Świadectwo Agi

Dzisiaj świadectwo Agi, mojej kolejnej wspaniałej podopiecznej, która już na początku naszej współpracy zapowiedziała mi, że kiedyś o niej napiszę. No to piszę.
Zobacz, że można się z tego prosto i szybko wyciągnąć. Nie marnuj kolejnych lat, bo teraz  jest Twoja kolej. Już czas.

*

Świadectwo to dedykuję mojej mamie, która zawsze we mnie wierzyła. Kocham Cię mamo. Dzięki Tobie jestem tym kim jestem- SUPER LASKĄ !

– Aga, może tortu?
– ….yyyyy co? Nie, dziękuję. Najadłam się w zupełności.

I kto by pomyślał, że potrafię odmówić porcji tortu, bo zwyczajnie jestem już najedzona. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia. Zazwyczaj w takiej sytuacji jadłam trzeci kawałek, albo odmawiałam wszystkiego, w głowie mając jedną myśl – ‘Aga wytrzymaj!’.
Dziś jestem zdrowa…tak, zdrowa i mówię to z całym przekonaniem, wiarą i dumą.

Ale cofnijmy się do czasów, kiedy to wszystko się zaczęło.
Jest rok 2006…właśnie skończyłam liceum , zdałam maturę i czas było wybierać studia, myśleć o karierze, zawodzie itd. Kim wtedy byłam? Jak wyglądałam? Otóż od zawsze byłam ciut większa, nosiłam rozmiar L, ale wcale a wcale nie było mi z tego powodu przykro. Nie miałam kompleksów, lubiłam swój wygląd. Po prostu akceptowałam siebie w 100%. Miałam wielu przyjaciół. Spełniałam swoje marzenia, cieszyłam się życiem. I co cholera mi przyszło do głowy, żeby zacząć się odchudzać i zburzyć tą Idyllę?

Poszłam na studia. Pedagogika. Od dziecka marzyłam, aby zostać nauczycielem. Czasami to mam wrażenie, że urodziłam się z dziennikiem w ręku.
Codzienne zajęcia, stres, brak mamusinych obiadków sprawiły, że zgubiłam kilka kilogramów. Ale rok akademicki szybko się skończył, a ja wróciłam do rodzinnej miejscowości i starego trybu życia. Kilogramy wróciły. Wcale mi się to nie spodobało. Widząc ponowne 60 kg na wadze, postanowiłam, że zgubię je w jeszcze szybszym tempie niż je nabyłam. No i się zaczęło. Najpierw ograniczyłam kolację, potem a obiad…aż na piątym roku doszłam już do tego, że jadłam tylko śniadania.
Jojowałam chyba milion razy. Głodówki zaczynały się w każdy poniedziałek, a kończyły sobotnim obżarstwem. Niedziele były rytualnym piciem senesu. I tak przewegetowałam całe 6 lat. Straciłam wszystko co miałam…siebie!!! Swoje poczucie jestestwa, swoją mentalność.

Cała ‘przygoda’ z bulimią zaczęła się tak na poważnie po przeprowadzce do teściów. Wspólne posiłki, stół uginający się od jedzenia. Nikt nie wytrzymałby na lichym śniadaniu, więc zaczęłam jeść…a gdy odkryłam, w jak to cudowny sposób mogę pozbyć się jedzenia, zaczęłam żreć! Nikt się nie poznał. Nikt nie miał pojęcia….nawet mąż…. Wszystko przecież było w porządku, prawda? Każdemu wystarczył powiedzieć, że mam mega szybko przemianę materii i potrzebuję zjeść. A potem hop do kibla i problem z głowy. Chudłam. To prawda…ale co z tego, skoro włosy wypadały mi garściami, zaczęły psuć się zęby, a cera była szara i pozbawiona blasku. Co z tego, że nosiłam rozmiar 34, skoro i to nie dawało mi satysfakcji. Co z tego, że wystawały kości, skoro odsunęłam się od przyjaciół i znajomych, bo każde spotkanie musiało kończyć się pizzą lub ciachem.

Wymiotowałam codziennie. Codziennie przez 4 lata. Budziłam się pełna strachu, że dziś znów będę musiała to zrobić. Tak, będę musiała, bo to był już nałóg. Chciałam przestać, a nie mogłam. Byłam w szponach tej wrednej choroby. Nie wytrzymałam i powiedziałam wszystko swojemu mężowi, mamie. Chciałam się od tego uwolnić. Chciałam, żeby ktoś mi pomógł. Wiele razy próbowałam na własną rękę z marnym skutkiem. Otarłam się o psychologa, Seronil i nic. Pomagało na góra 2 tygodnie, a potem wracało ze zdwojoną siłą.

Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Anię w PnŚ. Zaczęłam czytać jej bloga, kupowałam kolejne książki. Ale co z tego, skoro wciąż tkwiłam w tym błędnym kole. Wygodnie przecież było siedzieć w swojej strefie komfortu, obżerać się, wymiotować i wciąż nosić rozmiar XS.

Pewnego dnia Ania napisała post pt. „Najważniejsza decyzja”.
Po jego przeczytaniu zaczęłam zmieniać swoje życie. Duma nie pozwalała mi normalnie funkcjonować, mając w głowie wciąż słowa- „Trzeba mieć jaja, żeby z tym skończyć” No jak to? Ja? Ja, nie mam jaj? Ja nie jestem na tyle silna, żeby żyć bez tego nałogu? Teraz już wiem, że odezwała się we mnie ‘stara ja’, .ta sprzed 12 lat.

Pamiętam jeszcze wizytę mojego brata z żoną i dziećmi. Wszyscy tacy szczęśliwi, nie myślący o jedzeniu; tylko ja taka szara, bezbarwna, wylękniona… o nie, koniec tego!!!! I następnego dnia z samego rana napisałam do Ani. Byłam gotowa na mentoring. Chciałam wyzdrowieć! Chciałam żyć! Chciałam być sobą! To był piątek 13-tego hahahaha, najcudowniejszy dzień mojego życia.

Ania otoczyła mnie troskliwą opieką. Zawsze doradziła, wsparła. Przy jej pomocy nauczyłam się jak wygląda normalny posiłek, co to znaczy odżywiać się. Mentoring był dla mnie czasem cudownej rekonwalescencji. Odżyłam.
Czy miałam wpadki? Oczywiście! Ale w mig udało mi się wyciągnąć z nich wnioski.
Nauczyłam się jeść. Ba….nawet gotuję! Jestem teraz innym człowiekiem. Znowu jestem tą samą dziewczyną, która kiedyś akceptowała siebie w 100 %, która miała marzenia, cieszyła się życiem. Jestem zdrowa, szczęśliwa. Czuję spokój i harmonię. Czuję się piękna.

Tak smakuje wolność, a smakuje ona lepiej niż tabliczka czekolady.

*

Aga zgodziła się odpowiedzieć na Twoje pytania, jeżeli jakiekolwiek masz. Pisz na adres: [email protected]

Published On: 21 sierpnia, 2018Kategorie: MediaTagi: , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

21 komentarzy

  1. Avatar
    Paulina 21 sierpnia, 2018 at 5:16 pm - Odpowiedz

    Gratuluje! :)

  2. Avatar
    Agata 21 sierpnia, 2018 at 5:56 pm - Odpowiedz

    Cudownie jest czytać swoje świadectwo… kurczę…marzyłam o tym :) i tutaj właśnie potwierdza się moja dewiza … „Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia.” I ja właśnie to zrobiłam. Nic mi się nię udało …ja to po prostu zrobiłam !!! :)

  3. Avatar
    Beata 21 sierpnia, 2018 at 6:35 pm - Odpowiedz

    Ogromne gratulacje. Może mi też kiedyś się uda wyleczyć moje kompulsy. Wiem że bulimia jest dużo gorsza ale kompulsywne objadanie się ( w moim przypadku wręcz wpierdalanie bo inaczej tego nie nazwę ) też jest problemem który naprawdę ciężko ogarnąć nie mając w NIKIM wsparcia…. narazie póki co boję się przeczytać ten post „Najważniejsza decyzja” po prostu boję się

    • Avatar
      Wilczo Glodna 21 sierpnia, 2018 at 6:55 pm - Odpowiedz

      Kochana, nic Ci się nie uda. Ty to możesz ewentualnie zrobić. Oparcie masz w nas.
      A co do czytania, to – o jejku – najwyżej olejesz to co przeczytasz. To tylko słowa. O niczym nie musisz decydować :)

    • Avatar
      Agata 21 sierpnia, 2018 at 6:59 pm - Odpowiedz

      Kochana…nic się nie bój. Gdyby nie ten post, nadal tkwiła bym w tym bagnie. Uwierz mi, że zawsze myślałam, że jestem beznadziejnym przypadkiem, że nikt i nic nie jest w stanie mi pomóc. Po przeczytaniu tego postu, moje sumienie nie dawało mi spokojnie funkcjonować. Mówię całkiem serio. Strasznie mi to weszło na ambicje. Od teraz masz wsparcie…we mnie. I myślę, że nie tylko.

  4. Avatar
    Anianowa 21 sierpnia, 2018 at 7:51 pm - Odpowiedz

    Cześć Aniu, przy ogromnym szacunku do Twojej pracy i tego co robisz, niestety muszę wyrazić moją negatywną opinię o Twojej książce. Wybacz proszę, ale do mnie ona nie przemawia niestety :( za dużo jest w niej lekkiego podejścia, zabawy, jakiś zgadywanek typu policz ile jest na obrazku warzyw i owoców :) nie wiem, no mnie to troszkę rozczarowuje. Jest też oczywiście wiedza, ale sam format do mnie nie przemawia. Sama mówiłaś, że akurat ta Twoja książka jest kierowana do starszego pokolenia Twoich odbiorów, ale ja (28 lat) w ogóle tego nie czuję czytając. Powiem więcej, momentami to mam wrażenie że masz czytelnika za debila :D A przecież nie trzeba w taki sposób do tego podchodzić.
    To oczywiście tylko moja opinia, czysto subiektywna, mam nadzieję że przyjmiesz i taki feedback.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 21 sierpnia, 2018 at 8:57 pm - Odpowiedz

      Słońce, przyjmę każdy feedback. No cóż. Jak na razie to pierwsza taka opinia. Zapewniam jednak, że za debila nikogo nie mam.

  5. Avatar
    Kate 22 sierpnia, 2018 at 12:53 am - Odpowiedz

    Gratulacje Agatko ! Bądź szczęśliwa już zawsze! :) Dla mnie takim postem decydującym był https://wilczoglodna.pl/deszcz/ Był publikowany 21 października 16 r. Byłam wtedy już bez wilka jakieś 7 tygodni, z 3 wpadkami. Ale on dał mi baaaardzo dużo do zrozumienia. Od tamtego czasu nie zdarzyła się już wpadka. I to wszystko po 14 latach zaburzeń. Wszystko dzięki Ani. Dziękuję Bogu za nią :)

  6. Avatar
    Agata 22 sierpnia, 2018 at 9:29 am - Odpowiedz

    Dziękuję kochana…każda z nas zasługuje na szczęście, zdrowie i spokojne życie!!! Posty Ani są jak objawienie… :) Ty też tego dokonałaś ! Kobieta siłą jest !

  7. Avatar
    Ola 22 sierpnia, 2018 at 1:10 pm - Odpowiedz

    Mam takie przemyślenie, że gdybym trafiła na tę stronę (zakładając, że już by wtedy istniała) gdy pierwszy raz wpisałam w internecie słowo „dieta”, moje problemy nigdy by się nie zaczęły.

    Wiedziałam o istnieniu zaburzeń odżywiania, ale byłam pewna, że mnie nigdy nie będą dotyczyć, bo przecież lubię jeść, a zwracanie jest obrzydliwe.

    Gdy się odchudzałam, słyszałam jedynie „tylko nie przesadź, bo dostaniesz anoreksji”. Pukałam się w głowę bo jak ja, kochająca żarcie, moglabym przestać jeść?

    Gdzieśtam na forach ktoś zawsze pisał, nie rób 1000 kcal, bo to niezdrowe. Ale przez setki stron które przeczytalam, większość było w stylu „dieta jest ok”, „ponizej 1000 to źle a powyżej jest ok”, „trzeba zrobić dietę, żeby być zdrowym”.

    Zatem, zanim w ogóle przyszło mi do głowy, że coś jest ze mną nie tak, byłam już po uszy w tym gównie.

    Puenta jest taka, że praktycznie nie mówi się o tym, że długotrwałe stosowanie „zdrowej” diety prowadzi do problemów psychicznych. Tego bloga znalazłam po wpisaniu słowa bulimia, czyli będąc już świadoma czego szukam.

  8. Avatar
    Pati 22 sierpnia, 2018 at 7:58 pm - Odpowiedz

    Jak dla mnie w temacie zaburzeń odżywiania każdego, który uznaje się za specjalistę powinna cechować pokora. To jest ogromna odpowiedzialność jeśli się wypowiada do tak szerokiego grona. Nie można opierać się jedynie na własnych doświadczeniach i doświadczeniach „podopiecznych” . W Ameryce Południowej działał taki mężczyzna, który twierdził, że zna lekarstwo na raka miał miliony ludzi na dowód tego, że jego metody są skuteczne. Do mnie przemawia wstrzemięźliwość w kreowaniu prostych metod, czyli podejście: nie wiem wszystkiego, nie znam wszystkich odpowiedzi, a mogę jedynie mówić, że w moim przypadku i kilku innych osób to zadziałało – zresztą na sukces poza dietą składa się wiele pozostałych czynników chociażby takich jak poziom materialny, bytowy, stres, praca, sytuacja rodzinna itd. – naprawdę można by wymieniać. To jest bardzo nieostrożne i lekkomyślne mówienie, że wyjście z bulimii jest proste – na pewno nie w każdym przypadku a właśnie czy był tu kiedyś omawiany przypadek niepowodzenia? To że nie wymiotujesz rok, dwa czy trzy lata to jeszcze nie jest rozwiązanie problemu. W moim przypadku był nawrót choroby! Uwaga po 7 latach! Wystarczył jeden raz a mózg od razu przypomniał sobie dawny nałóg.Przeszłam dwuletnią terapię i obecnie temat jedzenia,ćwiczeń, diety, wyglądu, wagi, kalorii itp został bardzo zmarginalizowany ale pamiętam co się stało i wiem na pewno jak poważna jest to choroba i nie wierzę w żadne uniwersalne ( i proste) metody.Pokora i jeszcze raz pokora.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 22 sierpnia, 2018 at 11:16 pm - Odpowiedz

      Kochana, posłuchaj co ja mówię: wyjście z bulimii jest proste, ale nie jest łatwe.
      Nie jestem jakimś guru, nie pozjadałam wszystkich rozumów i nigdy tak nie twierdziłam.
      Czy pomogę każdej osobie? Pewnie nie. Nie wiem.
      CZy kogoś „wyleczę”? Nie – ja nikogo nie wyleczę, ja podzielę się swoim doświadczeniem, a robotę odwalić musi moja podopieczna. Ja nie jestem odpowiedzialna ze jej wkład pracy. Nie da się bowiem „wyzdrowieć” za kogoś.

      Jeżeli czegoś nie wiem, przyznam się, bo nie mam wszystkich odpowiedzi; nie jestem lekarzem, dietetykiem. Jeżeli czuję, że jest taka potrzeba odsyłam na badania czy nawet po pomoc psychologiczną.
      Ja nawet nie czuję że JA coś „robię”. Mnie w tym nie ma. Jest tylko prosta prawda o tym jak działa nasza fizjologia. Ja niczego nie odkryłam, nie wymyśliłam „lekarstwa na raka”. Głoszę po prostu rzeczy banalne, trywialne wprost – np; trzeba jeść, by nie rzucać się na jedzenie. Nie biorę na siebie splendoru za coś co zaprojektowała Matka Natura. Ja tylko o tym mówię. To tyle.

    • Avatar
      Marika3 23 sierpnia, 2018 at 1:20 pm - Odpowiedz

      Również odniosłam takie wrażenie, czytając tego bloga. Niestety, wyjście z bulimii czy kompulsów to nie jest „jedz normalnie”. Domyślam się, że większość podopiecznych ani jest młodziutka, więc są na utrzymaniu rodziców. też kiedyś mogłam żreć i rzygać, bo mama płaciła za żarcie. Temat pieniędzy jest tu bardzo ważny, bo jako osoba dorosła potrafiłam „zjeść” pół wypłaty, a potem to wyrzygać.
      Osoba, która prowadzi mentoring i pisze „poważny” blog (uważam, że blog ani jest poważny) powinna być bardziej elastyczna, nie naśmiewać się z innych metod (ile to razy czytałam tu o facepalmach na temat traum, terapii czy innych opinii dotyczących bulimii). Według mnie to nieprofesjonalne, nieco cyniczne, czasem odnoszę wrażenie, że ania się wywyższa. Uważa, że bulimię leczy się normalnym jedzeniem, bo to nałóg. Układa diety na podstawie zapotrzebowania, podaje liczbę kalorii, monitoruje co i ile jedzą jej dziewczyny – no ok, ale co dalej? Jak ktoś wyżej napisał – minie rok, dwa, pięć, dziesięć – z tego się nigdy nie wychodzi, poczytajcie statystyki, a nie zakrzywiajcie rzeczywistość.

      Jedz 2000 kcal i nie tyj, chudnij jedząc normalnie, bulimia to tylko fizjologia – jedz normalnie, a schudniesz. Otóż, bulimia to ZABURZENIE, czyli bierze się w głowie, nie w pustym brzuszku ;) Rozumiem, że ktoś może myśleć inaczej, nie potępiam, nie wyśmiewam, ok, po prostu ktoś ma inne zdanie niż ja. Ludzie są rózni. Ale pisanie, że organizm po 5 latach wymiotów i żarcia na potęgę szybko dojdzie do siebie, że metabolizm ot tak da się odbudować, że wystarczy słuchać Ani (tu akurat mogę się zgodzić, bo wsparcie jest tym dziewczynom bardzo potrzebne) to bardzo dużo uproszczenie. Teraz jest ładnie, bo Ania paczy ;) Ale co będzie, jak dziewczyna dorośnie, stuknie jej 18stka, zamieszka z chłopakiem, pójdzie do pracy, rozstanie się z mężem, urodzi dziecko, coś jej się stanie – różnie w życiu bywa. Wtedy dopiero można będzie stwierdzić, czy nie wracają wczesniejsze zachowania, głownie w sytuacjach stresowych.
      Ja również byłam długo wyleczona, ale po ponad 8 latach nagle coś pękło i już nie działa to, co działało kiedyś.

      Aniu, żeby było jasne – mój post nie jest absolutnie hejtem, bardzo cenię to, co robisz, jesteś niesamowita i czytam twój blog od dawna, po prostu czasami chciałoby się poczytać coś bardziej „elastycznego”, wiesz, akceptację innych poglądów (nie musisz się z nimi zgadzać), mniej arogancji, bo odnoszę wrażenie, że nie dopuszczasz do siebie myśli, że komuś może pomóć terapia albo że u kogoś bulimia to naprawdę jakaś trauma (często nieuświadomiona).

      Dziękuję ci jednak za tego bloga, odwalasz kawał dobrej roboty.

      Marika3

      • Avatar
        Wilczo Glodna 23 sierpnia, 2018 at 3:15 pm - Odpowiedz

        Kochana, to przeczytaj ten post: https://wilczoglodna.pl/terapia-a-zaburzenia-odzywiania/
        Jak dla mnie to każdy może leczyć się jak chce; byle by mu pomogło.
        Nie zapominajmy jednak, że to jest mój blog, z moim subiektywnym (podkreślam to słowo) podejściem. Mam prawo do swoich opinii i wniosków. Nikomu ich nie narzucam. Chcesz; weź skorzystaj, nie chcesz; nie korzystaj, poszukaj innego bloga.
        To na koniec tylko i wyłącznie BLOG, zapis myśli jednej, zwyczajnej osoby – nie wyrocznia.

      • Avatar
        Ana 24 sierpnia, 2018 at 8:58 pm - Odpowiedz

        I ja się w pełni z Tobą zgadzam. To nie jest takie „łatwe”. Są głębsze podłoża bulimii czy anoreksji, a „normalne” jedzenie nie zawsze pomaga. Również często mam wrażenie, że Ania nieco się wywyższa, stwierdza, że to, co pomogło jej, pomoże każdemu. Każdy ma inną historię i inne problemy. Gdyby to było takie „łatwe”, nie byłoby konieczności pisania na blogu bez przerwy o tym samym.

        • Avatar
          Wilczo Glodna 24 sierpnia, 2018 at 9:28 pm - Odpowiedz

          Kochana, przeczytaj dzisiejszy post.
          Ps. To nie jest łatwe i nigdy tak nie powiedziałam. Mówię tylko, że jest to proste.
          Jak mam się wywyższać, skoro ja tu niczego nie wymyśliłam :) To sama Matka Natura dała nam wszystko jak na tacy.

  9. Avatar
    Patrycja 22 sierpnia, 2018 at 9:32 pm - Odpowiedz

    Dziewczyny, 17 sierpnia zakończyłam z Anią miesięczny mentoring. Efekt? Jestem zdrowa! 18 lat męczarni z jedzeniem, dietami i wymiotowaniem. 18 lat niewolnictwa, strachu i napięcia. Dzisiaj mi się płakać chce, ze tyle czasu zmarnowałam, ale tez dlatego, że z taka łatwością udało mi się z tego wyjść. Sama Ania jest przecudowną osobą i wspierała mnie na każdym kroku. Przez ten miesiąc nie tylko nauczyłam się JAK JEŚĆ, ale co, w zasadzie też dlaczego. Znalazłam tylko wolnego czasu, że nadrabiam wszystkie tematy, które leżały odłogiem od wielu miesięcy. Na nowo poczułam radość, jaką wywołują ćwiczenia – nie takie, które powodują, że muszę natychmiast spalić to, czego nie wyrzygałam, to, co jednak przyswoiłam, tylko takie, które pozwalaj mi poczuć, że robię coś dobrego dla siebie. Dlatego nie już siłownia o 6:00 rano bez śniadania przez 1,5 h, tylko popołudniu 10, 20 czy 30 minut. Nagle wszystkie objawy ukladu pokarmowego nagle zniknęły. I nagle siebie polubiłam – niezależnie od wagi.

    Dziewczyny, jest dokładnie tak, jak podsumowałam ten miesiąc Ani – Jestem Patrycja, mam 31 lat i jestem wolna od jedzenia.

    Trzymam kciuki za każdą z Nas, da się!

  10. Avatar
    Pati 24 sierpnia, 2018 at 7:51 pm - Odpowiedz

    Ania też uważam mimo wszystko, że robisz dobrą robotę ALE trochę się zagalopowałaś – popatrz co jakiś czas dostajesz podobne wpisy do naszych, jak widać są wśród nas te które szukają trochę głębiej, które podchodzą do tego tematu inaczej (może szerzej), mają świadomość złożoności tego problemu, a co więcej mają za sobą konkretne doświadczenia w postaci NAWROTU choroby. Tego nie można bagatelizować – chcesz się zająć sprawą poważnie to nie odwracaj się od takich komentarzy – one nie są wyssane z palca. Argument, że to Twój blog i Twoje opinie jest argumentem małej dziewczynki, która mówi jak się nie podoba to do widzenia. Wzięłaś się za bardzo poważny temat, z którym wiążą się duże emocje i wiele bardzo przykrego ludzkiego doświadczenia – które jak widzisz jest różne. Z naszej wiedzy też możesz skorzystać tylko potrzeba chęci poszerzenia perspektywy i dopuszczenia, że może być bardzo rożnie. Dając innym nadzieję wyjścia z bulimii wzięłaś na siebie ogromną odpowiedzialność.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 24 sierpnia, 2018 at 8:12 pm - Odpowiedz

      Słońce, a widziałaś dzisiejszy wpis?