wiadomości wszystkiego co chciałabym Ci przekazać, a sama treść jest dość chaotyczna, ale wierz mi, że to i tak dla mnie dużo.
Pozdrawiam Cię gorąco,
Zuza.
Tak trzymać!
Potrzebujemy takich psychologów. Z powołania, nie z wyuczenia. Trzymam za nią kciuki :)
cudowny list,uważam że osoby które chcą pomagać innym po własnych doświadczeniach to największe wsparcie!Oby do przodu,pozdrawiam
Pięknie się czyta kiedy ktoś wygrywa walkę z nałogiem. Ja też myślałam że już wygrałam, cieszyłam się życiem, byłam czysta przez około miesiąc, zaczęłam nawet dostrzegać zmiany w sylwetce, zaczęło podobać mi się moje ciało.
Teraz siedzę po dwudniowym ciągu, z bolącym brzuchem (przeczyszczam się a nie wymiotuję) a w głowie znowu myśli że i tak mi się nie uda, że jestem gruba, głupia, że inni ludzie potrafią zjeść normalnie posiłek, zapomnieć o nim i żyć dalej a ja przez większość dnia myślę o jedzeniu, o odchudzaniu…eh… to tak wykańcza :(
Wilczyco nie poddawaj się! Trzymam mocno kciuki za Ciebie! Dałaś radę przez miesiąc być czysta, dasz i radę znowu stawić temu czoła i wyjść na prostą. Wiem, że jest ciężko, bo sama się z tym zmagam. Zastanów się dlaczego doszło do nawrotu? Co było powodem tego, że wpadłaś w ten ciąg? Jak już będziesz wiedziała, to będzie łatwiej. W moim przypadku zawsze jest to sięgnięcie po zapalnik, bez wyjątków, ale też nuda i w sumie zazdrość, że inni mogą, a ja nie. Jakiś tydzień temu poczułam się tak pewnie, że kupiłam masło orzechowe (nowy produkt w sklepie bez dodatku cukru, soli i oleju) i nie potrafiłam zakończyć po 2 łyżkach, doszłam prawie do połowy słoiczka i postanowiłam, że dla własnego dobra wyrzucę resztę. Tym razem dałam radę okiełznać Wilka – w toalecie zniknęło masło orzechowe, a nie zawartość mojego żołądka. A ostatniej nocy pokonałam chęć opróżnienia części lodówki – powiedziałam sobie, że nie zrobię tego sobie, nie skrzywdzę siebie, ponieważ nie chcę do tego SYFU wracać. NIGDY!
Nie jesteś głupia! Po prostu znalazłaś się w karuzeli, która ciągle się kręci i napędza Twoimi myślami oraz działaniami. Przełam ten krąg, zrób coś innego zamiast objadania się i zaprzątania sobie głowy kaloriami, jedzeniem, sylwetką…
Moja karuzela zaczęła zwalniać, ale jeszcze długa droga do wysiadki. Trudno, poczekam, bo chcę wysiąść – jest mi już niedobrze od tych kółek :P
Pozdrawiam Droga Patrycjo :)
Jeszcze jedno… czy jest tu jakaś Wilczyca która chciałaby się ze mną skontaktować na mailu, na facebook’u czy w jeszcze inny sposób, może razem zaczniemy walczyć? Może razem będzie łatwiej się wspierać i w końcu wygrac z tym paskudnym Wilkiem.
jestem chętna.. ;)
Wszystkie damy radę! Do boju Drogie Wilczyce! Zmieniajmy siebie i wyzwólmy się spod władzy wilka :-)
Aniu The Wolf DZIĘKUJĘ <3
Trzymaj się, bo ja Ci GORĄCO kibicuję! :-*
Patrycja, jeśli masz ochotę popisać prywatnie, to odezwij się na [email protected] :)
Dobrze odezwę się na pewno ☺
Dzięki dziewczyny, ja też Wam kibicuje z całego serca i szczerze polecam książkę naszej wspaniałej mamy Wilczycy „To nie jest dieta” bo mnie bardzo pomaga a jestem na 6 dniu
Mój mail: [email protected]
Ja – jako bulimiczka i nie tylko – wiele lat temu podjęłam decyzję o tym, że chcę wykorzystać swoje czarne doświadczenia życiowe do pomagania innym. Skończyłam studia z zakresu psychologii klinicznej, teraz jestem na etapie pisania pracy magisterskiej oczywiście o bulimii. Stwierdziłam, że to dobry start do tego, aby zacząć zmieniać podejście do bulimii i sposób leczenia terapeutycznego. Może chciałybyście mi w tym pomóc?
Brawo Zuza!
Mamy moc, dziewczyny!
Aniu, dobrze że jesteś!
Dobrze, że Ty jesteś, Julka :*
Też zamierzam studiować psychologię i pomagać innym. Trzeba pomagać!
Z zaburzeniami odżywiania trzeba walczyć.
brawo kochana :*