Niedziela bez wilka: w końcu syta Kornelia

Dzisiaj przedstawiam świadectwo Kornelii, która już jakiś czas temu skończyła u mnie mentoring. Według najnowszych doniesień – jest jeszcze lepiej.

Moje podsumowanie po mentoringu.
Co się zmieniło w kwestii:

Jadłospisu:
Jem wszystko! I na wszystko sobie pozwalam. Ciasto na śniadanie? O ile tego właśnie chce mój organizm, to czemu nie? :D Kiedyś wszelkie produkty z białej mąki sprawiały, że miałam ogromne wyrzuty sumienia. Pierogi, bułki pszenne, makaron, który nie jest pełnoziarnisty – „nie powinnam tego jeść, to niezdrowe”! Teraz jem je z przyjemnością, kiedy mam na nie ochotę, a ta ochota wcale nie przychodzi codziennie. Poza tym, wbrew temu co myślałam, to nie są jakieś „puste kalorie”, tylko normalny posiłek, który również potrafi zapewnić energię. Nauczyłam się też słuchać swojego organizmu, tak naprawdę. I gdy na stole leży paczka cukierków, które mówią „zjedz nas”, to, z jednej strony daję sobie przyzwolenie – jasne, mogę zjeść te cukierki jeśli chcę. Ale z drugiej strony, czy naprawdę chcę? Bo kiedy wsłucham się w swój organizm, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to jestem głodna i w sumie to nie mam ochoty na cukierki, tylko na kanapkę z szynką :D Dlatego nie ma już dla mnie produktów zakazanych, jest tylko słuchanie swojego organizmu i jedzenie tego na co ON ma ochotę, a nie oczy czy głowa.

Ćwiczeń:

Ćwiczenia, już nie są dla mnie tylko sposobem na schudnięcie. Sprawiają mi radość. Wdrażałam je długo i małymi kroczkami, żeby się nie zniechęcić, ale teraz widać efekty. Zaczynałam od 5 min 3x w tygodniu. I było mi trochę głupio, że ćwiczę tylko tyle. Ale o to chodziło – żebym nie mogła znaleźć sobie wymówki. No bo, co to jest 5 min? Każdy znajdzie tak mało czasu w swoim napiętym harmonogramie. Teraz ćwiczę po 30 min i robię to z radością, nie czuję już wewnętrznego oporu, nie muszę się do tego zmuszać. A kiedy zdarza się, że miałam w planach poćwiczyć, ale plany się posypały (tzw. życie), to jest mi nawet trochę przykro… nie dlatego, że „o rany, teraz to zgrubnę”, tylko dlatego, że brakuje mi tego fajnego uczucia, które pojawia się podczas ćwiczeń, tej radości. Kto by pomyślał? Ja na pewno nie, całe życie nie cierpiałam ćwiczeń :P

Stosunku do jedzenia:
Pogodziłam się z jedzeniem. Jedzenie i myślenie o nim nie sprawiają mi już przykrości. Poza tym, naprawdę nauczyłam się odczytywać sygnały głodu i sytości. Szczególnie z tą sytością to dla mnie nowość. Nie pamiętam, żebym kiedyś umiała przerwać posiłek w połowie, szczególnie taki, który mi smakuje i stwierdzić „wystarczy, nie potrzebuję już więcej, jestem najedzona i zadowolona”. Dotarło do mnie wreszcie, że kiedy człowiek jest najedzony, to nawet najlepsze jedzenie nie smakuje już tak dobrze… więc tak naprawdę nie warto go jeść :) Zauważyłam też, że ciasta lub desery jem wolniej. Kiedyś jadłam je szybko, w sumie nie wiem czemu, żeby zjeść zanim przyjdą wyrzuty sumienia? Żeby móc jak najszybciej nałożyć sobie kolejną porcję? Albo żeby jak najszybciej pozbyć się dowodów zbrodni? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że teraz kiedy jem np. ciasto, to autentycznie się nim delektuję i smakuje mi dużo bardziej niż kiedyś. Jem powoli każdy kęs, jednocześnie czując przeogromną radość. I to nawet nie tyle radość z jedzenia ciasta, co z tego poczucia wolności i braku wyrzutów sumienia. I, co ciekawe, wcale nie mam ochoty na drugi kawałek. Osiągnęłam pełnię szczęśliwości po jednym kawałku! Niesamowite!! :D

Absurdy, które pokonałam:
Trzeba jeść co 3 godziny. Błąd! Trzeba jeść, kiedy czuje się głód! Nawet, jeśli jest to godzinę po posiłku. I nikt nie wmówi mi, że lepiej lub zdrowiej jeść w równych odstępach. Ja SAMA wiem, co jest najlepsze dla mojego organizmu i czego akurat potrzebuje. A z całą pewnością nie potrzebuje sztywnych reguł. Właściwie przestałam już czytać artykuły na temat tego co powinno/nie powinno się jeść, co jest zdrowe, a co nie… Już mnie to nie interesuje, nie potrzebuję innych ludzi, żeby mi mówili co jest dla mnie najlepsze, bo mój organizm wie to milion razy lepiej!

Największa bariera, którą przełamałam:
Jeść powyżej 2000 kcal. Kiedy podczas naszej pierwszej rozmowy powiedziałaś mi, że muszę jeść więcej, byłam przerażona. Jeść 2000kcal? Tak dużo?! Przecież to jest ogrom jedzenia! Teraz jem chyba więcej niż 2000 (nie wiem, bo musiałam odinstalować Fitatu – dziękuję!! Kolejny krok do wolności!) i czuję się super, wreszcie mam siły by żyć, a nawet by ćwiczyć. W sumie tak teraz myślę, że nic dziwnego, że nie miałam ochoty na ćwiczenia, skoro i bez tego byłam głodna. Naprawdę uwolnienie się od cyferek to jedna z lepszych rzeczy na mentoringu :D Hah, nawet raz spróbowałam sobie podliczyć jeden dzień w aplikacji, ale w połowie doszłam do wniosku, że to strasznie nudne i żmudne, wpisywać te wszystkie produkty… No i, po co? Żeby przekonać się, że jem więcej niż wyliczyłabym sobie z jakiegoś wzoru? No cóż, wzory wzorami, ale raczej nie jem więcej niż powinnam, skoro w trakcie mentoringu nie przytyłam ani kilograma, a ostatnio nawet waga zaczęła spadać! Zresztą, skoro już jesteśmy przy cyferkach, to nie ważę się już codziennie, tylko raz na tydzień, a nawet stwierdziłam, że wystarczy raz na miesiąc. No bo po co psuć sobie humor wahaniami wagi, które są zupełnie NORMALNE? Liczy się przede wszystkim to jak się czuję, a czuję się szczęśliwa i wolna!!

Muszę popracować jeszcze nad:
Tak jak pisałam, będę się rzadziej ważyć. Raz na miesiąc w zupełności wystarczy, a podejrzewam, że z czasem w ogóle przestanę to robić, bo będzie widać efekty po ubraniach, aż w końcu waga się ustabilizuje.
Czasem jeszcze zdarza mi się zjeść coś odruchowo, bo jest „pod ręką” i dopiero po kilku kęsach zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę, to ja wcale nie mam na to ochoty. Ale i tak jestem z siebie dumna, że potrafię wtedy w połowie to odłożyć i posłuchać swojego organizmu, a nie wilka, który mówi „zjedz do końca, nie powinnaś zostawiać nic na talerzu”.
Chcę jeszcze zwiększyć ilość ćwiczeń. Ale nadal małymi kroczkami i nic na siłę :) Po prostu teraz widzę inne korzyści niż tylko spalanie kalorii i chcę z nich więcej czerpać.

Wiem, że:
Napady już nie wrócą!! Nigdy!!! Yeah! :D W dodatku mam takie głęboki poczucie pewności, że robię dobrze, że prawidłowo odczytuję sygnały organizmu. Nie zastanawiam się już „czy to głód, czy jeszcze nie? Może to mały głód? A może zachcianka? To powinnam jeść? Czy może jeszcze nie?…”. Teraz po prostu WIEM. I to jest fantastyczne uczucie. A przez to, że jest takie fantastyczne, wiem już, że nigdy nie przestanę robić tego co robię, by je utrzymać :D

Czuję się:
Absolutnie przeogromnie szczęśliwa!! I wolna!! I jeszcze ogromnie wdzięczna!! Za życie, za Ciebie, a nawet za moje wcześniejsze wybory, które doprowadziły mnie do Ciebie. Bo nigdy w życiu nie czułam się tak niesamowicie, jak teraz :D

Wierzę, że:
Teraz to już na pewno zacznę chudnąć :D Chociaż, tak naprawdę zeszło to na dalszy plan, już nie jest moim priorytetem. W każdym razie wierzę, że będzie już tylko lepiej. Chociaż tak naprawdę powinnam to wpisać w sekcji „WIEM”, bo jestem tego niesamowicie pewna :D

Jestem:
Po pierwsze: ogromnie, ogromnie wdzięczna. To co robisz jest cudowne. I ja i wiele innych dziewczyn, a także chłopaków, potrzebujemy kogoś, kto nas poprowadzi, kiedy zdamy sobie sprawę, że pobłądziliśmy. Ale bycie przewodnikiem to jedno, a bycie wyrozumiałym i empatycznym przewodnikiem, to coś dużo lepszego. Były momenty, kiedy spodziewałam się z Twojej strony połajanki, np. na początku, kiedy miałam taaaką ochotę na ciasto; myślałam, że powiesz coś w stylu „pewnie zrobiłaś coś nie tak, że tak się teraz czujesz” a Ty mówiłaś tylko „to zjedz sobie to ciasto”. Hahaha nie mogłabym się bardziej zdziwić. Miałam huśtawki nastroju, a Ty mówiłaś tylko „Kochana, masz prawo się tak czuć”. No WOW! Zero oceniania, pokłady cierpliwości i żadnych nakazów i zakazów, tylko łagodne porady, ale decyzja zawsze należała do mnie. Kompletne zaskoczenie w porównaniu do mojej ostatniej wizyty u dietetyczki, kiedy to na mnie nawrzeszczała, bo nie było widać efektów… Strasznie się cieszę, że postanowiłam Ci zaufać. Proszę, rób dalej to co robisz, bo jesteś idealną osobą na tym miejscu :*
Po drugie: ogromnie, ogromnie zdumiona. Wciąż sobie powtarzam: to niesamowite, to niesamowite… Ciągle jeszcze nie dowierzam w to co się stało. I szczerze mówiąc, nie tego się spodziewałam :P Zgłaszając się na mentoring chciałam przede wszystkim pozbyć się napadów, które sprawiały, że czułam się bezsilna, pozbawiona kontroli nad swoim ciałem, myślami i życiem… Spodziewałam się, że podasz mi parę technik jak radzić sobie z napadami, a potem będziesz pilnować, czy na pewno je stosuję. Tym bardziej zaskoczyło mnie Twoje łagodne podejście i, hm, brak reżimu :P Właściwie sama nie wiem, czego się spodziewałam po mentoringu, chyba tylko tego, że napady się skończą, a ja z miejsca schudnę, hahaha. To co otrzymałam jest milion razy lepsze i przerosło moje najśmielsze oczekiwania!! W ogóle się tego nie spodziewałam!! Oczywiście, napady zniknęły (od razu; nawet jeśli jeszcze zdarzyło mi się zjeść za dużo, to nie umywało się to do napadu), ale w życiu nie spodziewałabym się, że będę miała taki stosunek do jedzenia jak teraz. Ta zmiana we mnie jest nie do opisania. Myślę, że na początku było mi trochę ciężko, bo chociaż ufałam Tobie, to nie do końca ufałam swojemu ciału. Ale kiedy odpuściłam i pozwoliłam mu rządzić, to naprawdę zaczęła się dziać magia :D I to mnie wciąż zadziwia, myślę, że nigdy nie przestanie.
Po trzecie: ogromnie, ogromnie szczęśliwa. Czuję się trochę jak nadmuchany balonik wypełniony szczęściem, unoszę się nad ziemią z radości. I wiem, że ta euforia z czasem minie, już powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać, ale to świadome uczucie szczęścia pozostanie. Czuję się taka wolna! Zadziwiające jest to, że wcześniej nie czułam, że tej wolności nie mam. Dopiero, kiedy pozbyłam się wszystkich ograniczeń, to zdałam sobie sprawę, że one tam były. Teraz pozostaje mi już tylko cieszyć się życiem, z odkrytymi na nowo uczuciami wolności i szczęścia. Dziękuję!!!

Published On: 17 stycznia, 2021Kategorie: Świadectwa
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

5 komentarzy

  1. Billie Żółw 18 stycznia, 2021 at 11:04 am - Odpowiedz

    Gratuluję:) Powodzenia w nowym, lepszym życiu! Ciepło pozdrawiam:)

  2. Moon 18 stycznia, 2021 at 12:56 pm - Odpowiedz

    Super! Gratuluję ,fajnie się to czyta. Trochę jak osoba, która właśnie rzuciła nałóg i zakochała się w trzeźwości :)

  3. Anna 20 stycznia, 2021 at 10:49 am - Odpowiedz

    bardzo inspirujące <3 gratulacje dla Kornelii i podziękowania dla Ciebie Ania za wsparcie które nam dajesz

  4. MARTA 11 lutego, 2021 at 1:59 pm - Odpowiedz

    A super wszystko pięknie i ładnie, tylko co, jeśli twoja naturalna waga wynikająca z normalnego odżywiania się bez wyrzutów i kompulsów, bez niedojadania i objadania, jest dla mnie za wysoka i źle się z nią czuję??

    • Wilczo Glodna 11 lutego, 2021 at 2:39 pm - Odpowiedz

      No nic. Wtedy życie w zaburzeniach odżywiania. Coż zrobić.
      Albo zmiana myślenia. Innej drogi nie ma.