Nocni objadacze
Nocni objadacze, to duszyczki, które nigdy nie mogą zaznać spokoju.
Zaburzeniach odżywiania zaczynają się tak:
Wpadasz na pomysł odchudzania się, a jako że jesteś perfekcjonistką, realizujesz go z zimną precyzją.
Zero słodyczy, zero podjadania, jogurt tylko zero procent.
Albo tak: postanawiasz odżywiać się tylko zdrowo. Eliminujesz ze swojej diety wszelkie przetworzone produkty – mąkę, cukier, chemię, kupne jedzenie, jedzenie, które ma w składzie chociaż jedno E, jedzenie, którego składu nie znasz, jedzenie jako takie.
Zostają Ci tylko trzy produkty na krzyż, ale w swoim mniemaniu jesz zdrowo.
Albo jeszcze inaczej: postanawiasz zrobić sobie fit figurę. Wynajmujesz trenera personalnego, przestrzegasz reżimu diety i ćwiczeń. Za dużo, za mocno, za szybko? E tam.
Przecież idzie po Twojej myśli.
Aż któregoś dnia to wszystko pęka. Zaczynasz jeść i nie możesz skończyć przez dwa miesiące.
A jak zaczyna się nocne objadanie?
Tak samo, z tą różnicą, że nie pękasz. Nie od razu.
Masz niezwykle silną wolę, a twoja potrzeba bycia najlepszą, jakimś cudem bierze górę nad instynktem samozachowawczym.
Tu muszę przypomnieć moje wcześniejsze posty, gdzie udowadniam, że ataki objadania się, to nic innego jak efekt strategii przetrwania naszego organizmu.
Gdyby nie one, zagłodziłybyśmy się na śmierć, albo doprowadziły do nieodwracalnych zmian.
Nasz system obronny reaguje tak jak powinien.
Słowem: Zaburzenia odżywiania to zdrowa reakcja twojego zdrowego mózgu, na chorą sytuację w której się znalazł.
Ale są osoby, które wymykają się nawet tak potężnemu mechanizmowi jakim jest zew przeżycia.
I to one najczęściej kończą, jako nocni objadacze.
Jak to działa?
Nocne objadanie się to po prostu kolejna, ekstremalna, strategia przetrwania.
Twój mądry gadzi mózg (który absolutnie nie jest Twoim wrogiem, a jedynie upewnia się, że przeżyjesz) orientuje się, że twoja perfekcjonistyczna skłonność do trzymania się raz powziętych założeń, jest trudna do pokonania.
Dlatego musi spróbować czegoś innego, po to by ocalić Cię od śmierci z wycieńczenia.
No i „wymyśla”, że będzie zmuszał Cię do objadania się w nocy.
Dlaczego?
Ponieważ w nocy, świadoma część Twojego mózgu śpi.
Wraz z nią śpią mocne postanowienia „będę chuda do lata”, „będę odżywiać się tylko zdrowo”, „będę miała kaloryfer na brzuchu”.
Śpi także kontrola impulsów, która jest tylko i wyłącznie umiejętnością daną rodzajowi ludzkiemu. (Pawian nie zawaha się walnąć kupy tam gdzie stoi, człowiek zaś owszem. My mamy wolną wolę i nie musimy automatycznie reagować na wszystkie bodźce. Dlatego możemy wyjść z zaburzeń odżywiania).
Śpisz cała Ty – twoja kora mózgowa – a wraz z nią wszystko co Cię określa i tworzy jako czującego i myślącego człowieka.
I wtedy budzi się instynkt.
Już nie musi walczyć z Twoimi świadomymi pragnieniami. Przecież one są teraz wyłączone.
W tym stanie może zrealizować swoje podstawowe zadanie – uchronienie Cię przed zrobieniem sobie krzywdy.
I robi to.
Twoje ciało (nie umysł) budzi się w środku nocy i idzie do źródła pożywienia – kuchni.
Twoje ręce otwierają lodówkę, kroją chleb, rozrywają opakowania. Dzieje się wszystko tak jak podczas normalnego, ludzkiego posiłku.
Ale Ciebie tam nie ma. Jest tylko zwierzę, które musi się pożywić.
To zwierzę, którym jesteś w wymiarze biologicznym, chce po prostu przeżyć.
A kiedy już zrobi co trzeba, wraca do łóżka i zasypia.
Gadzi mózg przybija sobie piątkę – moja praca, do której zostałem powołany przez naturę, została wykonana!
Hej, mała, poklep mnie po ramieniu, dzięki mnie nie zejdziesz z tego świata!
Ale Ty (i ciało i umysł) budzisz się rano i nikogo nie klepiesz, tylko uderzasz w płacz.
Już od pierwszych chwil wiesz co się wydarzyło. Nie da się zignorować tej nieznośnej ciężkości w żołądku.
Co ja zrobiłam? Jak to się stało? Jestem taka głupia!
I co teraz? Dalsze ograniczenia i głodówka – przecież trzeba to naprawić!
I jaki w tym momencie wysyłasz sygnał do swojego gadziego mózgu?
Nocne objadanie się jest uzasadnione i kluczowe do przeżycia. Trzeba je powtarzać za każdym razem, ponieważ w ciągu dnia nie ma jedzenia.
No i zaczyna się kręcić błędne kółeczko.
Raz, drugi, trzeci, dziesiąty – utworzyłaś sobie nowy nawyk. Co z tego, że odbywa się on na poziomie nieświadomym? Nawyk to nawyk; neuronalna ścieżka w twoim mózgu.
Co dalej?
Powiedzmy, że zrobisz najbardziej oczywistą rzecz – przestaniesz się głodzić i zaczniesz jeść względnie normalnie.
Wtedy zaobserwujesz, że te epizody po prostu znikną.
Nie będzie już potrzeby, by się powtarzały.
Właśnie taki scenariusz obserwuję u większości moich podopiecznych.
Wszystko wraca do normy bardzo szybko i nocne objadanie staje się tylko zapomnianym snem.
Ale co gdy mimo wprowadzenia zrównoważonej diety, epizody dalej się powtarzają?
Tu niestety wchodzi kwestia nawyku właśnie, czyli czynności, którą nauczyłyśmy się powtarzać w danych okolicznościach:
kawa = papieros
poranek = bieganie
noc = jedzenie
Każdy nawyk można zmieniać, ale w tym przypadku jest pewien szkopuł:
Ciężko jest zapanować nad czymś, czego nie jesteś w pełni świadoma.
*
Pracuję nad tą trudną sprawą już od jakiegoś czasu, aczkolwiek nadal nie mam dla Ciebie złotej recepty. Przedstawię Ci kilka wniosków, do których doszłam w mojej pracy z podopiecznymi:
1. Po pierwsze: porzuć restrykcje i ograniczenia. Zaspokajaj swoje zapotrzebowanie na kalorie, mikro i makro składniki na bieżąco.
Jeżeli tego nie zrobisz, organizm będzie je sobie uzupełniał swoją sprawdzoną, nocną metodą.
2. Odseparuj się fizycznie od jedzenia. Mam kilka podopiecznych, które z powodzeniem zainstalowały… zamek na drzwiach kuchni. Klucz trzyma mąż.
Wiem, że brzmi to kuriozalnie, ale działa.
Oczywiście dalej musisz pracować nad zbilansowaną dietą, bo to tylko rozwiązanie doraźne.
Jesteś czasowo odcięta od swojego nawyku i masz szansę go wygasić.
3. Zastanów się czego Ci brakuje i uzupełni te niedobory w ciągu dnia.
Skąd masz to wiedzieć? Zobacz czym objadasz się w nocy.
Nasze ciało jest mądre i wie jakie składniki zawiera dane jedzenie. Ktoś kto ucina sobie węglowodany, będzie objadała się słodyczami. Ktoś, kto stroni od tłuszczy, naje się orzechów i masła z chlebem (w tej kolejności).
4. Paradoksalna intencja – metoda, którą testuję od kilku miesięcy (będzie post, jak zbiorę więcej danych). Jest to metoda opracowana przez wybitnego terapeutę Viktora Frankla polegającą na celowym nastawieniu się, że stanie się rzecz, której się boimy.
Na przykład boisz się, że nie zaśniesz i… dlatego faktycznie nie możesz zasnąć. Frankl radzi, by powiedzieć sobie wtedy: Dzisiaj będę miała największy atak bezsenności ever. Nie będę spała do siódmej rano!
Takie podejście niweluje lęk, który jest odpowiedzialny za twoje niespanie. I co? Zasypiasz. (Dla mnie rewelacja.)
Tak samo w przypadku nocnego jedzenia. Zamiast się bać, dziewczyny wychodzą lękowi na przeciw: Dzisiaj zrobię sobie taką wyżerę, że popamiętam na całe życie. Zjem to to i jeszcze to.
Dostaję feedbak, że skutkuje, aczkolwiek dopiero testuję tę metodę i nie wysnułam jeszcze ostatecznych wniosków. Możesz spróbować i dać mi znać jak poszło.
(Jeżeli chcesz wiedzieć więcej, przeczytaj książkę Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu”)
Pamiętaj – i tak najważniejszy jest punkt pierwszy.
Bo jeżeli twoje odżywianie będzie leżało, ty będziesz chodzić. Do lodówki.
*
Jeżeli epizody nocnego jedzenia dopiero się u Ciebie zaczynają, nie czekaj aż przekształcą się w dobrze zakorzeniony nawyk. Podejmij zdecydowane kroki teraz.
Na koniec poproszę Cię o podzielenie się swoimi doświadczeniami. Co działa i jak to wygląda w Twoim przypadku? Pomóż mi opracować metodę dla wszystkich nocnych objadaczy.
Ania zgodzę się z tym nastawieniem.Ja tak boję się obżarstwa,że ostatnio (nie słyszałam o żadnej metodzie,widocznie robię to instynktownie). Tak się boję aż w końcu myślę”trudno,zjem wszystko co mam w domu,jeszcze w szafce córki coś znajdę(wstyd) i tak dowalę,że szkoda gadać.”I wyobraźcie sobie,że zaczynam mieć taki fatalny nastrój jak to postanowię (taki jak wtedy kiedy się faktycznie obżeram),że automatycznie zmieniam zdanie i tego nie robię.Po prostu widzę jak się już zaczęłam czuć,momentalnie te wszystkie dolegliwości odczuwam które towarzyszą objedzeniu się.Takie nastawienie daje mi jasność wyboru”ja mogę się najeść ,ale nie muszę” i wybieram to drugie….:)
Pozdrawiam!
U mnie też coś podobnego czasem się zdarza. Jak się trafi wyjątkowo ciężki i dobijający dzień, myślę sobie: wrócę do domu i się nażrę. Wstępnie planuję co zjem w pierwszej kolejności. A kiedy wracam okazuje się że już kompletnie mnie to nie kusi.
Super!
Komentarz trochę nie na temat. Ja mam problem z alkoholem. I to nie w sensie, że ja nie mogę bez niego wytrzymać. Unikam picia alkoholu, bo czuje się po nim źle i na drugi dzień nie mam ochoty przestrzegać moich zasad a jeść tylko pizzę. Ale jestem na studiach, wychodzenie i nie picie jest dla innych czymś dziwnym, niestety. A raczej nie chcę opowiadać wszystkim moim znajomym, że choruję na zaburzenia odżywiania. I męczące jest ciągle wymyślanie wymówek lub unikanie wyjść. Może mogłabyś zrobić vloga lub posta o tym? Pozdrawiam! Uwielbiam Cię czytać, motywujesz.
Miałam starsze filmiki o tym.
Ja też nie piję alkoholu. I co mówię znajomym?: „Aaaa nie, dzięki” i nikt mnie nie musza.
Nie musisz się tłumaczyć słońce.
A ja z kolei często miałam napady zaplanowane, więc to metoda nie dla mnie. Zaplanowałabym sobie i się objadła, jak zwykle.
Tak, przy zaplanowanych napadach to nie działa. Tu mowa o czymś, czego nie chcemy robić.
Tak, Ania – to działa. Pisałam Tobie kiedyś jak sobie radzę w markecie, gdy „gadzi” mózg mówi – kup sobie czekoladę. Wtedy ja nie opieram się tej myśli, szybko mówię mu „OCZYWIŚCIE, ZARAZ” i wtedy go oszukuję, bo tego nie robię. Wracam do domu bez czekolady i nie miałam pojęcia, że stosuję metodę naukową…
:-D
Próbowałam mówić gadziemu mózgowi stanowcze „nie”, ale wtedy czułam się tak fatalnie, czułam taki wewnętrzny bunt, nie mogłam tego wytrzymać i już po chwili dawałam za wygraną – „dobra, objem się”, aby poczuć ulgę. Więc ten uzależniony mózg chyba trzeba właśnie jakoś sprytnie ososzukać, powiedzieć „zaraz”, przynajmniej w moim przypadku… :(
Punkt 1 – zaspokojony w ponad 100% (od kilku m-cy jem z nadwyżką kcal)
Punkt 2 – taka zewnętrzna przeszkoda działa super w moim przypadku; nie jestem jednak w stanie (i broń boże nie chcę) tak organizować swojego życia, żeby caly czas byś odseparowaną od jedzenia albo aby ktoś mnie „pilnował”; a często wydaje mi się, że się nie najem, a jednak się najadam…
Punkt 3 – zgadzam się, że tak to działa, ale chyba tylko do pewnego stopnia; ja mam często napady na węglowodany (musli, płatki owsiane, jogurty, owoce – niby całkiem zdrowe, ale jem to w bardzo dużych ilościach), a na co dzień jem sporo węgli złozonych i owoce też jem,
Punkt 4 – u mnie działa odwrotnie; jak sobie zaplanuję żarcie, to już wpadłam; nawet przeszkody zewnętrzne nie pomogą; nawet jak wilcze myśli nieco zelżeją, to i tak wykonam swój „plan”, bo już się nakręciłam.
Kiedy wieczorem po calodniowej batali zaczynam mieć chęć na ucztę to od razu staram sie wyłapać skąd wzięła się wgl ta myśl. Najpierw dostrzegam że to nawyk. Później metodą dedukcji rozpoczynam proces myślowy, w którym zauważam że jedzenie to mój nawyk- jem kiedy pojawia sie jakas nadzwyczajna emocja, z którą nieczęsto mam styczność. Mówię sama do siebie, że emocje się czuje a nie zajada ( metoda z tego bloga) po czym jeszcze sama siebie informuję, że jak rano wstane to bede czuc się jak dno i zamiast rozwiązać jakiś problem dołoże sobie kolejny. Prowadzę ze sobą po prostu zawzieta polemikę spacerując po mieszkaniu cała w nerwach.
Kochana, wszsytko dobrze, tylko po co te nerwy. Ty tu jesteś szefem.
Ps. Też ze sobą gadam :)
Ta strategia działa (ja nigdy obżarstwa nie planuję, nigdy go nie chcę), wczoraj w krytycznym momencie powiedziałam sobie: proszę, wszystko twoje, nażryj się, nie zapomnij o litrowym słoiku miodu – też zjedz, kto ci zabroni! Poczułam nagle absurdalność całej tej sytuacji, zobaczyłam siebie z góry jak tak stoję i przemawiam do siebie, śmiać mi się zachciało i odpuściłam…
Aniu, pamiętaj, że zaburzenia odżywiania nie biorą się wyłącznie z naszych potrzeb bycia piękną i szczupłą. I niekoniecznie wyrastają z restrykcji, zwłaszcza nocne objadanie się:)
Tak? Moje doświadczenie pokazuje dokładnie odwrotnie. Nie słyszałam jeszcze o kimś, kto zaczął się objadać na noc (czy na dzień) nie kombinując uprzednio przy swojej diecie.
Ja tak miałam. Zaczęłam wymiotować w reakcji na ataki panicznego lęku. Tylko to pozwalało mi je przetrwać na tyle, że skończyłam studia, pracowałam, założyłam rodzinę. 40 lat temu nie mówiło się o dietach, zaburzeniach odżywiania. Moja waga była w normie, chyba, bo nigdy się nie ważyłam. Ale utrwaliłam w sobie reakcję wymiotną na każdą trudną sytuację. Potem na życie w ogóle. Wiadomo, że lepiej się wymiotuje z pełnym żołąkiem, więc jadłam coraz więcej i w dzień i w nocy. Nadal to robię. Więc bulimia była jakby wtórna do nerwicy lękowej i strachem przed dorosłością. Ataki paniki już dawno ustąpiły, nauczyłam się nad nimi panować, ale nawyk wymiotowania pozostał. Nie umiem sobie z tym poradzić.
Ok, to jak do tej pory, jesteś drugą osobą, z jaką się spotkałam, która wpadła w objadanie się bez diety.
Przykro mi kochana. Mam nadzieję, że mój blog pomoże. Trzymam mocno kciuki. :*
A ja znam sporo takich przypadków, nie tylko z literatury. Mamy różne doświadczenia:) Na Twoim blogu poznaję osoby, które cierpią na bulimię z powodu odchudzania. Wcześniej znałam niewiele takich osób. Bulimia jest mi bliższa od zupełnie innej strony. Natomiast wieczorne objadanie się jest często efektem braku zachowania higieny snu, reakcją na codzienny stres czy lęki. To tylko przykłady.
mam takie samo doświadczenie. Po prostu target tego bloga i działalności jest inny, osoby takie jak ja muszą chodzić na długie terapie i nie pomagają im techniki behawioralne, krótkoterminowe, mówie po sobie i nie jestem jedyna. Nie zmienia to faktu że Ania robi dobrą robotę, ale nie może być tak że da się pomóc wszystkim, jakbym była zagubioną nastolatką to te motody by mi bardzo pomogły – nawyki, sport, zdrowe jedzenie – można złapać dzięki temu kontrolę i pozytywną siłę do zmian, także ja jestem za, ale ta druga strona bulimi nie idzie na te metody i pomocy raczej trzeba szukać gdzie indziej – zmieniać relacje, znaleźć cel i pracować nad emocjami, ja się nigdy nie objadam jak widzę sens w tym co robię i czuję się spełniona, w ogóle nie widzę w tym sensu, nie mam ochoty i nie muszę mieć żadnych specjalnych metod, żeby się nie krzywdzic.
Ilia, po prostu przyczyna jest inna, ale problem wciąż ten sam. Dobrze dobrana terapia nie trwa latami, ale też nie trwa miesiąca.
Oj nic nie zrozumie ten kto przez to nie przechodzi…..od przeszło 3 lat wstaje w nocy i jem czasem zdarza się że śpie normalnie a czasem jem w nocy aż dwa razy….koszmar gdy budzisz sie rano a w łóżku jest kawałek bułki lub kilka osłonek po parówkach a ja nie umie sobie wytłumaczyc jak to sie stało albo kiedy wstaje i wpół świadoma kroje ogórki otwieram pasztet smaruje kanapke i jem……a rano rozpacz wstyd złość znowu żarłam….nikt tak naprawde mnie nie rozumie jak to działa radzą ić do psychiatry….oj.Dziękuje że ktoś w końcu poruszył ten temat,dziękuje!!!Może w końcu sie uwolnie od nocnego jedzenia.
Witaj, mam pytanie odnośnie twojego sposób odżywiania. Czy nadal odzywasz sie metodą 3 posiłków dziennie , pytam bo post o tym byl w 2015 roku . Zaczęłam odżywiać się podobnie po przeczytaniu pewnej książki i działa to na mnie zbawienie . Porostu chciałam się dowiedzieć czy będziesz tak jeść juz zawsze?
Nie, już dawno się tak nie odżywiam. To pomogło mi bardzo na tamtym etapie, ale już nie ma takiej potrzeby.
A mogę zapytać jak wygląda to teraz u ciebie? Jak jesz ile posiłków w jakich odstępach czasowych? Mam problem z kompulsywnym objadaniem się . Raz nad tym panuje raz nie .. taka sinusoida . Męczące ale kocham siebie i nie chce się tak krzywdzić .. kiedys myślałam że to przez trudną sytuację w domu .. ale teraz sama nie wiem … szukam sposobu na siebie i jak to jedzenie ogarnąć bo nie chce tak żyć! Pozdrawiam
Kochana, ciężko powiedzieć… Odkąd wytrzeźwiałam na dobre (https://wilczoglodna.pl/abstynencja-i-trzezwosc/) jem tak jak przed ED. Przychodzi głód, to jem, odchodzi, przestaję. Jedyna zasada to taka, że jem jedzenie nieprzetworzone fabrycznie.
Możesz też zerknąć na mój Instagram (https://www.instagram.com/wilczoglodna/) gdzie ostatnio robiłam dietę wegańską (https://wilczoglodna.pl/sklep/weganski-jadlospis-30-dni/)
Dziękuję ci bardzo za odpowiedź . Rozjaśniłaś mi trochę tą drogę . Uważam ze jesteś bardzo silną kobietą ! Ściskam
Ps. Na instagramie obserwuje cię od dawna :)
Aniu, pisze tu pierwszy raz. Choruje 100lat i miałam etap nocnego obżarstwa. Pozbyłam się tego nawyku właśnie metoda, o której piszesz, choć nie wiedziałam,ze tak się nazywa. Miałam tez wtedy nerwice lekowa…bałam się, ze coś mi sie stanie, bo za mało jem. Miałam ataki paniki i trafiłam do psychiatry na terapie(nie przyznałam się,ze sie głodze oczywiście).On mi powiedział,ze muszę wizualizować sobie cos ,czego się boje i tworzyć sobie w głowie sytuacje komediowa… ze na przykład w pracy zrobi mi się słabo ..z hukiem upadłam na podłogę, pociągając za sobą koleżankę, która oblewa się sokiem…ble,ble….niby idiotyczne…ale…kiedy obudziłam się w nocy z burczeniem w brzuchu i wrażeniem, ze umrę, jeśli nie pochłone co najmniej jednej szafeczki slodyczy, nagle stwierdziłam: niech tak się stanie.. padnę w sypialni na podłogę, słaniając się w konwulsjach i wołając o pomoc, obudzę cały dom…nie pójdę do lodowki…nie, nie ….poczekam, aż spektakularnie padnę….i zasnęłam
…..to dziala….działa jeśli podłożem nocnych napadów jest stres…jeśli chora wie, ze niejedzenie jej szkodzi…pozdrawiam Cię gorąco. Cieszę się,ze na Ciebie trafiłam kilka dni temu, szperający po sieci.
To super! O to chodzi! Masz mądrego psychiatrę, kochana.
Czy ta metoda naprawdę działa? Nie wiem, jak sobie już poradzić z tym. Jem już normalnie i nie głodzę się. Nawet po nocnym napadzie nie obcinam kalorii i nie unikam posiłków. Jak byłam zdrowa, to nigdy tego nie robiłam. Owszem zawsze budziłam się w nocy na siku lub picie, ale wtedy przez myśl mi nawet nie przeszło, aby coś zjeść! Teraz mam ten nawyk… To straszne! W nocy jem najczęściej orzechy, słodycze, chleb, białko – mogę nawet zjeść kaszę z warzywami, czyli dosłownie wszystko. Pomocy… Czuję, że po prostu mój gadzi „przyjaciel” znalazł sobie furtkę ze względu na wszystkie ograniczenia, które mu zasponsorowałam podczas wszelkiego typu zaburzeń odżywiania. W dzień nie pozwoliłam mu na nic, to odbiera wszystko w nocy, kiedy jestem zbyt senna i nieświadoma, a moje ruchy same prowadzą mnie do kuchni – ja w tym momencie nie myślę!!! To się dzieje, a potem się budzę „po” eh :'(
do Ania the Wolf: mieszkasz sama? z kimś? może ktoś mógłby cię powstrzymać? Ja w takiej sytuacji chyba poprosiłabym męża o pomoc. Czy to się zdarza regularnie, o jakiejś konkretnej godzinie? Na pewno się nie głodzisz w dzień? Ja nigdy nie jadłam w nocy, nawet jak szłam głodna spać, po prostu mój Gadzi chyba śpi…
Oooo trochę zazdroszczę tego „sennego gadziego” eh. Przepraszam, jeżeli powiedziałam coś złego… Mieszkam z rodzicami. Oni śpią w nocy, a ja buszuję. Wybudzam się różnie czasem o 12 w nocy, czasem o 1:30, a czasem o 3 nad ranem. Zawsze tak miałam, ale nigdy nie jadłam. Jedyne, co mnie ratuje to tata, który wstaje mniej więcej o 3 nad ranem, bo już nie dosypia, chyba ze starości, jak on to mówi. Wtedy widząc światło od razu wracam do łóżka i śpię. Ostatnio regularnie. Miałam 5 dni czystych, a teraz już dwie noce zawalone. Oczywiście, że się nie poddam. W dzień nie mam już napadów, nic, jem normalnie 3-4 posiłki. Tylko boję się nocy. A powiem szczerze, że kiedyś przed tym wszystkim uwielbiałam noc – jako czas regeneracji i marzeń sennych – wyczekiwałam tych chwil w łóżku, ciesząc się i relaksując. Teraz to jest jak wielka niewiadoma… dam radę czy nie. Dziękuję Kochana za podpowiedzi, ale wsparcia ze strony bliskich nie mam, muszę sama sobie z tym poradzić… Przesyłam gorące buziaki i pozytywną energię dla Ciebie :*
A jakbyś tak zjadła później kolację? wiem, że 3 godziny przed snem to najlepsza pora, ale w takiej sytuacji nie ma co na to zważać. Zostaw w kuchni list do siebie – napisany w dzień, w momencie pełnej świadomości. Napisz w nim dlaczego nie powinnaś jeść w nocy i wymień wszystkie argumenty przeciw (złe samopoczucie, wyrzuty sumienia, bolący brzuch), jak wstaniesz w nocy i pójdziesz do kuchni to najpierw przeczytaj koniecznie ten list. Niech będzie długi – dasz sobie czas do dojścia do przytomności i analizy sytuacji. Spójrz na siebie z góry, zobacz siebie samą, w piżamie, przed lodówką w środku nocy. Przejrzyj się w lustrze, pogadaj do siebie, powiedz głośno co zamierzasz zrobić, obudź się! Powodzenia Kochana!
Dziękuję Kochana! :* Myślałam o czymś takim, aby umieścić jakąś kartkę z wiadomością do mnie w lodówce, ale członkowie rodziny pomyślą, że oszalałam hehe. Oni nic nie wiedzą… Dam radę! Na pewno się nie poddam! Jesteś wspaniała Słońce <3
NES – night eating syndrome nie wynika z głodzenia się bądź nawyku. Wynika z braku poczucia bezpieczeństwa. Przez 15 lat nie przespałam tygodnia, żeby nie wstać i czegoś nie zjeść. I żeby to było raz w ciągu nocy byłoby super, ale to było np 6 razy w ciągu 7 godzin snu – zjadałam czekoladę, czipsy, owoce, orzeszki – cokolwiek kalorycznego, mimo tego że nie byłam nigdy na diecie i jadłam normalnie 3 posiłki dziennie + przegryzki – czyli wręcz modelowo. I to, że rano się nienawidzisz nie wynika z tego, że jest Ci ciężko, tylko że nie masz żadnej kontroli nad swoim życiem, i oczywiście zwyczajnie nie śpisz. Plus zakładam, że nikt w takiej sytuacji nie idzie umyć zębów, więc dochodzi jeszcze prozaiczny niezbyt przyjemny zapach z ust.
Kochana, to bardzo ciekawe co mówisz, ale powiedz, skąd taka teoria? Nie mówię, że to wykluczam, bo warto zbadać wszelkie tropy.
jak wpiszesz night eating syndrome to jest tona artykułów. Poza tym nocne objadanie ma kilka wariacji.
„Night eating syndrome is different from binge eating disorder. With BED, you’re more likely to eat a lot at a single sitting. If you have NES, it’s likely that you eat smaller amounts throughout the night.”
Co do samych powodów z czego wynika samo zaburzenie nie są jasne, ale podaje się depresję, anxiety attacks, wahania nastrojów, które w sumie często wynikają z zaburzenia jednocześnie je napędzając.
To o czym Ty piszesz na pewno ma potwierdzenie, ale nie jest jedyną przyczyną – zareagowałam, bo na prawdę o tym czytałam i bardzo próbowałam walczyć z tym.
Poczytam i zobaczę.
U mnie nocne objadanie np objawia się zupełnie inaczej. Kiedy jestem w deficycie nie mogę spać. Mam na tyle silną wolę, że np czekam do 6 rano żeby zjeść śniadanie 'ksiazkowo’, ale nie zasne do tej godziny, wolę się męczyć od 24 do 6 rano głodna niż zjeść kalorie nadprogramowe. Wcześniej nie myślałam, że ten problem ze snem powoduje jedzenie, ale wszystko się rozjaśniło jak wróciłam do domu rodzinnego, gdzie nie liczę kalorii i 'odpalam wrotki’ (w drugą stronę), śpię wtedy jak dziecko.
Ale mam taki problem z jedzeniem bez świadomości, dla przeżycia, kiedy piję alkohol. Obcinam wtedy np. kalorie w ciągu dnia, żeby starczyło na alkohol, nie jem nic przy ludziach, ale jak już wrócę do domu w stanie nietrzeźwości i nikt nie patrzy to wyjadam pół lodówki z glodu. I to już chyba bardziej zrobił się też nałóg, bo ostatnio robię to nawet kiedy jem normalnie w ciągu dnia albo wręcz dużo…
Ps. Ciesze się, że trafiłam na twój blog, bo wiele tu pomocnych treści, pozdrawiam Cię!