Niedziela bez wilka: Mikro ubrania Anity

Wszystko zaczęło się 20 lat temu. Kilka dosadnych uwag od rodziny i kolegów, kilka żartów mało śmiesznych. Wszystkie na temat figury. Uwierzyłam, że nie pasuję do świata i muszę się zmienić.

Przez 20 lat głodziłam się, trenowałam codziennie, czasem po kilka godzin, w głowie miałam tylko cyferki. Waga, kalorie, tłuszcze, węgle, białko… I tak w kółko. Latami nie tknęłam masła, majonezu, bałam się żółtego sera, sosów, ziemniaków, bułeczek, nawet winogron!

Absurdalne strachy, które sprawiały, że sztywniałam na sam widok sałatki jarzynowej albo oleju wlewanego na patelnię przez mamę, która smażyła placki na śniadanie. Wycieranie pizzy, kotletów, pierogów ręcznikiem papierowym – norma. I ten ciągły obezwładniający stres. Codziennie.

Bezsenność, brak okresu, wypadające włosy, zawroty głowy, ciągły wszechogarniający smutek. Pustka. Tak upłynęło 20 lat mojego życia. A po co to wszystko było? No przecież; po ten 6-cio pak i przerwę między udami, wystające kości biodrowe i obojczyki!

Tak. Miałam to wszystko. Wywalczyłam! Ale nie miałam zdrowia, siły, energii, radości, pozytywnych uczuć. Byłam jednym kłębkiem nerwów, smutku, pretensji do siebie i całego świata, który ciągle prosił: „przestań już”! Nie wyniszczaj się i zacznij żyć!

Posłuchałam po tych 20 latach. Napisałam do Ani. I od pierwszego dnia wszystko się zmieniło. Od pierwszego dnia, gdy zaczęłam po prostu jeść do syta, według zasad mentoringu. Zaczęłam odpoczywać, odżywiać prawdziwie swoje ciało i żyć tu i teraz ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Zaczęłam być szczęśliwa! Tak naprawdę!

Były trudne momenty. Rozmiar 34 który wcześniej ze mnie spadał przestał już pasować, sześciopak zniknął razem z przerwą między udami. I co z tego? Co z tego, jeśli wraz ze zniknięciem tych „wyznaczników fit ciała” przyszła radość, spokojny sen, spokój ducha, jasność umysłu, chęć do życia!

Po 40 dniach od rozpoczęcia mentoringu przyszło jednak coś jeszcze lepszego! Wróciła miesiączka, którą traciłam niezliczoną ilość razy przez ostatnie 2 dekady. Wydałam mnóstwo pieniędzy, straciłam czas i nerwy jeżdżąc po lekarzach w poszukiwaniu pomocy i nikomu się nie udało zrobić tego, co Ani udało się w kilka tygodni.

Żaden lekarz nie dostrzegł istoty problemu; a to takie proste. Trzeba jeść do syta i nie wyniszczać swego ciała nadmiernymi treningami, a wszystko będzie funkcjonować normalnie. Tylko tyle i aż tyle.

Dziewczyny, naprawdę nie warto poświęcać swojego szczęśliwego życia, zdrowia, rodziny, pieniędzy i czasu tylko dla jakiegoś wymyślonego ideału, nic nieznaczących cyferek czy mikro ubrań! Nie warto!

Ania, jak nikt inny potrafi w sposób niezwykle przyjazny, ale fachowy i konkretny uświadomić to nawet tak zatwardziałej osobie jak ja, która przez 20 lat nie chciała słuchać nikogo. Proszę, nie czekajcie dłużej. Życie mamy tylko jedno! Nie pozwólmy sobie dłużej go marnować!

Aniu, dziękuję Ci z całego serca za wszystko! Mentoring to był niesamowity czas: zrzucania masek, szczerości, prawdy, przebaczenia. Ale życie po nim jest jeszcze lepsze. Jest pełne i zdrowe. Warto!

Ps. Ania, pisałam z serca, ale ciągle czuję niedosyt. Brakuje mi słów, żeby wyrazić 100% tego wszystkiego co się zadziało w mojej głowie sercu i życiu.

Haha, kurde zapomniałam napisać że jak się je do syta to nie ma rzucania się wieczorem na słodycze i wino!

*

Jeżeli Ty też chcesz doświadczyć tych cudów, zapraszam do siebie na mentoring. Teraz możesz kupić go na raty. Szczegóły pod tym linkiem: mentoring.

Published On: 2 sierpnia, 2020Kategorie: Świadectwa
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

17 komentarzy

  1. Wandzior 2 sierpnia, 2020 at 11:57 pm - Odpowiedz

    Anito kochana. Gratulacje i wielkie dzięki za podzielenie się swoim sukcesem. Ja ,,zmarnowalam 40 lat na bzdurne diety i powracajace jak bumerang kilogramy. Teraz powoli uczę sie odżywiania intuicyjnego. Jestem dopiero na poczatku tej drogi ale juz odczuwam radosc i ogromną wdzięczność dla Ani za to co robi dla nas wszystkich. Mam ogromna nadzieje ze zerwalam z dietami raz na zawsze a mysli by znów zaczac jakas dietę – tak jak pisze Ania- przychodza i odchodzą…..Jeszcze raz z calego serca ci dziękuję a Ani będę wdzieczna do konca swoich dni za to ze jest i dzieli sie swoją wiedzą i doświadczeniem. Wandzior

    • Anita 3 sierpnia, 2020 at 1:14 pm - Odpowiedz

      Trzymam mocno kciuki za Ciebie! Nigdy nie jest za późno, żeby o siebie zawalczyć. Warto! ❤️

  2. Agata 3 sierpnia, 2020 at 9:01 pm - Odpowiedz

    Anitka!!!! Brawo…. Co ja mogę powiedzieć…???? Rozumiem co czujesz… Byłam tam gdzie Ty. Nigdy mi to nie dało szczęścia. 34…

    Teraz wiem co to szczęście… Moja 2,5 roczna córcia, rozm. 38 i wolna głowa. Od wszystkich absurdów jedzeniowych. A trwałam w tym dobre 15 lat.

    • Agata 3 sierpnia, 2020 at 9:04 pm - Odpowiedz

      Tzn. Nie zrozumcie mnie źle…. Każdy rozmiar jest ok, i każdy może dać szczęście, jeżeli tylko współgra z nami, naszą naturą. Ja czuję, że tak mi dobrze. Idealnie jak przed ed. I każdej tego życzę.

  3. Ilona 5 sierpnia, 2020 at 7:40 am - Odpowiedz

    Brawo!
    Ah te stereotypy i dążenie do tego jak chcieliby widziec na inni i czym emanuje telewizja, internet i reklamy. Dlaczego nie mozemy sluchac tylkp swojego mądrego organizmu…
    Ciesze sie że sa tu takie wzruszajace i piekne historie i jednocznie boje sie bardziej o wszystkie obecne mlode dziewczyny ktore dopiero w to wchodza…
    Gratuluję Anito , ciesz sie teraz kazda chwila i niech ponure dni nigdy nie wrócą!

  4. Dorota 6 sierpnia, 2020 at 11:35 pm - Odpowiedz

    Marzę o tym, żeby chociaż raz w życiu, mieć rozmiar chociaż 38, ba, nawet 40 byłoby świetne.. 34-36 to wielkie marzenie.. Nie rozumiem, jak można z tego zrezygnować, włożyć tyle pracy, a potem się wycofać. Oddałabym duszę za taki wygląd i dosłownie – lekkie życie, swobodny zakup ubrań, a nie tylko tych „plus size”.

    • Anita 7 sierpnia, 2020 at 7:34 am - Odpowiedz

      Kobieto! Zrezygnowałam z 34 bo byłam zagłodzona chora i nieszczęśliwa! Nie warto tak wegetować dla chudego tyłka i metek na ubraniach z konkretną cyfrą. Życie jest tylko jedno. Spójrz Kochana na swoje życie i zobacz co masz w nim dobrego, wartościowego, za co możesz być wdzięczna! To jest prawdziwa wartość życia i istota szczęścia. Nie rozmiar dżinsów. Przekonałam się na własnej skórze. Ściskam mocno.

  5. Lena 9 sierpnia, 2020 at 7:15 pm - Odpowiedz

    Nie wierzę że żaden ginekolog nie kazał Ci przytyć. Albo byłaś głucha na ich zalecenia albo cały list to ściema.

    • Julia 10 sierpnia, 2020 at 2:48 am - Odpowiedz

      A ja wierzę, bo żadnemu ginekologowi nie przyznasz się, że się głodzisz, ze jesteś na restrykcyjnej diecie, że katujesz się dla tego rozmiaru „34”.
      Od roku jestem „zdrowa”,dzięki Tobie Aniu, choć o tym jeszcze nie wiesz. Od roku próbuję napisać do Ciebie list i w końcu to zrobię ,bo wiem że „choroba” już za mną. Bo być może pozwoli innym dziewczynom uwierzyć w to, że można normalnie żyć, bez liczenia kalorii i ciągłego stresu, w którym żyłam sama przez 10 lat.
      Gratuluję Cibz całego serducha,wiem jaka praca za Tobą

      • Wilczo Glodna 10 sierpnia, 2020 at 8:03 pm - Odpowiedz

        Kochana, cudownie. Miło mi Cię poznać <3

    • Wilczo Glodna 10 sierpnia, 2020 at 7:58 pm - Odpowiedz

      Kochana, to jest NAGMINNE, witamy na naszym świecie. Poobserwuj sobie np https://www.instagram.com/goodiespl/, która nie miała okresu przez 10 lat, leżała w szpitalach, specjalistycznych klinikach, brała leki i cuda wianki. I NIKT nie wpadł, że ona jest po prostu za chuda. A jak zaczeła jeść okres wrócił po 2 miesiacach. To niestety smutna rzeczywistość, a nie ściema.

  6. M. 13 sierpnia, 2020 at 11:46 am - Odpowiedz

    Czy ja dobrze rozumiem, że masz Aniu pretensje do lekarzy, za to, że nie domyslaja się, że ich pacjentki chorują na zaburzenia odżywiania kiedy one same o tym nie mówią? No litości. Jeżeli idę do specjalisty, bo mam problemy zdrowotne a zatajam taką informację, to nie daję mu nawet szansy na trafne postawienie diagnozy. Jeśli choruje na nowotwór, idę do dermatologa w związku z wypadajacymi wlosami i nie mówię mu o nowotworze, to jak dermatolog ma wiedzieć co się dzieje? Rozumiem wstyd itd. ale przerzucanie odpowiedzialnosci na innych jest nie wporzadku. To jest coś, co my same sobie robimy, nie mówiąc o ed. Nie inni nam to robią – my same sobie. Wkurzaja mnie Twoje ciągle podjazdy na psychologów, dietetyków, lekarzy.

    • Wilczo Glodna 13 sierpnia, 2020 at 7:56 pm - Odpowiedz

      Absolutnie nie mam do nikogo pretensji. Przecież nie posądzam lekarzy o złą wolę! Po prostu wielu nie zdaje sobie sprawy (chyba), że to może grać rolę, albo… nie wiem co w sumie. Nie wiem dlaczego nie pyta się o takie podstawowe rzeczy.
      Także zwróć uwagę kochana, że wychodzisz z założenia, że każda osoba z ED wie, że to powoduje zatrzymanie miesiączki. Otóż nie. Wiele kobiet nie zdaje sobie z tego sprawy. Ja sama dostałam w wieku 16 lat hormony, po tym jak zniknęła mi miesiączka, a dowiedziałam się że to ma jakiś związek z moją ówczesną wagą (45 kg) dopiero prowadząc Wilczą, czyli jakieś 16 lat później.
      Drugi raz w życiu straciłam okres, kiedy naparzałam cross fit jak porąbana. Wtedy lekarz od razu zapytał o sport (i o dietę też) i dzięki temu dowiedziałam się, że to też ma wpływ na okres. To działo się jednak w Belgii i może tam mają taką procedurę, że zanim dadzą hormony czy wyślą na pielgrzymkę po szpitalach, to pytają o te dwie rzeczy, co oszczędza i pacjentce i służbie zdrowia sporo czasu i pieniędzy. Fajnie by było jakby u nas też tak było ZAWSZE i dlatego potrzebujemy głośno o tym mówić.
      Cieszę się, że Ty miałaś szczęście trafić na kogoś kompetentnego.

  7. Anita 13 sierpnia, 2020 at 1:12 pm - Odpowiedz

    Nie chodzi o zatajanie. Bardzo często osoba w zaburzeniach odżywiania nie ma pojecia, że brak miesiączki i problemy hormonalne są wynikiem niedożywienia. Chodzi najbardziej o to, że przez np. 10-15 lat żaden z kilkunastu lekarzy różnych specjalności nawet nie zapyta o tryb życia pacjentki. O dietę, ilość ruchu, tryb pracy, ilość stresu. Nie są przeprowadzane wywiady tylko id razu leci recepta z hormonami. To jest jakiś błąd systemu. I to już nieważne o jakie schorzenia chodzi. Lekarze po prostu rzadko tak naprawdę rozmawiają z pacjentem. Nie chodzi o najazdy tylko o podsumowanie doświadczeń wielu kobiet, z których wyłania się właśnie tego typu obraz służby zdrowia.
    Pozdrawiam i z całego serca życzę zdrowia.

  8. M. 13 sierpnia, 2020 at 2:53 pm - Odpowiedz

    Anito, zgodzę się z tym, że na początku chorowania jest ten brak świadomości. Ale później? Znam historię dziewczyn, które celowo zatajaly takie informacje mając później pretensje do specjalistów. Stąd moje pytanie do Ani, co ma na myśli. Zgadzam się z tym, że wielu lekarzy nie zbiera wywiadu, idzie na skróty. Są też tacy, ktorzy robią to sumiennie i wkładają dużo serca w swoją pracę. Złości mnie wrzucanie wszystkich do jednego worka. Właśnie dlatego, że sama przez to przeszłam i dzięki pomocy tym specjalistom dziś jestem zdrowa. Takie historie i doświadczenia też sa, pamietajcie o tym. Na bloga Ani wchodzę już w zasadzie z sentymentu.
    Dziękuję za dobre słowo na koniec Anito. Ja również życzę Ci wszystkiego dobrego!

  9. Anita 13 sierpnia, 2020 at 3:04 pm - Odpowiedz

    Rozumiem. Cieszę się, że trafiłaś na dobrych specjalistów i bardzo gratuluję wyzdrowienia. Nasuwa mi się jeszcze jeden aspekt sytuacji, kiedy w gabinecie nie rozmawia się o jedzeniu i sporcie. Na przykład ja bylam przekonana, że nie ma to znaczenia, skoro lekarz o to nie pyta. Poważnie. Myślałam, że gdyby to było istotne, to by zapytał. Nie raz już później, po kilku latach, zdarzyło mi się wspominać o odchudzaniu, ale to było ignorowane! Jeden lekarz twierdził wręcz, że nie o tym mamy tu rozmawiać. Przykre, ale prawdziwe. Niestety. Cóż, obyśmy częściej trafiały na samych zaangażowanych, dobrych lekarzy!

  10. M. 13 sierpnia, 2020 at 5:33 pm - Odpowiedz

    Eh, dużo jeszcze jest do zrobienia w temacie edukacji. Przykro mi, że masz takie doświadczenia. Mnie moja droga do zdrowia nauczyła między innymi, żeby szukać odpowiednich osób dla siebie (w kwestii leczenia, ale nie tylko), a nie ślepo podążać za tym co ktoś mi narzuca. I tak terapeute znalazłam za trzecim podejściem a endokrynologa za pierwszym. Nie mam złudzeń co do tego, że takich osób trzeba poszukać, często czekać na termin itd., ale warto. Mojej endokrynolog powiedziałam, że przez lata chorowalam na ed a ona zrobiła ze mną godzinny wywiad. No i w zwiazku z tym, że miała takie informacje ode mnie, to mogła pełniej rozumieć moje problemy zdrowotne i zaplanować leczenie. Wyobrazam sobie, że wiekszosc pacjentów jednak woli dostać magiczną tabletke na wszystko i iść na skróty, niż podjąć mozolne leczenie. Może częściowo dlatego lekarze z marszu to proponują wszystkim…? Dzielę sie swoją historią, żeby pokazać innym, że dobrzy specjaliści też są. I życzę wszystkim jak najlepszej opieki, bo na taką zasługujemy!