Sexy w rozmiarze XS?

Jeżeli śledzisz moje social media (IG @wilczoglodna), zapewne wiesz, że właśnie powróciłam z podróży po Indonezji.
Niestety wakacje musiałam skrócić o prawie dwa tygodnie z powodu szalejącej pandemii, ale cieszę się, że udało mi się zażyć trochę słońca i przygody, zanim świat stanął na głowie.

To nie był mój jedyny pobyt w Indonezji. Byłam tam już pięć lat temu, na samym początku pisania tego bloga, a co za tym idzie, na początku mojej drogi do całkowitej wolności od bulimii.
Oczywiście wtedy już nie wymiotowałam, ale do normalności było mi jeszcze daleko. Możesz to zapewne wyczytać między wierszami, w moich starych tekstach.

Jak zaś daleko – zdałam sobie sprawę odwiedzając jeszcze raz te same miejsca, ale za to zachowując się i wyglądając zupełnie inaczej. I nie, nie chodzi mi tu o zmarszczki, których to można się nabawić przez pięć lat, jeżeli jest się po trzydziestce.

Chodzi mi o moją totalną transformację, którą przedstawię Ci w tym artykule. Co się zmieniło się w moim podejściu do ciała i jedzenia przez ten czas?
Lecimy z koksem:

1. Abstynencja

Kiedy byłam w Indonezji ostatni raz, było to okres, kiedy trzymałam tak zwaną abstynencję „ajotową”. Kto nie wie o co chodzi, temu wyjaśniam.
Anonimowi Jedzeniholicy to wspólnota dwunastokrokowa wzorowana na Anonimowych Alkoholikach. Wstępując do niej przyznajesz, że jesteś bezsilna wobec jedzenia i tylko Siła Wyższa może Cię uleczyć. Ty zaś do końca życia musisz się kontrolować jedząc trzy lub cztery posiłki dziennie (zależy jaką wersję wybierzesz) i chodząc na mityngi. Jeżeli zjesz coś spoza ram tych posiłków, to jest to już „pierwszy kompulsywny kęs” i złamałaś abstynencję. Jesteś żarłokiem i możesz zaczynać od nowa.

XS

Jedzenie jak źródło stresu/jedzenie jako źródło przyjemności. 

Pewnie się dziwisz, że kupiłam taką ideologię? Ja także. Więcej piszę o tym tu: AJ-oty.

No więc pojechałam tam z takim programem operacyjnym w głowie. Jak się pewnie domyślasz, był CYRK. Już w samolocie odmówiłam posiłku, bo nie pasował do mojego schematu jedzenia, a potem byłam tak głodna, że nie spałam całą noc. Przyleciałam wściekła i zmęczona.

Każde wyjście na jedzenie musiało być tak zaplanowane, żebym nie złamała abstynencji, a to było – jak się domyślasz – absolutnie frustrujące.
Niestety szybko pojawił się także „problem lodów”, który wyglądał tak: jesteśmy na wakacjach i ja chcę loda. Muszę więc go wkomponować w plan posiłków, ale tak, żeby ani nie zgłodnieć za bardzo, ani się potem nie przejeść.

XS

Ja 5 lat temu i teraz. Plaża ta sama, ale osoba inna.

Ciągnęłam więc biednego Toona na lody, na które on nie miał w ogóle ochoty, tylko dlatego, że to dla mnie okazja i teraz mogę. Ja sama chyba w końcu nie miałam na nie ochoty i kosztowało mnie to więcej stresu, niż przyjemności, ale wtedy tego nie widziałam.

W efekcie zmęczenia tymi kombinacjami postanowiłam, że zawieszam moją abstynencję na czas podróży i oczywiście nigdy do niej nie wróciłam. Zamiast tego przytyłam 5 kg, o czym wspomnę za chwilę.

Teraz zaś, po pięciu latach jadłam zupełnie normalnie, wtedy kiedy miałam ochotę, a raczej apetyt – czyli ochotę i głód. Co się okazało? Że też jadam 3 razy dziennie, ale tym razem wychodziło to ze mnie, a nie z tego, że ktoś mi tak narzucił. Po prostu – jeżeli je się posiłki wysokokaloryczne (tak, tak, koniec z mitem niskokaloryczności), to organizm tyle się domaga. Do tego nie ciągnęło mnie ciągle by ciągle coś podjadać, jak te 5 lat temu. O Toon, sprzedają świeże plasterki arbuza! O zobacz roti, nigdy tego nie jadłam! O lody, chodź!

Teraz miałam to totalnie w nosie i nawet nie zauważałam takich przekąsek (nawet nie wiem czy one tam były, ale pewnie tak). Wypadły one po prostu z mojego radaru. Loda zaś zjadłam dopiero pod koniec naszej wycieczki, kiedy czekaliśmy w upale na prom i coś zimnego wydawało się dobrym pomysłem.
Wcześniej jakoś nie miałam na nie ochoty. Aczkolwiek gdybym miała, to bym zjadła.

2. Waga

No właśnie, w abstynencji – którą pociągnęłam przez równe pół roku – mogłam jeść 3 razy dziennie. Tylko, że wtedy jeszcze wydawało mi się, że im one lżejsze, tym lepiej. No i jadłam zwyczajnie za mało. Pamiętam jak dziś, jak czekałam wygłodniała do kolejnego posiłku, ale nie mogłam zjeść nic „pomiędzy”, bo będę żarłokiem. Paranoja.

W efekcie schudłam poniżej swojej naturalnej wagi 54-55 kg przy wzroście 164 cm, do wagi 52 kg, która jest moją wagą MINIMALNĄ. Wiem to stąd, że po jej przekroczeniu zawsze zaczynałam mieć problemy z okresem oraz nasilały się moje kompulsy. Poza tym tak wychodzi ze wzoru. Wagę minimalną oblicza się tak: wzrost – 112 . No czyli chciał nie chciał, dla mnie to 52 kg!

Ale spójrz na zdjęcia z wtedy i z teraz. Teraz ważę 56,5 kg (przybrałam 2 kg z mięśni, odkąd chodzę na siłownię). Czy wtedy wyglądałam jakoś znacząco szczuplej? Czy wyglądałam lepiej? Pewnie nawet nie widzisz tych „dodatkowych kilogramów”. Widzisz za to chude rączki, brak tyłka i cycków. Brzuszek natomiast jest dokładnie ten sam i tu i tu; lekko wystający (kiedyś mój straaaaszny kompleks).

XS

A przecież do wagi 52 kg dążyłam przez całe życie, jak jakaś ćma do ognia! Obecnie za nic bym się na nią nie zamieniła i cieszę się na dalsze wzrosty, kontynuując mój trening siłowy.
Waga, kochane, to nie wszystko!

No i – tak jak wspomniałam – po „złamaniu” abstynencji, pojawił się efekt „a co mi tam”, o którym już kiedyś pisałam. W efekcie po powrocie, te 5 lat temu, jadłam co popadło. Ponad to miałam zwyczajne jo-jo, bo nadwyrężyłam swój organizm tą „prawie” głodówką.
Bardzo szybko dobiłam znowu do normalnej wagi, a nawet ją przekroczyłam. Zapewne było to 56-57 kg, ale z tłuszczu, a nie z mięśni.

3. Wygląd/Seksapil

To chyba rzuca się w oczy najbardziej. W końcu czuję się komfortowo i kobieco w moim ciele. A to przekłada się na atrakcyjność.
I to nie jest tak, że uważam się za najpiękniejszą kobietą na Ziemi (aczkolwiek dla mojego faceta ponoć nią jestem), ale czuję się bardzo sexy. Dobrze mi ze sobą i to WIDAĆ.

Spójrz na moje zdjęcie sprzed pięciu lat. Przecież mam dokładnie tę samą buzię (halo, gdzie te zmarszczki, nie mogę się doczekać!), a wyglądam zupełnie inaczej! No dobra, teraz mam zrobione rzęsy i permanentne brwi. Ale wyobraź sobie moją twarz po lewej, z rzęsami i brwiami. To ciągle nie byłoby to, bo tam emanuje ze mnie nieśmiałość i jakieś takie zmieszanie typu „przepraszam, że żyję i oddycham”. Widzisz to?

XS

I to nie tak, że wybrałam takie zdjęcie. Na wszystkich wyglądam podobnie. To jak stoję, to jak się noszę, odzwierciedla to, jak o sobie myślę. Teraz zaś widać zupełnie coś innego.

A więc jeżeli jeszcze się łudzisz, że jakaś waga da Ci pożądany wygląd i zbliży Cię do ideału – zapomnij o tym. Nawet jeżeli masz super sylwetkę i buźkę aniołka, ale emanujesz nieakceptacją swojego ciała i nienawiścią do siebie, to nie masz co marzyć o byciu atrakcyjną.

XS

Siedzę sobie: 2015 – jak sierotka/ 2020 – jak królewna

Do tego zadbałam w końcu o mój największy minus urody; zjedzone, rozpuszczone kwasem żołądkowym zęby.
Zawsze dostałam komplementy od moich widzów na YouTube, że mam takie piękne ząbki. Nic podobnego, to była iluzja oświetlenia. Tu widać, jak wyglądały moje zęby w rzeczywistości. Proszę bardzo:
To właśnie bulimia robi z uzębieniem. Nieźle co? Naprawienie tej szkody kosztowało mnie 1,5 roku noszenia aparatu ortodontycznego (na szczęście tylko tyle) i 3000 euro z hakiem, o czym pisałam tu: 3000 euro z hakiem

XS

A więc podsumowując; uwolnienie swoje głowy od obsesji jedzenia sprawiło, że jestem o wiele ładniejsza, silniejsza i pewna siebie. Najważniejsze jednak jest to, że jestem o wiele przyjemniejszym kompanem podróży; także tej życiowej.

Nie zmieniła się tylko jedna rzecz; dalej – z pełnym oddaniem – piszę tego bloga,  i to gdzie tylko się da. Przez pięć lat nie opuściłam ani jednego wpisu wtorkowego czy piątkowego. No chyba, że musiałam uciekać przed epidemią, ale nawet wtedy napisałam kilka słów.
Wilcza to dalej moja misja życiowa, bo nadal mocno wierzę – ba, jestem przekonana na 100%, że każda z was może przejść podobną do mojej drogę.

XS

A jeżeli potrzebujesz w tym pomocy, zgłoś się do mnie na mentoring. Teraz – kiedy wszyscy zwolniliśmy – nastał dobry czas, aby pozałatwiać takie sprawy. Świat potrzebuje nas wolnych od nałogów.

Published On: 20 marca, 2020Kategorie: TU ZACZNIJ, Bulimia i kompulsyTagi: , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

24 komentarze

  1. Avatar
    Marzenka 20 marca, 2020 at 11:19 am - Odpowiedz

    Dziękuję za podzielenie się tymi zdjęciami i przemyśleniami – to prawda, niska waga wcale nie rozwiązuje problemu, jakim jest nienawiść do siebie, czy brak akceptacji takimi, jakimi jesteśmy, przede wszystkim w środku. Sama po sobie to widzę, waga piórkowa nic nie zmieniła – nadal chodzę ze wzrokiem wbitym w chodnik, najchętniej pustymi drogami, a każdą napotkaną osobę przeprosiłabym za odbieranie powietrza. Czytam Twojego bloga od początku, i zastanawiam się, czy wspominałaś gdzieś o momencie, w którym stwierdziłaś „chrzanię wagę”? Czy to przyszło jednego dnia? Czy stopniowo sobie uzmysławiałaś, że waga nie ma znaczenia? Ściskam <3

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 marca, 2020 at 2:36 pm - Odpowiedz

      Nie stwierdziłam tak nigdy. To przeszło jakoś samo z siebie, nawet nie wiem kiedy. Teraz nie wyobrażam sobie „chcieć ważyć mniej”. Dziwne uczucie :P

  2. Avatar
    Słoneczko 20 marca, 2020 at 11:21 am - Odpowiedz

    Jesteś wspaniała Aniu i bardzo cieszy mnie Twoja przemiana. Wszystko o czymś piszesz jest prawda. Ja właśnie jestem podobna do Ciebie z tamtego okresu 5 lat temu. Taka sierotka Marysia tylko u mnie plus nieszczęsne 20 kilo nadwagi. I jak tu żyć? Zarzuciłam wszystkie diety. Jem na poziomie 2200 kcal, ale ucze się ciagle jak jeść zdrowe, odżywcze jedzenie. Obecnie czuje się fatalnie w swoim ciele. Nie akceptuje siebie w ogóle. Jestem przerażona wizja chudnięcia w conajmniej rok, ale inaczej się nie da. Przed nami jeszcze wiosna, lato, a ja taki słonik. Jednak w końcu zrozumiałam, ze diety nie pomogą mi w niczym. Ćwiczę, jem więcej, uczę się jeść zdrowo i liczę, ze przejdę taka przemianę jak ty. Waga delikatnie spada, ale bez szału. To dopiero początek, wiec nie mogę wymagać od siebie za wiele. Zarzucenie diet było dla mnie największym wyzwaniem, które jest za mną. Żałuje ze tak późno zrozumiałam pewne rzeczy. Czasu nie cofnę, a zmarnowałam ostatnie 6 lat na głodzenie się i tycie. Czas postawić teraz na siebie i zadbać o swoje potrzeby. Czekam na kolejne posty z niecierpliwością. Pozdrawiam <3

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 marca, 2020 at 2:41 pm - Odpowiedz

      Zaakceptuj moment w którym jesteś teraz jako moment startowy i z tego punktu zacznij swoją wspinaczkę w górę. Narobiłyśmy obie głupot. No trudno…

  3. Avatar
    Sylwia 20 marca, 2020 at 11:37 am - Odpowiedz

    Aniu, zmiana niesamowita i tak jak piszesz – widać ogromną różnicę w Twojej 'aurze’ :) Brawo i oby tak dalej! <3

  4. Avatar
    Ola 20 marca, 2020 at 11:43 am - Odpowiedz

    Popłakałam się. Wspaniały, cudowny wpis. Aniu! Siła jest kobietą <3

  5. Avatar
    Marta 20 marca, 2020 at 12:05 pm - Odpowiedz

    Aniu! Teraz jesteś świadomą, seksowną boginią tylko mniej opaloną niż poprzednio ;). Nie chciałam wcześniej pytać jak oznajmiałaś, że jedziesz do Indonezji, ale…nie ogląłaś wiadomości? Sorry, ale dużo wcześniej alarmowano, ze wirus rozprzestrzenia się przez podróżujących i polecano zostać w domu. Wylatywałaś chyba w momencie w którym wirus dotarł już do Polski, niektóre granice już zamykano…nie wiem, trochę mnie zdenerwowała ta lekkomyślność…

    • Avatar
      Słoneczko 20 marca, 2020 at 12:19 pm - Odpowiedz

      Spokojnie. To nie miejsce na jakieś żale i pretensje. Cieszmy się, ze Ania wróciła zdrowa i szczęśliwa i napisała tak wartościowy wpis. Pozdrawiam :)

    • Avatar
      Wilczo Glodna 20 marca, 2020 at 2:46 pm - Odpowiedz

      Tym razem postawiłam na filter 50. Moja skóra już nie ogarnia takiej ilości słońce.
      Fakt, nie oglądałam wiadomosci. Nie oglądam od 10ciu lat zupełnie nic. Wyjeżdżaliśmy 2.03, kiedy wszsytko było normalnie, a korona wydawała się jakąś abstrakcją. W drodze na lotnisku usłyszeliśmy w radio, że jest pierwszy przypadek zachorowania w Belgii (gdzie mieszkam), ale nawet nie pomyśleliśmy, że będą zamykane jakieś granice i odbędzie się taki cyrk. Sytuacja zaczęła się zmieniać dynamicznie jakiś tydzień później. Gdybyśmy wiedzieli, że to tak eskaluje, w życiu byśmy nigdzie nie pojechali.

  6. Avatar
    Marta 20 marca, 2020 at 1:10 pm - Odpowiedz

    Nie żale tylko apel o rozsądek. Siedzcie ludzie w domu, nie tylko samolubnie myślcie o diecie czy ćwiczeniach, ale o starszych czy osobach podwyższonego ryzyka.

  7. Avatar
    Agata 20 marca, 2020 at 2:49 pm - Odpowiedz

    Ale Ty jesteś piękna

  8. Avatar
    KOCIAQ 21 marca, 2020 at 7:18 am - Odpowiedz

    Piękna historia :). Co prawda upływ czasu czasami smuci, bo kończy się coś, co fajne. Z drugiej strony to lata doświadczenia, nauki. Super jest,że tak ładnie o sobie piszesz – pamiętam fotografię z instagrama, na której byłaś w jednoczęściowym kostiumie na jakiejś plaży – moja reakcja, z powodu pozy, retro kostiumu i ciemnych włosów przy jasnych oczach brzmiała: „O kurczę, LIZ TAYLOR”. Opis jednak był o idealnym samopoczuciu w nieidealnym ciele. Tylko co to znaczy „ideał”? Może w porównaniu do tych ideałów, które mieli w głowie ludzie z przełomu lat 50. i 60, do której to epoki nawiązałam, byłabyś nieco za szczupła i muskularna, a w renesansowej Wenecji zarzutem by był brak rozjaśnionych na rudawy blond włosów (nie , że łysolstwo, chodzi oczywiście o kolor). Myśle, że nie warto żyć dla wyglądu -chociaż oczywiście nie jest moim celem zachudzenie się albo doprowadzenie do masy, przy której łatwiej by było mnie przeskoczyć niż obejść. Pozdrawiam serdercznie!

  9. Avatar
    Joanna 21 marca, 2020 at 3:49 pm - Odpowiedz

    Aniu pięknana przemiana i ta mentalna i fizyczna. Ja niestety jeszcze utożsamiam się z Anią z przed 5 lat. Nie umiem zaakceptować siebie w wiekszym rozmiarze i innym ciele…. a wiem że to wszystko w moich rękach. pozdrawiam Wszystkie Wilczki i dużo sił dla nas do wtchodzenia z zaburzeń odżywiania

  10. Avatar
    Joanna 21 marca, 2020 at 3:51 pm - Odpowiedz

    * wychodzenia

    • Avatar
      Moniczka 23 marca, 2020 at 1:39 pm - Odpowiedz

      Może mi się wydaje, ale na obydwóch zdjęciach widzę garbatą kobietę. Być może z wagą różnie bywa, ale na poprawną posturę ciała mamy największy wpływ i trzeba tego pilnować, bo garb, może zostać na zawsze #

  11. Avatar
    Nescafe 22 marca, 2020 at 10:39 am - Odpowiedz

    Najbardziej podoba mi się porównanie zdjęcia z posiłkiem przy stole. Po lewej przerażona, zagubiona osoba. Po prawej bardzo pewna siebie i ładna dziewczyna. Super! Podziwiam! Kawał dobrej roboty! U mnie podobnie, od czasu, jak ćwiczę regularnie (zasadniczo codziennie) mam chyba więcej mięśni i ważę więcej niż parę lat temu, ale mąż i rodzina mówi mi, że wyglądam lepiej. Na pewno jestem bardziej pewna siebie. Jest taka pewność siebie, którą dają ćwiczenia, poczucie, że się ma silne ciało, które dają ćwiczenia, i choćby tylko po to ćwiczę. Ja też wyjechałam na urlop za granicę w pierwszym tygodniu marca, wiem, że niektórzy z mojego otoczenia to skrytykowali, ale miałam to w nosie – nie mam telewizora, nigdy z mężem go nie mieliśmy (mieszkamy razem od wielu lat) i mi z tym dobrze. Ściskam

  12. Avatar
    Moniczka 23 marca, 2020 at 1:38 pm - Odpowiedz

    Może mi się wydaje, ale na obydwóch zdjęciach widzę garbatą kobietę. Być może z wagą różnie bywa, ale na poprawną posturę ciała mamy największy wpływ i trzeba tego pilnować, bo garb, może zostać na zawsze

    • Avatar
      Nescafe 25 marca, 2020 at 6:02 pm - Odpowiedz

      No wiesz co, po co ta złośliwość? W żywe oczy byś tak powiedziała?

    • Avatar
      Złośliwość ludzka bierze się z ... 8 kwietnia, 2020 at 1:54 pm - Odpowiedz

      Jak już to garbiącą się a nie garbatą
      Ja też oglądając siebie na zdjęciach widzę jak często zapominam o prawidłowej postawie, ale heloł – do garba to z pewnością daleko.

  13. Avatar
    viki 26 kwietnia, 2020 at 12:30 am - Odpowiedz

    5 lat temu sylwetka znacznie lepsza. Tłuszczu o wiele mniej. To wcale nie zachęca do porzucenia ED, wręcz przeciwnie. Odstrasza.

    • Avatar
      hucznaania 28 czerwca, 2020 at 1:38 pm - Odpowiedz

      No tak, bo wyjście z ED wiąże się z wagą, a nie z wyzdrowieniem i skupianiem się na życiu. Priorytety, dziecko, priorytety. Wolę czerpać garściami z zycia, mając wygląd jak Ania teraz, niż być zahukanym patykiem bez tłuszczu.

  14. Avatar
    Ewelina 17 czerwca, 2020 at 4:19 pm - Odpowiedz

    Wszystko zależy od podejścia i sposobu myślenia. Gdybyś miała takie podejscie do sieboe wtedy jak ważyłaś 52 kg to czułabuś się sexy. Miałam bulimie przez ponad 10 lat i różne wagi i przy żadnej nie czułam się piękna bo piękno wychodzi od środka a nie wagi. Mam 166 i waże ok 50 kg. Czuje się super ze sobą, jak to napisałaś mam „chude rączki” i wystające zebra ale czuje sie super bo tak na siebie patrze. Kiedys wazyłaś 56 kg i to była moja najgorsza waga, meczylam sie szybko fizycznie i nie moglam na siebie patrzec ale wydaje mi sie ze takie tez bylo moje podejscie wtedy. Nie lubiłam siebie. Wiec bycie sexy jest w głowie a nie na wadze. Jedyne co mi przeszkadza to takie małe napady do 1000 kcal ale w związku z tym ze mam BMI w dolnej granicy to je toleruje i ujarzmiam.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 18 czerwca, 2020 at 8:31 am - Odpowiedz

      Kochana, ależ ja wtedy też byłam przekonana, że jestem taka super. Trzeba było tylko ujarzmić małe napady, bo jednak ciało nie wytrzymywało w takiej wadze ;)
      Dopiero po latach widzę, co ja miałam w głowie.

  15. Avatar
    Dorota 3 marca, 2021 at 9:25 am - Odpowiedz

    Trzeba być ślepym żeby obiektywnie stwierdzić że wyglądałaś gorzej będąc chudsza. Niestety obiektywnie wyglądałaś o wiele lepiej. To tylko moja subiektywna opinia. Nie obraz się… To takie podejście… No lubię się obzerac poza tym kobiece kształty są sexy, zaakceptujmy swoje wady, wady są piękne itd… Niestety to kłamstwo a ja nienaqidze siebie okłamywać