Czy jestem gotowa do wyjścia z zaburzeń odżywiania? Czy dam radę?
To dwa najczęściej zadawane mi pytania wśród nowych kandydatów na mój mentoring. Domyślam się, że zadajecie je sobie także wahając się czy kupić mój kurs, książkę, a nawet czy otworzyć kolejny artykuł na blogu lub zrobić cokolwiek, co w waszym mniemaniu przybliży was do wyjścia z problemu.
A nuż trafię na coś tak wymownego, że będę musiała przestać. A co, jak ja „nie jestem gotowa”? Mój nałóg przecież daje mi …. (tu wpisz wyimaginowaną korzyść, którą niechcący sobie wmówiłaś i w którą święcie wierzysz).
A co jak „nie dam rady”? Jak się okaże, że jestem po prostu głupia, bo dadzą mi na tacy rozwiązania, a ja nie będę ich w stanie wykorzystać?
Może lepiej zamknę bloga, nie kupię książki, nie wskoczę na kurs czy mentoring. Po co ryzykować? Zajrzę do niego, gdy będę GOTOWA, gdy będę miała poczucie, że DAM RADĘ.
Nie tak?
To teraz z innej beczki:
Lata temu wpadła mi w ręce książka Allena Carra „Prosta metoda, jak skutecznie rzucić palenie”. Wtedy – mimo, że potrafiłam wyjarać paczkę dziennie – jakoś nie miałam zamiaru przestawać. To wciąż jeszcze było dla mnie takie „cool” i że bohema, a moja młoda skóra nie zdążyła jeszcze wyschnąć i wyszarzeć.
No ale jako że nie było co czytać tego popołudnia, pożyczyłam ją współlokatora.
Ta książka zmieniła moje życie. Nie tylko dlatego, że natychmiast przestałam palić, ale dlatego że po raz pierwszy zobaczyłam, że wyjście z nałogu jest absolutnie proste. Że tu nie trzeba nic robić, niczego ćwiczyć czy praktykować silnej woli. Trzeba tu zmienić myślenie, a to odbywa się w sekundę.
Po latach wykorzystałam ten sam wniosek do rozprawienia się z bulimią.
Swoją drogą, słyszałam już wielokrotnie, że moja metoda wychodzenia z bulimii jest bardzo podobna do metody Carra. Zgadzam się i nawet powiem więcej; to ta sama metoda – kiedy jasno widzimy prawdę, fałsz traci rację bytu.
Ale ja nie o tym. Opowiadam o tej książce, ponieważ pamiętam, że na samym jej początku, autor lamentuje, że ludzie ją kupują i… ze strachu odkładają na półkę. Nie raz czytał w listach od fanów, że owszem dziękują – rzucili palenie, ale szkoda, że nie zajrzeli do niej wtedy, kiedy ją dostali, czyli na przykład 8 lat wcześniej. Dlaczego? Bo ludzie boją się, że jak zaczną ją czytać, to będą MUSIELI coś zmienić, chociaż nie są gotowi, albo nie wiedzą, czy dadzą radę znieść rzekomy ból, jaki ich czeka. A tu okazuje się, że było to takie proste i szkoda tych dodatkowych przepalonych lat, szkoda tej kasy i zdrowia.
Ja sama poleciłam tę książkę dziesiątkom ludzi. Kupiłam ją nawet kilku osobom. Tylko jedna dała mi znać, że wow, że dzięki, że działa. Cała reszta jej nie tknęła, bo „nie była gotowa”, „bo nie wiedziała czy podoła”.
I tak samo jest tutaj, z zaburzeniami odżywiania. Tworzymy sobie w głowie jakieś wyimaginowane konstrukcje myślowe typu „to będzie trudne” i traktujemy je jakby to była prawda.
Czy to nie tragedia? Jeszcze tyle zmarnowanych lat przed tyloma osobami i to tylko dlatego, że w coś tam wierzą.
A prawda jest taka, że tu nie trzeba być na nic „gotowym”.
Bo to jest trochę tak, jakbyś waliła się młotkiem po głowie, ale nie wiedziała, skąd pochodzi twój ból. I nagle ktoś pokaże Ci, że to TY walisz się tym młotkiem, że Ty go trzymasz.
Jak bardzo musisz być gotowa, by go puścić? Super gotowa? Średnio? Wcale?
Nie, puścisz go od razu. Tak jak ja i tysiące czytelników Carra, na zawsze rzuciło peta, a potem pokręciło głową z niedowierzaniem, że przez tyle lat wsadzali go do dzioba, WIERZĄC, że nie mogą inaczej. Hahaha!
A czy dasz radę? Nie, to zupełnie nie tak; Ty nie musisz „dawać rady”. Ona da się sama (jeżeli można tak nagiąć język polski, by to sformułować). Normalne jedzenie jest przecież WRODZONE, jest naturalne. Ty musiałaś włożyć dużo wysiłku fizycznego i mentalnego, by zacząć robić coś wbrew swojej fizjologii.
I co musisz zrobić teraz? Jeną rzecz: zejść sobie z drogi! Przestać przeszkadzać ciału, mieszać się do jego funkcji, wiedzieć lepiej.
Więc w sumie wychodzi na to… że nie musisz ROBIĆ nic! To nie o robienie tu chodzi, ale o bycie – bycie w prawdzie, słuchanie prawdy płynącej z ciała i serca. Kiedy przestaniesz wierzyć w dietetyczne pranie mózgu, w swoje własne strachy i głupie przekonania, to one po prostu znikną. Tak jak znikają sny po przebudzeniu.
*
Jeżeli sama chcesz doświadczyć tej jasności umysłu i zobaczyć na własne oczy o czym mówię, wskocz do mnie na mentoring. Teraz możliwość spłaty na raty. Zaufaj mi, inwestycja zwróci się w przeciągu kilku tygodni. W końcu to całe jedzenie, którym robisz sobie krzywdę, też kosztuje.
* a nuż
https://youtu.be/d0Hy-JMa5T0 Kocham ten filmik xd
Ja też się zastanawiam, bo jaka jest gwarancja, ze mentoring coś zmieni? Jak ktoś wie, że trzeba próbować zbywac myśli, ale nie potrafi wprowadzić tego w życie? Jak one ciegle przegrywaja? Jak zna techniki, by dodać inny nawyk, iść na spacer ale zawsze znajdzie sposób by zjeść druga dokładkę? I jeszcze czymś zagryzc?
Kochana, jeżeli „próbujesz zbywać myśli” i wychodzić na spacer, walczyć czy „wprowadzać w życie” to znaczy, że jak najbardziej jesteś materiałem na moją mentee, bo to co robimy nie ma nic wspólnego z opisanymi przez Ciebie technikami. Tu w ogóle nie ma żadnej techniki.
To wszystko co opisujesz to trochę jak poruszanie się we śnie i próbowanie walczyć z postaciami ze snu. To co ja proponuję to obudzenie się ze snu. Wtedy wszelkie techniki też tracą sens.
Tak jak ta wspomniana książka; palacz budzi się „ze snu” i widzi, że palenie jest śmieszne, chociaż wcześniej na bank próbował plastrów nikotynowych, medytacji, hipnozy i nie wiadomo jakich jeszcze technik. A jak się obudził, to rzucenie palenia nawet nie tyle, że jest łatwe, ale oczywiste. Absurdem wydaje się palić.
To właśnie osiągamy na moim mento; absurdem wydaje się obżerać, to po prostu nie ma sensu. Zapraszam, jeżeli jesteś ciekawa jak to się dzieje :)
Nie rzucilam palenia zaraz po przeczytaniu ksiazki Carra, ale na tyle mi „namieszal” w glowie, ze przestalam palic z dnia na dzien jakis czas pozniej. Bez przygotowan, bez plastrow. Razem z moim partnerem zdecydowalismy w pewna sobote rano, ze od dzis nie palimy. I juz nie zapalilismy. Minelo juz ponad 6 lat. A wczesniej zawsze mialam setki wymowek – stres, kawa bez papierosa? Wyjscie do miasta bez papierosa? Przytycie…
Tak jakby wszyscy niepalacy byli sestresowanymi, otylymi ludzmi, ktorym nie sprawia przyjemnosci taniec do bialego rana.
Jedyne czego potrzeba, zeby przestac, to „klik” w glowie.
Zastanawialam sie czy wrzucić kamyczek do ogródka.. czy raczej cegiełkę w szybę. Przeczytalam uważnie książkę Carra i wyszłam na papierosa. I nic sie po latach nie zmieniło, co oczywiście nie jest powodem do dumy. To nie znaczy że tak bedzie z mentoringiem i że tak musi być z paleniem czy innym nałogiem… Raczej akcent że takie osoby też istnieją i jak to wytłumaczyć?
Nie wiem jak to wytłumaczyć. Wyjątek potwierdza regułę? Także, tak na koniec mamy wolną wolę i możemy robić co chcemy, jeżeli to jest to, czego chcemy, prawda?
Ania, wierze że można jeść normalnie i wierzę, że ja też mogę i potrafię bo juz miewałam takie okresy. Powiedz tylko, czy masz sposób na te myśli pt „jestem paskudnie gruba, nie mogę na siebie patrzeć, wyglądam jak wieprz, jak można miec takie uda?”? To te przekonania sprawiały, że wracałam na drogę ED kilkukrotnie mimo wagi „w normie”. Czasem mam wrażenie, że ja rzeczywiście widzę co innego niż inni ludzie, ten rzekomy „zakrzywiony obraz samej siebie”/ Tak jak w nałogu, miałam nawroty. Masz na to sposób?
Tak, kochana. Potraktować je jak każde inne myśli – nie zwracać na nie uwagi. Problem jest tylko w tym, że Ty im dajesz dużo swojej atencji i traktujesz, jakby były ważne. A one nie są ważne, po prostu. Nic nie musisz z nimi robić, a one odejdą.
Ta książka to jakiś żart. Nie sądziłam, że palacze są tak zdesperowani :D ja przeczytałam, chichrając pod nosem, i dalej dzielnie paliłam i palę. Nie podobała mi się narracja, miałam wrażenie, że autor miał nas za debili. Ogólnie jestem wyczulona na słabą literaturę, blogi itd, więc ta metoda nie zadziałała. Może chodziło właśnie o stylistykę.