Strach jest ok

Pisząc te słowa, siedzę dokładnie w tym samym miejscu, gdzie wydarzyło się to, o czym zaraz opowiem; na tarasie mojego hiszpańskiego mieszkanka. To tutaj przyszedł do mnie bardzo ważny wgląd, który odmienił dosłownie w ciągu jednej nocy nie tylko moje małżeństwo, ale i całe moje życie.

Bo to jest tak, że wglądy zmieniają życie. Nie analiza, działania czy techniki; wglądy. Jeżeli nagle zrozumiesz i zobaczysz coś w zupełnie innym świetle, ta sprawa przestaje być dla Ciebie problemem.  Dlatego możliwe jest na przykład wyjście z bulimii w przeciągu dosłownie kilku sesji (a czasami i jednej), ale ja nie o tym.

A więc od początku.

Zaczęło się od konwersacji z moją mentorką, Lindą Pransky. Wyznałam jej, że pomimo tylu lat od wyjścia z bulimii, nadal przeraża mnie myśl o głodzie. Zawsze „muszę” zjeść tego „dodatkowego” batonika proteinowego czy kanapkę, żeby tylko na pewno go nie czuć. Jest to uciążliwe o tyle, że czasami waga wahnie mi się do góry (jestem tylko człowiekiem) i bardzo ciężko jest mi coś z tym zrobić. Tak jak na przykład teraz. Czas darować sobie tego batonika, jednak nie jestem w stanie tego wykonać.

Każda myśl o odmówieniu sobie czegoś, nawet jeżeli naprawdę tego nie potrzebuję, powoduje mój wewnętrzny popłoch. Mówiłam kiedyś o tym w filmiku „Nie schudnę już ani grama” i wiem, że wiele kobiet po zaburzeniach odżywiania, mogłoby się z tym utożsamić. Efekt jest taki, że wszystko co przytyję, „zostaje” na mnie. No chyba że zrzucę to bezwiednie i naturalnie, na przykład jadąc na wakacje i więcej chodząc. To jednak nie jest idealna sytuacja. Chciałabym móc to ogarnąć sama.

I może się zdziwisz, że ja też mam takie problemy lub że nie pieję z zachwytu nad każdą swoją fałdką, w myśl ostatnich trendów lajfstajlowych. No nie, to nie mój klimat. Jak większość kobiet (ludzi?), chcę wyglądać dobrze i nie mam zamiaru wymieniać pół garderoby, bo spodnie zaczęły mnie opinać. Wolę nie zjeść tego batonika…. No i tu wracamy do punktu wyjścia, bo nie jestem w stanie. To mnie przeraża.

Zwierzyłam się z tego Lindzie, nie wierząc, że w ogóle coś można tu wskórać, chociaż – znając ją -powinnam być trochę mądrzejsza. Bo ona, jak to ona, rozwiązała sprawę jednym zdaniem: „A czy nie możesz być przerażona myślą o głodzie, a i tak nie jeść tego batonika?”.

Nooo…. Na to nie wpadłam! Mogę mogę mogę!!! Mogę być przerażona myślą, a i tak czegoś nie robić. Wow! Zaczęłam się z siebie śmiać. Jakie to proste! Ja MYŚLAŁAM, że jak jakaś myśl mnie przeraża, to MUSZĘ zrobić to, co ona mówi! A okazuje się, że nie muszę! Problemem zaś nie był strach, który spokojnie mogę znieść, ale strach… przed strachem. Bałam się bać i dlatego robiłam wszystko, by się nie bać. A kiedy jest ok się bać, to co to za problem???

Uwaga, nie mówię tutaj o głodzeniu się. Jeżeli słyszysz, że polecam nie jeść kolacji, to źle słyszysz.

Następnego dnia siedzę sobie właśnie na wspomnianym już tarasie i myślę: Hmm, skoro nie muszę respektować myśli, która mnie przeraża, to ostatecznie nie muszę respektować… żadnej myśli.

I nagle otwierają mi się oczy i jeszcze głębiej widzę coś, co powtarzam już od dawna; wszystkie myśli są takie same, ważą tyle samo, czyli nic, bo są niematerialne. Żadna z nich nie może zmusić Cię do niczego. Nie może wyjść z Twojej głowy i coś z Tobą zrobić. O rany!

Nie oznacza to oczywiście, że MASZ nie respektować żadnej myśli. Jeżeli przyjdzie Ci do głowy myśl „umyj zęby”, to może warto wziąć ją pod uwagę. Nie MUSISZ jednak, jeżeli nie chcesz. Czy widzisz w tym wolność?

*

Kolejnego dnia, miałam małą spinę z moim mężem. Chłopak wstał lewą nogą i ledwo otworzył oczy, do czegoś się doczepił. Zawinęłam się więc z sypialni i poszłam wściekła pod prysznic. „Jak on mógł! On nie powinien tak mówić, on nie powinien tak robić, on nie powinien tak myśleć!” I nagle przypomniało mi się to, co odkryłam dzień wcześniej: Ania, ty nie musisz respektować tej myśli…

W tym momencie poczułam jak całe napięcie schodzi ze mnie i znika w odpływie prysznica. Czyli to też była tylko myśl? A ja zawsze myślałam, że to prawda. Że ja wiem, co on powinien myśleć i czuć. Mało tego, zawsze mu to perswadowałam. „Oj przestań, wcale Cię ten dźwięk nie wkurza (mój mąż jest osobą wysoko wrażliwą), po prostu się na tym za bardzo skupiasz”. A on się wściekał, że robię mu kołczing. No to ja się wściekałam, że chcę pomóc, a on taki niewdzięczny. I tak w kółko.

Pod tym prysznicem, zobaczyłam w końcu, co ja robię. Traktuję na poważnie swoje myśli o tym, że on nie powinien mieć takiej treści myśli, jaką ma. I że to jest dla mnie niewidzialne. A raczej było, bo teraz właśnie spada kolejna kurtyna i robi mi się wstyd, że przez tyle czasu wmawiałam mu, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Czuję też wdzięczność, że mimo wszystko on ze mną wytrzymał i nawet mnie poślubił no!

Od tego czasu wszystkie spiny na tym właśnie tle, przestały istnieć. A okazuje się, że było ich naprawdę sporo. Zamiast tego, zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Bliskość jest naturalnym stanem dla ludzi, którzy nie siedzą w swojej głowie, okopani w ideach jak ta druga osoba powinna myśleć czy funkcjonować. Kiedy porzucasz te idee, zaczynasz widzieć po prostu drugiego człowieka, bez tych wszystkich warunków, które zdążyłaś mu postawić. Widzisz go tak, jak w pierwszych tygodniach znajomości. A jak nie stawiasz komuś warunków,  zostaje tylko miłość.

A więc ta jedna uwaga od Lindy, spowodowała reakcję łańcuchową, której rezultat objawił się w zupełnie innym miejscu. Domino wglądów potoczyło się jeszcze dalej, ale o tym następnym razem.

A co z moją wagą? Właśnie mija pięć tygodni od tej rozmowy, a rzeczone 3 kilo są tylko wspomnieniem. Znowu dobrze wyglądam w swoich ciuchach i nie muszę robić kolejnej dziurki na pasku. Czy kosztowało mnie to trochę strachu i dyskomfortu? Oczywiście. Każdy człowiek jednak jest go w stanie znieść, jeżeli się go nie boi. Po prsotu pobyło mi „nieswojo” z powodu batonika przez 3 minuty, a potem o tym zapomniałam. I tyle.

*

Jeżeli chcesz, żebym pomogła wyjść Ci z zaburzeń odżwiania lub marzysz o takim podejściu do jedzenia, o jakim ja mówię, zgłoś się do mnie na mentoring. Jeżeli dręczą Cię inne problemy – natręctwa, złe nawyki, depresyjne myśli, problemy w związku itd, zgłoś się na mój coaching. Czeka Cię zupełnie nowe życie. Mogę to obiecać.

Published On: 9 grudnia, 2022Kategorie: Bez kategorii
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

2 komentarze

  1. Avatar
    Marlena 17 grudnia, 2022 at 3:49 pm - Odpowiedz

    Fantastyczna i szczera! Mocno olsniewajacy post . Zdrowych i spokojnych swiat dla ciebie nie i wszystkich ❤️

  2. Avatar
    Marlena 17 grudnia, 2022 at 3:50 pm - Odpowiedz

    Dla ciebie ,mnie* zamiaat ” nie”
    przepraszam