Magiczne daty
Czy czekałaś kiedykolwiek na tak zwaną magiczną datę, aby coś zacząć? Ja wielokrotnie.
Najlepiej zaczynało mi się diety od poniedziałku, a każdy nadchodzący rok miał być już tym czystym – od A do Z.
Chyba nie muszę Ci mówić jaki był tego rezultat. Jak pewnie dobrze wiesz, w takim podejściu można się nieźle zagubić.
Oto list od jednej z Wilczyc:
Aniu masz jakąś konkretną datę Twojego uzdrowienia czy ozdrowienia?
Mój problem jest taki, że po raz tysięczny pragnę zacząć od nowa… zakupiłam pełno super nieprzetworzonych rzeczy (kasze różnego rodzaju, olej lniany itd itd) ale oczekuje jakieś super daty – to tak jak z postanowieniem noworocznym… 1 styczeń = super zmiany.
Tak więc ja teraz… jestem w pełni gotowa zacząć jeść więcej, no ale przecież jutro 30 …. co to za data ??? Ania zaczyna od 1 sierpnia wyzwanie … hmm wiesz o co mi chodzi ? Ciągłe odkładam to na później szukając odpowiedniej daty… powiedziałam o wszystkim mojemu chłopakowi, a on powiedział od jutra!
A ja ??? Znowu te myśli: o matkoooo ale 30 lipiec ? To nie lepiej zacząć od początku miesiąca? I to tak ciągnie się od lat…. jestem typem perfekcjonistki. Jak coś robię to na maksa…. i teraz ta data…. Ania zaczyna wyzwanie od sierpnia … to co? Oleje teraz te 2 dni i poczekam z moim super food (na które szczerze się bardzo cieszę) … kurczę nie wiem …
Rozpoznajesz w nim siebie? Ja tak.
Jakże często uwięzione jesteśmy w takim właśnie schemacie; zacznę od poniedziałku, nowego miesiąca, roku, od urodzin…
Zwykła środa jest zbyt mało dostojna na to, aby w końcu coś zrobić, 1/3 miesiąca jest gorsza niż jego początek, a dzień po urodzinach to już stanowczo za późno.
I tak nam mija życie, a my nie zmieniamy nic.
Jakie jest na to remedium? Pozwól, że się po raz kolejny powtórzę:
Wyrzuć wszelkie daty z głowy. Ale już! One są tylko złudzeniem, umową zawartą przez ludzi dla celów praktycznych. Ten rok to 2018, ale równie dobrze mógłby się on nazywać 3007 albo ABCD.
To tylko i wyłącznie koncept. Dzięki niemu wiesz kiedy odjedzie ostatni autobus, kiedy przyjdzie ekipa remontowa, (chociaż z tym to może być ciężko), kiedy dostaniesz kolejną pensję, a kiedy pierwszą emeryturę. I to tyle.
One nie mają realnego wpływu na nasze życie jako takie, bo nasze życie w swojej esencji nie ma ram.
Jeżeli by się dobrze zastanowić, to nie ma także czegoś takiego jak przeszłość czy przyszłość. No bo niby gdzie? Czy ktoś jest w stanie pokazać ją palcem?
Hmmm, w sumie to tak. Zrobimy to teraz razem.
Podążaj za instrukcją: Wyprostuj palec wskazujący prawej ręki. Podnieś ramię tak aby palec był na wysokości swoich oczu. Następnie skieruj go w stronę swojej głowy i dotknij nim czoła. Tam jest Twoja przeszłość; w Twojej głowie. Tak jak w głowie każdego z nas. I dokładnie w tym samym miejscu znajduje się też przyszłość i wszystkie daty z nią związane.
Bo czas to tylko złudzenie, nasza percepcja – nic więcej. I żeby nie było, że się wymądrzam – tutaj podpieram się tym co mówił Albert Einstein i fizycy kwantowi (To takie moje małe hobby).
Czy istnieje w takim razie coś realnego w tej jednej wielkiej iluzji? Tak, i jest to moment zwany TERAZ. To jedyna chwila w której możesz działać. Nie w przeszłości, której już nie ma. I nie w przyszłości, której jeszcze nie ma.
Nie można działać w miejscu, którego nie ma. Po prostu.
Jeżeli więc coś chcesz zacząć, zrób to już. Nie mówię, że masz zacząć i od razu skończyć. Tylko zacznij, to wystarczy.
Chcesz wyjść z bulimii? TERAZ nie idź objadać się, wymiotować, ćwiczyć jak szalona. Podejmij za to najbardziej adekwatną akcję. Co to będzie?
Może musisz coś zjeść, bo od godziny burczy Ci w brzuchu, a Ty czekasz na magiczną porę karmienia (która sama w sobie też jest iluzją)?
Albo potrzebujesz iść po zakupy, bo nic nie masz w lodówce?
Albo musisz wywalić słodycze, które właśnie kupiłaś?
Albo zignorować natrętne myśli?
Albo nic nie musisz oprócz doczytania tego artykułu do końca?
Tak samo działaj w każdej innej sferze twojego życia.
Chcesz zmienić pracę? Teraz otwórz przeglądarkę i rozejrzyj się za czymś nowym po necie.
Marzysz o egzotycznych wakacjach? Teraz sprawdź ich cenę.
Chcesz przeżyć romans lub poznać miłość? Teraz załóż konto na portalu randkowym.
Na co czekasz? Przecież kiedy przyszłość w końcu przyjdzie, też będzie nazywać się „teraz”.
Jutro zawsze będzie jutrem, a wczoraj – wczoraj.
Aż do dnia kiedy zaskoczona stwierdzisz, że w sumie to leżysz na łożu śmierci i już nie ma żadnego jutra, za którym tak goniłaś.
*
We wrześniu zacznę nowy wegański jadłospis, który przygotowała dla nasz Agnieszka, specjalistka od diety roślinnej. Ale zrobię to właśnie NIE od pierwszego, ale od piętnastego. A co! Jak zawsze zapraszam do dołączenia do mnie i oglądnie mnie na Instagramie.
W tym samym czasie wypuszczam dwa nowe jadłospisy – wegetariański i klasyczny, stworzone przez naszą drugą dietetyczkę, Justynę. Możesz więc dołączyć do mnie, nawet jeżeli nie jesteś weganką.
Razem będzie nam łatwiej. Tylko proszę, nie czekaj jeszcze dwóch tygodni na zmiany. Weź się za nie już!
*
A Ty czy masz doświadczenie z czekaniem na magiczną datę? Podzielisz się?
Post pojawił się w dniu moich urodzin:) przypadek? Nie sądzę
A dla mnie post pojawił się właśnie wtedy kiedy takie myślenie mnie zaczęło ciągnąć do lodówki (bo piątek więc mogę się objeść…) także Ania wielkie dzięki.Super post a zwłaszcza ostatnie zdania-niby wiem,ale jak zimny prysznic.Nawet raz moja koleżanka dostała dietę od dietetyka i mówi do mnie „Edytka ale kiedy mam zacząć tą dietę jak dziś jest środa,w najbliższy poniedziałek??”…pozdrawiam:*
Na ile kcal będą jadłospisy?
Miałam tak wielokrotnie, zaczne po świętach, po weekendzie, w środe mam wyjazd to właściwie dzień stracony, zaczne od czwartku, ale czwartek? to tylko dwa dni i weekend, lepiej już od poniedziałku, spirala się kręci już kilka miesięcy, bo wystarczy że raz w tygodniu jest „coś”. Od zeszłej soboty po kolejnym wyjeździe powiedziałam sobie dość, nie czekam na poniedziałek, jutro jest niedziela, dzień równie dobry jak ten magiczny poniedziałek. I chociaż wiem, że minęło dopiero 5 dni to jestem szalenie dumna, kilka razy była okazja opchnąć się kajzerkami i naleśnikami do nieprzytomności, ale udaje mi się nie zaglądać do nie swoich szafek, nie skubać jedzenia domowników, jedyne czym się „niekontrolowanie objadłam” to były śliwki i kiszona kapusta :) Trzymam kciuki za siebie i resztę wilczyc!
Ale trafiłaś, jutro 1 września w planach wielkie zmiany, a dzisiaj… siata słodyczy( 4000 kcal minimum)…siedzę teraz z brzuchem jak w 9 miesiącu ciąży. I tak się zastanawiam czy mam jutro wstać i zjeść te normalne posiłki, tak jak radzisz czy mam dać odpocząć temu przeciążonemu żołądkowi… (od trzech tygodni mam „nawrót” i z 7 kg na plusie) nie wiem, co zrobić, znowu zamieniam swoje życie i ciało w koszmar :(
Zawsze moim magicznym słowem było 'jutro’. Jutro odpuszczę trening, jutro nie będę żreć jabłek, jutro wypiję tylko jeden kubek kawy i jutro nie zjem gorzkiej czekolady, itd., itd. Magicznego jutra starczyłoby na cały rok. Poniedziałek w moim życiu nie odgrywał żadnej roli. Zawsze 'jutro’ miało być lepsze.
Ja nigdy nie czekałam na magiczną datę.
Któregoś dnia w nocy siedziałam w łóżku z ananasem z puszki i bitą śmietaną i uznałam, że koniec, jestem zbyt tłusta (87 kg przy 167cm). Przestałam jeść to co akurat miałam i natychmiast zaczęłam dietę. Bez żadnego (jutro, za miesiąc, przy następnej pełni itp).
Pół roku 1000 kcal, 20 kg w dół i gratis ED.
Chyba każda z nas z ed ma tak samo .. dziś ostatni dzień objadania i wymiotowania . Jutro bedzoe lepiej ale dziś i tak zawaliłam wiec zawarł do końca i znów pójdę zwrócić wszystko .. tak w kółko nieustannie od 4 lat .
Ale trafiony post…akurat jestem po wynikach badań, a są one niezadowalające, no i tak…oczywiście pomyślałam, że nie od zaraz, przecież jest ładna data 1 września. A teraz myślę sobie, że przecież za 4 czy 115, czy 226 dni nie będzie miało znaczenia, w jaki dzień zaczęliśmy, prawda?
Ciągle czekałam na taką magiczną datę, 1 styczeń, moje urodziny, od poniedziałku. ……..ale dwa lata temu trafiłam przypadkowo na tego bloga, to był 12 lub 13 sierpień, już nawet dokładnie nie pamietam, żadna szczególna data.Usiadłam i przeczytaĺam wszystkie posty, i wtedy przejrzałam na oczy i podjęłam decyzję. Przez tę dwa lata moje życie zmieniło się o 180 stopni, a w zaburzeniach tkwiłam kilkanaście lat.
a moze mi ktos cos poradzi, bo moja historia jest chyba nietypowo. Lata jedzenia zdrowo, regularne posilki, zadnych problemow z waga. Po pewnym czasie mimo braku zmian w diecie potworne zmeczenie, apatia, brak checi. Szereg badan i diagnoza: insulinoopornosc. Po wielu konsultacjach zalecenia, by jesc tylko 3 razy dziennie, a pomiedzy tylko woda, by nie podnosic insuliny. Zalecenia takie dlatego, bo typowa dieta z 5 posilkami mi szkodzi mimo komponowania posilkow przez dietetyka. I zaczal sie problem, bo przywyczajenia do 5 posilkow powoduja chec obzarstwa, a tu trzeba trzymac sie 3.
Jak sobie poradzic mentalnie i wytrzymac taki rozklad posilkow? ktos ma podobna sytuacje?
Aga, najpierw zmniejsz do 4, potem do 3, metoda małych kroczków. Ja wielokrotnie próbowałam jeść 5 razy dziennie, ale u mnie to tylko pogarsza sprawę, bo cały dzień spędzam patrząc na zegarek i myśląc co zjem i o której. 3 większe posiłki lepiej mi służą. Ale nie fiksuję się na tym, bo czasami po prostu nie mam ochoty na duży posiłek, wtedy jem 4 mniejsze, jestem elastyczna. Jedzenie jest dla mnie nie ja dla jedzenia.
Anucha, dziekuje za odpowiedz!
Ja zawsze zaczynałam zmiany od magicznej daty- urodziny, po świętach, początek wakacji i jak patrzę na to z perspektywy czasu strasznie mnie to stresowało, zawsze trzeba było odliczać „dobre dni” od urodzin, świat.. Itp. A jak po dwóch tygodniach jak coś się popsuło to był dramat. Od pewnego czasu zmieniłam taktykę – każdy dzień traktuje jako pierwszy dzień lepszych dni, nie myślę o poprzednich chociaż było ich np. kilkanaście. Dzięki temu mam więcej motywacji i mniej pokus w stylu wytrzymałam tydzień, to może pozwolę sobie na wyżerkę w piątek. ;-) to działa, przecież głupio się obejść w „pierwszym” dniu zmian..
Zakupiłam mnóstwo nieprzetworzonych rzeczy, kasze, olej lniany… Hm. Gdzie rośnie OLEJ LNIANY?
Bardzo fajny post, ja tak mam z wieloma aspektami mojego zycia i obecnie przechodze transfomacje na zmiany od TU i TERAZ.
W przypadku bulimii tych deadline’ow bylo mnostwo – zarowno dat (1 stycznia, urodziny, 1 wrzesnia, przesilenie letnie/zimowe, zacmienia Slonca i ksiezyca), jak i wydarzen – jak znajde chlopaka, jak sie skonczy sesja, jak wrocimy z tych wakacji, po komunii siostrzenicy, po OpenAirze, po weselu przyjaciolki, etc. etc. Ja mialam nawet taka strategie, zeby sprawic wydarzenie sie czegos, tak abym miala pretekst do rzucenia ED: „Hmmmm, moze zajde w ciaze, to na pewno skoncze z rzyganiem” – to akurat wydarzylo sie po moim wyjsciu z ED; „Moze kupie mieszkanie. Jak bede placic wielkie raty kredytowe, to nie bedzie mnie stac na trwonienie kasy.” – to akurat wdrozylam w zycie, kupilam mieszkanie, bulimia jak byla tak byla i prawie zbankrutowalam. Mieszkanie sprzedalam z wielka strata.
Az pewnego dnia naszlam na bloga Ani i to byl koniec. W sensie poczatek konca. Ale wiedzialam juz, ze znalazlam zrodlo i grupe wsparcia i wyjde z tego, bo chce.
Powiem szczerze, ze obecnie jestem duzo bardziej przyzwyczajona do wdrazania zmian TU i TERAZ (mam juz wyrobiony ten nawyk) albo do rozpoczynania czegos tu i teraz, a nie odkladania na pozniej (w nieskonczonosc). A to wlasnie dzieki ED – brzmi to dziwnie…
wg sportowego zegarka ktory mierzy aktywnosc fizyczna, dziennie spalam 1800 kalorii, przy 5 treningach w tyg. codziennym spacerze 5 km i siedzącej pracy, wiec jak mam jesc 2200 i nie tyc? waze 60 kg przy 163 i chce wazyc 55 bo wtedy najlepiej sie czuje i wygladam, a nie jestem w stanie schudnac.
Nie traktuj tych zegarków jako wyroczni. Mój pokazuje mi, że spalam podobnie 1800 kcal/dziennie, przy średniej dziennej aktywności. Jem między 2300-2400 i nie tyję.
moze nie masz sklonnosci do tycia, ja niestety mam, tyje z powietrza
Ojej, to za mało. Coś nie tak jest z nim. Ja mam tyle samo wzrostu i ćwiczę tyle samo, a jem ok 2000-2100
czemu cos nie tak? moim zdaniem to wlasnie jest prawdziwsze niz kalkulator z netu