Niedziela bez wilka: Pati i minimalizm w gotowaniu

Witaj Aniu,

Tak wiele się zmieniło w ciągu ostatnich 4 miesięcy…Boże właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że to już 4 miesiące! Nie powiem ze to są 4 miesiące „czystości”, bo bym skłamała. Mam lepsze i gorsze momenty, czasem zdarza się, że zaliczam wpadki parę dni pod rząd, ale zdecydowanie 80% jest na prawdę dobrze, zwłaszcza z moją psychiką i myśleniem. W sumie nawet właśnie jak bywa gorzej z samopoczuciem to nie świruje tylko pozwalam sobie na to i jestem w pełni świadoma o co chodzi.
Wiesz co? Zauważyłam, że tak jak nigdy do tej pory, potrafię spontanicznie głośno się roześmiać oglądając głupkowaty film. Potrafię rozpłakać się ze szczęścia od tak, nawet jadąc na rowerze i myśląc o tym, że jestem tu i teraz. Codziennie odnajduje jakaś radość, powód do śmiechu, jakiś sens. A jak nie wychodzi to mówię sobie „ok”.

Zazwyczaj udaje mi się odpowiedzieć na pytanie co poszło nie tak i wiem, że następnym razem postaram się zrobić inaczej i tyle. Pozwalam sobie na szukanie i próbowanie. Już nie muszę od razu być perfect i to jest takie uwalniające. Nawet nie to, że jestem cudownie zdrowa – bo nie jestem, ale to, że pozwalam sobie na to. Z wyrozumiałością traktuje swoje działania właśnie tak, jak kochająca matka traktuje swoje dziecko. Małymi kroczkami i do przodu. Zmian jest tyle, że mogłabym opowiadać o tym dłuuuuuugo, ale ty to zapewne znasz.

Dzisiaj oglądałam super dokument o minimalizmie, może go widziałaś? Bo właśnie wiele treści skojarzyło mi się z tym, czego uczą twoje wypowiedzi. Tak sobie też skojarzyłam tę idee z jedzeniem. Nie raz przecież łapię się na tym, że kupuję za dużo produktów, mimo że zdrowych. No i tak jak nawsadzam to wszystko do szafek, lodówki, półek, to nagle trzeba coś z tym zrobić. Zaczynam się zastanawiać co ugotuję, a że nie mogę się zdecydować, błądzę w Internecie za pomysłami. Za tym idzie to, że zaczynam znowu pochłaniać oczami coraz więcej żarcia i nakręcać w głowie jedzeniową kulę śnieżną.

I znowu jakieś myśli, że trzeba to zjeść, bo się zepsuje, zmarnuje, że trzeba to przerobić, kombinować. Też tak macie? Ja właśnie bardzo mocno zauważyłam ten mechanizm i jego siłę. Do tej pory jakby bałam się, że będę miała za mało produktów, żeby gotować, żeby zjeść zbilansowane posiłki i wtedy w poczuciu zagrożenia prędzej wystąpi jakiś „napad”. A teraz zaś właśnie myślę, że to minimalizm w kuchni może mieć całkiem dobry wpływ. Od dzisiaj zamierzam kupować zdecydowanie mniej i nie poświęcać tyle czasu i myśli na to, co ja ugotuje, na szukanie przepisów itd. itp.

A i w ogóle stało się coś bardzo ciekawego, czego w ogóle nie oczekiwałam. Nagle przestałam liczyć kalorie; tak sama z siebie. I to nie dlatego, żeby się od czegoś uwolnić. Po prostu zrozumiałam, że lepiej ufać sobie niż jakimś tabelkom. I trzymam się o wiele lepiej, niż kiedy tego nie robię. Kolejnym etapem dla mnie jest przestać jeść, kiedy się najem, a nie kiedy talerz jest pusty. Wierzę jednak, że to też nastąpi.
To jest takie niesamowite, patrzeć wstecz i widzieć, jak to przebiegała. Bo to nawet nie jest jakaś stopniowa ewolucja. Po prostu nagle zapalają się kolejne światełka i już, a ja z radością i podziwem to wszystko odkrywam.

Pozdrawiam Cię Aniu i życzę ci szczęścia i powodzenia z nowym projektem, bardzo mi pomogłaś, dziękuję, dziękuję, dziękuję :)
Pati

Published On: 19 lipca, 2020Kategorie: Świadectwa
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

2 komentarze

  1. Joanna 20 lipca, 2020 at 12:51 am - Odpowiedz

    OMG tak Pati. Minimalizm w gotowaniu i w myśleniu, a my przecież jesteśmy uzależnieni od myślenia. Obsesyjnie i kompulsowynie i od małego. Może gdyby nie Kartezjusz i to jego cholerne cogito ergo sum, uniknęlibyśmy wielu zaburzeń i cierpienia? Jest fajna książka Going to pieces without falling apart Marka Epsteina. Pokazuje, jak ważna jest pustka, pusty pokój w głowie, wolny od idei, oceniania i myślenia, miejsce, gdzie istnieje samo BYCIE, a nie myślenie na przykład o kaloriach i jak mam wyglądać, żeby czuć, że jestem warta istnienia. Ale mnie to się wydaje takie obce- jak to, mogę po prostu być? Bez spełnienia żadnych specjalnych warunków i niskiego BMI? Bez myślenia o tym, co i ile zjem na kolację? Tak mam być po prostu i nie myśleć? Muszę myśleć, bo inaczej będę głupia. Muszę się odchudzać, bo inaczej będę brzydka!
    Macie też tak- spokojna i cicha pustka w głowie i zaraz ta cholerna myśl- coś z tym trzeba zrobić, to nienormalne? A jest właśnie całkiem odwrotnie.

  2. Wer 2 sierpnia, 2020 at 9:54 am - Odpowiedz

    Hej, ale kto na Was nakłada ta presję powrotu do formy, idealnego domu itd? Wasz partner, dzieci czy teściowa? Wydaje mi się , że Wy same sobie tworzycie taka rzeczywistość, a potem na nią narzekacie. Może lepiej skupić się na innych niż wiecznie na sobie…?