Niedziela bez wilka: Przestroga Pauliny dla młodych mam
Hej Ania,
To już trzeci raz do ciebie pisze. Wygląda na to ze musze się wygadać, a nie wydaje mi się, że ktokolwiek by mnie zrozumiał oprócz Ciebie i innych wilczyc.
Jestem świeżo upieczoną mamą już po raz trzeci. W każdej ciąży tyłam bardzo szybko i bardzo dużo (30kg) – taki organizm. Za każdym poprzednim razem w miarę szybko wracałam do wagi wyjściowej.
Rzadko o tym mówię, ale również za każdym razem czułam ogromną presję, by te kg szybko zgubić i najlepiej już 17dni po porodzie chwalić się płaskim brzuchem i chudym tyłkiem – dziękujemy pani Lewandowskiej.
A jak te kg zostaną mi trochę za długo? To wtedy wszyscy będą wiedzieli, że matka polka, że sobie odpuściłam, że słabo zorganizowana jestem i czasu 'dla siebie’ nie umiem wygospodarować. No I w ogóle jestem na pewno leniwa i cale dnie spędzam na sofie. Ach, i jeszcze, że biedny ten mój maź, przed dzieciakami była taka ładna i zgrabna a teraz zaniedbana i gruba.
Presja na młodych matkach jest ogromna – dlaczego o tym nikt nie mówi?
Nie tylko masz ogarnąć, noworodka (nieprzespane noce, halo?!) i pozostałe dzieci, alw masz jeszcze oczywiście mieć piękny pokazowy dom i znaleźć czas na treningi kilka razy w tygodniu. A jak nie, to jesteś życiowa niedorajda. Przecież to jest niemożliwe!
I ja się również tej presji pod dałam. Trochę ten email też pisze ku przestrodze innym dziewczynom…
Moja córeczka ma tylko 7 tygodni, a ja już od 2 tygodni robię krótkie treningi, po 3 razy w tygodniu. No skoro Lewandowska ma płaski brzuch dwa tygodnie po, a mi dalej po 5 tygodniach z 10kg na samym brzuchu wisi, to Co robić? Tylko ćwiczyć!
Wcześniej robiłam przysiady, bo przecież to dobre na dno miednicy- wszyscy polecają, że można nawet w połogu. No to robiłam w połogu.
Żeby szybko schudnąć zaczęłam ograniczać to co i ile jem, szukać 'diet dla matek karmiących’, wprowadzać przerywany post i inne tego typu cuda.
Ja od wilka jestem uwolniona już kilka dobrych lat I nigdy nie myślałam, że on jeszcze do mnie wróci.
Ale zgadnij, co się stało? Nagle zaczęłam wieczorami wyjadać całe zawartości szafek, a potem oczywiście czuć się winna – ten schemat jest znany. Ocknęłam się, kiedy przyszły myśli o wymiotowaniu. Zaczęłam jeść więcej, normalnie oraz zwracać szczególne uwagę na duże I pożywne śniadanie. Z dnia na dzień te szalone myśli odeszły!
Ale z ćwiczeniami nie zwolniłam. No bo jak to, 'chwilę dla siebie’ trzeba mieć (jakby to po prostu nie mogli być kubek herbaty I książką). Całymi dniami nosiłam córeczkę w chuście na brzuchu zajmując się dwójką pozostałych, a w jednych wolnych chwilach (a nie ma ich dużo przy trojce) ćwiczyłam. Czasem nawet z małą na mnie jako dodatkowe obciążenie. Też gdzieś wyczytane, że to super sposób na ćwiczenia z noworodkiem.
Efekt tego wszystkiego był taki: wykończyłam swój organizm i moje ciało się zbuntowało. Moje plecy się poddały. Uszkodziłam je tak bardzo, że przez wiele dni nie mogłam się przekręcić na drugi bok, usiąść, wstać, potrzeby fizjologiczne do miski obok lóżka w bólach większych niż porodowe. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi nieopisany ból.
Przez silne leki przeciwbólowe zaczęło mi zanikać mleko. Dziećmi oczywiście nie mogłam się opiekować. Byłam zupełnie wyłączona z życia. O każda najmniejsza rzecz musiałam prosić o pomoc; by się napić, podnieść poduszkę, związać włosy, o ubraniu już nie wspomnę.
Dopiero wtedy zrozumiałam, że przecież moje dzieci po prostu chcą mamę i nie ważne czy ma ona 60 czy 80kg. I że ja też chcę być zdrowia i móc się nimi zająć, a nie leżeć w łóżku tygodniami jak kłoda.
Chciałabym, żeby te wszystek socjał media w ogóle nie istniały. One naprawdę mydlą oczy. I jeżeli maja wpływ na 32 letnią kobietę to, jak się czują zupełnie młode dziewczyny, widząc te kompletnie perfekcyjne życia innych?
Presja na młodych mamach jest też przeogromna. Teraz jak urodzisz, musisz też i świetnie wyglądać i dom mieć trendy i uporządkowany i do pracy wrócić. Wydaje mi się że te 50 lat temu było łatwiej, nawet 30. Jakoś nikt nie wymagał od mojej babci, żeby dalej po dzieciach wyglądała jak modelka. Było zrozumiałe, że kobiety mogą już nigdy nie wrócić do swojego wyglądu z czasów panieńskich i już.
Bardzo łatwo jest zboczyć z dobrych torów. Ja się o tym przekonałam w bardzo drastyczny I bolesny sposób. Mam nadzieję, że takich jak ja, jest jednak jak najmniej.
Też mam wrażenie, że presja co do wyglądu młodych mam jest teraz dużo większa niż kiedyś. Ja mamą jeszcze nie jestem, aczkolwiek planuję dzieci w najbliższym czasie, przez co obserwuję inne matki dość baczniej. Wygląd wyglądem, ale też ta presja multifunkcjonalności, tego, że matka ledwo urodzi, musi świetnie wyglądać, rozwijać się, ogarniać cały dom, spełniać się zawodowo i jeszcze być świetną, wspierającą żoną… Buntuję się przeciwko takim oczekiwaniom.
Skąd ja to znam…. Ehh szaleństwo nas wszystkie ogarnęło. Pamiętajmy że dzieci potrzebują zdrowych i uśmiechniętych mam. Mój sześciopak dziecku szczęścia nie dał, mnie tym bardziej. Nigdy więcej, ciągle to sobie powtarzam
Sama aktywność fizyczna nie jest zła. Super zrobić cos dla siebie, ćwiczyć, samodoskonalic się. W miarę możliwości, bo wiadomo, ze na pierwszym miejscu jest noworodek i jego potrzeby. Cieszę się, ze udało mi się po ciąży wygospodarować jakieś chwile dla siebie i mojego ukochanego sportu. I wdzieczna mężowi, że opiekował się dzieckiem, kiedy ja wychodziłam pobiegać. To, czego nauczyłam się na mentoringu, to pamiętać w tym wszystkim o zdrowym, pelnowartosciowym jedzeniu w odpowiednich ilościach. Małe dziecko, sport, obowiazki. Jeść trzeba i nie ma innej opcji:). A figura po ciąży sama wowczas wróci, predzej czy później:). Zwykle wtedy, kiedy będziemy się o to najmniej martwiły i skupimy sie na tym, na czym trzeba jako młode mamy :). Oto moje wnioski po rozmowach z Anią :)
Jedyna presja jaką masz to ta którą sama na sobie wywierasz. Po co porównujesz się do Lewandowskiej która ma kilka milionów na koncie? Po co dajesz sobie wmówić, że MUSISZ schudnąć? I po co cokolwiek dajesz sobie wmówić? Nie jesteś wielce pokrzywdzona przez cały świat. Wszystko to co masz w głowie sama sobie robisz. I to Ty jesteś winna temu, że ulegasz wszystkim presjom. Nie mam instagram i nie przeglądam idealnego życia idealnych ludzie bo wiem, że ono nie istnieje. Może po prostu zrób to samo i żyj swoim życiem zamiast życiem Lewandowskiej?
Odpowiedzialna, nie winna, wbrew pozorom robi ogromną różnicę. ;) Nie wrzucajmy nikogo siłą w poczucie winy, to okaz słabości własnej. Poza tym, tak, zgadzam się z Tobą, a w dużej mierze, gdyby nie życie w porównywaniu się, to większość zwyczajnie przestała by „istnieć”. Pozdrawiam.
Lewandowska nie jest tu dobry porownaniem, byla sportowcem i jest trenerem, a duzo jej jeszcze brakuje do powrotu do formu z przed ciazy i wcale sie z tym nie kryje na treningach lajfach…
Też tak sądze. Zawodowy sportowiec (niezależnie czy pływak, czy karateka, czy baletnica) nawet po ciąży zachowuje jakąś część sprawności, a ta część, choć dla niego samego jest jedynie ułamkiem tego, co było życiową formą, dla zwykłej osoby (tzn. nie wyczynowsca) jest czymś nieosiągalnym i nie ma w tym nic dziwnego. W końcu to osoba, która formę przed ciążą budowała latami i włożyła w to ogrom wysiłku (jak każdy wyczynowiec).