Niedziela bez wilka: Aleksandra i dzieci bez rąk
Nie wiesz co ze sobą zrobić, zamiast ciągłego porównywania się do innych, ważenia, dietowania i siedzenia na siłowni? Hmmm a gdyby w tym czasie uczynić świat trochę lepszym? Pomóc komuś? Uratować? Poprawić jakość czyjegoś życia?
Przeczytaj wspaniałą historię Aleksandry i pomóż jej w szerzeniu jej misji.
*
Miałam problemy z zaburzeniami odżywiania- czy raz na zawsze się z nimi rozstałam nie wiem, ale wiem na pewno, że mam teraz dużo ważniejsze rzeczy w głowie niż ilość kalorii w omlecie.
Byłam mocno zafiksowana na punkcie swojej sylwetki, która nigdy nie była wystarczająco dobra. Wkręcałam się w każdą kolejną modę na insta- intermittent fasting, posty, diety warzywne, diety wysokobiałkowe, niskowęglowodanowe… mogłabym długo wymieniać. Siłownia też odegrała w tym swoją rolę. Zjadłaś nieplanowany posiłek- dodatkowe kardio- godzina. Popcorn i chipsy do filmu? Pół godziny siłowego. Brak słów.
Próbowałam się z tego wyrwać, kupiłam nawet kurs online Ani, który był bardzo pomocny, jednak w głowie cały czas miałam swoją mądrość „no tak Ania, masz rację, zrobię wszystko tak jak mówisz tylko NAJPIERW SCHUDNĘ”. Długo potem jeszcze krążyłam w tych samych schematach, powtarzając te same błędy.
Kiedy teraz patrzę wstecz wstydzę się, że byłam taką egoistką i nie widziałam nic więcej poza kaloriami i swoimi kilogramami. Jak teraz o tym myślę to jest próżne i mega słabe. Brak pasji (oprócz fit życia oczywiście), hobby, brak perspektyw- oczywiście wszystko miało się zmienić jak już osiągnę idealny wygląd…
Zmieniło się, jednak „idealnego wyglądu” jak nie było, tak nie ma. Za to jest ciało- które szanuje, mnóstwo projektów do zrealizowania, spełnione marzenia i głowa pełna planów na przyszłość.
Swoją energię, którą poświęcałam na dokładanie kilogramów na sztangę i liczenie kalorii przełożyłam na inne rzeczy. Wywalczyłam sobie miejsce na stażu w USA, skończyłam dwa kierunki studiów, ćwiczę dla zdrowia i przyjemności- czasami trening siłowy, czasami kardio, czasami leżenie na macie i zbieranie myśli.
Teraz chciałabym zrobić coś dla innych osób, a szczególnie dla dzieci. Mam taką możliwość i tutaj apeluje do wszystkich wilczków. Jeżeli znacie dzieci, które mają ubytek dłoni (amputacje, wady wrodzone) proszę skontaktujcie ich rodziców ze mną. Zajmuję się drukowaniem protez i ortez. Mam możliwość zorganizowania protezy dla potrzebującego dziecka ZA DARMO. W USA jest to bardzo popularne w Polsce dopiero się rozwija.
Chciałabym ze wszystkich sił pomóc tym najbardziej potrzebującym, więc jeżeli możesz to pomóż mi do nich dotrzeć (Instagram @fizjoaleks).
Moja rada dla wilczków- rozejrzyj się wkoło i spróbuj zauważyć coś więcej poza swoim wyglądem. Wybierz się choćby na godzinę wolontariatu do hospicjum, albo domu opieki dzieci niepełnosprawnych. Gwarantuje, że nagle Twój problem wyda Ci się jakby mniejszy…
Rada nr 2 przełóż to całe zaangażowanie, które wkładasz w jedzeniowe obsesje na inną dziedzinę życia i taką samą ambicję i energię poświęć na rozwój w tej dziedzinie. Gwarantuję Ci będziesz mistrzynią.
Aleksandra
*
A Ty co jeszcze chciałabyś zrobić w życiu, oprócz zmieszczenia tyłka w rozmiar S?
Brawo!!!
Gratuluję życiowej podstawy, naprawdę piękna. Świadectwo skłania czytelnika do refleksji. Rzeczywiście, jak poświęcać tyle czasu, energii i zapału w coś naprawdę pożytecznego co w nasze ,, ukochane” zaburzenia, wychodzi z tego niezłe cacko. U mnie to właśnie tak wygląda: pomimo starań najszczerszych figury brak, ze zdrowiem szału nie ma, studia w powijakach, relacje w rodzinie do niczego, a wszystko wokół drażni na okrągło. Trzeba przekierować uwagę na coś innego. Szkoda tylko, że zaplanowanie tego i ten pierwszy krok są takie trudne. Przynajmniej dla mnie. Zawsze było mi ciężko za coś się zabrać, bardzo stresowały mnie nowe sytuacje. A ćwiczenia, kontrola diety to zawsze taki mały, bezpieczny światek, do którego wygodnie ucieka się przed światem.
Piękna postawa Olu, brawo brawo Twoje zachowanie jest dla mnie przykładem. Chcę mieć Twoja osobę w myślach niech mnie motywuje do dobrego dzialania. Ciepło pozdrawiam.
Wkurzają mnie takie teksty, że niby pomaganie innym to świętość, a zaburzenia jedzenia egoistyczny wymysł. Czuć jak autorka się wywyższa, znalazła sobie po prostu inne pole do popisu niż odchudzanie, bo to jej nie wyszło. Dzieci skorzystają, to fakt, ale nie jest to kolejny etap rozwoju, tylko dalsze karmienie sobie ego. Ja swojego czasu byłam wolontariuszką w domu opieki dla starszych osób i empatia wobec innych i ciężka praca nic nie zmieniła, bulimia sobie kwitła swoją drogą. Kolejne uogólnienie, których tak nie lubię na tym blogu.
Dzięki za ten komentarz. W punkt
Super tekst, skłania do refleksji :) Przekonałam się w tym roku jak wiele energii życiowej podkrada dbanie o figurę. Jako gimnazjalistka obrałam bycie chudą za żżyciowy cel i szczyt ambicji. W nagrodę otrzymałam zaburzenia hormonalne i pięcioletnie zahamowanie cyklu miesięcznego. W zeszłym roku zaczęłam terapię hormonalną, w tym zdecydowałam się na sesje z terapeutą. Grzebię starą ja, opłakuję od czasu do czasu, żałoba należy się umarłym. Ale ta nowa ja odkopuje talenty. Zdała certyfikat B2 z niemieckiego, nauczyła się rysować, w te wakacje chwyta za akwarele, kończy 3 rok medycyny, przestała bać się ludzi, może spełni marzenie o pisaniu książek. I coraz częściej ma ochotę zrobić coś dla innych.
Rada nr 3 poprostu wylecz się z bulimi bo po co ją mieć
Rada nr 4 weź się w garść i zajmij się swoimi pasjami,nie masz pasji? jak to? przecież trzeba je mieć.
Rada nr 5 zobacz Kasia potrafi robi takie pożyteczne rzeczy,pomaga innym ma dwa fakultety,podróżuje,realizuje się slowem wzór a Ty co?tylko żresz i przeglądasz się wlustrze?Wstyd.Z Tobą jest coś nie tak.Zobacz jak daleko od „idealnego” odbiega Twoje życie. Dno.
Rada nr 6 patrz na innych tych co radzą sobie lepiej niż Ty.Porównuj się do innych.Cierp i oszukuj się że to Cię motywuje.
Rada nr 7 naprawde powinnaś się wstydzic że inni maja dużo gorzej niż Ty, mogłabyś im pomóc a Ty wolisz wydawać pieniądze na jedzenie.
Rada nr 8 nie patrz na swoje potrzeby,nie akceptuj miejsca w którym ty się akurat znajdujesz,nie podchoć z miłością,troską i wyrozumiałością do siebie.
Każdy ma święte prawo do własnych poglądów na sprawę. To świadectwo subiektywne i autorka mówi co pomogło jej. Nie pomaga to Tobie? Zignoruj. Ona jednak dzięki takiemu podejściu jest teraz wolna.
Fajny tekst, jakiś sposób. Opuszczam was moje Drogie, bo to już za mną. Noe wiem czy powinnam, bo nie pamietam czy to się chce czytać czy nie, no ale czasami jeszcze czytałam was i bloga i analizowałam aby wyciągnąć wnioski na przyszłość. Życzę wam dobrze, ale jak autorka tego tekstu, każda musi znaleźć swój sposób. Nie mogę uwierzyć jak bardzo w tym byłam, ale tez uważam, ze nic nie dzieje się bez przyczyny, jak to moja psycholog powiedziała: „życie składa się z doświadczeń i decyzji, najważniejsze to przeanalizować swoje decyzje i wyciągać wnioski” wtedy można iść dalej. Mam tych wniosków pokaźną ilość: wiem dużo o sobie, nie oceniam innych, psychika jak przeziębienie powinna być leczona i trzeba o nią dbać, Instagram kłamie i wreszcie – nikogo nie obchodzi moje parę kilogramów w tą czy w tą. Chyba nie ma złotej rady, ja poszłam na żywioł i dałam sobie parę miesięcy luzu (których parędziesiąt i tak straciłam na błądzenie w czeluściach diet i wymiocin). Byłam ambasadorką firmy gdzie xs i s było wymogiem, ale stwierdziłam, ze zdrowie jest ważniejsze niż praca, a nie jestem głupia wiec „jakoś to będzie” i po prostu zaczęłam jeść regularnie, to co mi smakuje i to czego w danym momencie potrzebuję, powiedzmy, ze zdrowo, no i odstawiłam wagę. Jak mi się chce to biegam, jak nie to nie, uwielbiam sporty ale tylko po to żeby czerpać przyjemność. Nie wiem ile mi to w sumie zajęło, ale sam proces cieszył. Wyzdrowiała głowa i później wyzdrowiało ciało. Nie wiem ile wazę, bo waga stoi sobie z rozładowana baterią, ale na oko – jest lepiej niż kiedykolwiek;) aa i odrosły mi włosy, a myślałam, ze wyłysieję na amen. Jesteśmy ludźmi a nie robotami, żeby zaprogramować się na konkretna wagę. Tyle ode mnie, cześć!