Ile jedzą normalni ludzie?
Pamiętam, że w ciągu mojej piętnastoletniej bulimii, zawsze zastanawiałam się, ile je normalny człowiek.
Szczerze? Nie miałam bladego pojęcia.
Na imprezach i wyjazdach patrzyłam ile ludzie nakładają sobie na talerz i naśladowałam ich, żeby jakoś się dopasować.
Oczywiście ja sama, nie zaliczałam siebie do normalnych ludzi. Co jak co, ale JA muszę jeść mniej, bo…
Bo wychowywałam się w domu, gdzie wszystkie kobiety od zawsze były na diecie. Dieta jako stan permanentny.
Przesiąknęłam ideą, że jedzenie jest słabością, z czym raz na zawsze trzeba skończyć (od poniedziałku). Silni, piękni ludzie się OGRANICZAJĄ.
I zaraz za nim drugi komunikat: w tym domu nie ma silnych, pięknych ludzi, bo nie dajemy rady wytrzymać na diecie.
Nie miałam okazji nauczyć się co to jest normalne jedzenie.
No bo od kogo?
Ja chyba nigdy w życiu nie widziałam, żeby moja mama jadła śniadanie. W ogóle sobie nie przypominam sobie żadnej sceny jedzenia, może tylko wieczorem, gdzie wjeżdżało pół litra lodów, oblanych gęsto poczuciem winy.
Tata też nie pomagał. Był rzadko w domu, a jak był pamiętam, że ciągle pytał „Znowu jesz?” (nie wiem, może rosłam?) z takim wyrazem twarzy jakbym jadła gówno.
No tak, nie jestem silna. Nie jestem, nie jestem, nie jestem! Za każdym razem się w tym utwierdzam.
A wiec jedzenie jest ZŁE, zanotowałam sobie jeszcze w przedszkolu. Trzeba jeść mało, trzeba być twardym.
I to zostało ze mną na zawsze – ogromna wina i poczucie że robię coś złego, gdy jem, że muszę się usprawiedliwiać: Ojoj, nie jadłam nic cały dzień, dlatego robię sobie kanapkę.
Kiedyś mój T. powiedział mi: Zjedz, cholera i przestań się tłumaczyć. Wbiło mnie w ziemię.
Bo przez te wszystkie diety miałam spowolniony metabolizm, a myślałam, że jest on po prostu wolny. Za każdym razem, gdy próbowałam jeść „normalnie” (czyli co popadnie, łącznie ze słodyczami, bo przecież normalni ludzie jedzą słodycze) – tyłam.
No to doszłam do jednego słusznego wniosku: muszę do końca życia jeść jak ptaszek, muszę uważać. Matka z ciotką miały rację.
A potem odbijałam sobie wszystko w atakach obżerania się.
Bo byłam święcie przekonana, że wszyscy ludzie tak desperacko pożądają jedzenia jak ja, tylko że potrafią się wobec niego kontrolować – mają silną wolę.
Jak ktoś odkładał niedojedzony kawałek ciasta czy zostawiał resztkę zupy na talerzu, zasługiwał u mnie na najwyższy podziw. Ten to ma hart ducha!
Niestety ja jestem z rodziny żarłoków (dieta, dieta, lody o północy, płacz) i nie potrafię tak.
W życiu bym nie zgadła, że normalni ludzie jedzą póki się nie nasycą, a potem tracą zainteresowanie jedzeniem, że ich organizm nie jest tak koszmarnie wygłodniały jak mój i nie sygnalizuje „jeszcze, zjedz jeszcze”.
Zastanawiałam się jak można zjeść JEDEN kawałek ciasta i nie tylko na nim poprzestać, ale NIE CHCIEĆ drugiego, trzeciego i dziesiątego!
Teraz robię to bez problemu, po prostu zjem… i nie chcę.
*
Przez 30 lat nie wiedziałam ile je normalny człowiek. No idea.
Aż do dnia, kiedy w ręce wpadła mi pierwsza książka Ewy Chodakowskiej – ta z dietą. Pamiętam w jakim ciężkim szoku byłam, że można zjeść i to i to i tamto, a i tak się schudnie!
Przecież odchudzanie to zawsze było jedzenie wiórów z watą i sałatą, a tu nagle TAKIE COŚ?
Zrobiłam ten jadłospis do końca i faktycznie odżyłam. Przez miesiąc prawie nie wymiotowałam, zeszła mi opuchlizna, spadł mi brzucho…
Wtedy zaczęło mi się coś rozjaśniać w głowie, aczkolwiek na ostateczne wyście z bulimii musiałam jeszcze „poczekać” 1,5 roku.
Dlaczego? Bo po jadłospisie, przeszłam na dietę, aby wzmocnić efekty. Domyślasz się, jak się to skończyło.
Na szczęście w końcu opamiętałam się i zaczęłam lepiej się odżywiać.
Jak trzydziestoletnia, aktywna kobieta, jak ktoś kim jestem, a nie jak, kurna, ptaszek.
By wyjść z bulimii, musiałam zresetować wszystkie moje wierzenia na temat jedzenia.
Docierało do mnie powoli, jak ważna jest odpowiednia dieta. W dalszym ciągu dociera. Dieta jest ważniejsza nawet niż ignorowanie myśli automatycznych. Dlaczego? Bo gdy dieta jest ok, te myśli pojawiają się znacznie rzadziej. Doświadczysz tego już od pierwszego dnia.
Jako Wilczo Głodna, codziennie rozmawiam z kobietami, które zadają ciągle to samo pytanie: Co mam jeść? Ile? Liczyć makro? Liczyć kalorie? Ile je normalna kobieta? Dlaczego ja jedna na całym świecie tego nie wiem?
Przysyłają mi swoją dietę jak z domku dla lalek – taką śliczną, małą i nieprawdziwą, i pytają co robię nie tak…
Dzisiaj, zamiast odpowiadać na to pytanie, pokażę kilka zdjęć.
*
O projekcie What I Eat: Around the World in 80 Diets, dowiedziałam się z bloga Eat Like a Normal Person, który szczerze polecam.
Fotograf Menzel jeździ po całym świecie i fotografuje ludzi i ich dietę.
Te zdjęcia otwierają oczy. Pokazują, że NIE musisz się głodzić, że to tak nie działa. Nie po to zostałyśmy powołane do życia, żeby się męczyć. Nie po to dano nam apetyt, aby całe życie z nim walczyć. Natura wie co robi i nie musimy jej poprawiać.
Zobacz sama.
Atefeh Fotowat z Iranu
Uczennica szkoły średniej.
17 lat, 163 cm wzrostu, 55 kg
Zazwyczaj dziennie spożywa około 2400 kcal.
*
Maria Ermelinda Ayme Sichigalo z Ekwadoru
Pracuje na roli, matka ósemki dzieci.
37 lat, 160 cm wzrostu, 54 kg.
Zazwyczaj spożywa dziennie: 3800 kcal
*
Robina Weiser-Linnartz z Niemiec
Piekarz
28 lat, 168 cm wzrostu, 65 kg
Dzienne spożycie kalorii: 3700 kcal
*
Millie Mitra z Indii,
Joginka, weganka.
45 lat, 156 cm wzrostu, 56 kg
Dzienne spożycie kalorii: 2100
*
Katherine Navas z Wenezueli,
Uczennica liceum
18 lat, 170 cm wzrostu, 71 kg,
Dziennie spożycie kalorii: 4000
*
Mariel Booth z Nowego Yorku,
Modelka
23 lata, 176 cm wzrostu, 61 kg
Dziennie spożycie kalorii: 2400
*
Lourdes Alvarez Z Chicago,
Właścicielka meksykańskiej restauracji.
39 lat, 159 cm wzrostu, 86 kg,
Dzienne spożycie kalorii: 3200
Pytanie: Co byś poradziła tej kobiecie, gdyby zgłosiła się do Ciebie, że chce zrzucić 20 kg?
*
A kto je mniej niż wynosi jego zapotrzebowanie?
Zobaczmy czy faktycznie są to przykłady do naśladowania:
Marble Moahi z Botswany,
Matka, żyjąca z HIV/AIDS
32 lata, 165 cm wzrostu, 42 kg
Dzienne spożycie kalorii: 900
*
Rick Bumgardener z USA,
Kierowca busa dostawczego.
54 lata, 175 cm wzrostu, 212 kg.
Dzienne spożycie kalorii: 1600
Rick porusza się na wózku inwalidzkim, w związku ze swoją waga. Cierpi na bóle pleców i cukrzycę typu drugiego.
Próbował się odchudzać za pomocą leku wypisanego mu przez lekarza, dzięki któremu stracił 45 kg w ciągu siedmiu miesięcy, po czym odzyskał je z nadwyżką.
Musi zrzucić je z powrotem, aby poddać się operacji zmniejszenia żołądka.
Przyznaje, że próbuje być na (widocznej na zdjęciu) niskokalorycznej diecie, ale nie ma silnej woli.
Bardzo przytył w przeciągu jednego roku, kiedy dostarczał mleko do szkolnych stołówek*, gdzie zawsze był częstowany jedzeniem, do tego zajadał się w pracy lodami.
Pytanie: Co poradziłabyś temu panu?
*Jedzenie w szkolnych stołówkach w USA, jest koszmarne. Chodziłam tam przez rok do liceum i byłam w ciężkim szoku, że na obiad jest albo pizza, albo najgorszej jakości hamburger pływający w tłuszczu, albo paczka chipsów Dorito, z łychą mięsa mielonego i gałką (taką jak do lodów) gęstej, kremowej śmietany, wrzucaną bezpośrednio do paczki!!! Nie ma żadnych owoców, warzyw, czy kanapek. Ma-sa-kra.
*
A jakie są Twoje przemyślenia na ten temat? Czujesz, że zrozumiałaś coś więcej?
Dla mnie te zdjęcia były potwierdzeniem, że jestem normalna, że postępuję właściwie, że totalnie bez sensu było się męczyć na głupich przez te wszystkie lata.
Daj znać co Ty o tym sądzisz.
*
Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zapraszam Cię na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina
Albo na kurs online. Pierwsza lekcja tutaj: Lekcja 0
Zawsze możesz też do mnie napisać: [email protected]
A do mnie nadal nie dociera, chyba nigdy nie dotrze. Jedząc ,,normalnie” nie ograniczając się (u mnie to 1700-1900) nie chudnę
Kochana, ale to jest niemożliwe. Żeby to było Twoje zapotrzebowanie, musiałabyś mieć 1 metr wzrostu (1700 kcla) na zmianę z 1,5 metra (1900 kcal). Liczyłaś to słońce w ogóle?
Bo jeżeli jesz za mało (a podejrzewam, że tak właśnie jest), no to fakt – nie schudniesz.
Właśnie mam 1,5metra :p no kilka cm więcej :) aktualnie nie mam ruchu, w sumie tylko rower z 2 razy w tygodniu po godzinie. Po sesji mam zamiar zacząć się więcej ruszać ale teraz nie jestem w stanie :(
Zacznij od 10 min, kochana.
I pamiętaj, zapotrzebowanie nie może wahać się o 200 kcal. Trzymaj się tego 1900 w takim razie.
Ja mam 170 cm i na 1900 też stoję z wagą. Co prawda jestem bardzo szczupła, ważę jakieś 52 kg, niby mam siedząca pracę, ale codziennie chodzę na nogach jakieś 8 km i ćwiczę 4 razy w tygodniu. Nie chcę chudnac, ale chcę wiedzieć że jeśli będę musiała ograniczyć ruch z jakichś przyczyny to nie ie będę musiała ciąć do jakichś śmiesznych wartości i a z tego jak jem wynika, że będę musiała…
Kochana, ale to Twoja budowa, czy się odchudziłaś do takiej wagi. Bo to spora niedowaga i także 1900 przy Twoim wzroście to jest jakaś katastrofa. Tyle wychodzi dziewczynom, które mają 150 cm wzrostu. Wiem, bo miałam taką mentee.
Do tego jesteś bardzo aktywna i JESZCZE chcesz coś obcinać…
Trudno stwierdzić czy to jest moja budowa czy nie. Od dziecka zawsze byłam grubaskiem, bo po prostu lubiłam jeść. Od wielu lat walczę z zaburzeniami odżywiania (na początku anoreksja, a potem coś co chyba nie ma definicji, ale jest głęboką nienawiścią do siebie i straszliwym lękiem przed tyciem). Przeszłam epizody chudnięcia (do 45 kg) i tycia z powrotem do (65-70 kg) wielokrotnie. Nie wiem gdzie jest moje prawdziwe ja. W takiej wadze jak teraz (ważę tyle mniej więcej od 3 lat) czuję się dobrze psychicznie i tak naprawdę po raz pierwszy od wielu lat mam wrażenie, że mój wewnętrzny potwór został pokonany (zazwyczaj), chociaż nie widzę w lustrze czy na zdjęciach jakiejś specjalnej chudości. Nie głodziłam się jakoś dramatycznie (chyba), żeby dojść do takiej wagi (1600-1700 kcal, z 58 kg, jakieś 4-5 lat). Nie chcę obcinać… chodzi o to, że z jednej strony wydaje mi się, że bardzo mało jem jak na to ile się ruszam, a z drugiej strony ciągle słyszę, że przecież mam siedzącą prace, to jest akurat w sam raz, na co ja narzekam przecież moje porcje są takie wielkie (ze względu na ZDJ prawie nie jem zbóż, moje posiłki są mięsno-warzywne więc są duże). Martwi mnie to, że skoro stoję przy obecnej aktywności, to znaczy że jeśli kiedyś będę musiała przestać (teraz mogę chodzić do pracy na nogach, może w następnej nie będę mogła etc) to będę tyła na 1900 kcal, a ja nie chcę jeść mniej, bo nie znoszę być głodna. Mój mąż jest typowym kanapowcem i ma problem ze złapaniem 1 kg na plus, mimo że sobie nie żałuje, a u mnie naprawdę niewiele trzeba i waga skacze. Mam słabą tarczycę, cysty na jajnikach i ZJD, co nie ułatwia sprawy. Nie umiem przestać liczyć kalorii, próbowałam… od razu płynę z jedzeniem. Jestem zmęczona i zła sama na siebie.
A ja przyznam, że nie cierpię kalkulatorów kalorii i wszelkich wyliczeń. Za ich pomoca można wyliczyć kedynie orientacyjne zapotrzebowanie. Jeśli założymy margines błędu 10%, to w przypadku diety 2200 kcal, to jest różnica 220 kcal (czyli może Twoje zapotrzebowanie to 1980 kcal, a może 2420 kcal). Poza tym, każdy organizm działa troche inaczej. Różne ćwiczenia różnie spalają kalorie (trening treningowy nierówny). Do tego dochodzą proporcje tkanek i pewnie jeszcze mnóstwo innych czynników (chociażby temperatura na zewnątrz!). Jeśli ktoś wie, ile wynosi jego zapotrzebowanie „mniej więcej”, to sugerowaniem się liczb z kalkulatorów mozna sobie tylko wyrządzić krzywde.
Post jest po to by pokazać ile jedzą normalni ludzie i że to nie jest 1600 kcal, nie po to by zachęcić do wyliczania. Ja nic nie wyliczam od lat :)
Ta, to jest prawda jestem na wiecznej diecie od 11 lat i zrozumiałam, że odżywianie jest bardzo ważne aby wyjść z bulimi. Tylko mam zagwostkę, to co jest napisane na blogu tyczy się ludzi zdrowych. Zastanawiam się jak ja mam do tego podejść, gdy mam hipoglikemie oraz Hashimoto ? Aby funkcjonować normalnie potrzebuje przestrzegać kilku zasad m.in sniadanie białko-tłuszcze, malo węglowodanów itp. jak mam do tego podejsć aby mi się udało ?
Nie za bardzo rozumiem Twoją wypowiedź… hipoglikemia to stan zagrożenia życia i nie można jej mieć przewlekle… Myślę, że dobrze jest mieć jakieś zasady odnośnie swojego żywienia. Tylko nie takie ograniczające w stylu: to mogę, tego nie mogę. Wiesz, że to dobre dla zdrowia, jesz śniadania białkowo-tłuszczowe ale z produktów, które lubisz; ograniczasz trochę węglowodany ale jesz je ze smakiem i bez wyrzutów sumienia. Myślę, że dietetyk może pomóc :)
Chodzi o hipoglikemie reaktyną czyli spadki cukru po jedzeniu. No tak ale mając swoje zasady to nie oznacza, że można jeśc to co się chce. Przy tych dwóch chorobach masz wyłaczony cukier, gluten, nabiał, strączki . Idąc do dietetyka dostaję rozpiskę co mogę jeść czyli oznacza to, że dalej nie mogę jeśc tak jak jest opisane na blogu. Mogę to jeśc ze smakiem tylko jako bulimiczka chyba zdajesz sobie sprawę, że ograniczenie produktów może powodować objadanie
Hipoglikemia reaktywna. Jak wiadomo przy tych dwóch chorobach wyłączone jest nabiał, strączki, gluten, cukier. Nie sa to moje zapalniki ale aby czuć się dobrze należy unikać tych rzeczy, co oznacza, ze nie mogę jeść wszystkiego tak jak jest opisane na blogu. Dodatkowo jest sporo ograniczeń inaczej cukier lata . I dlatego moje pytanie, jak jeśc by nie zwariować, bo jeśc normalnie jak opisane nie mogę
Nie, jak wiadomo, w dzisiejszym chorym świecie, gdzie dieta „gluten free” i paleo jest krzykiem mody ludzie oszaleli i przechodzą na dietę eliminacyjną nie mając ku temu u wskazań. Nie ma żadnych dowodów na to, że dieta z ograniczeniem „nabiału, strączków, glutenu” zmienia przebieg Hashimoto. Twoja dietetyczka jest po prostu niedouczona. A hipoglikemie rektywne są wynikiem insulinooporności, która jak wiadomo, jest częstym następstwem przewlekłej bulimii. Dopóki nie zaczniesz jeść racjonalnie, porzuciwszy bzdurne diety eliminacyjne, nie pozbędziesz się hipoglikemii reaktywnych. No chyba że masz udowodnioną nietolerancję/alergię na gluten, białko mleka krowiego czy rośliny strączkowe – wtedy zwracam honor. Pozdrawiam i polecam samemu zapoznać się z tematem, albo zmienić dietetyczkę.
najpiere warto trochę poczytać w tym temacie a później należy komentować. Dzięki eliminacji cukier prawie wzorowy a po Hashimoto zero śladu bez leków i hormonów. Więc warto pogłębiać wiedzę zanim się pisze to co wszyscy czyli gluten-free to moda .
blanko poczytaj moze o wplywie glutenu na zdrowie i o tym, ze pszenica przestala nia byc w latach 60-tych ubieglego stulecia, kiedy to stala sie tworem zmodyfikowanym ponad wszelkie pojecie. Pozdrawiam
są setki badań na to, że wyeliminowanie glutenu, nabiału i strączków pomaga przy Hasimoto a wyeliminowanie cukru i glutenu, który ma bardzo wysoki ig, przy hemoglikemi(mam hipo a nie ma IO- i co Ty na to!), może najpierw przeczytaj co to jest choroba autoimmunologiczna i protokół autoimmunologiczny który stosują lekarze a później komentuj, co za ignorancja!!
Dzięki dziewczyny za wsparcie :* Dlatego jeszcze raz proszę o radę, jak to jest w przypadku gdy niestety nie można jeść wszystkiego a chce się normalnie funkcjonować
Ja też dość późno (31 lat) zaczęłam jeść śniadania i to takie pyszne i pożywne,że naprawdę długo czuję sytość.Zawsze myślałam,że ja takich śniadań jeść nie mogę,inni owszem…Teraz jem zdrowo,ale przede wszystkim pysznie.Absolutnie już nie zmuszam się do jedzenia tego czego nie lubię ze smutkiem i poczuciem,że tak powinnam..mój sposób na dobre samopoczucie i trzymanie wagi to jedzenie pyszności.Tego czego sobie zabraniałam np koktajlów z różnych owoców na śmietanie lub tak bardzo prosty „chlebuś smażony” z dzieciństwa (maczany w jajku). Tyle lat go nie jadłam..a teraz jak tylko mam ochotę smażę sobie na maśle (nie na całej kostce i nie cały bochenek;) i delektuje się tą chwilą a nie jest to nic wykwintnego,drogiego…jednak tak bardzo smakuje,bo było przez lata „zabronione” …wracam pamięcią do tych moich smaków i odkrywam je na nowo.Co ważne-tak jedząc byłam szczupła i zupełnie niepotrzebnie zaczęłam kombinować..ale dobrze,że przeszłam tak męczącą i ciężką drogę,bo czuję się jak człowiek z odzysku.Każdy dzień dał w kość,ale każdy jeden był po coś…i jestem tu gdzie jestem z pełnym przekonanie,że to najlepsza droga z możliwych:D
Dziękuję za komentarz! Jeżeli kiedykolwiek napiszę autobiografię, nazwę ją „Człowiek z odzysku” hahaha! Super!
Dziekuje ze tak pieknie napisalas:) ucieszyla mnie w sercu Twoja wolnosc:) ja tez niedawno zaczelam jesc sniadania…;) milego dnia.
Twój blog jest wspaniały! Przeczytałam wszystko chronologicznie i jest znacznie lepiej. Nie wymiotuję. Może zjem czasem „dużo”, ale to nie napad z prawdziwego zdarzenia. Bez wysiłku wróciłam do wagi sprzed bulimii, po prostu automatycznie :) Jem jak dawniej, bo więcej nie chce mi się (niedawno jeszcze myślałam, że to niemożliwe!). Chciałabym Cię poprosić o radę..no bo skoro się dobrze czuję to chyba nie powinnam nic zmieniac? Bo jem trochę mniej niż zalecasz- ok. 1850kcal dziennie przy 47kg/170cm
PS: mam chorobę Hashimoto i niedoczynność tarczycy
Kochana, a u Ciebie w rodzinie wszyscy tacy chudzi? Bo jak zobaczyłam Twoją wagę do wzrostu to żołądek mi się skurczył. Jak to wygląda?
Od trzech lat nie wiem co to znaczy normalne jedzenie. Albo nie jem nic albo jem za trzech. Męczy mnie to wszystko, oddała bym wszystko, żeby wiedzieć ile jeść. Dla mnie to jest nie do wyobrażenia zjeść JEDEN kawałek ciasta i koniec. Albo nie czuć tego ssania w żołądku pomimo zjedzonego obiadu
Kochana, to zapraszam pod moje skrzydła. Nauczę Cię ile jeść: https://wilczoglodna.pl/mentoring/
Aniu, u mnie to tak podzielone- pół z dużą nadwagą, pół chudych. Może mam to po mamie, która jest szczupła, nie chuda (ale ona zjada kilka drożdżówek dziennie, chipsy, wszystko smaży w głębokim oleju, nie jada śniadań, objada się na noc itp..przez co ma anemię. A ja staram się żeby kalorie były jak najbardziej zdrowe, chociaż jeden słodycz dziennie zjadam).
No i jem duuże śniadanie ok 500kcal
To wcale nie jest duże śniadanie xD
Aniu kochana,
czy może jest jakaś grupa na fb, gdzie dziewczyny wstawiają zdjęcia swoich poilkow? Powiem szczerze, ze to jest dosyć pomocne :)
Jedzeniowy zawrót głowy na Facebooku.
Tam akurat dziewczyny często wstawiają bardzo małe porcje. :/
To sie az nie chce wierzyc!czyli ja powinnam schudnac 5 kg to jem zapotrzebowanie na siebie lzejsza o 5kg i serio ruszy?
Zanim to zrobisz kochana, przeczytaj post o idealnej wadze, ok?
Ważę 50kg przy wzroście 164 14lat ile powinnam jeść, bo zjadłam 1400-1500 z tego co obliczyłam i mi to wystarcza i nie wiem czy po początku ed to ze mną coś jest nie tak czy to dobrze jest
Kochana, to TRAGEDIA co wyliczyłaś. Przynajmniej 2200! Nie urośniesz i będziesz miała poważne problemy, słońce!
Witaj Aniu, witajcie wszystkie :) Podchodziłam do tych wszystkich wyliczeń sceptycznie. Myślałam sobie: no tak, zdrowi ludzie mogą sobie tyle jeść i nie tyją, ba nawet chudną jeśli jedzą jedzenie nieprzetworzone. Ale ze mną to już jest zupełnie inna historia. Ja mam wagę tak niską, że muszę się pilnować i tyle. Najpierw wyliczyłam moje zapotrzebowanie kaloryczne kalkulatorem z posta o Einsteinie (o ile dobrze pamiętam). Wyszło mi ok. 1750 kcal. Na kalkulatorach zamieszczonych w jednym z ostatnich postów wyszło ok. 1930. Obecnie jem ok. 1800 kcal. A jeszcze niedawno jadłam 1400 i byłam pewna, że jak zjem więcej to przytyję. Ba! Tak się działo, bo jak się ograniczałam to wystarczyło zjeść jednego dnia więcej i już było więcej na wadze (przypuszczam, że głównie z powodu zatrzymanie wody, bo przecież nie przybyło mi kilo tłuszczu od jednego nadprogramowego posiłku). No i mimo jedzenia 1800 kcal nie przytyłam ani grama (mam bardzo dużą niedowagę). A nawet woda mi się przestała zatrzymywać. A więc to jednak działa. Mogłam być chuda jedząc do syta i zdrowo, a ja przez 17 lat borykałam się z jojo permanentnie głodując. No tak, teraz to oczywiste! Czytałam wpisy odnoście Hashimoto, ja też choruję, ale wydaje mi się, że jeśli się leczycie i macie wyrównane TSH to powinnyście jeść jak osoba zdrowa. Mam jeszcze takie pytanie Aniu. Jem cztery posiłki dziennie, z tego trzy są na słodko. Plusem jest to, że nie używam cukru, tylko stevii. Więc te słodkie posiłki nie są niezdrowe, no chyba, że lody, których skład nie jest najlepszy. Ale poza tym to są koktajle owocowe, twarożek z truskawkami, owsianka na słodko, pieczone jabłka. Po prostu ciągle chce mi się czegoś na słodko (oprócz obiadu). Czy to jest jakiś problem? Próbowałam morwy, chromu, wyciągu z cynamonowca. Nic nie pomaga albo na bardzo krótko. Czy powinnam starać się ograniczać słodkie?
Wiesz co, mam dosyć podobnie, lubię słodkie i też jem dużo. JEżeli to zdrowe produkty, to nie widzę jakoś specjalnie problemu. Tylko pamiętaj, by dostarczyć sobie wszystkich składników odżywczych.
Może to być insulinooporność lub hipoglikemia lepiej zbadaj krzywą cukrową i insulinową, tez mam niedoczynność i przy tym czesto zaburzenia cukru idą w parze, nie wspominając o zaburzeniach odżywania. Używanie stewi lub ksylitolu czy erytrolu wcale nie jest takie dobre bo powoduje duży wyrzut insuliny a trzustka nie odczytuje tego jako cukier i to jest bardzo niedobre, więc lepiej nie nadużywaj, może lepiej postaw na miód surowy lub daktyle od czasu do czasu.
Poza tym owoce i węglowodany proste (duże posiłki też)powodują duży i szybki wyrzut insuliny i cukru, równie szybko poziomy opadają, dlatego właśnie masz ciągle ochote na słodkie bo organizm popada w hipoglikemie i domaga się cukru co równa się ochota na słodkie!
Dziewczyna pisze, że ma bardzo dużą niedowagę, więc ochota na słodkie to objaw normalny, nie ma co wynajdować wydumanych przyczyn normalnego zjawiska. Oszukiwanie organizmu xylitolem przy bardzo dużej niedowadze to może być objaw zaburzeń odżywiania (anoreksji).
Te wszystkie posty odnośnie wagi idealnej – tej, którą ciało ma zaprogramowane na wejściu generalnie układają się w jakąś tam logiczną całość. Może rzeczywiście tak jest. Może faktycznie mam ważyć te 62 kg a nie 59. Ale…..
ale w takim razie Twoja książka „To nie jest dieta” jest bezsensu. W takim razie tych 3 kilo, które uwierają „normalną” osobę nie ma sensu schudnąć. Bo a i owszem można je zrzucić jedząc 5 posiłków, każdy co 3 godziny, notując w zeszyciku co się zjadło i ćwicząc 6 razy w tygodniu. Ale zgodnie z tym co piszesz w najnowszych postach, ciało i tak będzie za wszelką cenę dążyć do wagi wyjściowej.
To w końcu jak?
Da się mądrze schudnąć te 3 kilo (z boczków, ud i brzucha) ?
Czy szkoda zachodu, zgodnie z najnowszymi postami a „To nie jest dieta” idzie do kosza.
Kochana, ale dlaczego? To nie jest Dieta jest o tym jak zrzucić te 3 kg bez popadania w ED, jak zacząć ćwiczyć, jak robić coś dobrego dla siebie. Tam nie ma słowa o tym, żeby ważyć mniej niż się powinno. Niektórzy naprawdę mają trochę zbędnych kg na plusie.
Nie trzeba też chudnąć jako tako, ale można się odrobinę wyrzeźbić, jak to zrobiła moja siostra, ale do tego też trzeba mieć nawyk systematyczności i wiedzieć co i jak.
Aniu, a moje dzienne zapotrzebowanie wyliczone wg Twojego wzoru to 2400 kcal. Ale nadal jestem głodna, choć wydaje się to dużo kalorii na dzień,prawda?. Wzrost 160 cm, waga NIEZMIENNA OD 3 LAT: 72 kg….Brzuch duży i ramiona (to mnie najbardziej boli). Staram się jedzenie urozmaicać, nawet odstawiłam lek na nadciśnienie, bo gdzieś przeczytałam, że on może powodować tycie, ale ani drgnęło. Czy to już moja stała waga i wygląd i mam to zaakceptować? Czemu ta waga ani drgnie ?: ( Oczywiście napady głodu nadal miewam, mniej bo mniej (dzięki twoim książkom), ale są…..Nie rozumiem tych pań ze zdjęć, że jedzą ponad 300 tys kcal dziennie, a chude jak szkapy….Ja gdybym jeszcze sobie dodała do 2400, to bym chyba wyglądała jak kula…..Jak to jest możliwe??
Hej Aniu,
Czy uważasz, ze przy 158cm i 53 kg jedzenie 1525 kcal jest ok? Dodam że codziennie ćwiczę, siłowo i cardio – tyle wyliczył mi dietetyk ale prawie ciągle chodzę głodna :/ nie wiem, czy to kwestia psychiki czy za małej ilości kalorii
dziś weszłam i zaczęłam szukać co jedzą normalnie ludzie . Bo ja wciąż odkąd pamiętam alboo dieta albo objadanie się .Naprawdę poszłam tak daleko ,ze to co oczywiste stało sie dla mnie zapytaniem . Jak dobrze ,ze cię tu mamy . Skarbnica wiedzy !
Kurczę, ja to chyba naprawdę jestem specjalnej troski, bo mi z wyliczenia wyszło, że powinnom jeść 1523 kcal na dzień O_o. Patrząc po tym, to z pewnością żrę jak słoń, choć kcal wyliczać nie potrafię. No i tyję. Albo gwałtownie chudnę (…?) i tyję znowu (wahania wago do 6 kg na tydzień). Nie mam bulimii, nie mam napadów wilczego głodu. Nie uprawiam żadnego sportu w związku z inną chorobą. Doszłom do wagi 73 kilogramów na 170cm wzrostu i nigdy nie ważyłom tak dużo. W teorii to nadwaga, w praktyce mam sporą otyłość, bo mam szalone ilości tłuszczu w porównaniu do niszczonych przez organizm mięśni. Na dodatek nigdy nie miałom normalnego cyklu dobowego w żadną stronę, włącznie z wypróżnianiem się. Wagę utrzymywałom wówczas, kiedy byłom na ostrej diecie w połączeniu z jeszcze ostrzejszym treningiem (po 3-4 godziny dzienne wycisku przygotowanego pod mężczyznę). Zaczynam z tym walczyć, choć nawet nie wiem z której strony zacząć. Szczególnie że bieda wyklucza u mnie frymuśne diety, a konieczność osobnego gotowania dla siebie jeszcze gorzej nadwyręża budżet domowy (mąż ma inne zmartwienie, bo ma zbyt szybki metabolizm i musi jeść dużo i obficie). Mam nadzieję, że podrzucony przez znajomą blog pozwoli mi coś rozjaśnić w mojej trudnej relacji z żywnością…
A ja jem z 600-800 dziennie max i co? Ważę 60,,,przy wzroście 168 mimo tego ostro trenuje i fizycznie zapieprzam w pracy. Od dziecka jadłam mało i tak zawsze było. Moja matka też ma wolny metabolizm. Wszelkie próby podwyższenia kalorii kończyły się tragicznie tylam z 10 kg i nic nie pomagało a było coraz gorzej mimo zdrowego odżywiania. Genów nie zmienisz. Ale powiem szczerze nie narzekam przynajmniej kasę mogę wydać na ciekawsze rzeczy niż na żarcie.
jak te ilości kalorii mają się do oficjalnych starych książek dietetycznych lub stron czyli przykładowo: Kobieta w wieku 20 do 40 lat (waga 60 kg)
Tryb życia siedzący, brak aktywności fizycznej: 1.900 kcal
Tryb życia siedzący, niewielka aktywność fizyczna: 2.200 kcal
Praca fizyczna lub innego rodzaju istotny wysiłek fizyczny: 2.400 kcal
Duży wysiłek fizyczny: 2.600 kcal
a tu są podawane kalorie rzędu 4000