Brzuch
Ma być umięśniony. Ma być płaski. Ma nigdy nie odstawać, nie wzdymać się i nie puchnąć.
Ma siedzieć cicho; nieruchomy, idealny, martwy.
Będziemy więc głodzić się i napier*** brzuszki na siłowni byle tylko to osiągnąć. Jeżeli trzeba zakatujemy się i zarzygamy na śmierć. Płaski brzuch ponad wszystko! Cena nie gra roli.
Jeżeli coś odstaje, to tylko i wyłącznie Twoja wina. Jesteś słaba i niezdyscyplinowana; zbyt leniwa by na niego zasługiwać.
No faktycznie; cel życia, po prostu!
Dlaczego? Bo taką ideę wbija się nam w głowę od najmłodszych lat. To właśnie ją pokazują we wszelkich mediach jako normę i tego od nas oczekują.
Nauczono nas, że BRZUCH JEST PŁASKI! Koniec i kropka.
Pomyśl tylko; kiedy ostatnio widziałaś NORMALNY brzuch w reklamie czy na Insta?
Czy Twoja ulubiona fitnesska pokazała kiedyś bandzioch po obiedzie? Nie! Widzisz tylko potreningowy, głodny flat stomach – iluzję, która istnieje przez krótką chwilę. I wierzysz że tak jest zawsze: rano, wieczór, we dnie w nocy.
A to jest wszystko wstrętne kłamstwo.
Zrozum; funkcja brzucha to przyjmowanie jedzenia i trawienie go. Żeby mógł robić to prawidłowo, potrzebuje miejsca.
Wytworzą się soki i enzymy, a żołądek zwiększy swoją objętość.
No bo jak inaczej? Przecież to są prawa fizyki wręcz! Jeżeli wypełnisz torebkę rzeczami, to czy dalej będzie wyglądać tak samo jak wtedy gdy była pusta? Absurdem byłoby na to liczyć, prawda?
*
My, kobiety, mamy także coś takiego jak cykl miesięczny. Przed samym krwawieniem brzuch robi się twardy i obrzmiały. Wiele z nas, już na tydzień przed miesiączką doświadcza nieprzyjemnych wzdęć. I to także jest zupełnie normalne. Wzdęty brzuch, nie znaczy GRUBY, ale ŻYWY i dający życie.
Kolejna kwestia jest taka, że na brzuchu mamy (o rany, rany!) tłuszcz. Tak samo jak mamy go na rękach, nogach, twarzy i stopach. Po prostu ludzkie ciało wytwarza taką tkankę. No szok.
Mało tego, nie robi nam tego na złość. To wszystko jest mu potrzebne do normalnego funkcjonowania.
Osoby, które nie zdołały się z tym pogodzić, wyjechały z tego świata raz na zawsze, wyjściem pod tytułem „anoreksja”.
Reszta, która żyje, ma tłuszcz na ciele; także na brzuchu.
Na dowód prezentuję mój własny bebzolek. Przed śniadaniem czy po (jak widać, objętość się zwiększyła), dolna fałdka sobie jest.
A przecież noszę rozmiar S i nie ma osoby, który pomyślałaby, że jestem gruba. No chyba, że będę to ja sama, ale za takie myślenie to już dziękuję; 15 lat wystarczy.
Ja po prostu jestem kobietą, a nie lalką Barbie.
I Ty też nią nie jesteś. Masz w sobie to żywe centrum mocy. Pozwól mu oddychać, nie tłamś go.
Bądź dumna ze swojego brzucha i wyrozumiała dla niego.
To ośrodek Twojej siły, a nie wstydu.
*
Tak wiele z nas głodzi się i katuje z tego powodu, a przecież to wszystko czysta natura. Jej nie da się zmienić czy nagiąć, choćbyśmy się odchudzały i sto lat.
Mentorowałam kobietom, dla których właśnie to był problem numer jeden w wychodzeniu z zaburzeń odżywania: Jak zaczynam jeść to mój brzuch… się wypełnia. O nie!
A czy to nie logiczne? Czy to nie piękne?
I naprawdę nikt tego nie ocenia, ani nawet nie widzi.
Zastanów się zresztą sama, czy kiedykolwiek popatrzyłaś na inną szczupłą kobietę i pomyślałaś „O rany, ale bandzioch”. Nie!
Po pierwsze nigdy nie zwróciłaś na to uwagi, po drugie to tylko nam się wydaje, że nasz brzuch odstaje nie wiadomo jak. Dla ludzi z boku jest on zupełnie normalny.
Zjedzenie obiadu czy nawet wzdęcia, to ciągle nie zaawansowana ciąża.
Proszę, pozwól swojemu ciału być sobą. Instagram kłamie; nikt nie ma deski w gaciach 24/7! Nawet Chodakowska beknie sobie czasem z przepełnienia.
*
Zadanie na dzisiaj: Połóż dłonie na brzuchu, przeproś za wszystko co złe i szczerze mu podziękuj.
Znajdź przynajmniej trzy rzeczy za które możesz być wdzięczna.
Jak to pięknie napisane!
Przez ta fałdkę na brzuchu mecze się z zaburzeniami ponad 3 lata a wagę mam w normie a wcześniej niedowagę.
A wszystko przez to ze jak zjadłam pożądny obiad to moj brzuch był większy.
Teraz mam taki nawyk ze nie umiem nie wciągać brzucha nawet jak siedzę!
A to tylko po to żeby był idealnie płaski.
Tak się zatraciłam w tym świecie fikcji.
Na szczęście dałaś mi do myślenia i otworzyłaś oczy,że to normalne!
Dziękuje i pozdrawiam
Bardzo się cieszę!
Kwestia pozostaje tylko taka ILE tego tluszczu jest. Bo nie chodzi o wygląd tylko o jakość.
A co to za różnica ,,ILE”? Każdy ma inną budowę, jedna pani ma bardziej odstający brzuszek, a inna mniej. Oczywiście przy procentowo takim samym udziale tkanki tłuszczowej. Owszem, można powiedzieć ,,może iść na siłownię leniwa szmata”. Ale po co? Czemu ona ma iść, a jej koleżanka z mniejszym brzuszkiem już nie? Czemu ona ma się katować dietami, a jej koleżanka nie ,,bo dostała to w naturze”. Są o wiele ciekawsze i pożyteczniejsze rzeczy do zrobienia, niż wyznaczanie sobie za cel osiągnięcie minimalnej ilości tłuszczu na brzuchu. Szczególnie że nikomu to nie szkodzi, a nasze restrykcyjne podejście do tego tematu jest tylko wynikiem chwilowej mody oraz tego, jak nas nią nakarmiono. :)
Wczoraj wracałam z Zakopanego i .. tak po drodze na spontanie pojechaliśmy do auschwitz. Gdzieś na ścianie była informacja ze więźniom dawano dziennie 1600-1700 kcal, ponad to pracowali 11 godz dziennie i po 3 czy 4 miesiącach wazy li z 70 kg czy 80 kg -> 36 kg i byli skrajnie niedożywieni. Wiec zastanawiam się czy ja jestem jakimś ewenementem ? Od roku skubie z przerwami na święta… niby nic nie jem, a tyje albo waga stoi. Albo skubiąc jem więcej niż myślę bo to głównie slodycze. Albo jestem popsuła jakąś :/ będąc w górach codziennie przez 7 godzin chodziłam po dolinach, ważyłam na góry, nawet na Giewont + jadłam malutko – po pół obiadu 2 razy w restauracji i 1 mcflurry i nic nie schudłam. Dziś zjadłam 300 g dorsza (ważyłam surowego a po usmazeniu odsaczylam mocno), 8 frytek i surówkę .. to niby 400 kcal a i tak przytyje jutro się wazac. Nie fair. Jak małe dziecko tupie i chce ważyć 59 kg lub 60 kg. … przy 178 cm. Czy to w ogóle realne żeby utrzymać ta wagę ? I czy to nie za duża porcja na obiad ten dorsz ? Oprócz tego dziś wypiłam 2 kawy z mlekiem i zjadłam śliwka w czekoladzie…
nie to nie realne. Przykro mi ale tracisz życie na durne mrzonki, a potem bedziesz sobie pluć w brodę, że nie poświęciłaś tej energii na coś twórczego, fajnego – relacje, hobby, kariera.
A jak nawet chwilę będziesz w swojej wymarzonej wadze to i tak
a) wszyscy będą to mieli w dupie, serio – 10 kg czy 5 kg, ludzi naprawde to nie obchodzi. Przejdzie im przez głowę krótka mysl na Twój temat i to wszystko. Nikt nie padnie na kolana przed Twoim nowo objawionym światu rozmiarem XS.
b) jest duża szansa że zostaniesz wychudzonym wrakiem bez mózgu i życia. cała energia pójdzie Ci w jedzenie, kompensacje, niejedzenie itd, a Twoje relacje i hobby, Twoje poglądy i ulubione zajęcia – wszystko się rozpłynie. PRzez zawirowania hormonalne będziesz także głupsza niestety, gorzej kojarząca, mózg będzie w jakimś przetrwaniowym trybie, który zignoruje wszystko co zwiazane z przejawami inteligencji i wyjątkowości. Skupi się na tym jak się nawpierdalać gdy nikt nie patrzy, a potem wyrzygać.
Lila w punkt :)
Kochana, masz po pierwsze zatrzymany metabolizm totalnie, po drugie masz nierealne, wręcz śmieszne oczekiwania co do wagi. Jeżeli się nie opamiętasz, spędzisz tak resztę życia.- w błędnym kole.
Oooo, Ilia, zarąbiście to ujęłaś. Właśnie zobaczyłam!
Nie wiem co bym bez Was zrobiła. Dzięki za odpowiedzi. Czasem jak pisze to czuje się jak nienormalna, wstyd mi ze pewnie Ania czy inne dziewczyny będą miały mnie za najbardziej zaburzone osobę na świecie. Ale pisze bo potrzebuje takich odpowiedzi. One motywują, to jak trzymanie za rękę. Nie zawsze skutkuje ale czasami mi łatwiej.
Trzymaj się piękna~!
Zabawne jak niby inteligentne, nowoczesne kobiety, wyemancypowane i samodzielne karnie podporządkowują się jakimś dziwnym standardom i marzą o tym by swoim ciałem robić furorę, a nie np mózgiem:) Niby wszystko nam wolno, a ciągle przymilamy się do mainstreamowej mody i facetów za jakiś ochłap akceptacji i uwagi, za miłe słowo, i jeszcze mówimy że jesteśmy niezależne, a te tam na wschodzie muszą w burkach chodzić.
Uwielbiam Cię! :D :P
Aniu miło mi, ale szkoda że do tych wniosków musiałam dojść na własnych błędach:( Bez przerwy dręczy mnie pytanie gdzie i jak daleko bym dziś była gdyby nie lata spędzone w tym letargu
Kochana nie ma co tak na to patrzeć. Przeczytaj mój post „Lekcja”. Może nie byłoby Cię wśród żywych? Skąd wiesz?
Dziewczyny, wiecie kiedy będziecie miały płaski brzuch? Kiedy zejdziecie do anorektycznej wagi, jak wspomniała Ania. Tak, tylko wtedy, bez żadnej fałdki. Osiągnęłam go przy wadze 37,5 kg :’) Przed zaburzeniami ważyłam 48-49 kg przy wzroście 161 cm. (z natury jestem szczupła) i tak nawet przy mojej normalnej wadze nie miałam płaskiego brzucha! A ćwiczyłam!
Zaburzenia się skończyły, ale obsesja na punkcie brzucha pozostanie na długo, ale kiedy nachodzą mnie te myśli, po prostu mówię sobie: walić! Są rzeczy ważniejsze niż mój brzuch i żyje się dalej <3
Tak a propos brzucha, przypomniało mi się, że kiedyś bardzo nie chciałam zajść w ciążę, bo się bałam, że mi się brzuch ”zepsuje” i po ciąży szanse na doprowadzenie go do stanu ”idealnego” zmaleją do zera. Jak teraz sobie o tym przypominam, to jestem przerażona… Na szczęście mi przeszło, za bardzo chcę mieć dzieci żeby się takimi głupotami przejmować :D Ale jestem pewna, że nie jestem jedyną młodą kobietą, u której pojawiły się takie myśli i to jest po prostu strasznie smutne; tak bardzo świadczy o tym, co jest obecnie priorytetem w oczach społeczeństwa.
Ja dwa dni po urodzeniu miała brzuch dokładnie taki jak przed ciążą. Nie wszystkim zostaje bebech.
Ania napisała tekst o brzuchu, ale tez można wkleić tak każdą inną cześć ciała. Ja mam brzuch płaski, wręcz widoczne mięśnie podłużne. Idealne wcięcie w talii. Okrągłe pośladki. Ale co? Nogi otłuszczone. Mega cellulit. Wiem, ze są tez umięśnione, ale drą jak galarety. Tylko nóg nie da się wciągnąć jak brzucha :P
hehe, są tacy co za taka figure klepsydry daliby się pokroić. ale tak serio to patrząc na to jak zmieniał się ideał ciała kobiecego na przestrzeni lat/wieków można naprawdę nabrać dystansu do własnych kompleksów. Prawdopodobnie coś czego w sobie nie lubisz kiedyś bedzie modne i pożądane. Tym bardziej nie warto się przejmować.
Ni e warto się przejmować , bo wszystkie ideały wymyślają ludzie i jakbyczłowiek chciał się do tego wszystkiego dopasować to naprawde można tylko zwariować. Kiedy jest czas na akceptację siebie? Byłam najpierw zakompleksiałą nastolatką, licealistką, potem zakompleksiałą studentką, potem zakompeksialą dojrzalszą kobietą, a teraz ledwie zaczęłam się lubić to niedługo przyjdzie mi akceptwoać pierwsze zmarszczki i siwe włosy (mam 33 lata). Żałuję że kiedyś weszłam w tę pogon za ideałem, bo mogłam spokojnie żyć lubiąc siebie i swoje „niedoskonalości”
Dziękuję Ci za ten wpis. Brzuch to od dzieciństwa moje największe utrapienia.Od małego rodzina wmawiała mi, że jest za gruby, a nawet gonili do ćwiczeń aby był mniejszy. Dziś patrzę na zdjęcia tamtej dziewczynki i widzę normalną dziecięcą sylwetkę. Niestety w głowie dorosłej kobiety ten kompleks pozostał z czym walczę. Jeszcze raz dziękuję. Aż łzy stanęły mi do oczu :*
Ściskam Cię mocno, kochana :*
Kiedy ważyłam mniej niż 50 kg przy wzroście 164cm, miałam ogromny, nabrzmiały brzuch. Wyglądałam dosłownie jak zagłodzone dziecko z Afryki- chude rączki i nóżki, a wystający, duży brzuch. Bardzo się tego wstydziłam, ale cóż, dążyłam do „perfekcyjnej” sylwetki. Kochana Pani doktor wytłumaczyła mi, że to przez spowolniony metabolizm, przez głodzenie się, wszystko w jelitach stoi.
Kiedy zaczęłam normalnie jeść, albo w ogóle coś jeść, wszystko wróciło, co prawda po jakimś czasie, do normy. Teraz mój brzuch to nie jakiś sześciopak, nie deska i kiedy siedzę pochylona, mam dwie lub trzy fałdki. I co? I jestem z nich dumna! Bo to skóra, no i trochę tłuszczyku, ale mam prawidłową wagę i normalny, kobiecy wygląd. W jaki sposób? Jem to na co mam ochotę (tak w 70/80% zdrowe produkty) bez wyrzutów i dodatkowo mam zawsze dobry chumorek ;)
Wszystkie jesteśmy piękne!!! Pogłaszczmy te nasze brzuszki, jakiekolwiek by one nie były, są wspaniałym darem, a dary są po to, aby się nimi cieszyć (to tyczy się również reszty ciała, tak ud i pupy też)
P.S. Mówimy, że brzuszek u małego dziecka jest słodki, a czy ktoś widział niemowlęcy kaloryfer? xD
Kochane, okażcie sobie szacunek, ponieważ zasługujecie na to co najlepsze, zasługujecie na szczęście
Wiesz, jem normalnie od dłuższego czasu – jakieś pół roku. Nie głodzę się, nie jem za mało, jem różnorodnie, bez jakiś dziwnych restrykcji. Ćwiczę gdzieś 3-4 razy po mniej więcej godzinie. Wiec tez się nie zazynam. Przez ten czas w talii spadło jakieś 2 cm. Ale uda nie drgnęły. Galarety jak były takie są. I nawet nie chodzi o wygląd moich ud, ale mam problem z zakupem spodni. Nie wchodzę w udach. Jak już wejdę mega odstają w pasie. A takie się przecierają w kroku. Są tez niewygodne bo jak się delikatnie zsuną to znowu czuje ucisk na udach… to cały czas przypomina o tym ze jestem gruba, odbija się echem w głowie i wraca cały czas…Zaakceptować taki wygląd z ciągłymi niedogodnościami jest bardzo trudno
Polecam spodnie rozciagliwe z wysokim stanem – znajdziejsz takie w H&M i wielu inncyh sklepach. Na pewno nie niskie w pasie, sztywne jeansy. W spodniach ktore maja dosc wysoki stan (a do tego pasek) i sie rozciagaja w udach na pewno nie bedziesz czula dykomfortu. Polecam tez spodnie GAP z wysokim stanem (high rise), one zdaja sie byc zaprojektowane dla tego typu figury.
Niemowlęcy kaloryfer hahahaha!
Sama mam 20kg nadwagi i mam podobny problem jak z Ty z kupnem spodni. Poza tym mimo prawidłowego odżywiania nie chudnę. Jednak nie jest to koniec świata. Pół roku to moim zdaniem mało jak na lepsze odżywianie.Pamiętaj, że tyjemy różnie i chudniemy różnie. Ja mam np. po mamusi otyłość brzuszną. Zawsze miałam otłuszczony brzuch, nieważne ile ważyłam i co jadłam. Po prostu taki mam. I koniec. A co do tłuszczu -jesteśmy kobietami, co genetycznie sprawia, że tego tłuszczu mamy więcej. I można się katować, walczyć z wiatrakami, tylko po co tracić na to czas, energię, samopoczucie i zdrowie.
Waniliowa, zacznij się wreszcie normalnie odżywiać i wyłącz głowę. Robisz sobie tylko krzywdę i w ogóle tego nie dostrzegasz.
Aniu dziękuje za wszystkie motywujące posty wyjaśniające nasze skrzywione myślenie. Nie byłam u Ciebie na mentoringu ale pomogłaś mi ogromnie . Czytałam i czytam każdy Twój post i każdy artykuł dajesz mi siłę a to daje mi motywację i szczęście za ten post o brzuszku dziękuje z całego serca!!!! Jest mi jeszcze lepiej i jeszcze bardziej doceniam siebie i swoje ciało kocham i ściskam to co robisz jest bezcenne !
Dziękuję kochana moja! :*
Dodajmy do tego, że w naszym brzuchu znajduje się też 4-6 metrów jelita cienkiego + 1,5 m jelita grubego + reszta układu pokarmowego, układ rozrodczy. To nie jest jakiś pusty worek, który można sobie zmniejszyć do zera. Ja całe życie byłam szczupła, jak cała rodzina, ale pamiętam, jak kiedyś koleżanka zobaczyła mój brzuch i z satysfakcją powiedziała „o, Ty też masz tłuszcz na brzuchu!” – wtedy to była trochę trauma i pamiętam, że długo nie umiałam tego zaakceptować. Teraz rozumiem, że wszyscy normalni ludzie go mają.
A ja myślę,że pomijając faktyczny problem nieco wypaczonego myślenia u ludzi zmagających się z zaburzeniami odżywiania musimy zwrócić uwagę na zjawisko…durnej mody. Nawet i osoby w miarę normalne dość się fiksują, w babskim środowisku trudno tego nie widzieć. Myślę, że gdyby pokazywać w mediach Panie z sylwetką jabłka, odziane w obcisłe,czarne spodnie dla podkreślenia kontrastu chude nogi- spory brzuszek oraz koszulki w poziome pasy z taką wieeelka kokardą na środku, co by oponka była bardziej widoczna, zaraz by powstały jakieś puszapy na brzuch, a na instagramie zaroiłoby się od podobizn bałwanka Michelin…
Hahaha, dokładnie! :D Wszystko można wcisnąć tłumowi. Nie dajmy się!
Dziękuję Ci za ten wpis i za to, że jesteś. Gubimy siebie w tym idealnym, internetowym świecie zapominając, że tak naprawdę to MY jesteśmy idealni.
Wszędzie estetyka… Wpis mogłabym opisać słowem ,,pięknym” ale właśnie, piękno… ja chciałabym ugryźć temat z innej strony… Pani Aniu, BŁAGAM o pomoc – zaczęłam jeść wszystko super tylko mózg. Przed choroba która w sumie była bardziej anoreksja niż bulimia byłam bardzo bystra, a odkąd zaczęłam się wyniszczyć moja pamięć, koncentracja… leżą i kwiczą. Czy jak już będę dostarczać te witaminy B(nie było ani deka przez 10 miesięcy…) itp itd to on wróci? Czy ja już go zniszczylam permanentnie? Bardzo się boje, że on już nie wróci. Tęsknie za książkami i myślami i pamięcią. Czekam bardzo niecierpliwie na odpowiedz Pani, i koleżanek wilczyc
Cześć, ja miałam podobny problem. Długotrwałe braki jedzenia nie sprzyjają inteligencji niestety. Za to jak się czujesz zdekoncentrowana odpowiadają nie tylko niedobory, ale również rozhwiane hormony, być może masz teraz za mało estrogenu, badałaś się? Po jakimś czasie koncentracja i szybkość myśli wróci, mnóstwo osób będzie udzielać Ci teraz sprzecznych rad żywieniowych, ale jeżeli mogę coś zasugerować to jeżeli straciłaś okres i nie masz go dalej idz do ginekologa i poproś o badania na poziom estrogenu, pregesteron itd. W miedzyczasie zadbaj o profilaktykę: wysypiaj się (to naprawdę działa zbawiennie na naszą pamięć i zdolność przyswajania informacji), jedz zdrowo i bez prduktów light. Potrzebujesz zdrowych tłuszczów i węglowodanów, jedz nieprzetworzone węgle jak bataty, kasze i płatki, a gwarantuję Ci że to nie jest to samo co ciastka. Nie skonczysz otłuszczona i chora tylko będziesz wyglą∂ać zdrowo i ładnie.
Suple skonsultuj z lekarzem raczej, ale bez konsultacji na ślepo możesz brać b complex albo b12 (nie przedawkujesz, wydalisz z wodą że tak powiem:)) i kup sobie DHA/EPA takie jak dla kobiet w ciąży, na pewno Ci nie zaszkodzi. KAwę jedną też sobie możesz wypić jak lubisz, albo kakao jak czujesz że Ci może magnezu brakować.
BArdzo też rekomenduję badanie na poziom wit D (koszt: 50-100zł) i potem gdy okaże się że masz niedobór, a raczej tak będzie kup wit D3 min 2000 jednostek i po 4-5 miesiacach zbadaj znowu, ale wit D ja biore przez cały rok, a poziom ledwo w środku normy, w naszym klimacie ciężko nie mieć niedoboru bez suplementacji. PRzerywam tylko na słoneczny urlop za granica.
I jeszcze zapomniałam; zrób morfologie z wit b12, żelazem i ferrytyna (zapas żelaza). Jak będziesz mieć wyniki wit D, hormonów i morfologie z ferrytyna to będzdie CI prościej dobrać suple z lekarzem, a w międzyczasie po prostu jedz i wysypiaj się, po jakimś czasie organizm znowu CI zaufa,ale nie warto go wystawiać na takie próby, nigdy nie wiesz ile razy Ci się upiecze, a kiedy już nie pewne zmiany beda nieodwracalne
Ojej, tak bardzo, bardzo jestem Ci wdzięczna… serdecznie dziękuje za uwage i cenne rady, napewno skorzystam^^
Bardzo dobrze ujete Aniu i dzieki za zdjecia :). U mnie nie-ultra-plaski brzuch to byla jedna z glownych przyczyn dla ktorych tkwilam w bulimii chyba z 3-4 lata. Po kilku tygodniach w recovery przyzwyczaialm sie w koncu, ze bruch po jedzeniu powieksza sie, ale jak mu sie pozwoli przetrawic wszystko powoli to wraca do normy a nie zostaje wzdety juz na caly dzien. Na poczatku recovery myslalam, ze jem za duze porcje i dlatego taki wzdety, ale organizm naprawde sie przyzwyczaja – a do tego zalezy tez, co sie zje, ale to juz chyba mozna odkryc tylko idywidualnie, metoda prob i bledow. Pozdrawiam!
Aniu, dziękuję ci za ten wpis! Prawie od roku jest ze mną dobrze (kiedyś anoreksja, później kompulsy), ale od czasu do czasu mam jakieś głupie wątpliwości i wyrzuty do siebie, że nie wyglądam jak fitnesska, mimo że sporo ćwiczę i zdrowo się odżywiam. Z każdym tekstem pokazujesz, że bycie normalną kobietą z normalną wagą jest ok i wcale nie trzeba ciągle dążyć do wymyślonego ideału. Brzuch od zawsze był moim kompleksem, zwłaszcza że jako dziecko byłam pyzą z otyłością brzuszną i nasłuchałam się sporo niemiłych komentarzy i docinek na ten temat. Żyłowałam się do upadłego, żeby tylko był ten płaski brzuch, a potem zrozpaczona żarłam, „bo przecież i tak jestem gruba” (a wcale nie byłam, po prostu nie miałam sześciopaka z przodu). Takie wpisy jak ten pomagają przegonić te wszystkie niedorzeczne myśli, dziękuję :)
Zamartwiałam się brzuchem jakoś od 4 klasy podstawówki. Zawsze był za bardzo odstający, za tłusty, wstrętny. Gdzieś w zeszłym roku brałam udział w jakimś głupim łańcuszku w stylu „napisz mi coś miłego” i oprócz rzeczy w stylu „jesteś miła i koleżeńska”, koleżanka napisała mi, że zazdrości mi płaskiego brzucha, bo widać po nim, że ćwiczę. Trenuję od lat i nie da się ukryć, że tłuszcz lepiej się układa, kiedy pod spodem są (dobrze ukryte) mięśnie, ale do tego momentu wydawało mi się, że brzuch to mój spory mankament, mam też ok. 5kg nadwagi i jakieś 10cm więcej w talii niż w najlepszym czasie (kiedy to także uważałam, że jestem gruba i wstrętna, z 58 cm w talii). Nie wiem, czy to bardziej straszne, czy śmieszne, jak bardzo percepcja samej siebie może być odklejona od rzeczywistości.
Ja też mam mięciutki brzuch :) w ogóle to pokochałam go i jest fajnie. Lubię siebie, ale niektóre osoby w pracy (buraki płci męskiej) ciągle komentują mój wygląd :/ mam bmi w górnej granicy normy, nie jest gruba ani chuda, jestem sprawna, silna i kocham siebie, ale te durne komentarze…