Niedziela bez wilka: Pociągi Nadii
Chciałam podzielić się z Panią pewną metaforą, która bardzo pomogła mi w wychodzeniu z zaburzeń odżywiania (anoreksji) i nadal pomaga, bo jeszcze trochę przede mną. Piszę dlatego, bo często Pani używa różnego rodzaju obrazowania i myślę że może to być też interesujące porównanie. Jeśli jest Pani zainteresowana, to może Pani przeczytać.
Mianowicie wyobraziłam sobie, że to wychodzenie z anoreksji i trzymanie się ustalonych prawd („żeby odzyskać siebie muszę przytyć, organizm wie co jest dla mnie najlepsze, muszę mu zaufać” itp) jest trochę jak jechanie pociągiem, ale takim bez rozkładu jazdy. Jedzie się tym pociągiem, ale nie zna się dokładnej przyszłości i konsekwencji swoich działań. Nie ma się pewności w sobie, gdzie się dojedzie. Albo dojedziemy do obiecanego przez wszystkich intuicyjnego jedzenia, szczęścia, wolności albo do swojego wymyślonego „piekła” otyłości, ciągłego obżarstwa, tycia w nieskończoność.
Ale jak wiadomo, jedynym sposobem aby się przekonać gdzie ten pociąg jedzie, to pojechanie nim, czyli trzymanie się swoich prawd, takich jak słuchanie ciała. Można też wysiąść z pociągu, ale wtedy oczywiście zostajemy w tym miejscu w którym jesteśmy i nic się nie zmieni, a tego raczej nie chcemy.
Piszę to do Pani, bo oprócz Pani wpisów, to właśnie ten „pociąg” mi pomaga. To sprawiło, że nie cofałam się, „wyleczyłam się” z obsesji jedzenia mało i nadmiernej, natrętnej aktywności fizycznej. Mimo, że momentami czułam się jak wrak człowieka który tylko leży i je, to szłam dalej tym torem i w chwili obecnej uważam że to było najlepsze co mogłam dla siebie zrobić. Dlatego nadal jadę tym pociągiem.
Oczywiście ta metafora nie ma związku z pociągami-myślami, ale tą też bardzo lubię.
Dziękuję za to że Pani jest i pozdrawiam!
Nadia