Choroba nielubienia siebie

Wymieniłam ostatnio kilka listów z niespełna czternastoletnią dziewczyną, która mimo młodego wieku, zdołała już dużo przejść. Jej autoanaliza poruszyła dogłębnie moje serce.

Wie Pani, ja trochę zmarnowałam swoje młode życie. Nie powinno być tak, że ciągle się wszystkim przejmuję, a już najbardziej sobą. Przecież świat jest fantastyczny! Chyba. Ale ja nie umiem się nim cieszyć, dopóki siebie nie będę akceptować. I tak, myślę, że jestem perfekcjonistką. Mam wybujałe ambicje wobec siebie (konkursy, nauka, sylwetka, odżywianie, kontakty z innymi…) chyba dlatego właśnie, że nie lubię siebie. Bo gdybym lubiła, to nie wymagałabym od siebie tego wszystkiego.
Kiedyś chorowałam na anoreksję, a teraz to już nie wiem. Chyba choruję na nielubienie siebie.

No właśnie; choroba nielubienia siebie. Rozprzestrzenia się jak gorzej niż sam Covid i dawno już zatruła nasze umysły. Ale jakoś nikt nie bije na alarm.

Od dziecka jest nam mówione, że o wartości człowieka świadczy jego stan konta bankowego, wygląd, ilość zgromadzonej wiedzy czy wyniki w sporcie. Oczywiście zazwyczaj dzieje się to niebezpośrednio, ale taki komunikat wysącza się zewsząd: od najmłodszych lat oceny i porównywanie. Przez to wyrastamy w przekonaniu, że jesteśmy tym, co gromadzimy. A im więcej zgromadzimy, tym lepiej.

A pomyśl przez chwilę; czym jest ciało? To ułożona według klucza DNA tablica Mendelejewa, zasilana jedzeniem, które także jest ułożoną według klucza tablicą Mendelejewa. To takie przebranie, w którym nie ma nic, co nie pochodziłoby z tej Ziemi, i co do tej Ziemi nie wróci. Bo to jest tak, że najpierw bierzemy, a potem oddajemy. Śmierć jest momentem ponownego uwolnienia pierwiastków, zwrotu kostiumu do garderoby.
Jak więc możesz identyfikować swoją wartość z tym, jaki kostium nosisz? Męski, żeński, ładny, brzydki, sprawny, chory…. To tylko powłoka. To nie jesteś Ty.

A czym jest umysł? To kumulacja faktów, wspomnień, przekonań, doświadczeń. Czasami wystarczy jedno mocniejsze uderzenie w głowę albo po prostu starość, aby wszystko z niej wyleciało. Kim wtedy jest człowiek, bez tych wszystkich wspomnień i strachów? No przecież dalej sobą, tylko… bez wspomnień i strachów. A więc to nie może być tak, że treść wypełniająca umysł jest tożsama z osobą. To tylko treść, nie esencja.

Gdzie jest więc to „ja”, którego się tak nie lubi? I – po pierwsze – kto go nie lubi?
Bo przecież jeżeli ja nie lubię siebie, to znaczy, że jest gdzieś jakieś „ja” i jakieś „siebie”? Myślałaś o tym kiedyś?
I niech Cię nie zwiedzie Cię banalność tego pytania. To najważniejsze pytanie, jakie możesz sobie zadać, bo odpowiedź na nie Cię wyzwoli.

Podam przykład, by zilustrować o co mi chodzi. Pewnie spotkałaś się już z postacią Eckharta Tolle, autora bestselerowych książek, którego czasami tu cytuję? Jeżeli tak, to wiesz jaka mądrość i spokój bije od tego człowieka. A przecież on przez połowę swojego życia cierpiał na ciężką depresję. Nie lubił siebie. Chorował na to.

Aż któregoś dnia, w akcie desperacji, w najczarniejszym momencie życia, zawołał w duszy: Ja już nie mogę ze sobą wytrzymać! A potem zdziwiony, w nagłej ciszy, zadał sobie pytanie: ale kto z kim nie może wytrzymać?

Zatrzymał się przez chwilę, a potem zapadł w sen. Kiedy się obudził, cały świat wyglądał inaczej, a po depresji nie było śladu. Tolle zrozumiał, że on nie jest tym, co nagromadził jego umysł czy ciało. On jest czystą świadomością, świadkiem swojego istnienia, obserwatorem swojego ego. Ego zaś, to ta akumulacja, przebranie.

*

Jeżeli to wiesz, to z czułością i miłością patrzysz na ten swój kostium; na tę postać w teatrze życia, którą grasz. Wszak wszyscy jesteśmy duchowymi istotami, doświadczającymi jak to jest być człowiekiem, a nie ludźmi doświadczającymi (raz na czas) duchowych przeżyć. Prowadzisz więc tę swoją postać najlepiej jak możesz, ale nie pozwalasz jej prowadzić siebie. Cierpliwie znosisz jej strachy, animozje, uprzedzenia, ale nie bierzesz ich omyłko za to kim jesteś.

Wiesz, że ostatecznie nie jest ważne co zrobisz. Czy osiągniesz tak zwany „sukces” czy nie. Oczywiście, jest to fajne, ale w żaden sposób nie określa Ciebie. Robisz więc tylko to, co ma dla Ciebie sens – nie po to, by uzyskać poklask czy akceptację dla swojego kostiumu.
Wiesz też, że nie jest ważne, jak wyglądasz. Oczywiście możesz chcieć mieć silne, sprawne ciało, ale tylko dla czystej radości posiadania go. Nie zaś po to, by zapunktować wyżej w paradzie innych ciał ocenionych przez ilość lajków na Instagramie. I nie po to, by ukryć za nim swoje przerażenie.

Gdy to wiesz, jesteś wolna – możesz wszystko, ale nie musisz nic, bo nic nie może w żaden sposób umniejszyć temu, kim naprawdę jesteś.

A więc jak wyleczyć się z choroby nielubienia siebie? Zrozumieć, że to co nazywasz „ja” jest tylko powłoką. Prawdziwe ja, to świadek twojego ego, czyste niebo, na którym płyną chmury naszych myśl i emocji – naszego człowieczeństwa. To „ja” zaś, siedzi w każdym z nas jako Boska Iskra życia.

Jak więc ktokolwiek może być lepszy czy gorszy, skoro wypełnia nas ta sama esencja? I jak niby kryterium tej oceny miałoby być coś tak bzdurnego jak wygląd czy ocena na świadectwie?

*
Zdaję sobie sprawę, że jeżeli nigdy nie miałaś styczności z pojęciem „ego” czy „obserwatora”, to może być dla Ciebie dość enigmatyczny tekst. Dlatego jeżeli chcesz zrozumieć to lepiej, zobacz ten filmik i przeczytaj ten post.

Published On: 30 października, 2020Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

14 komentarzy

  1. Ona1994 30 października, 2020 at 1:56 pm - Odpowiedz

    Świetne słowa, robisz dużo dobrego dla mojej głowy. Dziękuję!

  2. Ania 30 października, 2020 at 2:53 pm - Odpowiedz

    a ja zaczynam coraz mniej z tego rozumieć

    • Staśka 1 listopada, 2020 at 10:02 pm - Odpowiedz

      Też nie czaję‍♀️

    • Anna 2 listopada, 2020 at 3:16 pm - Odpowiedz

      Dla mnie też zbyt zawiłe…

  3. Ada 30 października, 2020 at 7:06 pm - Odpowiedz

    Cudowny post, fantastyczny!!! Dziękuję ❤️

    • Marcelina 2 listopada, 2020 at 12:54 am - Odpowiedz

      Cześć Aniu,
      Czytam Twój blog od parunastu miesięcy… Kupiłam książkę,, super laska”… Fajnie… Ale nie z tej bajki jestem… Trenowalam judo.. Potem boks.. . Teraz brazylijskie ju jitsu z mężem i synem… Mąż jest medalista i byłym zawodnikiem mma.. Ja.. .Ważę 70-73g przy 170 cm.. Nigdy nie byłam drobna filogranowa i slodka dziewczyna.
      … W podstawówce rzucalam kula na zawodach. .. Super… Zawsze ta silna i zbita… Jem zdrowo jak wszyscy sportowcy..
      Inaaczej nie umiem.
      Dopiero gdy schudłam i oczywiście straciłam okres zaintetesowali się mną mężczyźni… mimo że mdlalam jak stałam… Taki jest świat niestety…
      Jestem była aneroktyczka (52kg) i bulimiczka. Teraz nie rzygam nie glodze się 0d paru lat.
      Mam zajebistego męża( ten sam co mnie zauważyłaś 20 kg temu) do którego wzdycha nie jedna…. zdrowego wspaniałalego syna…Trenuje i zapierniczam codziennie. Jestem w kat wagowe 70+. I wszystko jasne. Mały słoń.Fajne rzeczy piszesz o zdrowiu i akceptacji swojej natury itp. Jestem sprawna silna wytrzymała itp…. Jemn drowo… Gówno to daje jak jesteś kobietą i nie jesteś w kat. 57
      Kogo obchodzi że jesteś super fajna miła i pomocna jak wazysz 70+??? Poznałam to przez lata glupich odcinek… Trudno zaaceptowac być w kat. lekkiej mężczyzn badać kobieta.
      Natura… Dlaczego taka niewdzieczna?????
      Silna wielka baba z oczami pełnymi łez…

  4. Anna 2 listopada, 2020 at 4:28 pm - Odpowiedz

    Kochane, jeżeli jest to zupełnie niezrozumiałe, nie przejmujcie się. Posty wtorkowe są w dalszym ciągu mniej więcej o jedzeniu. Może za jakiś czas to co piszę, będzie jasne. Jeżeli na ten moment nie jest, nie ma się czym przejmować, dobrze?

    • Anna 3 listopada, 2020 at 4:32 pm - Odpowiedz

      Aniu, którą książkę przeczytać by stało się to bardziej klarowne?

      • Sylwia 5 listopada, 2020 at 3:35 pm - Odpowiedz

        Polecam „Potęga teraźniejszości” Eckharta Tolle. Ta książka zmieniła moje życie (i z tego co wiem, wielu innych, też :))

        • Wilczo Glodna 5 listopada, 2020 at 9:08 pm - Odpowiedz

          Moje również :)

  5. Sylwia 5 listopada, 2020 at 3:33 pm - Odpowiedz

    Cudowny wpis <3 Dziękuję, Aniu!

  6. Anna 6 listopada, 2020 at 5:08 pm - Odpowiedz

    Dziękuję

  7. cicha i wdzięczna czytelniczka 13 listopada, 2020 at 10:46 am - Odpowiedz

    Dziękuję. Niby to wiem, ale często jeszcze ego przysłania mi widok i zapominam, popadając znów w „nielubienie siebie”. Ale jestem w drodze, dziś widzę w tym piękno i niech tak zostanie. Pytanie, czy ta droga ma koniec??? I czy ma to w ogóle jakiekolwiek znaczenie? :)

    Ściskam mocno!

  8. inna dziewczyna 29 listopada, 2020 at 12:39 am - Odpowiedz

    Kosmos ;) niestety żyjemy wśród ludzi i jesteśmy oceniani, sami też oceniamy (niekoniecznie jest to złe). Poruszył mnie bardzo komentarz osoby wyżej, tej o 70 kg i silnej babie. Uściskałabym i tuliła, bo boli mnie niesprawiedliwość. Co z tego, że osoba taka jak autorka komentarza, polubi siebie, skoro czuje, że te 70 kg, które dała jej Natura, jest inne niż wymagane w społeczeństwie? Taki paradoks, im grubsze społeczeństwo, tym szczuplejsze standardy. Gorąco polecam body neutrality.