Naprawdę, chciałaś dobrze
Ona chciała tylko dobrze, ta młoda Ty sprzed wielu lat.
Nie wiedziała, że to źle, tak nie słuchać swojego ciała.
Ciągle jej powtarzano, że ciału ufać nie można, trzeba je kontrolować i męczyć.
Że tylko wtedy będzie ono wyglądało dobrze, jak z obrazka.
Mówili, że dieta to coś dobrego i ona – ta smarkula – w to uwierzyła.
Miała inny wybór? Przecież gdy wszyscy mówią, że Ziemia jest płaska, też tak myślisz.
Tak było napisane w książkach, gazetach, internetach.
Tak mówił dietetyk, trener i nawet lekarz.
Więc jak możesz ją winić za to, że nie przewidziała, jak się to skończy?
Zniszczonym zdrowiem
Utraconą urodą
Zmarnowanym czasem
Połamanym związkiem
Zaniedbaną przyjaźnią
Szansami, które nie wrócą
Pieniędzmi, których nie ma
Życiem co przeleciało na niczym
Na liczeniu kalorii
To nie jej wina. Tak po prostu czasami jest,
Że popełniamy błędy – te wielkie, te życiowe.
Ale zawsze robimy tylko to, co ma dla nas sens,
na tym poziomie świadomości na którym obecnie jesteśmy.
A to miało wtedy sens:
Głodzenie się
Rzyganie
Przeczyszczanie
Katowanie
Obżeranie
Gdybyś wróciła do jej ciała, do jej wieku i jej percepcji,
Gdybyś cofnęła się w czasie,
Zrobiłabyś dokładnie to samo jeszcze raz
Krok po kroku, zaufaj mi.
I to, że nie wyplątałaś się z tego już dawno, to też nie jest Twoja wina.
Nie wiedziałaś po prostu jak. Próbowałaś to zrobić tak jak Ci mówili;
Biorąc leki, rozpamiętując przeszłość, szukając traum.
Lecz dalej robiąc to samo i myśląc to samo.
Nie wiedziałaś, że nie da się rozwiązać problemu z tego samego poziomu umysłu,
Na którym został on stworzony.
Nie da się schudnąć dietą, skoro dietą się przecież przytyło.
Czy wyjść z bulimii restrykcją i rozpiską, skoro tak się w nią wpadło.
Da się to zrobić widząc prostą prawdę o tym jak działa nasze ciało.
O tym, że nic z Tobą nie jest nie tak, że się nie zepsułaś.
I że w każdej chwili możesz wrócić do siebie, schodząc sobie z drogi.
Teraz, kiedy to widzisz, możesz wszystko zmienić.
Ale zanim zaczniesz, proszę Cię o jedno.
Nie wiń tej młodszej wersji siebie, wybacz sobie.
Wybacz tej naiwnej osobie z przeszłości, której już dawno nie ma,
A która chciała tylko dobrze.
Taki trochę gównopost. Byle coś wrzucić. Sporo tu tego w ostatnich miesiącach.
Wątpię, żebyś zdobyła się na odwagę i była zdolna powiedzieć Ani coś takiego w oczy. Nawet jeśli post nie przypadł Ci do gustu, nie powinnaś tak pisać. To może ranić.
E tam, przyzwyczaiłam się. Zawsze się komuś coś nie będzie podobało, a wieszczenie że mój blog schodzi na psy mam raz na dwa miesiące, od początku istnienia. Luzik, hahaha :D
Zejść z wilka na psy to chyba raczej sukces? Mi się ten post podoba, ale sprzeczne opinie o innych to chyba raczej dowód na to, że nie wszystko do wszystkich trafia. I dobrze właśnie, że jest tu różnorodność, skoro każda z tu obecnych jest inna.
Bardzo poruszył mnie ten post Aniu, przeczytałam go chyba na jednym wdechu…
A to, że nie każdy rozumie jego przekaz, to mnie w ogóle nie dziwi… Do pewnych rzeczy trzeba zwyczajnie dojrzeć. Nie wszyscy mamy ten sam poziom świadomości :-) Pozdrawiam
W punkt.
A mi się podoba!
Tyłu ludziom pomagłaś. Nie zasłużyłaś sobie na taki komentarz.
PS. U mnie już 1,5 roku…. To dziś
A mi ten post podoba się bardzo!! Ile razy łapie się na …..
” ale byłam głupia” …. (I to nie tylko w kwestii diet.) Jak zwykle dziękuję ♥️
A ja z kolei uważam,że ten post jest bardzo ważny. Gdybyś nie zamieszczała takich wpisów to by zaraz było,że tu nic,tylko fizjologia i negacja strony psychicznej. I tak,też przechodziłam przez etap złości na „młodą siebie”. Paradoksalnie dla jakiejś nastolatki, która popełniła takie same jak my błędy potrafimy być bardziej wyrozumiałe.
A co jeśli… chciałam być chora? Od początku. Nie kierowało mną samo pragnienie szczupłej sylwetki, zachwycały mnie anorektyczki, uważałam je za wyjątkowe istoty od 12 roku życia i marzyłam, żeby też się tak rozchorowac. I byłam na siebie wściekła, kiedy – nim w końcu się udało – lamalam się i wracałam do normalnego jedzenia. To chyba nie oznacza, że chciałam dla siebie dobrze, jeśli byłam w pełni świadoma konsekwencji…
Ja miałam podobnie. Ja myślałam, że dzięki temu będę wyjątkowa, zauważona, że dołączę do jakiejś społeczności (czyli w domyśle- myślałam że da mi to jakieś korzyści, że coś dzięki temu uzyskam, czyli myślałam że będzie dobrze). Myślałam, że więcej warta będę jako anorektyczna niż jako zwyczajna dziewczyna.
Klaro, być może wcale nie byłaś świadoma konsekwencji i w rzeczywistości chciałaś czegoś innego, lepszego od swojej rzeczywistości. Też jako dziecko dałam się wciągnąć pro anie ale nie mogę powiedzieć, że byłam świadoma, że chciałam być chora, bo to co pokazuje pro ana, to nie jest prawdziwy obraz choroby, a jedynie jej „estetyczny” czy „romantyczny” wymiar – chudość, bladość, sińce pod oczami. To może sie podobać i trudno się dziwić, ze właśnie to jest pokazywane. Ale to, czym jest naprawdę anorekcja, to bezzębne dziewczyny, wypadające odbyty, kamica nerkowa, łuszczenie skóry – czy tego Ty, lub którakolwiek z nas chciała?
Niby wszystko co piszecie to prawda. Ale nawet kiedy zostałam zupełnie sama ze swoimi koscmi, byłam szczęśliwsza niż ze zwykłą wagą, którą mi potem siłą przywrócono. Miałam wówczas chłopaka, miałam znajomych, miałam dobre stopnie na studiach i… płakałam po nocach, że znów chce mieć anoreksje i być sama. Aż w końcu do tego doszłam, jak tylko rodzice stracili nade mną kontrolę. Nie odnajduje już satysfakcji w niczym poza chudoscia. A w pewnej chwili naprawdę jadłam zgodnie z zapotrzebowaniem, dużo się ruszalam i nie tylam niby brzydko, ale i tak wymiotować mi się chciało, kiedy nie mogłam się dopiac w spodniach kupionych w sklepie dziecięcym. Myślałam, że to nie jestem ja, że ja to tylko ta chudosc, te cienkie włosy, ta blada sucha skóra i siniaki, gdzie to wszystko jest? Po prostu już trwa to tyle lat, że żaden inny obraz nie będzie dla mnie tak piękny.
Klaro bardzo mi przykro robi się na sercu czytając Twoj wpis. Moje zdanie i doświadczenie jest takie że anoreksja jest nawrotowa i chore myśli wracaja mimio np. zdrowej wagi. Dużo osób w swoim życiu jest kilka razy na terapiach. Ja bylam raz i nawet jej nie dokonczylam przez co teraz jest mi trudniej. Na etapie swojego zdrowienia tez mialam uczucia że nic mnie tak nie cieszy jak chudosc. To takie chore myślenie, etap który miną. Myślę, że musiałam go poprostu doświadczyć, to jest wpisane w proces zdrowienia. Na etapie, w którym jestem niestety lubię jeszcze szczuplość ale już nie chudość. Nie chcialabym już tego szkieletora, ktorym bylam ale normalną, zdrową wagę jest mi trudno zdobyć i zaakceptować. Ściskam mocno i utulam i dużo sił do przechodzenia przez etapy zdrowienia.
To powinnaś się zacząć leczyć. I broń boże nie piszę tego złośliwie.
Już zaczynałam ileś razy, parę razy fizycznie byłam zdrowa, leki biorę do dziś. I dalej wolę być chora…
Post jest bardzo wartościowy. Nie da sie przywrócić w pełni zdrowia fizycznego jeżeli obarczamy siebie taką ilością negatywnych emocji. Przynajmniej mi sie nie udało… Po 15 latach czuje wściekłość na siebie – za ogromną ilość straconych szans , zdrowia , pieniędzy, znajomych. Po prostu za zmarnowane 15 lat życia. Wściekłość również na innych – kiedy wszyscy wokół kazali mi sie odchudzać. Teraz uczę sie kochać moje ciało, opiekować sie nim i wybaczyć sobie te 15 letnia katastrofe. Dopiero teraz czuję że ruszam z miejsca
A ja zawsze czytam te „psychologiczne” posty z większym zainteresowaniem, niż te z poradami jak jeść itp. Bardziej do trafiają i mocniej poruszają. Po nich zawsze coś we mnie zostaje. Aniu, proszę – miej natchnienie i czasem je zamieszczaj.
Bardzo poruszył mnie ten post Aniu, przeczytałam go chyba na jednym wdechu…
A to, że nie każdy rozumie jego przekaz, to mnie w ogóle nie dziwi… Do pewnych rzeczy trzeba zwyczajnie dojrzeć. Nie wszyscy mamy ten sam poziom świadomości :-) Pozdrawiam
Aniu mam pytanie a jak sobie wybaczyć gdy już się wie a mimo to popełnia się te same błędy
W sensie jak nie masz – według siebie – wyboru, bo jesteś w nałogu? O to chodzi?
No wybór to podobno się zawsze ma. Ale tak jak jestem w nałogu