Niedziela bez wilka: Ania, co chciała być mamą
Chciałabym podzielić się z Tobą historią Ani, która po dziś dzień porusza moje serce.
Kiedy Ania zgłosiła się do mnie, miała za sobą kilka długich dekad zaburzeń odżywiania. Najbardziej jednak poruszyły mnie jej wytrwałe próby zajścia w ciążę, kończące się raz po raz niepowodzeniem.
Już na wstępie okazało się, że mam do czynienia z bardzo silną osobowością. Dziewczyna przezwyciężyła w życiu dużo przeciwności tak trudnych, że wiele z nas rozłożyłoby to na łopatki. Szczerze, nie wiem czy ja byłabym tak silna, gdybym musiała mierzyć się z tym z czym ona.
A mimo to nie usłyszałam przez cały miesiąc słowa skargi, że życie jest ciężkie czy niesprawiedliwe. Nie; widziałam za to kobietę, która prze do przodu i walczy o szczęście.
Tylko czegoś do tego szczęścia bardzo brakowało. Ania zupełnie nie potrafiła jeść. Po tylu latach utrwalania niekorzystnych schematów, jej sposób odżywiania wołał o pomstę do nieba. Według mnie jej ciało nie dostawało nawet połowy potrzebnych składników odżywczych, już nie mówiąc o stresie jaki to wywoływało. Do tego dochodziły problemy z sercem, co także jest bardzo częste wśród osób cierpiących na bulimię.
I co? No nic, razem dałyśmy radę. Przez miesiąc zdołałam nauczyć moją piękną podopieczną tego, by nie bać się jedzenia oraz jak należycie odżywiać swoje ciało. A przede wszystkim; jak go słuchać.
Dzisiaj Ania może powiedzieć, że jest wolna od problemu, który wydawał się nierozwiązalny przez większość jej życia. No i jest coś jeszcze; jej marzenie o macierzyństwie w końcu się spełniło.
Teraz oddaję jej głos. Tekst pochodzi z Wilczego Stada na Facebooku:
Dziś właśnie chcę podziękować Ani.
Jest dla mnie (i pozostanie) kimś wyjątkowym – na zawsze w moim sercu i porannej wdzięczności. Napisałam do Ani w październiku 2017 roku.
Po miesięcznym, bardzo intensywnym menitoringu, (rozmowy, zdjęcia, Skype), „rozstaliśmy się”.
Chyba zaufała mi i ja sobie, że mogę dalej pójść „sama”.
Parę tygodni później spotkaliśmy się na żywo. Byłam bardzo wzruszona. Miałam okazję spędzić z Anią jeden dzień na wydarzeniu sportowym.
Nadal jesteśmy w kontakcie, za co bardzo ją cenię. Śledzę jej YouTube, Instagram, Facebook. Mam jej książki (chociaż jeszcze brakuje mi ostatniej).
Jesteście ciekawi jak się czuje? Bardzo dobrze! Moje ciało odżyło. Udało mi się zajść w ciąże, po 8 latach starań tak bardzo bolesnych, ze tchu mi brakowało. Przypadek?
Dziś mam wspaniałego synka, mam siłę zajmować się nim, jestem spokojniejsza, najadam się. Jem to, czego potrzebuję i o co prosi mnie mój organizm.
Spróbowałam wegetarianizmu i weganizmu, ale to nie dla mnie. Ciało dopominało się innych produktów. Pozwalam więc sobie na wszystko.
Obecnie karmię, więc moje porcje jedzeniowe są zróżnicowane. Nie boję się przytyć.
Wcześniej gimnastykowałam się, ale podczas ciąży miałam totalny zakaz ruchu. Dopiero parę dni temu wróciłam na matę. Dużo spaceruje (z wózeczkiem), staram się ćwiczyć to co lubię (pilates, yoga).
Jestem wdzięczna losowi, że tego październikowego wieczoru Ania mi odpisała, bo byłam naprawdę wrakiem psychicznym… Monitoring to udana „inwestycja”!
Aniu, właśnie dziś, w Dniu Kobiet, bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję. Super laska z Ciebie, wiesz? Jestem Ci wdzięczna i bardzo Ci kibicuje.
Takie historie niosą nadzieję… Ja jestem „trzezwiejącą” bulimiczką. Zaczęło się jakieś 17 lat temu. Najpierw anoreksja, potem doszła bulimia. Psychoterapie, każda zakończona na moje życzenie, bo zawsze w pewnym momencie wydawało mi się, że już nie potrzebuję pomocy, za dam radę sama. Teraz pracuję z Twoją książką, Aniu, „Wilczo głodna”. Ciężko, ale tym razem chcę bardziej niż kiedykolwiek. Jak czytam, że w miesiąc czy dwa można rozwiązać kilkunastoletni „problem” z bulimią, to aż nie chce mi się wierzyć, ale nie pozostaje mi nic innego jak robić wszystko w tym kierunku. Aniu, myślę że na Twojej książce moja troska o siebie się nie skończy i że pewnie kiedyś zdecyduję się na „sesje” z Tobą. P.S. Dziękuję za tą książkę. Bardzo pomaga mi zrozumieć bulimie jeszcze bardziej.
Mnie zadziwia i szokuje naiwność bulimiczek. Jak można rozpaczać, że nie może zajść w ciąże, skoro wie, że to przez chorobę? Żre i wymiotuje, to oczywiste, że ma zmęczony organizm, który na pewno nie będzie się skupiać na zapłodnieniu czy utrzymaniu ciąży. Co ,wierzyła w cud? Ja widać dopiero wyjście z bulimii pomogło.
Super, że się udało.
Janie mam takiej motywacji, bo ne chcę mieć dzieci.
ja bylam egzemplarzem bardzo wytrwalym w bulimii…niestety…i to nie przeszkodzilo w zajsciu w ciąze..utrzymaniu ciazy…i urodzeniu zdrowej duzej corki…i to wszystko niestety w trakcie chorowania..
bylam najchudsza..mamą z najgrubszym dzieckien na odziale!
natura moze zadziwic!
a jak nie chcesz dzieci i nie masz ochoty na zmianę zycia, zawalczenie o spokoj ducha, ciala i finansow..to nie rozumiem czemu zagladasz na forum,
moim zdaniem jest to miejsce do motywowania sie nawzajem..Twoja postawa zaprzecza …
ale moze inaczej postrzegam to forum..
ja tu odkrylam jak mozna na nowo się narodzic!
Just, ja też nie mam motywacji do wyjścia z zaburzeń, a zaglądam tu mimo wszystko, bo czekam na dzień, w którym pojawi się powód wystarczająco dla mnie istotny, by wyjść z anoreksji. Więc wydaje mi się, że każdy może tu zarówno zajrzeć, jak i wyrazić opinie niebędącą cudownym peanem na cześć zdrowia i metody Ani.
tak zapewne masz racje, każdy ma prawo!
to nie podlega dyskusji…
szczerze mowiac nie wiem na co czekasz na jaki impuls?
takim oto typowym nie jest walka o siebie? to mozna zrobic w sekunde….nie przygotowywalam sie do tego nie czekalam na cud!
po prostu nie moglam juz patrzec jak coraz to nizej upadam…na zewnatrz zwykla zadbana dziewczyna a w srodku wrak…nigdy o tym tez nie wspominalam…ale mialam w trakcie bulimii takze nerwice somatyczna….wiele w moim zyciu dopadlo mnie zła..
a teraz na co czekac? dalej sie katowac? maltretowac? swoje cialo uznawac za smietnik lub beczke bez dna? a kibel? to ma byc przyjaciel?
czego szukac jakiego impulsu? usiadz przed lustrem i zapytaj sie? i co ciagniesz dalej ten syf? czy jednak dajesz sobie wlasnie w tym momencie szanse na lepsze juz!! ?
yhhhh
Just, jak sobie poradziłaś z nerwicą somatyczną? Właśnie się z nią zmagam… Albo z czymś innym, tylko nikt nie wie, z czym… Ale na tym właśnie polega ta choroba, prawda?
Kochana u mnie było tak samo…….PO 14 latach zaburzeń dziękowałam Bogu za zdrową córeczkę urodzoną siłami natury! a w szpitalu byłam dumna jak pielęgniarka powiedziała że nie wyglądam jakbym urodziła i byłam najchudsza na sali… a ponadto karmiłam piersią :) Wyszłam Z BULIMII gdy córa miała 1,5 roku. Od tamtej pory nie wymiotuję…chociaż wiadomo szaleję jak przytyję…a już trochę przybyło mi kg…ale nie umieram z tego powodu :) i
dokladnie tak….moja mala urodzila sie zdrowa, gruba jak maly bąk! tez silami natury….nasze cialo chyba nie jest jednak tak glupie…pomimo tego co ja wyczynialam…podczas samej ciazy 8kg na plusie po wyjściu ze szpitala duma..te same spodnie..zero brzucha no swietne geny! a gowno prawda….na plecach bulimii ciezar..
muszę dziekowac nie wiem komu..losowi? ze dziecko zdrowe, a Ania chcac niechcac podala mi pomocną dłoń w walce o siebie!
Ja dziękuję Bogu…dziękuję za Anię…moje odchodzenie od wilka zaczęło się od czytania Ani bloga, słuchania filmików …..pisania maili….Ania to wszystko zrobiła za darmo….nawet nie byłam na mentoringu …jestem tak bardzo jej wdzięczna….nie wiem w jaki sposób miałabym jej podziękować…chyba nie istnieje żadna forma zapłaty ….za normalne życie, które odzyskałam dzięki Ani po 14 latach pustki, nicości, zera schowanych w kilogramy wyrzyganego żarcia…. ANIU, TAK BARDZO CHCIAŁABYM CIĘ UŚCISKAĆ..
O rany… jestem poruszona, ściskam kochana, wow… <3
Kate, ja po prostu dziekuję Ani!
za to, ze pomaga..i za to, ze caly czas jest przy nas!
ten nie korzystalam z platnych opcji..pomocy..ja zaczelam od filmikow na yt..ze sluchawkami na uszach…dokladnie 1 na 1..
szukalam usilnie pomocy!
wrzeszczalam…nie doslownie…choc czasem znad kibla i bywalo tak…
blagam o pomoc..
dziekujemyyyyyyy!
CUDOWNIE <3 Żyj kochana wolna i szczęśliwa
Ja również cierpię na nerwicę, tyle że natręctw. Problem w tym, że sama walka „o siebie” u mnie się nie sprawdza. Nie marzyłam nigdy o rodzinie, mężu, dzieciach, tylko zawsze chciałam być tak chuda jak teraz i zajść daleko zawodowo. Póki co udaje mi się realizować każdy z tych celów. Jest ciężko, ale nie cofnę się z tej drogi, bo wiem, że nigdy dotąd nie podobałam się sobie w takim stopniu. Stąd brak motywacji do leczenia i jej bezustanne poszukiwanie. Obecnie moje ego wygrywa z każdą inną wartością.
nerwice..bulimie itd…swiadcza o osobach..bardzo perfekcyjnie podchodzacych do zycia i swoich zachowan..
ale czy waga 40 czy 45 kg..to wyznacznik szczescia? zapewniam, ze nie.. tez tak myslalam do niedawna az postawilam wszystko na jedna karte…obzarstwo i czas w kiblu..wolę spedzic z dzieckiem lub na silowni np..jem zdrowo owszem ale do syta…nawet nie wiem jak..ale nie umiem teraz myslec o pochlanianiu lodowki…gdy mam pelny zoladek…wczesniej ciagle byl atak za atakiem…bo zoladek byl permanentnie pusty..mozg wysylal ciagle ten straszny impuls..zryj…duzo i coraz wiecej!
a teraz o dziwo nic z tych rzeczy…..od 15 lat nie jadlam tyle w ciagu dnia…i nie mialam tyle energii co teraz…
a zapewniam gdy nie bedziesz az tak skupiala sie na powierzchownosci..to wewnetrznie sie uspokoisz..
Hej, pytanie do mam które chorowały w ciaży na anoreksje lub bulimie, ja k przebiegały wasze ciaże i czy dzieci dalej sa zdrowe? Czy cierpiałyście na anemie w ciaży? Jak sobie radziłyście z myśla że możecie zaszkodzic dziecku przez wymioty czy niedojadanie?
ciaza ok, porod w terminie…
ale gdybym mogla cofnac czas…nie zrobilabym sobie anie malutkiej takiej krzywdy…
na szczescie dziecko ma prawie 7 lat, jest zdrowa, blyskotliwa…mowi w dwoch jezykach itd….
wyniki mialam wzorowe…
chyba w tamtym czasie bylam jak chuck norris
ale zaluję i to bardzo…ze tak bylo
Moja mała urodziła się miesiąc przed terminem. Dziś kończy rok. :) cała ciąża przebiegała wzorowo do 6 miesiąca. Potem niestety musiałam leżeć, że względu na zagrożenie przedwczesnym porodem. Mała jest zdrowa jak ryba. Piękna, mądra dziewczynka. To dla niej wyzdrowiałam. Ona trzyma mnie w ryzach. Jest moją motywacją, żeby być zdrową, dać jej odpowiednie wzorce. Gdy miała 4 miesiące, rozpoczęłam mentoring z Anią. Wystarczyło kilka dni i proszę….organizm przypomniał sobie szybko jak wspaniale jest bez ED.
Gratuluję, że znalazłaś w sobie to światło, które odwodzi od samozagłady. Ja nie umiem i co najgorsze – ostatecznie zawsze mnie to satysfakcjonuje…