Niedziela bez wilka: all in Martyny

Zawsze chciałam napisać do Ciebie tego typu list, ale zawsze miałam przeświadczenie, że nie jestem w pełni „zdrowa”. Cały czas coś było nie tak, coś mnie zatrzymywało. Teraz (W KOŃCU) czuję się pewnie.

Rozumiem także osoby, które obawiają się, że nigdy nie przyjdzie ten piękny moment pełnej wolności, mimo że najgorsze już za nimi. Ja też tam byłam, tak samo myślałam. Najgorszy moment trwał około rok, potem przez następne 7 lat było tylko źle. Do przeżycia, ale było źle. Ciągłe myślenie o jedzeniu, planowanie posiłków, ważenie, odmierzanie, wyliczanie. Zapewne wszyscy wiedzą o co chodzi.

I to, co się zmieniło, oprócz tego, że znalazłam Ciebie Aniu (ale to jakoś z 3 lata temu, a niestety poprawa była w dalszym ciągu minimalna), otóż przestałam bać się przytyć. W sensie, nie chciałam tego, szczerze się przyznaję, ale zaakceptowałam taką kolej rzeczy. Wiedziałam, że już i tak nic innego mi nie pozostaje. I to była najlepsza decyzja w moim życiu!

Pozwolę sobie opisać całą tą drogę, zwaną „all in”, która u mnie trwał około 7 miesięcy. Tak mniej więcej od kiedy faktycznie przestałam walczyć sama ze sobą.
Najważniejsze pytanie, które nurtuje zapewne większość. Czy faktycznie przytyłam?
Tak, przytyłam w ciągu tych 7 miesiące jakoś 4 kg. Czy to dużo? Uważam, że nie, zwłaszcza w tak długim okresie, choć w lustrze widziałam zmianę. Byłam opuchnięta, wzdęta, musiałam kupić o rozmiar większe ubrania. Czy było to dla mnie trudne? TAK, oczywiście. Ale to nie trwało wiecznie.

Teraz osobiście nie wiem, ile ważę i czy waga spadła, możliwe, że spadła. Większe ubrania, które kupiłam, powoli stają się coraz bardziej luźne, a ja czuję się bardziej komfortowo we własnej skórze. Ciało nabrało ładnych proporcji, kobiecych proporcji.
Ale co najważniejsze, ogromna zmiana zaszła w mojej głowie.

Na samym początku tej zmiany dosłownie rzuciłam się na jedzenie. Myślę, że spokojnie przekraczałam 3 tys. kalorii dziennie. Chciałabym tez zaznaczyć, że nie byłam wychudzona, oraz nie kompensuje od lat. Ale od lat byłam na jakiejś diecie, mniej lub bardziej restrykcyjnej. Co za tym idzie, byłam niedożywiona od około 7-8 lat. I gdy zaczęłam jeść, zaczęłam jeść ogromne ilości. I zdrowego, i niezdrowego. Wszystko pochłaniałam tak samo łapczywie.

Po jakoś tygodniu-dwóch apetyt się trochę ustabilizował. Nie myślałam o jedzeniu 24 godziny na dobę co już było cudownym doświadczeniem. Jednakże w dalszym ciągu w porze posiłków jadłam dość spore ilości, aby się najeść. Obiady jadłam przeważnie podwójne, gdzie przejadałam nawet swojego chłopaka. Pamiętam też, że na śniadanie potrzebowałam około 800 kalorii, aby się najeść (liczyłam z ciekawości).

Ten okres trwał dobre prawie 7 miesięcy. Już myślałam, że tak właśnie będzie cały czas. Że po prostu mam duży apetyt i muszę to zaakceptować. Aż nagle BUM, ni stąd ni zowąd przyszedł czas, że mi się po prostu nie chce jeść. Kurczę, aż ciężko to opisać. Wcześniej, przez te 7 miesięcy jak nadchodził czas obiadu, a ja robiłam się głodna, zaczynały się uciążliwe myśli co zaraz zjem, ale mi się chce jeść i taka dziwna ekscytacja na punkcie jedzenia. A słodycze to oho kocham nad życie, nie ważne czy głodna, czy nie głodna to chętnie zjem.

A teraz, jak jestem głodna, to jestem głodna I TYLE. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale jak mi zaburczy w brzuchu to mam głowie, że powinnam zjeść, ale nawet nie myślę o tym co zjem. Zaczynam o tym myśleć, dopiero jak otworzę lodówkę i kombinuje co tu mogę zrobić. A jak się najem, to aż mnie odrzuca od jedzenia dalej. Wiem, że nie chcę więcej, a każdy kolejny kęs będzie dla mnie nieprzyjemny, nie ważne czy to będzie brokuł czy czekolada. Kiedyś zjedzenie ciastek, czy słodkiego jogurtu na śniadanie nie było problemem. Nie było przez 8 lat. Teraz jak o tym pomyślę, to mnie mdli. I nie, nie przesadzam.

Podałam wyżej przykład śniadań, że wcześniej potrzebowałam około 800 kcal. Teraz to wychodziło 400-500 kalorii. Również zaznaczę, że nie liczę kalorii. Czasem sprawdzam z czystej ciekawości, ale domyślam się, że i to zaraz mi się to znudzi. Nie przeraża mnie, kiedy zjem więcej kalorii, a kiedy mniej. Chłopak dopytuje mnie teraz, czy na pewno się najadłam, bo różnica, ile jem teraz, a ile raptem miesiąc temu jest diametralna. Ja też to widzę. Ale ta wolność, którą w tym momencie czuję. Życzę to każdemu.

Waga nie jest już dla mnie istotna, dlatego przestałam się ważyć. Nie wiem, czy schudłam czy nie. Nie zmniejszam specjalnie sobie porcji. Gdy mam ochotę zjeść więcej to zjem. Gdy mam ochotę na pizzę czy piwo, proszę bardzo, bardzo chętnie. Jestem już pewna, że organizm został odżywiony. Moje włosy stały się lśniące, skóra nabrała koloru. Wszyscy mówią, ŁOOOO zupełnie inaczej wyglądasz. I nie dziwę się, że to widzą, jak przez ostatnie 7-8 lat wyglądałam jak chodzące nieszczęście – blade, cienie pod oczami, suche, krótkie włosy, bo nigdy nie mogłam ich wyhodować.
Chce mi się ruszać, uczyć, śmiać się. Jedzenie już nie jest na pierwszym miejscu, a nawet nie na 3, czy 4. Jest dla mnie tak samo obojętne, jak to, ile razy chodzę siku czy ile razy na minutę biorę oddech.

Dziękuję Ci Aniu, bo to Ty byłaś tym impulsem do zmiany. Ja po prostu potrzebowałam czasu, by uwierzyć, że się da. Ale innym, którzy dalej mają problem z jedzeniem, życzę, aby nie czekali tak długo jak ja. Nie warto. Z ciałem się nie wygra, ale można pięknie współpracować.

Ściskam mocno,
Martyna

*

Jeżeli potrzebujesz poprowadzenia za rączkę przez all in, zapraszam na mój mentoring. Jeszcze do końca miesiąca zniżka -10% z hasłem „Black Wilcza”.

 

Published On: 29 listopada, 2020Kategorie: ŚwiadectwaTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

6 komentarzy

  1. Avatar
    Agata 29 listopada, 2020 at 1:12 pm - Odpowiedz

    Ale pięknie napisane… „… z ciałem się nie wygra, ale można pięknie współpracować…”

  2. Avatar
    piękny post 29 listopada, 2020 at 1:49 pm - Odpowiedz

    Nie rozumiem, 800 kcal na śniadanie to dużo? Żartujecie :/ ja jem tyle, odkąd wyszłam z bulimii, i dla mnie to ZUPEŁNIE normalna dawka, skąd przekonanie, że kobiety muszą jeść jak ptaszki? Nie jestem tez jakoś wybitnie aktywna w ciągu dnia, ale no, najważniejsze dla mnie w wyjściu z bulimii było w końcu odczuwanie sytości, nie przejedzenia.
    Żeby się nasycić, potrzebuję 700-800 kcal,nie wiem, jak ktoś może czuć prawdziwą sytość po zjedzeniu 400 kcal na obiad…

    No i mam wrażenie, że ostatnio we wszystkich listach ludzie skupiają się tylko na wadze… przecież to nie o to chodzi, spadek czy przytycie to efekt uboczny… Najważniejsze jest zdrowe podejście, wyjście z ED. Jak jesteś za chuda czy niedożywiona, to przytyjesz, bo to jest DOBRE, organizm wie, co robi.
    Jak masz REALNĄ nadwagę w ED, to zrzucisz, gdy ureguluje ci się odczuwanie głodu i sytości, tak jak Ania pisze w swoich nowych postach, że to przychodzi NATURALNIE. Ale dziwi mnie i trochę wręcz razi, że każdy podkreśla, jak to ubrania stają się za duże, jak waga spada, jak super i w ogóle. :/ komuś może nie spadać i to też zupełnie normalne.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 30 listopada, 2020 at 9:38 am - Odpowiedz

      Kochana, bo takie osoby, które właśnie z tego wyszły, pamiętają jak to jest po drugiej stronie. Waga jest tam najważniejsza. Warto więc powiedzieć tym, które się jeszcze boją, że nic się nie stanie.

  3. Avatar
    Anna 29 listopada, 2020 at 2:29 pm - Odpowiedz

    Dziękuję, bardzo mnie uspokoiłaś bo zaczęłam się już martwić tym, że od ośmiu miesięcy, gdy postanowiłam wyjść z ED jem bardzo dużo a ponoć głód ekstremalny trwa tylko parę tygodni. Nie próbuję się ograniczać bo prawie mdleje z głodu inaczej. Choć akurat w ogóle nie tyję, przyszło mi do głowy, że może jestem chora a to po prostu ciało dochodzi do siebie po latach zaburzeń…. Piękna historia!

  4. Avatar
    Ilona 29 listopada, 2020 at 10:53 pm - Odpowiedz

    Objadlam się dzis jest mi nie dobrze płaczę nigdy z tego nie wyjdę to okropne straciłam już wszystko znajomych rodzina ma mnie dosc mój narzeczony ma mnie gdzieś to jest okropne

    • Avatar
      Wilczo Glodna 30 listopada, 2020 at 9:37 am - Odpowiedz

      NApisz do mnie kochana, ok?