Na myśl

Mam takie zwierzątko, które nazywa się Myśl. Nie jestem w stanie określić czy jest to ptak, małpka czy wąż. Za każdym razem, gdy na nie patrzę, zmienia ona swój kształt.

Podobno się z nią urodziłam, chociaż nie pamiętam jej z dzieciństwa. Ale to wyłącznie dlatego, że nie poświęcałam jej w ogóle uwagi. Ona jednak zawsze tam była. Zawsze kręciła się wokół mnie, jak mały piesek gotowy do zabawy. Czasami sprawiała, że śmiałam się aż do bólu brzuszka, czasami przyprawiała mnie o łzy. Zależy w jakiej odsłonie do mnie przyszła.

Nigdy jednak nie był to dla mnie problem. Nie oceniałam jej za szaty, w jakie się właśnie przyoblekła. Strach przed potworem pod łóżkiem miał takie samo prawo istnienia, jak ekscytacja nową zabawką. Zawsze brałam ją w całości i do samego końca.

I tak sobie rosłyśmy, ja i myśl, myśl i ja; nieodłączne towarzyski podróży zwanej życiem.

Aż któregoś dnia coś zaczęło się zmieniać. Zaczęłam oceniać to, co pałęta mi się po głowie. Kiedy się to zaczęło? Nie wiem. Może wtedy, kiedy rozbiłam sobie kolano i długo płakałam z żałości i z bólu? Piekąca piana wody utlenionej ściekająca po kolanie. Płacz trwał za długo jak na czyjeś granice cierpliwości (mamy? taty?) i usłyszałam, że mam się natychmiast przestać mazgaić. A może ja to sobie wszystko wyobrażam?

Nieważne. Wtedy może po raz pierwszy pomyślałam, że to co czuję i to co myślę jest niedobre, że to nie jest ok.

A potem zaczęłam tak myśleć częściej: To nie jest ok, że nie mam ochoty bawić się z dzieciakami (Aniu, dlaczego jesteś taka nieśmiała?). To nie jest ok, że jest mi smutno (No co ty? Nie cieszysz się?), albo wręcz przeciwnie, jest mi za wesoło, kiedy trzeba być poważnym (Zachowuj się! Jesteś w kościele!).

I w końcu sama zaczęłam się pilnować. Przecież niektóre myśli nie są bezpieczne, a za czucie pewnych emocji można oberwać. Oberwać od siebie, ale tego wtedy nie wiedziałam. Nauczyłam się więc kryć. Stałam się dla siebie i sędzią i katem. Katem dla swoich myśli. Już nie wszystkie miały do mnie dostęp. Te niekomfortowe zaczęły podlegać ocenie i zwalczaniu.

Myśli jednak nie da się wyrzucić. Jeżeli zamknie się przed nią drzwi, ona wejdzie oknem. Jeżeli zamknie się okno, wejdzie kominem. A człowiek jest coraz bardziej zdeterminowany, by ją unicestwić. By to zrobić, zwracamy się w końcu ku używkom, nałogom, dramom… Myśli to już nie pieski, które beztrosko biegają wokół nas, ale wilki, które chcą Cię zamordować. Więc albo Ty je, albo one Ciebie!

Moje myśli zamordowały mnie prawie skutecznie. Przecież mogłam umrzeć na tę głupią bulimię. A raczej sprawiła to moja walka z nimi, niezgoda na ich obecność. Ale to też zrozumiałam o wiele później, kiedy zobaczyłam, że to zwierzątko jest absolutnie bezpieczne. Przecież ono nawet nie ma ciała, nie ma formy… Jak więc może mi coś zrobić?

Ono żywi się jednym konkretnym pokarmem. Ten pokarm to nasza uwagą. Jeżeli mu ja dasz, Myśl zostanie. Jeżeli mu jej nie dasz, odejdzie. Pokręci się wokół Ciebie, obwącha Ci buty i pójdzie dalej w nicość.

Nie musisz mordować Myśli. I tak to Ci się nigdy nie uda; będziesz myśleć aż do ostatniego dnia, aż do grobowej deski. Możesz jednak po prostu dać Myśli być, tak jak dawniej, jak za dzieciaka.

Ona czasami sprawi, że będziesz śmiała się do bólu brzucha, czasami wyciśnie Ci z oczu łzy. A czasami sprawi, że serce zacznie łomotać w przerażeniu, jak kiedyś na myśl o potworze podłózkiem. I to jest ok. Nie ma w tym nic złego. To się nazywa bycie człowiekiem.

*

Jeżeli chesz głębiej zrozumieć istotę myśli i wyzwolić się ze swoich problemów, przyjdź do mnie na coaching. Jeżeli męczą Cię problemy z zaburzeniami odżywiania, wskakuj na mentoring. Wyciagnę Cię z tego.

Published On: 25 listopada, 2022Kategorie: Bez kategorii
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.