Twoja silna wola

Silna wola – coś czego Ci boleśnie brakuje, tak?
Remedium na Twoje wszystkie problemy.
Gdybym tylko miała silną wolę, życie było by takie proste. – powtarzasz sobie.
Pozwól jednak, że się z Tobą nie zgodzę i udowodnię Ci, że jest zupełnie odwrotnie.
Silnej woli to Ty masz aż nadto. Silna wola to Twoje największe przekleństwo.
Chcesz się założyć?

Pamiętasz, kiedyś, na samym początku, dieta to był bułka z masłem.
Tyle, że bez masła i bez bułki.
Jak zaczęłaś? Ja od 1200 kcal, czyli jak mi się wydawało, na lajcie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że każde cięcie poniżej 1800 to odroczony w czasie wyrok śmierci.
Mi szło jak z płatka. A Tobie?
Przypominasz sobie ten stan euforii?
W końcu ciało robi to co chce wyprany w mediach umysł – chudnie.

Pamiętam, jak unosiłam się na chmurze samozadowolenia. Ponad głowami wszystkich śmiertelników, którzy muszą żreć. Kartofle na przykład. Albo kiełbachę.
Ja już nic nie muszę i nie będę. Jestem poza jedzeniem. Mnie ono nie dotyczy.
Mielenie ozorem? Fu.
Pamiętam z jaką pogardą patrzyłam na wszystkich obleśnych zjadaczy obiadu.
Że też się nie mogą powstrzymać, warchlaki jedne.

*

Resztę historii już znasz. Wcale nie z mojego bloga, ale z własnego życia.
Nagłe zatrzymanie procesu chudnięcia, dalsze zmniejszenie kalorii, przygnębienie i smutek, pierwsze ataki objadania się, pierwsze przeczyszczanie, pierwsza myśl samobójcza, pierwsza terapia, pierwsze kłamstwo: Już jest dobrze, mamusiu.
I ta straszna niemoc napychania się do granic możliwości…
Ile to już lat? U mnie było 15.

Za każdym razem wstawałaś i postanawiałaś: Biorę się w garść… I szłaś na dietę.

Tak właśnie często zaczynają się maile od Ciebie.
Wzięłam się w garść. W zaciśniętą pięść.
Zmęczona po dniach, tygodniach czy miesiącach objadania się, postanawiasz z tym raz na zawsze skończyć. Więc za fraki i do pionu.
Ania, idzie mi tak dobrze, 4 małe posiłki, codziennie ćwiczenia, kolacja o 19, zasypiam dosyć głodna, ale daję radę.
(Dostaję zdjęcia tych posiłków a tam kawałek żytniego chleba, ciasteczko, trochę owoców i dużo dużo sałaty)

No ale przecież jest dobrze. Na zaciśniętych zębach i na fali entuzjazmu. Za każdym razem co raz trudniej na nią wskoczyć, ale jak wskoczysz to się trzymasz.
A potem wszystko znowu, jak zawsze, nieodmiennie pada. Na pysk.
Mówisz: Coś we mnie pękło. Objadam się czwarty dzień, tydzień, miesiąc, rok (tak, tak) i nie mogę przestać.

I tutaj wyciągasz pewien wniosek.
Wniosek, który odpowiada za największą tragedią twojego życia: Nie mam silnej woli.

A przecież jest dokładnie odwrotnie!
Właśnie dlatego, że masz jej więcej niż 99% ludzkości, doprowadziłaś się do tej sytuacji!
Pomyśl, kto najdłużej wytrwał na diecie?
Kto został królową odchudzania?
Komu wszyscy prawili komplementy?
Kto nie zjadł ani grama słodyczy przez całe miesiące (lata)?
Kto zasuwał codziennie na siłownie? Z grypą, z anginą, ze złamaną nogą.
Kto wolał oblać sprawdzian, niż zjeść kolację by móc się uczyć?
Kto wydłubywał skrupulatnie przez pół godziny rodzynki z bio musli bez cukru?
Komu zaczęły wypadać włosy?
Kto stracił okres?
Kto wybrał kłamstwo zamiast posiłku?
Kto stał wytrzymał przez całą imprezę przy zastawionym stole bez skubnięcia nawet odrobiny?
Na kogo ludzie zaczęli patrzeć z przerażeniem?
Kto wylądował w szpitalu, zawalił rok, stracił związek, radość, ochotę do życia?
Kto mimo tego nie przestał?

Ty. Ty. Ty.

Ty dokonałaś nadludzkich wysiłków, by dopiąć swojego celu.
Co jak co, ale wolę to masz żelazną, najmocniejszą.
Tak wielką, że zdołałaś prawie (PRAWIE) przechytrzyć naturę. Że organizm musiał wytoczyć naprawdę najcięższe działa i zmusić Cię do jedzenia, żebyś nie zagłodziła się na śmierć!
Dziewczyno, przecież on się domagał JEŚĆ miesiącami, czy nawet latami. Dzień w dzień, godzina po godzinie, minuta po minucie, non stop. A Ty nic.
Powiedziałabym: Czapki z głów.
Problem tylko, że wybrałaś zły cel i złe środki do niego.
A więc te czapki, smętnie wędrują w dół. Jak na jakimś pogrzebie.

Na szczęście Twój organizm wygrał walkę o życie.

Zapytasz gdzie te szczęściary, którym się cholera udało w bitwę z naturą?
Odpowiedź jest jedna: Na cmentarzu.

*

Ale Ty wyciągnęłaś z tego wszystkiego koszmarnie błędne wnioski.
Lekcja, którą daje Ci twoje ciało nie brzmi: Nie masz silnej woli, ale: Każda dieta prowadzi do objadania się.
Już o tym pisałam i w poście o wahadle i w pamiętnym poście o Newtonie.
To wszystko czyste prawa fizyki.
Przypomnijmy w skrócie III zasadę dynamiki:
Każdej akcji towarzyszy reakcja równa co do wartości i kierunku, lecz przeciwnie zwrócona.

To także tyczy się dynamiki bulimii i kompulsywnego objadania się.
Każda dieta ma swój odpowiednik w obżeraniu się.
Tydzień diety – tydzień obżerania się,
Miesiąc diety – miesiąc obżerania się.
Deficyt 10000 kcal w tydzień – pożarte 10000 w jeden dzień.
W naturze nic nie ginie, a wszystkie rachunki zgadzać się muszą.

A więc nie, nie masz słabej woli. Masz tą wolę niechcący nakierowaną przeciwko sobie. Robisz z niej zły użytek.
Trzymasz nóż za ostrze.
Chciałaś zrobić coś absolutnie szalonego, bez precedensu; chciałaś dobrowolnie wyrzec się jedzenia, czyli czegoś co jest niezbędne do życia – tak jak oddychanie, picie i sen.
To wbrew milionom lat ewolucji, wbrew naturze, wbrew życiu jako takiemu.
To się nie ma prawa udać – dzięki Bogu – nigdy.

Zapamiętaj raz na zawsze: każda próba diety, wcześniej czy później zostanie zmiażdżona. Każda najsilniejsza wola wycelowana przeciwko potężnej naturze, złamana.
Nawet tak niesamowicie silna jak Twoja.

*

Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zapraszam Cię na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina

Albo na kurs online. Pierwsza lekcja tutaj: Lekcja 0

Zawsze możesz też do mnie napisać: [email protected]

Published On: 16 maja, 2017Kategorie: TU ZACZNIJ, Bulimia i kompulsyTagi: , , , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

21 komentarzy

  1. Y. 16 maja, 2017 at 8:22 am - Odpowiedz

    Napisane jakby idealnie o mnie… Miesiące bez słodyczy, bo NIE. Nie chciałam i nie czułam się z tego powodu pokrzywdzona. Skrupulatne ważenie plastra pomidora, żeby w razie nie miał o 5g za dużo. Ciągłe burczenie w brzuchu wieczorem, bo przecież w obiad wykorzystałam już wszystkie kalorie na dziś. I wmawianie innym, że ,,nie mam ochoty/nie jestem głodna/lubię być głodna wieczorem, bo rano z apetytem zjem śniadanie” – i ja naprawdę to polubiłam, miałam wrażenie że wtedy właśnie chudnę, czułam się super-miałam kontrolę nad moim życiem, inni ciągle łamali swoje dietetyczne postanowienia a ja nie! Słuchałam jaką to mam silną wolę, jak mi zazdroszczą tego samozaparcia. I tak mi dobrze szło, że jak już się rozpędziłam to wylądowałam na najbliższym murze z +10kg i -1000 do samooceny. Od pół roku dieta/obżarstwo. I nienawiść do siebie. I ciągłe próbowanie diet na nowo. Mentalnie nie jestem w stanie jeść więcej, bo nie mogę uwierzyć, że da się schudnąć jedząc np 1600kcal. Dla mnie: NIEREALNE. Jak polubić siebie, albo chociaż zaakceptować?

    • Wilczo Glodna 16 maja, 2017 at 12:15 pm - Odpowiedz

      Kochana, ale właśnie na takiej ilości kcal przytyjesz.
      Dowód? Spójrz w lusterko… Przecież właśnie to się dzieje bo się głodzisz.
      Czy Twoja siostra, przyjaciółka, koleżanka i w ogóle każda kobieta jaką znasz, musi jeść poniżej śmiesznych 1600, żeby utrzymywać wagę? Jeżeli nie, to czy ty jesteś ulepiona z innej gliny?
      Przecież to niedorzeczne!
      Właśnie dorabiasz się w ten sposób nadwagi. Prawie każdy otyły człowiek tak zaczynał – od próby schudnięcia w głupi sposób.
      A potem wpada się w spiralę bulimii i tycia.
      Kicia, nie można robić ciągle tego samego i oczekiwać innych rezultatów. Dieta = obżarstwo. ZAWSZE.

    • KasiaG 3 maja, 2018 at 5:37 pm - Odpowiedz

      Słowo w słowo ja, myślałam ze jestem nieliczna, dieta, kontrola nad wszystkim, zazdrość ludzi MOJEGO osiagniete celu! Nagle koniec, omdlenie, brak okresu od x czasu, apatia, brak chęci do wyjscia, nauki, kąpieli, ubrania sie, cel na dzis- wstac, zjeść swoją ilośc kcal, zrobic mocny trening siłowy i isc spac spełniona
      A nagle w dwa trzy Tyg przybierasz 10/12kg i maraton sie nie konczy, kg nabijamy dalek

  2. Joanna Lipska 16 maja, 2017 at 9:49 am - Odpowiedz

    Wow Aniu❤️.Co za madry tekst.Nigdy tak nie myslalam ale povprzeczytaniu twojego tekstu zauwazylam ze tak wlasnie jest.Ja mam zelazna wole,jak malo kto.Jestem uparta ale skierowalam swoja wole w zlym kierunku.

  3. Alina 16 maja, 2017 at 9:59 am - Odpowiedz

    I to jest właśnie sedno sprawy!

  4. Daria 16 maja, 2017 at 12:26 pm - Odpowiedz

    Do Y. MIAŁAM KONTROLĘ NAD MOIM ŻYCIEM….
    Też mi się wydaje,że jak liczę kalorie i kilogramy to mam „KONTROLĘ NAD MOIM („wspaniałym”) ŻYCIEM..
    A tak naprawdę nie kontroluje niczego!!! A przy tym zachowuję się jak…duża dziewczynka ..zero odpowiedzialności
    I tak od kilkunastu lat ……wzloty i upadki…przewaga UPADKÓW
    Pozdrawiam serdecznie

    • Y. 16 maja, 2017 at 2:43 pm - Odpowiedz

      Ja też nie kontroluję już niczego, już nawet tych głupich kalorii nie potrafię kontrolować. Ale tak mi się wtedy wydawało, czułam się super jedząc jabłko (dokładnie zważone rzecz jasna) w towarzystwie osób jedzacych lody… A teraz albo nie jem albo jem trzy litry tych lodów… ale staram się ogarnąć. Tylko ja już nie umiem jeść normalnie. Nie wiem chyba jakie to normalne porcje. Albo nie jem albo jem do porzygu. Nie dociera do mnie, że mogę jeść więcej… ja z dnia na dzień potrafię zauważyć w lustrze(!), że przytyłam

  5. ... 16 maja, 2017 at 8:01 pm - Odpowiedz

    A co zrobić jak chce zdrowo schudnac? Wyszłam z anoreksji obżerając się i w rezultacie obecnie zamiast niedowagi mam nadwagę, czuje się bardzo źle i chce schudnąć ale tym razem zdrowo tylko ciągle mam właściwie kompulsy, mimo ze na diecie nie jest już od roku ;c pomocy…

    • Wilczo Glodna 17 maja, 2017 at 9:22 am - Odpowiedz

      Kicia, a co jesz? Odpowiednio do swojego zapotrzebowania?

      • ... 17 maja, 2017 at 10:52 am - Odpowiedz

        gdy mam „normalny” dzień to jem normalnie, nie odczuwam głodu, ale na drugi, jakiś gorszy dzień odzywa się do mnie właśnie ten gadzi mózg i nie potrafię się potrzymać mimo, ze niedawno jadłam. Ja już naprawdę nie wiem co mam robić, czy liczyć kalorie, czy jesc zgodnie z intuicją..

        • Wilczo Glodna 17 maja, 2017 at 4:26 pm - Odpowiedz

          Kochana, a jak radzili sobie ludzie przed wynalezieniem kalorii?
          Ja bym Ci poradziła zrobić tak jak ja zrobiłam: trzymać się jakiegoś mądrego jadłospisu przez miesiąc. Ja nauczyłam się jeść z pierwszej ksiażki Chodakowskiej. To dla mnie było odkrycie, że można „tyle” zjeść i unormować do tego swoją wagę.
          Polecam także nasze diety na blogu. Potrzebny Ci taki przewodnik.

  6. Daria 17 maja, 2017 at 7:24 am - Odpowiedz

    Jedzenie jedzeniem, kalorie kaloriami a życie się toczy…
    Mija….
    Po kilkunastu latach chyba czas najwyższy się ogarnąć i zacząć ŻYĆ !
    Unikam wagi..ważenia się..
    Staram się normalnie funkcjonować….
    Czy dziś dam jeszcze radę? …

    • Wilczo Glodna 17 maja, 2017 at 9:22 am - Odpowiedz

      jasne. Wiem, że tak.

  7. Weronika 17 maja, 2017 at 5:01 pm - Odpowiedz

    Czytając czułam się jakby to było dokładnie o mnie. Odkąd po roku odchudzania zaczęło się u mnie błędne koło „dieta-kompulsy-dieta” myślałam sobie „Gdzie podziała się tamta silna dziewczyna, która potrafiła nawet nie oblizać łyżki w trakcie przygotowywania posiłku?” Do tego dobijały mnie komentarze rodziny „Jak to? To ty jesz słodycze? Może nie powinnaś jeść tak późno, bo już tyle przytyłaś?” Czułam się jak śmieć, bo nie umiałam sobie poradzić z tak prostą rzeczą jak jedzenie. Dopiero kiedy uświadomiłam sobie, że nie da się żyć w ten sposób, zaczęłam powoli wychodzić na prostą. Przez prawie 2 lata żyłam przeszłością. Mówiłam sobie „Nie pójdę do przyjaciółki na noc, bo będę musiała zawalić dietę”, „Założę tą sukienkę dopiero jak schudnę”, „Kupie spodnie w mniejszym rozmiarze, bo muszę mieć motywację do chudnięcia”. Jeszcze długa droga przede mną, ale dzięki tobie wiem, że akceptacja siebie jest pierwszym krokiem do wyjścia z tego bagna. I właśnie to powoli się dzieję. Zaczynam kochać siebie. Dziękuję Aniu :*

    • Wilczo Glodna 18 maja, 2017 at 2:41 pm - Odpowiedz

      Cudnie, tak trzymać!

  8. Diety nie działają, ale w moim przypadku podziałała bardzo powolna zmiana nawyków żywieniowych:)
    http://www.ladymademoiselle.pl/

  9. EmilyAttack 18 maja, 2017 at 9:20 pm - Odpowiedz

    Ożeszkurwajapuerdole… przepraszam. Ale właśnie sobie jestem na etapie uświadamiania sobie problemu o.O

    ….

    To będzie gorzej?

    • Wilczo Glodna 19 maja, 2017 at 12:38 am - Odpowiedz

      Co to znaczy „będzie gorzej”? Pytanie pierwsze, od kogo to zależy? No przecież nie od sąsiada :)
      Kochana, jeżeli będziesz robiła dalej to co robisz, to tak, będzie gorzej, bo ciało będzie się broniło co raz bardziej.
      Jeżeli przestaniesz i zaczniesz podejmować lepsze wybory, będzie lepiej.
      Bulimia to nie rak, że będzie gorzej i nic na to nie możemy poradzić.
      Bulimia to konsekwencja naszych irracjonalnych wyborów i tyle.

  10. Asia 25 maja, 2017 at 8:42 pm - Odpowiedz

    A co jeśli NIGDY się nie głodziłam, ale mimo tego zaczęłam się obżerać? Owszem, chciałam wyeliminować słodycze i zaczęłam liczyć kalorie, ale nigdy nie jadłam mniej niz 2000 kcal( tak nam mówili w szkole, żeby tyle jeść) ale nigdy przenigdy, nie czułam sie głodna a jednak półtorej roku temu zaczęły sie pojawiać kompulsy początkowo na świętach i imprezach potem coraz częściej, aż do teraz, kilka razy w tygodniu nawet. Jem 5000, 2000, 5000,3000, 6000, 2000kcal i tak wygląda mój tydzień. Mnóstwo kg na plusie. A chciałam tylko ograniczyć słodycze i schudnąć te 3-4 kg

    • Wilczo Glodna 26 maja, 2017 at 2:56 pm - Odpowiedz

      To myślę, że najnowszy post jest dla Ciebie. Zobacz czy trafiłam.

  11. Marta 18 sierpnia, 2019 at 11:20 am - Odpowiedz

    Dokładnie przedstawiłaś moją historię… Czuję do siebie nienawiść i pogardę, że nie potrafię i nie chcę się powstrzymać, obżerając się od tak długiego czasu, dzień w dzień, na podwieczorek i kolację całymi pojemnikami musli, wafli ryżowych z serem, litrami kakao… To jak wyjść z tego błędnego koła? Wolałabym znów się ograniczać i czerpać z tego satysfakcję, bo teraz zachowuję się jak dziecko, które objada się, nie zważając na to, że następnego dnia będzie mu towarzyszyć do późnych godzin ból brzucha i uczcucie pełności… :(