Czy mam zaburzenia odżywiania?
Niby wszystko jest ok, po prostu przeszłaś jakiś czas temu na dietę. Chciałaś schudnąć, wyrzeźbić sylwetkę na siłowni, zadbać o zdrowie.
I tak – wszystko to się udało zrealizować – kilogramy poleciały, znajomi zauważyli, ciuchy pasują jak nigdy wcześniej.
Ale teraz czujesz, że coś jest nie tak.
Co raz częściej rodzina pyta Cię czy już nie dosyć tego odchudzania. Staje się to co raz bardziej irytujące.
Ale Ty sama widzisz, że zaczynasz zachowywać się nieracjonalnie w obliczu jedzenia.
Co raz więcej produktów robi się zakazana, co raz twardsze zasady które sobie narzucasz.
Robisz się płaczliwa, kłótliwa, wredna…
A potem przychodzą dziwne myśli, aby wyjeść całą zawartość lodówki. Może nawet stało się to już kilka razy?
Postanawiasz, że to już ostatni raz : Zachowuj się jak człowiek, a nie jak głodny wilk! – mówisz sobie, ale to wcale nie pomaga.
Co się ze mną dzieje? – pytasz i przetrząsasz internet w poszukiwaniu odpowiedzi.
Czy to wszystko nie zaszło za daleko?
Trafiłaś tu? Świetnie!
Sprawdź, czy to już zaburzenia odżywiania.
Czy widzisz u siebie poniższe zachowania:
Jedzenie:
1. Czy zaczęłaś drastycznie ograniczać jedzenie? Pomijasz posiłki, nakładasz mniejsze porcje.
2. Przez większą część dnia chodzisz głodna.
3. Po posiłku, prawie zawsze masz ochotę na więcej; czujesz przygnębienie i rozczarowanie.
4. Dzielisz pokarmy na dobre i złe.
5. Spoglądasz na jedzących z pogardą lub politowaniem. Czujesz się lepsza, że ty potrafisz się powstrzymać.
6. Spędzasz dużo czasu na planowaniu posiłków, ważeniu i mierzeniu jedzenia, czytaniu o nim.
7. Unikasz tłuszczy, cukrów, albo obu na raz.
8. Czujesz panikę, gdy ktoś Cię częstuje, albo musisz zjeść coś poza planem.
9. Przeszłaś na dietę poniżej 1500 kcal.
10. Stosujesz doraźne głodówki.
11. Masz wyrzuty sumienia po jedzeniu.
12. Wszystko co jesz, jest light, zdrowe, pełnoziarniste. Nie ma mowy o żadnym odstępstwie.
13. Odwołujesz spotkania, jeżeli wiesz, że będzie na nich jedzenie.
14. Zdarzyło Ci się objeść się nagle do nieprzytomności.
15. Czujesz, że musisz tłumaczyć się z tego co jesz.
16. Kontrola jedzenia to dla ciebie kontrola życia.
17. To ile zjadłaś wiąże się ścisłe z twoim poczuciem własnej wartości
18. Studiujesz dokładnie wszystkie etykiety, po czym i tak kupujesz to samo. Zakupy to męka.
19. Myślisz o jedzeniu przez większość czasu.
Zachowania:
1. Trenujesz bardzo intensywnie przy małym spożyciu kalorii.
2. Trenujesz by pozbyć się kalorii.
3. Jeżeli nie poćwiczysz, będziesz chora z wyrzutów sumienia.
4. Czujesz, że się katujesz.
5. Gdy idziesz na siłownie czujesz zniechęcenie, chce ci się płakać, na przemian z uczuciem: „Ja im wszystkim pokażę!”
6. Po treningu czujesz smutek, pustkę, czujesz, że to i tak za mało.
7. Oglądasz w internecie fit dziewczyny.
8. Ważysz się po kilka razy dziennie.
9. Od tego ile ważysz, uzależniasz swoje poczucie własnej wartości.
10. Nigdy nie jesteś zadowolona z tego ile ważysz i jak wyglądasz.
Objawy fizyczne:
1. Jest Ci cały czas zimno,
2. Jesteś zmęczona, jest Ci słabo
3. Trzęsą Ci się nogi i ręce,
4. Budzisz się w ciągu nocy,
5. Przestajesz się normalnie wypróżniać,
6. Wypadają Ci włosy,
7. Skóra robi się sucha i szara,
8. Zanika okres,
9. Masz niewytłumaczalne ataki płaczu lub złości,
10. Mimo na co raz mniejszych porcji, waga stoi w miejscu.
11. Masz problemy z krążeniem – zimne ręce i stopy
12. Kołacze Ci serce.
13. Ciało przestaje być jędrne.
Jeżeli odpowiedziałaś „tak”, na ponad 5 pytań, znaczy że przekraczasz cienką granicę obsesji na punkcie jedzenia.
Interweniuj natychmiast i nie pozwól, aby zaszło to za daleko.
Od czego zacząć?
Natychmiast porzuć wszelkie diety i głodówki! Im dłużej będziesz je stosować, tym bardziej będą się nasilały ataki wilczego głodu, płacz, zmęczenie. Przestaniesz siebie poznawać. A to wszystko dlatego, że głodny mózg przestawia się na jeden cel: zdobyć jedzenie.
Nie jesteś w stanie myśleć o niczym innym.
Sprawdź, używając poniższego wzoru, czy jesz według swojego zapotrzebowania kalorycznego:
Wzór Miffina- St Jeor’a.
Najbardziej miarodajne narzędzie do obliczania dziennego zapotrzebowania energetycznego.
Kobiety: 10x waga+ 6.25x wzrost- 5x wiek -161
Mężczyźni:10x waga+ 6.25x wzrost -5x wiek + 5
Wagę podajemy w kilogramach, wzrost w centymetrach, a wiek w latach.
Wynik jaki uzyskamy, to ilość kalorii jaką spalimy leżąc bez ruchu całą dobę np. będąc w śpiączce.
Wyliczenia dla kobiety w wieku 32 lat, ważącej 55kg i mierzącej 162cm. (autorki artykułu)
10x 55 + 6.25x 162 – 5×32 – 161 = 1241
Teraz twoja kolej.
Obliczone?
Znasz już swoje spoczynkowe zapotrzebowanie na energię.
Jeżeli będziesz leżeć bez ruchu przez cały dzień, tyle właśnie kalorii spalisz.
Jak to możliwe?
Nasze serce pompuje dziennie 8 ton krwi. Nasze mięśnie międzyżebrowe muszą skurczyć się i rozkurczyć prawie 26 tysięcy razy w ciągu dobry. Nasze jelita wykonują ruchy robaczkowe. Pracują nerki, mózg, wątroba i inne narządy. Na to potrzeba ogromnych ilości kalorii!
Nie tylko jazda na rowerze, czy bieganie je zużywa!
Liczymy dalej.
Jeżeli chcemy wiedzieć, ile spalimy ŻYJĄC NORMALNIE, musimy wynik pomnożyć przez współczynnik naszej aktywności fizycznej:
1.200- siedzący tryb życia, brak ćwiczeń
1.375- lekko aktywny, wysiłek 1-3 razy w tygodniu
1.550- średnio aktywny, wysiłek 3-5 razy w tygodniu
1.725-bardzo aktywny, intensywne ćwiczenia 5-7 razy w tygodniu
1.900- człowiek rakieta- codzienne intensywne ćwiczenia plus praca fizyczna.
Jestem średnio aktywna, a więc: 1241 x 1.550 = 1923 kcal
Tyle kalorii mogę przyjąć w ciągu dnia, aby nie zaszły żadne zmiany w mojej wadze.
Jeżeli chcesz zrzucić kilka kilo, wylicz swoje zapotrzebowanie kaloryczne i odejmij od niego 200-300 kalorii, lub stań się bardziej aktywna.
A co się stanie jeżeli zaczniesz drastycznie ograniczać jedzenie (deficyt powyżej 400 kcal)?
Poza tym, że zaczniesz mieć objawy takie jak te opisane powyżej, organizm zacznie konsumować swoje własne tkanki.
Na pierwszy ogień pójdzie tkanka mięśniowa. Potem zabierze się za narządy wewnętrzne – serce, narządy rozrodcze.
Niestety tłuszcz to tkanka oszczędzana na sam koniec.
Do tego dramatycznie zwolni przemiana materii i zamiast schudnąć, zaczniesz przybierać na wadze. Im większe restrykcje, tym wolniejsza przemiana materii.
Zastanów się czy warto męczyć się głodówką i katować na siłowni, dla celu którego i tak w ten sposób nie osiągniesz?
Można schudnąć zupełnie racjonalnie i trwale bez pakowania się w tak poważne problemy. Respektuj swoje zapotrzebowanie kaloryczne i nie eliminuj żadnej grupy produktów (węglowodany czy tłuszcze). Do tego ruszaj się codziennie. To jedyna metoda. Nie ma drogi na skróty!
Co możesz zrobić już dziś, aby zawrócić z tej niebezpiecznej ścieżki prowadzącej do zaburzeń odżywiania?
Artykuł ukaże się na nowym portalu dla kobiet kobieceporady.pl, którym współpracuję, aby wspomóc ten wartościowy projekt i by dzielić się swoją wiedzą z szerszą publicznością.
Edit z 2024 – Teraz już nie uważam, że trzeba coś wyliczać jakimiś wzorami. Trzeba po prostu jeść, żeby nie być głodnym. Z resztą się zgadzam :)
A co z osobami, które nie mają obsesji na punkcie swojego wyglądu, nie przeszły na żadną dietę? Albo mają dietę konieczną z przyczyn z zdrowotnych. A mimo to się kompulsywnie objadają – ze stresu, smutku, lenistwa?
Czy samo obżeranie się bez wymiotów (albo wymioty wynikają z tego że za dużo się pomiesza i jest niedobrze po prostu) to zaburzenia odżywiania czy zwykłe łakomstwo? Czy może depresja?
To tak zwane BED – kompulsywne zaburzenia odżywiania.
Pytanie jak wyżej :)
Obsesja na punkcie jedzenia to jest idealne określenie tego co się teraz kotłuje w mojej głowie…. zawsze planuje moje posiłki zajmuje mi to sporoczasu bo nie chce jesć ciagle tego samego. Nieustanne myśli o jedzeniu och… rano zjem śnidanie a zaraz myśle o drugim śniadaniu i tak czekam do 11 z nosem wlepionym w zegar aż nadejdzie pora na drigie snidanko i potem tak do 14 aż bedzie pora na kolejny posilek…. i tak dzien w dzien…. mój dzień jest zaprzątnięty porami posiłków… a nie daj boże któryś by sie przesunąl bo coś wypadło.. to juz chodze nerwowa bo mój „idealny” plan został zaburzony. Nie po prostu tego sie nie da opisac. Na niczym innym nie moge sie skupic. Czytam ciagle w necie o zdrowym jedzeniu o wlasciwosciach odzywczych burakow marchewki itp… porownuje tabelki na etykietach. I jest dokladnie tak jak Aniu to opisujesz. Odmawiam sobie tego „zlego” jedzenia. Juz nawet sie przyzwyczailam ze ono jaby nie istnieje bo np nie czuje potrzeby zeby zjesc czipsy czy czekolade ale jesli sa w zasiegu reki bo np jest jakas impreza rodzinna to mój Wilk wychodzi i pochlania wszsytko.
Obsesja i strach przed jedzeniem. Złapałam sie tez na tym ze jak jem obiad z mezem to on je na normalnym plytkim talerzu a ja na deserowym mniejszym. Zeby optycznie sie wydawalo ze tez mam go po brzegi pelny… hm… no cóż.
A co z osobami, które tak jak ja chudną, mimo minimalnego ograniczenia kalorii (kolacja). Wyszło mi, że powinnam jeść tylko 1681kcal, ale właściwie na co dzień jem około dwóch tysięcy. Co może być przyczyną, że mimo małej aktywności fizycznej (codzienne spacery na przystanek i z powrotem) tak łatwo ubywa mi kilogramów?