Niedziela bez wilka: Ekstremalny głód Wiktorii
Historia moich zaburzeń jest dość zwyczajna. Zaczęło się oczywiście od chęci bycia szczuplejszym.
Prawie rok temu zdrowa, radosna, szczupła dziewczyna o prawidłowej wadze postanowiła zrzucić parę kilo. To był październik, zamknięto szkoły z powodu wirusa, w związku czym miałam mnóstwo czasu na Internet i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe modelek i dziewczyn o „idealnych ciałach.
Wtedy odkryłam też pojęcie kalorii i deficytu, więc stwierdziłam, że mogę spróbować.
Z mojego zapotrzebowania obcięłam połowę. Wyliczyłam, że moje ppm na tamten moment wynosiło 1350kcal, bo przecież całymi dniami siedzę w domu, więc na spokojnie tyle kalorii mogę jeść na początek. Wcale nie brałam pod uwagę tego, że wychodziłam wieczorami na rower, albo na zakupy, że się uczę, pomagam mamie w pracach domowych… Tragedia.
Pierwsze dwa kilogramy nie dały mi satysfakcji. Kolejne cztery także. Takim sposobem schudłam prawie 10 kilogramów. Gdybym chciała chudnąć dalej musiałabym zacząć jeść poniżej 1000kcal, więc odpuściłam. Moje bmi na tamten moment wynosiło 17. Czułam, że nie mam energii.
Cały czas myślałam o jedzeniu, z wielką przyjemnością przygotowywałam jedzenie dla całej rodziny, którego sama nie próbowałam. Opuszczałam lekcje, bo na nic nie miałam siły. Kilka razy zdarzyło mi się zasłabnąć. Wtedy stwierdziłam, że nie mogę tak funkcjonować. W zamian za chudą sylwetkę dostałam nieustający ból głowy, problemy żołądkowe i hormonalne, podkrążone oczy, bladą cerę.
Tylko ja widziałam co się ze mną dzieje, tylko ja widziałam to jak źle się czuję. Inni byli zajęci podziwianiem mojej silnej woli, mojej „pięknej” szczuplutkiej sylwetki. A w mojej głowie był chaos. Chciałam wyzdrowieć, odzyskać miesiączkę i dobre samopoczucie, więc podbiłam swój limit kcal do 2000.
Można się domyślić co było później. Ekstremalny głód. Byłam przerażona tym co się ze mną dzieję. Zjadałam bez problemu po 5 tysięcy kalorii na raz a później w panice, że przytyję, kompensowałam to ciężkimi treningami albo głodówkami dnia następnego. Kończyło się to dwa razy większymi napadami głodu.
Wtedy zaczęłam szukać pomocy i trafiłam na bloga pani Ani. Chociaż bardzo się bałam, zrozumiałam, że muszę się poddać ekstremalnemu głodowi i jadłam absolutnie wszystko to na co miałam ochotę i w takich ilościach jakich domagał się mój organizm.
Było mi cholernie ciężko z tym, że muszę przytyć. Codziennie płakałam z bezsilności, bo nawet nie miałam komu się wyżalić. Po ponad miesiącu jedzenia bardzo dużo w końcu odzyskałam okres, którego nie miałam jakieś cztery miesiące. Wtedy też z dnia na dzień mój ekstremalny głód ustał i apetyt był o wiele mniejszy. Przytyłam kilka kilogramów i pogodziłam się z tym, że tak musi być i robię to dla swojego zdrowia.
Tak bardzo się bałam, że cały ten tłuszcz odłoży się na brzuchu, że każdy zobaczy jak bardzo przytyłam, ale kiedy to już nastąpiło, nikt nie zwrócił uwagi na to, że wyglądam inaczej. Dalej chodziłam w tych samych ciuchach i czułam się dużo lepiej w swoim ciele, bardziej kobieco. Moje biodra stały się pełniejsze a całe ciało bardziej jędrne. A psychicznie? Polubiłam jeść na mieście, spotykać się ze znajomymi.
Zaczęłam słuchać swojego ciała. Wiem, kiedy jestem głodna i wiem, kiedy przestać jeść. Pozwalam sobie jeść to, na co mam ochotę i waga stoi na bezpiecznym dla mnie poziomie.
Życzę każdemu kto to czyta, by nauczył się zaufania do swojego organizmu, bo nasz organizm nigdy nie chce dla nas źle. On nie chce sprawić byście się źle czuli albo źle wyglądali, więc dajcie mu wszystko czego potrzebuje i wszystko będzie w porządku.
Cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem i piszę to świadectwo. Pewnie przez jeszcze długi czas nie będę mogła nazwać się w pełni zdrową*, bo myśli, które każą mi ograniczać kalorie i skupiać się na tym ciele wciąż powracają. Ale teraz już wiem, że to są tylko myśli. Mogę je zignorować, sprawić by odeszły i cieszyć się życiem!
Wiktoria
*Uwaga, obecność myśli JEST oznaką pełnego zdrowia. Po prostu właśnie tak działa zdrowy, ludzki mózg – tworzy nawyki, o których przypomina jeszcze przez jakiś czas.