Kotwica

Kotwice
A co jak dzieje się tak:
Od jakiegoś czasu możesz powiedzieć, że wszystko jest w miarę ok. Ataków coraz mniej, obsesyjnych myśli o jedzeniu także. Wokół tego tematu pojawia się stopniowo naturalny spokój – jesz tyle ile potrzebujesz, a Twój żołądek reaguje wysyłając sygnały głodu i sytości.
Coraz bardziej ufasz swojemu ciału i, o dziwo, coraz bardziej podobasz się sobie w lustrze.
Czujesz, że to dobra droga.

Aż tu nagle przychodzą wakacje, święta czy po prostu zwykły weekend i trzeba pojechać do rodzinnego domu. I trach. Wraz z przekroczeniem jego progu, cały spokój przepada, tak jak gdyby nigdy go nie było. Budzisz się z nosem w opróżnionej już lodówce i ze łzami w oczach zastanawiasz się, co się, u licha, stało.
Znasz to? Byłaś tam już?

Ja znam to bardzo dobrze – i z własnego doświadczenia i z tysięcy listów, które do tej pory dostałam.
Z tego powodu nie przyjeżdżałam kiedyś do domu przez całe półtora roku, a jak w końcu przyjechałam, było mi strasznie ciężko.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje. Dzisiaj jestem tego świadoma i chcę podzielić się z Tobą tą wiedzą.

A więc co takiego jest w naszym domu, że właśnie tam się objadamy? Dlaczego dostajemy nagle małpiego rozumu i robimy coś, co zarzuciłyśmy już dawno temu i czego nie chcemy robić?
Ano jest tam sobie tak zwana kotwica.

Co to za diabeł?

Pierwszy raz spotkałam się z tym określeniem w książce Anthonego Robbinsa „Obudź w sobie olbrzyma”. Jest to lektura obowiązkowa, jeżeli chcesz lepiej poznać i siebie i dynamikę rządzącą kontaktami międzyludzkimi. Tylko z góry uprzedzam, że to cegła na prawie 700 stron.

Robbins opisuje w niej różne fenomeny działania naszej psychiki, między innymi taki, że nasz mózg bardzo szybko łączy dane miejsca, sytuacje, smaki, zapachy czy nawet twarze, z konkretnymi emocjami i reakcjami na nie.

Pozwól, że podam przykład:
Powiedzmy, że latem 2012 roku, na ulicy Akacjowej, dotkliwie ugryzł Cię pies; szok, ból, blizna. Sytuacja była na tyle traumatyczna, że wywołała w twojej głowie stałe, podświadome skojarzenie: Uwaga, ulica Akacjowa jest niebezpieczna! Jeżeli znajdziesz się w tym miejscu, trzeba wzmóc czujność i przygotować się na ewentualną walkę!
Teraz za każdym razem, gdy nią idziesz czujesz podskórny niepokój, twoje ciało zalewa fala niemiłych odczuć.
A przecież to zwykła ulica, taka sama jak każda inna w twoim mieście.

Dlaczego tak się dzieje? Po co przeżywać ten strach ciągle na nowo?
Dlatego, że to kolejna strategia przetrwania naszego ciała. Mózg, zapamiętuje wszelkie traumy i niebezpieczne sytuacje i upewnia się, że nie zostaną one powtórzone.
Akurat w przypadku psa, jest to działanie na wyrost, bo to był tylko i wyłącznie przypadek. To nie jest tak, że na Akacjowej grasują same wściekłe bestie. Równie dobrze mogła być to inna ulica.

Pomyśl jednak jak ważna była ta informacja w czasach naszych przodków. Mózg naszego pradziada sygnalizował mu czasem coś takiego: Te, nie wchodź do tej jaskini, bo tam mieszka wieeeeelki niedźwiedź. Pamiętasz co zrobił Małemu Johnny’emu? No właśnie.
W ten sposób uczyliśmy się, jako rodzaj ludzki, ale także jako jednostki, unikać niebezpiecznych sytuacji.

Ten mechanizm działa także w pozytywnych sytuacjach. Na przykład ławka na której siedziałaś, kiedy całowałaś się po raz pierwszy w życiu. Teraz, za każdym razem kiedy koło niej przechodzisz, czujesz ciepło na sercu. Wiem, bo sama mam taką ławkę i zawsze uśmiecham się szeroko kiedy ją widzę, mimo że minęło już prawie 20 lat.

To jednak nie musi być coś aż tak silnego jak trauma czy pierwszy pocałunek. Wystarczy, że w danym miejscu dominował konkretny stan emocjonalny. Wzdrygniesz się przechodząc koło znienawidzonego gimnazjum, mimo że nie stało się tam nic drastycznego. Po prostu źle się tam czułaś i Twoja głowa doskonale to pamięta.

Już pewnie rozumiesz do czego zmierzam? Do Twojego rodzinnego domu.
Jeżeli tam objadałaś się przez X lat (bo pewnie w domu się to wszystko zaczęło), to za każdym razem kiedy tam się pojawiasz, wraca do Ciebie, niczym flashback, stary schemat.
Dlaczego? Bo to jest dla mózgu energetycznie opłacalne. Po co ma wymyślać nowy sposób postępowania, skoro ma pod ręką stary, sprawdzony?
I to jest właśnie ta kotwica.
Jeżeli Twoja mówi „tu się objadamy”, to robisz to, a przynajmniej masz takie ciągoty.
I to nie dlatego, że było to miejsce toksyczne (mogło, ale nie musiało), ale dlatego że robiłaś to tam tyle razy, że stało się to automatem. Ot cała tajemnica.

Co teraz? Zerwać kontakt z rodziną?
Nie.
Teraz, skoro już wiesz dlaczego tak się dzieje, możesz to ŚWIADOMIE zmienić.
Powiedzmy, że przekraczasz próg domu i czujesz znajome podenerwowanie, a ręce same wyciągają się w stronę lodówki.
Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl: Ahaaa, to nie ja znowu oszalałam, to kotwica ciągnie mnie na dno – stary, zużyty program, który definiował moje życie bez X lat i teraz odpalił się znowu. Już wiem co jest grane! A więc, yhm, droga kotwico, już możesz się odczepić od dna mojej głowy. Wiem, że chcesz w ten sposób upewnić się, że nawyk zostanie wykonany (i żaden niedźwiedź mnie ewentualnie nie pożre), ale ja go już nie potrzebuję. Ja już jem normalnie i naprawdę nie trzeba mi na siłę ocalać życia atakiem na kaloryczne jedzenie. Ok? Dzięki. Teraz posiedzę sobie z rodziną, a ciebie zwalniam z obowiązku. Spocznij, ahoj, do nie – zobaczenia.

To uwalnianie starego schematu, może potrwać jakiś czas, ale jeżeli będziesz robić to konsekwentnie – statek starego nawyku w końcu odpłynie.

Mów do siebie, bądź świadoma tego, że wszystko ma swoje logiczne wytłumaczenie i nie jest nim na pewno „o Jezu, jestem stuknięta!”

*

W ramach ciekawostki opowiem Ci, że możemy zainstalować sobie takie niechciane kwiatki i w innych dziedzinach życia. Na przykład na osobie naszego partnera.
Robbins opisuje sytuację, jaka przydarzyła mu się, gdy był ze swoją żoną w podróży. Nagle wszystko zaczęło iść jak po grudzie; zgubił się bagaż, karta kredytowa przestała działać, coś było nie tak z rezerwacja hotelu (już nie pamiętam dokładnie szczegółów, a nie chce mi się wertować całej knigi, aby je przytoczyć).
W każdym razie nagle całe to nieszczęście zaczęło łączyć się mu z postacią jego żony. Zauważył, że za każdym razem gdy na nią patrzy, na nowo czuje ten stres.
O nie! Kochanie, musimy na chwilę się od siebie odseparować, bo zaraz zaczniesz mi się podświadomie kojarzyć z totalną porażką!

Coś w tym jest, prawda? Z bliskimi spędzamy tyle czasu, i na dobre i na złe, że mamy „poprzyklejane” do nich całą masę kotwic. Niestety wiele z nich, bardzo negatywnych.
To wyjaśniało by po części (nie wiem jak dużej), dlaczego w naszych oczach, z fascynującego chłopaka po kilku latach robi się upierdliwy stary. Przeżyliśmy razem za dużo przykrości i skojarzyliśmy z nimi tę drugą osobę. Oczywiście to mocne uproszczenie, ale jeżeli jest w nim chociaż ziarnko prawdy (a myślę, że jest), trzeba zrobić wszystko aby chronić się przed zatruciem tej relacji.

Ja osobiście, odkąd przeczytałam tę książkę, za każdym razem, gdy nie mogę dogadać się ze swoim facetem, zamiast urządzać awanturę, proszę o chwilę samotności, uspokajam się i dopiero wtedy jestem w stanie kontynuować dialog (nie wściekły monolog).
Pomijając fakt, że jest to o wiele bardziej konstruktywna rozmowa, która prowadzi do jakiegoś rozwiązania, przestaję kojarzyć jego twarzy z negatywnymi uczuciami.
Jeżeli zaś oboje znajdujemy się w trudnych okolicznościach i nie mogę sobie tak po prostu pójść, świadomie powtarzam w myślach „To sytuacja nie ma z nim nic wspólnego”.
Po prostu nie chcę mieć takiej kotwicy. Nasz związek bardzo na tym korzysta i po tylu latach razem ciągle jesteśmy super teamem.

*

Zastanów się teraz jakie Ty masz kotwice w swoim życiu? Gdzie się one znajdują? Co zrobisz by to zmienić?
Podziel się swoimi przemyśleniami z innymi dziewczynami i pamiętaj, by odpowiedzieć na czyjś komentarz, jeżeli masz podobne doświadczenia. Ja niestety nie jestem już w stanie zareagować na każdy, mimo że bardzo bym chciała. Doba stała się ostatnio troszeczkę za krótka, zwłaszcza że teraz pracuję nad nową książką. Szczegóły wkrótce.

Published On: 15 czerwca, 2018Kategorie: NawykTagi: , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

20 komentarzy

  1. Avatar
    S 15 czerwca, 2018 at 2:10 pm - Odpowiedz

    No więc moją kotwicą jest to, że po posiłku muszę sobie coś dojeść tak na dopchanie, cokolwiek. Czasem jest to garść truskawek, czasem kawałek żółtego sera, czasem kromka chleba. Taki mi się głupi nawyk zrobił – to chyba organizm ma takie wrażenie, że następnego posiłku nie będzie, że musi się opychać po kokardy. A oczywiści po 10 minutach brzuch pęka bo się okazało że to jednak było za dużo – ale wiadomo jak to jest – sygnał sytości żeby dojść do mózgu potrzebuje trochę czasu. No więc dzisiaj zjadłam takie śniadanie normalne i potem myśl w głowie – no dobra to jeszcze kilka truskawek. Ale wtedy mówię do siebie: STOP – zjadłam wystarczająco a za 3h znowu będzie posiłek i wtedy sobie zjem te truskawki, teraz ich nie potrzebuję! I co? I faktycznie pozmywałam naczynia i dalej zajełam się swoimi sprawami. Uczucie sytości po posiłku pojawiło się po chwili. Wcale nie potrzebowałam tych truskawek żeby być wystarczająco najedzona. To jest to o czym Ania bardzo często piszę – rozmowa ze sobą. Sama to po sobie widzę jak robię coś impulsywnie to zjadam za dużo i potem brzuch pęka. A jak zaczynam ze sobą rozmawiać – RACJONALNIE to wtedy postepuje madrzej! Kiedyś myślałam że taka rozmowa ze sobą to głupotka. Ale to nie prawda. Rozmawiające ze sobą można poznać lepiej siebie i swoje potrzeby :D

    • Avatar
      Ola 19 czerwca, 2018 at 8:56 pm - Odpowiedz

      Ja z kolei mam tak, że zawsze odkąd pamiętam gdy wracałam do domu czekał na mnie obiad. Od dziecka niby normalne. Ale zaczęłam bać się powrotów do domu… Wolałam zostać w pracy, uciec z niego… Lęk przed powrotem do domu odkąd coś z sobą robię słabnie, ale dalej pozostaje głupi schemat. Wchodzę ładuję obiad – jest ok. Ale to było tak pyszne że nie umiem się najeść. Idę po dokładkę. I dziś tak było. A już tydzień było ok. I w ten sposób zeżarłam chyba z pół garnka młodych ziemniaków z odrobiną mizerii, warzywek i 4 dokładki kapusty. Jestem wściekła na siebie… Czy któraś z Was oswoiła powrotu do domu… Do mamusi i babci które gotują cudownie,,,

  2. Avatar
    Agata 15 czerwca, 2018 at 4:18 pm - Odpowiedz

    S…świetna robota. Ja również uważałam, że rozmawianie ze sobą to takie „chore”… a teraz wiem, że to mi pomaga. Moją kotwicą są odwiedziny u teściów…każde… gdy jeszcze mieszkaliśmy razem ok 3 lat temu, to tam zaczęłam być Wilczycą. I teraz nie za bardzo lubię tam być na wszelkich uroczystościach. Ale nie dlatego, że z nimi coś nie halo, bo to wspaniali ludzie. Tam po prostu zawsze jedzono i ucztowano na zasadzie : zastaw się a postaw się. I to nie tylko na uroczystościach. śniadanie, obiad i kolacja również były tak celebrowane. Przy każdej okazji, stół ugina się od jedzenia.

  3. Avatar
    Joanna 15 czerwca, 2018 at 7:02 pm - Odpowiedz

    Tak właśnie działa ciało migdałowate odpowiedzialne m.in. za tzw. pamięć emocjonalną, czyli łączenia sytuacji z emocjami. Na szczęście moźna je odpowiednio ustawić!!! A książka swoją drogą świetna:)

  4. Avatar
    beadoctor 15 czerwca, 2018 at 7:48 pm - Odpowiedz

    Pamiętam jak wyjechałam na pierwszy rok studiów – w nowym mieszkaniu ani razu nie objadłam się, chociaż na koniec września jeszcze kilka razy zrobiłam to w rodzinnym domu- myślałam, ze to opanowałam. Wróciłam na Boże Narodzenie – diabeł wrócił dzień w dzień. Wracałam na studia i znowu bez napadów – myśli niestety cały czas mi towarzyszą. Na szczęście od roku mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o samo objadanie się to jestem „czysta:” – niestety zostało mnóstwo innych rzeczy….

    Od dłuższego czasu mam cos takiego, ze nie objadam się, ale odczuwam potrzebę napakowania sobie dużej ilości jedzenia do buzi i wypluwania tego…czuje się tak jakbym miała te napady, tylko, że jedzenie nie przechodzi mi przez gardło, czy zdarzyło Ci się spotkać z czymś takim?

  5. Avatar
    Magda 15 czerwca, 2018 at 9:58 pm - Odpowiedz

    Masz rację, ale są też i „kotwiczki”. Aha – książka, gazeta, czytanie (to oznacza plus słodycze), aha – kawa (to oznacza plus słodycze). Odwracając sytuację, czy jak wywalę z domu kawę i książki, to…..? ktoś doradzi coś mądrego? A przy okazji widzę, że opisana strategia może będzie sposobem na trudne relacje i skojarzenia z szefem w pracy?

    • Avatar
      S 16 czerwca, 2018 at 12:23 am - Odpowiedz

      Magda powstał u Ciebie nawyk, wiec trzeba go przerwać. Tzn. musisz ileś razy przerwać to błędne koło czyli postąpić inaczej, w końcu to połączenie: gazeta + jedzenie będzie wygasać. Może spróbuj tak: wziąć gazetę i czytać ją bez jedzenia – całkiem świadomie. Nawet kilka minut. I powtarzaj to codziennie. Ale usiądź teraz od razu a nie kiedy akurat przypadkiem kiedyś będziesz chciała poczytać bo wtedy się załączy schemat: gazeta + jedzenie. A jeśli ty sama sprowokujesz okoliczności i świadomie zrezygnujesz z jedzenia to nawyk będzie wygasał, nie od razu ale z dnia na dzień. Na początku będzie mało komfortowo ale z każdą świadomą decyzją, z każdym wyborem będziesz silniejsza. :)

  6. Avatar
    Edyta P 16 czerwca, 2018 at 2:14 pm - Odpowiedz

    piszecie tu głównie o miejscach a ja się objadam przy …mężu najczęściej i jest to ciężka ,nieszczęśliwa relacja.I jeszcze przy jednej osobie.Zauważyłam,że przy innych nawet się nie włącza takie myślenie.Także moje kotwice to dwie osoby,które mają ogromny wpływ na mój sposób żywienia…a tyle już na ten temat wiem…

  7. Avatar
    Joanna 16 czerwca, 2018 at 2:25 pm - Odpowiedz

    Kiedyś zawsze jadłam przy filmie. Czekolada, paluszki, ciastka, czipsy. Wystarczyło przestać je wyciągać z szafki a przy tym kupować. I nagle okazało się, że bez jedzenia filmy są równie ciekawe.

  8. Avatar
    P. 17 czerwca, 2018 at 6:24 pm - Odpowiedz

    Ja potrafie siasc z paczka cukru, miodu i pakowac sobie po troszke do buzi.. nie potrafie tego przerwac , chcialabym sie normalnie nauczyc jesc, ale to chore zachowanie mnie powstrzymuje.. dla mnie podjadanie= normalny posilek ☹

    • Avatar
      Wilczo Glodna 21 czerwca, 2018 at 1:53 pm - Odpowiedz

      Kochana. Potrafisz. To proszę zastanów się, co zrobisz dzisiaj? Jaki pierwszy krok?

  9. Avatar
    Magdalena 17 czerwca, 2018 at 10:20 pm - Odpowiedz

    U mnie kotwica to ludzie ktorzy mnie otaczali. Ci najbliżsi. I dom rodzinny tragedia..I facet ktory miał wyjebane na wszystko.Sorki za wulgaryzm.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 21 czerwca, 2018 at 1:52 pm - Odpowiedz

      Ale urwałaś się z tego łańcucha?

  10. Avatar
    Gabriela 18 czerwca, 2018 at 6:02 pm - Odpowiedz

    Oczy zrobiły mi się jak pięciozłotówki gdy zobaczyłam ten artykuł … czyli nie tylko ja mam takie doświadczenia , pomyślałam ! Za każdym razem jak przyjeżdżam do miasta rodzinnego to pada cały moj trud i zaczynam się obżerać . Do tego dochodzi tez alkohol bo nie zdarzyło się od 4 lat żebym nie Piła jak tam przyjeżdżam , a na kacu to już wiadomo … jak leci . Zauważyłam tez ze podobnie mam jak jestem na jakichkolwiek wyjazdach nawet w nowych miejscach . Tak jakbym raptem uciekła od swojego życia i coś pozwalało mi robić te zle zakazane rzeczy…odnoszę wrażenie ze to nigdy się nie zmieni bo nieważne jak dobrze sobie radzę , wracam zawsze do tego schematu :( czy komuś z Was udało się poradzić sobie z tym problemem ??

  11. Avatar
    Joanna 19 czerwca, 2018 at 7:14 am - Odpowiedz

    Gabrielo, wiem z własnego doświadczenia, że się da. Poradzilam sobie i z domem rodzinnym i objadaniem i innymi popierdolonymi bzdurami. Ty też sobie poradzisz. Jak chcesz to możesz odezwać się do mbie na maila lub na fb a jeśli mieszkasz w okolicach Wawy chętnie się z Tobą spotkam, jeśli będziesz chciała:)

  12. Avatar
    Amelka 22 czerwca, 2018 at 1:46 am - Odpowiedz

    Oj ja wlasnie mam dokladnie ten problem! Zawsze jak wracam do domu to odzywają się stare nawyki… Potrafię czasami siedzieć jak gdyby nigdy nic z rodzicami a potem jak wszyscy pójdą spać splondrować całą spiżarnię….

    Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić…. Za 4 tygodnie wracam do domu po 10 miesiącach absencji…. na 1.5 miesiąca. Straszliwie się tego boję.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 22 czerwca, 2018 at 10:08 am - Odpowiedz

      Kochana,

      Przestać nazywać to co się teraz dzieje abstynencją, czyli czymś bolesnym. Popatrz co to wyraża: teraz robię coś nienaturalnego, co kosztuje mnie masę wysiłku, a moim naturalnym stanem jest obżeranie się.
      Nie.
      Po prostu to jest teraz Twoje zwyczajne życie, które będziesz kontynuować w domu. I tyle.
      Ok?

  13. Avatar
    A. 18 marca, 2019 at 5:11 pm - Odpowiedz

    Ha, to u mnie powroty do domu działają zupełnie na odwrót- czuję się non stop przejedzona, przegrzana i pełna… Nawet, jeśli zjem połowę tego, co normalnie- więcej nie jestem w stanie zmieścić, a nawet nie chcę. Ale już idąc na pociąg kupowałam jedzenie na drogę i w ciągu 3-godzinnej podróży „nadrabiałam”, oczywiście syfnym żarciem. Teraz, gdy tylko mogę jeżdżę blablacarem- przy ludziach nie zażeram, nim wrócę do męża emocje stygną i znów jestem w stanie zjeść normalną kolację, bez napadu.
    W ogóle jedzenie w domu wydaje mi się straszne. Nie znoszę sposobu, w jaki je moja mama (każde ciumknięcie przyprawia mnie o dreszcz grozy, mimo, że zwykle mi takie odgłosy nie przeszkadzają), mówienie z pełną buzią, łapczywe jedzenie… Dodam, że mama sama ma niezdrową relację z jedzeniem i obydwie mamy nadwagę. I strasznie boję się, że będę jak ona (czyli że nie będę potrafiła się kontrolować, co oczywiście jest prawdą- powtarzam krok w krok za nią schemat ograniczania jedzenia na zmianę z żarciem). A moja siostra dla kontrastu jest bardzo szczupła od dziecka, więc tym bardziej przy niej wstyd mi jeść- w swojej głowie jestem tą grubą świnią, a nie czystym, szczupłym aniołkiem.
    Jakoś nie jeżdżę zbyt często w odwiedziny.