Bajka o kamieniarzu i wielkiej górze

Był sobie raz pewien kamieniarz. Pracował on ciężko w kamieniołomach, odłupując marmurowe bloki używane potem do budowy świątyń i tworzenia wspaniałych rzeźb.

Pewnego dnia, kiedy upał doskwierał mu niemiłosiernie, a ból mięśni dawał się szczególnie we znaki, wzniósł on oczy do nieba i westchnął głęboko. Tak bardzo chciałbym chwilę odpocząć i skryć się w cieniu – pomyślał – tak, jak nasz zarządca. Ach, gdybym tylko mógł być taki jak on, moje życie byłoby piękne. Nie musiałbym tak ciężko harować. Przechadzałbym się tylko od stanowiska do stanowiska i mówiłbym ludziom co mają robić.

I nagle ni stąd ni zowąd z nieba sfrunął anioł i zawołał: Niech się stanie wola Twoja!

W tym momencie nasz robotnik zmienił się w zarządcę. Jakaż była jego radość, kiedy spalona słońcem skóra mogła w końcu ukoić się w cieniu, a mięśnie odpocząć. Poza tym wszyscy teraz go słuchali i poważali. To jest życie!

Nie minęło jednak wiele czasu, a nasz bohater pomyślał: Ach, ciężki ten los zarządcy. Odpowiadam za tyle ludzi, którzy sarkają na mnie i nie zawsze robią to, co im każę. A potem muszę tłumaczyć się przed królewskim wysłannikiem, który odbiera nasz marmur. A dlaczego tak mało? A dlaczego bloki takie pożyłkowane? A dlaczego to i tamto? Tak jakby to wszystko była moja wina! Gdybym tylko mógł być takim wysłannikiem, byłbym szczęśliwy. Przyjeżdżałbym w to przeklęte miejsce raz w tygodniu, a poza tym wiódłbym sobie dostanie życie na dworze.

I znowu z nieba zstąpił anioł i spełnił życzenie zarządcy. W jednej chwili zmienił się on w królewskiego wysłannika. Teraz otaczała go świata pomagierów, którzy ładowali bloki kamienia na wozy, a on sam spoglądał na to wszystko z wysokości pięknego rumaka.

Jego życie zmieniło się nie do poznania. Wysłannik nosił piękne stroje i mieszkał w przestronnej komnacie. Jednak jego pozycja wymagała też większych nakładów pracy i uważności. Król zlecał mu bardzo odpowiedzialne zadania i nie tolerował najmniejszych niedoróbek. Wysłannik drżał więc na myśl o każdej kolejnej audiencji. Czy to dzisiaj będzie ten dzień, kiedy wypadnę z łask i stracę wszystko?

Ah gdybym tylko mógł być królem – pomyślał wysłannik – wtedy nic bym nie musiał i nikogo bym się nie bał. Moje życie byłoby piękne.

I zgadnijcie co się stało? Anioł po raz kolejny spełnił jego prośbę i wysłannik został samym królem!

Teraz jego życie naprawdę było piękne. Jadł on najpyszniejsze jedzenie i spał na najjedwabniejszych poduszkach, a na każde jego skinienie przybiegali służący w ukłonach, gotowi do służby. Wcale jednak nie był  on szczęśliwy…

Szybko okazało się, że takie życie to życie w złotej klatce. Monarcha nie mógł tak po prostu opuścić pałacu i zanurzyć się w pachnących przyprawami ulicach miasta. Nie mógł dosiąść rumaka i pogalopować przed siebie, gdzie oczy poniosą. Nie mógł zaprzyjaźnić się z nikim, bo wszyscy się go bali albo coś od niego chcieli.  Czasami więc wybuchał z bezsilnej wściekłości, aż wszyscy giermkowie truchleli, a damy dworu bladły jak płótna.

Któregoś dnia nasz król wyglądał przez okno, za którym szalała potężna burza.

Och, gdybym tylko mógł być jak ta burza – pomyślał. Wiałbym wiatrem, siekał deszczem i ciskał piorunami. Przetaczałbym się po niebie i nic by mnie nie krępowało. Byłbym absolutnie wolny!

I znowu anioł z nieba przychylił się do tej prośby. Nasz król wyfrunął przez okno i stał się potężną burzą. Jakież było jego szczęście, jaka wolność, jaka radość! Teraz mógł szybować po niebie, gdzie tylko dusza zapragnie. Był prawdziwie wszechmocny.

Ale czy na pewno? Jedna jedyna rzecz zdawała się obojętna na jego poczynania; góra, która stała nieporuszona wobec jego wysiłków. Wznosiła się ona w niebo majestatyczna i wieczna.

I nasza burza, którą był król, którym był posłaniec, którym był nadzorca, którym był kamieniarz – zapragnął być górą.

I górą się stał.

Rozciągał się teraz nad doliną, gdzie leżało całe królestwo i nic nie było mu straszne. Ani wiatr, ani deszcz, ani pioruny. Ale czyżby? U jej podnóża pracował sobie mały człowieczek, który wytrwale odłupywał od niej kawałki marmuru.

Oto najpotężniejsze stworzenie na Ziemi – pomyślała góra. Nikt się nie oprze jego sprytowi i wytrwałości; nawet taka potężna góra jak ja. To jest prawdziwa moc! Ach, jakże ja bym chciała być tym człowiekiem.

I pufff… anioł ponownie machnął skrzydłem, a góra stała się kamieniarzem, który czuł wszystkie swoje mięśnie, spaloną skórę na grzbiecie i wytrwale odłupywał kamień, kawałek po kawałku…

*

Wnioski z tej opowieści zostawiam Tobie. Daj mi znać w komentarzu, co wyciągasz z tego dla siebie.

Published On: 21 maja, 2021Kategorie: Psychologiczna rozkminka
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

10 komentarzy

  1. Ada 21 maja, 2021 at 8:14 pm - Odpowiedz

    Moje odczucia: jesteśmy przeznaczeni do tego życia w tym ciele. Chociaż może nam się wydawać, że inni mają lepiej, a ich życie jest doskonałe – nie jest to prawdą, ponieważ każdy doświadcza własnych cieni –
    dokładnie takich lekcji, jakich potrzebuje, by się rozwijać i przebudzić ❤️

  2. Magdalena 22 maja, 2021 at 9:53 pm - Odpowiedz

    Masz rację , pozdrawiam serdecznie ❤

  3. Ewelina 23 maja, 2021 at 2:18 pm - Odpowiedz

    Potrafimy tylko narzekać na siebie na swoje życie na swój los czy wygląd. W innych widzimy tylko pozotywy. Dopiero kiedy zakładamy ich buty i doświadczamy podobnych trosk jesteśmy w stanie docenić jak dobrze nam w swojej własnej skórze

  4. Mada 24 maja, 2021 at 9:46 am - Odpowiedz

    Kazda przemiana (np. schudniecie) wymaga, zeby pozniej tego pilnowac, starac sie wiecej niz przedtem. Tzn „lepsza” sylwetka, do ktorej dążymy generuje więcej wysiłku.

  5. Majak 24 maja, 2021 at 11:06 am - Odpowiedz

    Świetna bajka, super ekstra, trawa zawsze wydaje sie bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma. A jak juz dotrzemy jakims cudem w upragnione miejsce to sie okazuje, ze skoszona :D

  6. Marta 25 maja, 2021 at 8:54 am - Odpowiedz

    Nie do końca potrafimy docenić to, co mamy. Dopiero „wejście w buty” kogoś innego sprawia, że zyskujemy nowe widzenie sytuacji. Trawa wydaje się zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu … A tak się skupiamy na tym, czego nie mamy, że nie widzimy jak prawdziwe / autentyczne jest nasze życie i jak wiele piękna ucieka, gdy koncentrujemy się nad tym, czego nam brakuje. Best xoxo

  7. Kinga 25 maja, 2021 at 7:19 pm - Odpowiedz

    Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma… A prawda jest taka, że to, czego naprawdę potrzebujemy do szczęścia, mamy w sobie, od zawsze – i na zawsze. Bo przecież wszyscy jesteśmy predystynowani do spokoju.

  8. Magdalena 26 maja, 2021 at 10:22 pm - Odpowiedz

    A mnie kilka rzeczy uderzyło : względność , ale też ,że każda z postaci miała poczucie ograniczenia , słabości, i na koniec ,że małymi kroczkami to nawet potężną, niezniszczalną górę można rozebrać …. i smutno mi się zrobiło

  9. Lili 28 maja, 2021 at 4:43 pm - Odpowiedz

    Wniosek…. Że najlepiej być Aniołem. A tak poza tym, to niektórym ludziom nie dogodzisz, bo wiecznie coś im nie pasuje i w każdym życiu znajdą coś nie tak.

    • Wandzior 29 maja, 2021 at 11:37 am - Odpowiedz

      Staram sie cieszyć tym kim jestem i tym co mam…jednak zawsze jest coś do udoskonalenia . do poznania i wprowadzenia w życie zarowno to duchowe wewnętrzne jak i to materialne. Dzięki temu jestem w fazie rozwoju i mimo uplywu lat mloda duchem. Oczywiscie po drodze popelniam wiele błędów ale to są wielkie chwile. Czasami bolesne ale często bardzo w skutkach radosne. Niekiedy błędy trzeba naprawić chocby ten wynikający z ciaglego dietowania i jojowania. Kurs Ani bardzo mi w tym pomaga i nareszcie po tylu latach kombinacji z jedzeniem /niejedzeniem/ wraca wolność. Aniu – dziękuję. Wandzior