Zoom in – zoom out

Wyobraź sobie, że próbujesz z bardzo bliska obejrzeć impresjonistyczny obraz. Przytykasz nos do płótna, wytężasz wzroki i co? Plamki, ciapki, pociągnięcia pędzla i nie wiadomo o co chodzi. Sens obrazu i jego całe piękno pozostaną przed Tobą ukryte. Dlaczego? Bo stoisz po prostu za blisko.

No właśnie, „za blisko” – to słowo grające kluczową rolę w zaburzeniach odżywiania. Jesteśmy tak skupione na nieistnych detalach, że nie widzimy całości obrazka, oczywistej drogi do wyjścia z labiryntu.

Co mam na myśli? Już wyjaśniam.

Zanim wpadniemy w bulimię czy w anoreksję, jemy sobie normalnie, wyglądamy jak wyglądamy i niczym się nie przejmujemy. Po prostu jesteśmy jeszcze w takim wieku, że nie w głowie nam jakieś oceny siebie i swojego ciała. Jeszcze wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Aż któregoś dnia odkrywamy lustro, Instagram i rzekomy fakt, że to co pokazują te dwie rzeczy, musi się mniej więcej zgadzać. To wszystko podgrzewa mieszanka hormonów buzujących w naszym ciele od początku okresu dojrzewania.

I w końcu stwierdzamy po raz pierwszy: „Jestem nie taka, jak trzeba”. No dobrze, ale co jest ze mną nie tak? Kolejny rzut okiem w lustro: „Aha, moje nogi są za duże w porównaniu do reszty”. Za tym idzie doprecyzowanie: „To te uda. One nie powinny stykać się u góry”. A potem kropka nad i: „Muszę mieć szparę między nogami!”.

I już nasz świat kręci się wokół niezmiernie ważnej rzeczy; szpary między nogami. Wkrótce przestajemy widzieć cokolwiek innego. Jak tylko patrzymy w lustro, nasza uwaga kieruje w okolicę poniżej pasa. Czy szpara już jest? Dlaczego jeszcze jej nie ma? Kiedy będzie? Dlaczego zniknęła? Jak ja się pokażę światu bez niej???

Często dziewczyny raportują mi, że stały 10 minut przed lustrem, a potem wyszły z domu i dopiero w lusterku w windzie zauważyły, że mają szminkę na zębach lub rozczochrane włosy!
Wcześniej cała ich uwaga była „zzumowana” na te nieszczęsne nogi albo jakiś inny bzdurny detal.

Z czasem lista tych detali rośnie i zmienia się w jakiś makabryczny spis niedopasowanych do siebie członków: za okrągła buzia, za szerokie ramiona, za mały biust, za duży brzuch, nie takie proporcje…
Dwója dla Boga za stworzenie takiego Quasimodo!

Ja na przykład miałam straszną obsesję na punkcie fałdki tłuszczu pod pachą. Poświęciłam całe kilowatogodziny energii i czasu, żeby się w nią wgapiać. Nic więc dziwnego, że urosła ona w moich oczach do gargantuicznych rozmiarów.
Przez lata byłam autentycznie przekonana, że każdy się na nią gapi, że to jakiś wybryk natury. Do trzydziestki nie nosiłam koszulek czy sukienek na ramiączkach, nie ważne jak było gorąco.

Aż któregoś dnia – po dłuższym czasie normalnego jedzenia – dokonałam zoom out i zobaczyłam tę fałdkę w normalnych rozmiarach, jako… fałdkę.
I nagle zobaczyłam całe swoje ciało w normalny sposób, o czym piszę więcej tutaj: Okulary.

Teraz, kiedy zaczynam widzieć, że za bardzo się wkręcam w jakieś obserwacje ciała pod szkłem powiększającym (jestem w takim wieku, że wypatruję pierwszych zmarszczek) – mówię sobie: Ania, dwa kroki w tył. Jesteś za blisko.

W ten sam sposób postrzegamy także jedzenie. To już nie chleb, ser i jajko; ale makro, tłuszcz, węgle, kalorie, zakazy, nakazy, grzechy ciężkie.

Ileż to razy słyszałam od podopiecznych, że „muszę zredukować ilość tłuszczy, aby wyrobić się w zerze kalorycznym”, lub „Moje CMP wynosi X, więc muszę pozostać w deficycie rzędu – 15 %” albo: „Nie mogę zjeść węglowodanów na kolację, bo coś tam”.

No WTF – że tak się wyrażę z angielska. Czy my mówimy o jedzeniu czy może o produkcji jakiejś tajnej broni w laboratorium chemicznym? No błagam!

Kiedy w ten sposób myślimy, to tak jesteśmy skupione na właściwym zastosowaniu tych wszelkich zasad, że umyka nam najprostszy fakt: głodzimy się lub jemy coś, na co nie mamy ochoty albo nam to nie smakuje. I jak to niby ma być dla nas dobre?

Kiedy moja podopieczna zagłębia się w detale i zadaje mi pełne lęku pytania o makro czy kalorie, nie wchodzę z nią w te dywagacje, tylko robię zoom out. Oddalam ją od szczegółów i pokazuję szerszy obraz. Pytam po prostu czy się najadła, co mówi na to jej żołądek, jak ona się czuje, a odpowiedź gruntuje ją w tu i teraz i upraszcza sprawę. „No tak, najadłam się” albo „Nie, dalej jestem głodna”. I to jest jedyna rzecz, którą powinnaś kiedykolwiek brać pod uwagę.

Ma to sens? Myślę, że czujesz, że tak.

*

Pomyśl czy w Twoim życiu nie jest dokładnie tak samo? Tak się fiksujesz na jakichś nieistotnych szczegółach, że zatracasz to, co istotne i podstawowe, nie widzisz lasu spośród drzew.
Podaj przykłady „zoom- inów” w Twoim jedzeniu i postrzeganiu swojego ciała. Jestem ciekawa.

Published On: 18 grudnia, 2020Kategorie: Psychologiczna rozkminka
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

5 komentarzy

  1. Lola 18 grudnia, 2020 at 8:06 pm - Odpowiedz

    To co piszesz jest tak prawdziwe ze az nie wierze czasem w to. Powoli odkrywam prawde o ktorej ciagle piszesz:
    – jem do syta
    – codzienny ostry trening nie jest taki super. Co drugi dzien 5-7 km wystarczy
    -to ze czasem zjem ciut za duzo nie znaczy ze przytyje 10 kg w dwa dni.
    -mam 165 cm i 70 kg i to jest bardzo w porzadku. Nie musze wazyc mniej bo wygladam dobrze i zdrowo.
    Troche schizuje sie brzuchem. Jestem po 2 ciazach i jest taki bardzo sredni w moich oczach. Alebto tez sie powoli zmiena. Na litosc boska to jest tylko faldka! Co kogo obchodzi ze mi sie zwinie nad spodniami jak usiade?
    Jestem z siebie dumna. Zrobilam wielki postep w swojej swiadomosci. Jestem spokojnieszym i szczesliwszym czlowiekiem i wystajacy brzuszek i lekko pelniejsze ksztalty tego nie zmienia.
    Kochajcie siebie kobiety bo nikt tego za was nie zrobi i zycie jest za krotkie na nienawisc do siebie.

  2. Anna 19 grudnia, 2020 at 1:06 am - Odpowiedz

    W sumie każdy ma taki zoom in: siwe włosy, łysina, nie takie zęby, zmarszczki. Nie tylko dotyczy to wyglądu: nie takie dzieci, nie taki szef, nie taka praca, nie takie auto…. Jesteśmy jak sędziowie dla siebie, bardzo stronniczy.
    Polecam mega ciekawy artykuł o myślach:
    otwarteniebo24.pl/magazyn/porady-i-nauczania/item/410-biblia-a-przemiana-mozgu-jak-czlowiek-mysli-w-swoim-sercu-takim-jest-z-ksiegi-przyslow-caroline-leaf

  3. Billie Żółw 22 grudnia, 2020 at 12:29 pm - Odpowiedz

    Zbyt duże uda. Tak naprawdę to tyle, ale czasem nawet nie chciałam przez nie wyjść na dwór! Teraz na szczęście zaakceptowałam swoje nogi takimi, jakimi są i nie mam już problemu z pokazywaniem ich. Chociaż, kto wie, może w lato wróci wstyd. Ale zaczęłam też troszkę ćwiczyć na nogi, ponieważ uważam, że akceptacja nie polega tylko na zaakceptowaniu i nicnierobieniu, ale też wprowadzaniu zmian, ale z miłością.

  4. stanikowa pani 5 stycznia, 2021 at 8:09 pm - Odpowiedz

    Anka, ta „fałdka” pod pachą to przesunięty tłuszcz z cycka :D serio, źle dobrany stanik przesuwa tkankę tłuszczową pod pachy albo na plecy.

    • Wilczo Glodna 5 stycznia, 2021 at 8:21 pm - Odpowiedz

      Miałam tak całe życie przy wszelkich stanikach. No chyba, że mi mój pierwszy tak zepsuł.