Dobry rodzic
Jakich miałaś rodziców?
Dbających o Ciebie?
Niedbających?
Zaangażowanych?
Nieodpowiedzialnych?
Nadopiekuńczych?
Wymagających?
Byli jacy byli, ale w głębi duszy wiesz, że starali się jak mogli. A że inaczej nie mogli, to już inna historia.
A teraz pomyśl: gdybyś miała być rodzicem dla siebie, to jaka byś była?
Trochę inna? Taka sama?
Ale jaka?
Co to w ogóle znaczy?
Dobry rodzic jest sprawiedliwy – nie karze dziecka za to, co zrobiło nieświadomie. Moment pomyłki, wykorzystuje do tego, aby nauczyć co dobre, a co złe – nie po to by zbić po łapach.
Jest cierpliwy – gdy dziecko upadnie, wspiera i zachęca do wstania.
Gdy nie wie i nie rozumie – tłumaczy.
Gdy ma pytania – odpowiada.
Nie wywyższa się – wie, że dziecko jest mu równe, nawet jeżeli tymczasowo jest mniejsze i wie mniej.
Jest łagodny – nie krzyczy, nie bije, nie wrzeszczy – mówi.
Jest godny zaufania – nigdy nie będzie działał na Twoją niekorzyść. Można na niego liczyć.
Dobry rodzic jest konsekwentny – uczy jasnych zasad, których się nie łamie i stawia granice, których się nie przekracza. Zawsze wiadomo, jakie one są i że nie podlegają negocjacji.
Jest stabilny – jego zachowanie nie będzie zależne od nastroju. Nie będzie wyżywał się na słabszych, za swoje niepowodzenia.
Da wolność – rozumie, że dziecko nie jest jego własnością. Pozwali iść mu swoją ścieżką. Wie, że wyposażył je w moralny kompas, a więc nawet jeżeli zabłądzi, odnajdzie się.
Spójny – robi, to co głosi. Nie rywalizuje z dzieckiem.
Wierzy w Ciebie – wie, że cokolwiek by się nie działo, dasz radę.
Stanowczy – mówi mocne „nie” i mocne „tak”. Nie zmienia zdania jak chorągiewka.
Nie rozpieszcza – nie będzie spełniał każdej twojej zachcianki. Nie zawsze dostaniesz cukierka, gdy o niego poprosisz. Dostaniesz go czasami. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku i z uwagą na Twoje dobro.
Nie musztruje – nie będzie odmawiał każdej twojej prośbie. Gdy poprosisz o cukierka, czasami go dostaniesz. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku i z uwagą na Twoje dobro.
Mądry – nie pozwoli Ci napić się wody z kałuży, nawet, gdy będziesz tego strasznie chciała. Nie pozwoli Ci zjeść trzeciego kawałka ciasta, nawet gdy będziesz tupać i płakać. Wie, że to Ci zaszkodzi. Patrzy o wiele szerzej – nie na to, czego koniecznie chcesz, ale na to czego potrzebujesz.
Ma do Ciebie zaufanie – tak po prostu.
Nie ocenia – kocha.
Kocha – za to że jesteś, a nie za to co robisz i jak wyglądasz.
Bądź takim rodzicem dla siebie.
*
Często pytasz mnie, jak nie zjeść kolejnego ciasteczka.
Właśnie tak: Zastanów się, czy pozwoliłabyś na to swojemu dziecku? Jeżeli nie, nie ma najmniejszego powodu, by pozwalać na to sobie.
Ty sama musisz zaopiekować się sobą jak najlepiej. Nikt inny tego nie zrobi.
Jeżeli kolejne ciastko nie jest wyrazem dbania o siebie i miłości, ale pobłażania sobie i braku dyscypliny – przestań.
Tak, czasami to boli. Budowanie charakteru boli.
Ale życie bez charakteru, boli jeszcze bardziej.
I dobry rodzic, dołoży wszelkich starań, aby jego dziecko go miało.
Czujesz, że musisz odpocząć, a robisz kolejną rundę na siłowni.
Pomyśl, czy katowałabyś swoje dziecko w ten sposób? Jeżeli nie, nie ma powodów, aby katować siebie.
Od dzieci wymaga się tyle, ile są w stanie zrobić na ten moment – tak, więcej niż one same myślą, ale nie więcej niż faktycznie udźwigną.
Dlatego gdy czas zejść z tej bieżni, po prostu z niej zejdź.
Zawsze zanim coś zrobisz, powiesz, zjesz, pobiegniesz zapytaj:
Czy tak zachowuje się dobry rodzic?
Czy teraz jestem nim dla siebie?
*
Powiedz mi, jakim rodzicem jesteś dla siebie obecnie?
Może trochę nie na temat (a może jednak w temacie) – ja mam spory problem z rozpoznaniem, kiedy sobie pobłażam, a kiedy przeginam z samodyscypliną. Czy np. jeśli założyłam sobie, że ćwiczę kilka razy w tygodniu po pół godziny i później z różnych przyczyn nie ćwiczę np. przez trzy dni, a następnie rekompensuję to w postaci podwójnego treningu (1 h – czyli w sumie nie tak długo), to to jest zachowanie OK? Ogólnie, odkąd ćwiczę prawie nie wymiotuję, jem do syta, czuję się silniejsza i widzę, że moje ciało się zmienia – bardzo nie chcę tego stracić.
A co poleciłabyś swojej córce? Albo najlepszej przyjaciółce?
Jestem dla siebie takim rodzicem jakim byl dla mnie moj ojciec. Jestem potworem. Za to dla innych jestem tym kim dla siebie nie potrafie- czula i opiekuncza. Ciekawe czy do mnie kiedyś dotrze ten nonsens i fakt ze ja bardzo zasługuje na rodzica Aniola niz otoczenie ktore nawet tego nie zauważa.
Dokładnie tak, jak Ania to opisała radził mi lekarz. Pomaga. Tylko najgorsze w tym jest to, że w trudnych momentach, lub wręcz przeciwnie zwykłych codziennych, zmęczone głodne wracamy do domu, i o tych wszystkich dobrych radach zapominamy. Rządzi wówczas nawyk, zły nawyk najedzenia się, jako sposób na wszystko.
To upewnij się kochana, że nie wracasz głodna. To też część bycia dla siebie dobrym.
Nie na temat, ale przed chwilą kolejny raz dostałam manto od chłopaka, moja samoakceptaja i poczucie wartości spadło do zera :( Jedyne co mi pozwoli się odnaleść w swoim świecie to przygarnięcie wilka i zamknięcie się z nim sam na sam, bo wtedy odczuwam ulgę.
PS.Ból głowy jest nie do zniesienia :(
Co? Ty kochana na policję dzwoń!
Dałaś nad sobą tak wielką władzę, komuś kto Cię bije??
Jako rodzic dla siebie jestem na pewno zbyt niecierpliwa i bardzo wymagająca wobec siebie.
Zbyt mocno oceniająca siebie i nie do końca kochana.
Jestem dla siebie fatalnym rodzicem.
Czasami mysle, ze moglabym zostac rodzicem roku, a czasami.. powinnam isc do wiezienia za znecanie sie. Ale, ale, mamuska powoli sie ogarnia i jest coraz madrzejsza:).
Mam tylko taki problem, moze nie na temat: wczoraj mialam nawrot i zauwazylam, ze popekaly mi naczynka na twarzy. Wygladaja jak takie czerwone kropki. Mialyscie kiedys cos takiego? Czy to zniknie?:(
Tak, oczywiście.
Chyba jedynie nie chcialabym być takim rodzicem jak są moi..
Do NICNIEWARTEJ dziewczyno wiej od tego faceta jak najdalej!!
Życie masz jedno-przeżyj je w szczęśliwym związku i bez WILKA!!
Pozdrawiam☺
Moja matka była potworem, chodzącym chaosem, nigdy nie wiedziałam czy dzisiaj będzie normalna, czy zrobi potężną awanturę lub da mi manto.. jestem DDA, ale nikomu o tym nie mówiłam, moja matka obecnie ma się lepiej (zdrowotnie) ale nie utrzymuję z nią kontaktów od prawie 4 lat.. Jest mi z tym dużo lżej ale to też boli, bo ojczym również się na mnie wypiął. Czuję się coś nieważnego, co najpierw wytrwale niszczyli (cz z premedytacją to inna sprwa, ale w przypadku matki moge na 100% powiedziec ze robiła to świadomie), a potem wyrzucili jak śmieć. Nie mam wzorców związku ani rodzicielstwa, obecnie sama jestem w dziwnym, pogmatwanym związku na 90% bez przyszłości, z facetem który sam jest pogubiony i nie wiem co robić. Mam juz 27 lat i czuje że sama sobie zawdzięczam to, że przegrywam życie :(
To jest najlepsze porównanie z jakim sie spotkałam. Myślę że od dziś bede zadawać sobie to pytanie codziennie. Dzis zjadałam pózno kolacje i pomyslalam : ” chyba nie powinnas tego robic” potem przeczytałam ten tekst. Gdyby moje dziecko wrociło zmęczone i głodne po kilku godzinach do domu to dałabym mu te dwie kanapki i herbate. No to juz wiem, że nie musze wiecej o tym myśleć. Dooooooooooobre porównanie. Dzięki Aniu :)
Bardzo mi się podobał ten post. Jest taki mądry życiowo.
Wczoraj miałam taką sytuacje z dziećmi. Młodsza dostałam o 20 wieczorem batonika od brata i chciała go zjeść. Niestety mam różne zdanie z moim mężem. On kazała jej najpierw zjeść kolacje a potem batonik, a ja chciałam aby zjadła kolacje jeśli jest głodna, ale wolałabym aby batona nie jadła na noc bo to po prostu nie zdrowe. lepiej zostawić go na jutro po śniadaniu lub obiedzie bo to cukier a cukier daje energie, która na noc nie jest potrzebna wręcz przeciwnie szkodzi..i moja córeczka wybrała opcje zjedzenia batona jutro. byłam z niej taka dumna…za to zabolało mnie że mąż twierdził, że widziwiam . Pomijam, że sam daje zły przykład zjadając 2 grześki po kolacji…Wiem doskonale, że dzieci uczą się przez przykład, dlatego Ja postanowiłam wziąć się za siebie aby nie fundować córce takich frustracji i poczucia winy z powodu jedzenia jakie mam Ja…szkoda, że nie mam w tym wsparcia partnera…