Bądź swoim priorytetem
Pisałam niedawno o presji jaka wywierana jest na kobietach, aby wyglądały ładnie. Wspomniałam tam też o naszej tendencji do zadowalania wszystkich wokół. Dzisiaj rozwinę ten temat, bo bardzo boli mnie fakt, że tak postępujemy, spychając siebie same na szary koniec listy zadań do wykonania.
Co mam na myśli? Taki przykład: Przychodzi do mnie dziewczyna na mentoring, lat 35+, dwójka dzieci, mąż, kariera, własne mieszkanie. Nazwijmy ją Kasia.
U Kasi wszystko działa jak w zegarku; dzieci zaopiekowane, wysłuchane i zrozumiane. Do szkoły maszerują codziennie z odrobionymi lekcjami i pełnym smakołyków lunchboxem. Mąż wypoczęty, bez wyrzutów sumienia odpala FIFĘ lub wychodzi na siłownię. Wszak Kasia nie truje mu, że ma się teraz zająć dzieciakami czy posprzątać. Ona wie, że on ciężko pracuje. Poza tym chłopak się bardzo stara – robi zakupy, wstawia i wypakowuje zmywarkę, pomoże w ubieraniu najmłodszego. Zresztą mają taki nowoczesny związek partnerski; każdy ma swoje obowiązki i czas przyjemności. A że ona czasu nie ma, to… jakoś tak wychodzi.
Mieszkanie Kasi jest wysprzątane, obiad zrobiony (oczywiście ona go nie je, bo jest na diecie), niedziela zawsze pachnie ciastem.
Na tym wszystkim absolutnie nie cierpi kariera mojej podopiecznej, bo co jak co, ale to nie są lata 50te i sprawa rozwoju jest dla niej bardzo ważna.
Cierpi na tym tylko sama Kasia, która wymiotuje od dwudziestu lat i nie ma czasu tego zmienić.
Tak przynajmniej mówi mi w naszej pierwszej rozmowie: Ja nie mam czasu o siebie zadbać.
Może pomyślisz, że się naczytałam za dużo Wysokich Obcasów? Albo, że przesadzam? No niestety nie. Taki sielski obrazek bardzo często obserwuję z bliska. Przychodzą do mnie takie nieskazitelne perfekcjonistki, które ogarnęły już wszystko i wszystkich, oprócz siebie właśnie.
One same są bardzo dalekie od jakiegokolwiek „ogarnięcia”. I co najgorsze, w ogóle nie widzą w tym żadnego problemu. Ba! Dziwią się jak każę im zostawić ten odkurzacz i usiąść w spokoju do posiłku.
Czy to nie jest smutne, dziewczyny? Czy wy też tak robicie?
Tak często same stawiamy się na szarym końcu, za potrzebami wszystkich domowników, szefa, kota i psa. Za umytą podłogą i wytartymi kurzami. I ja nie mówię tu o wyjściu do kina czy kosmetyczki. Ja tu mówię o naszym zdrowiu i życiu!
Jak masz wyjść z bulimii, skoro nawet nie masz czasu zrobić sobie kanapki i zjeść jej jak człowiek w pozycji siedzącej, z talerzyka?
Jak masz przestać „zajadać stres” skoro często sama ten stres sobie tworzysz, próbując spełnić jakieś wydumane oczekiwania wszystkich dookoła, które nawet nie są realne!
Nikt nie zwróci uwagi na to, że podłoga jest niezamieciona, a niedzielne ciasto pochodzi ze sklepu, a nie z piekarnika. Zresztą zawsze można zagonić do tej roboty kogoś innego, jeżeli już musi być zrobiona.
Za to jeżeli mama/partnerka/ przyjaciółka będzie w końcu zadbana, zauważą to wszyscy i na wszystkich wpłynie to pozytywnie.
No bo jak masz być dobrym rodzicem, czy towarzyszem życia, skoro od pięciu godzin nie miałaś nic w ustach i prawie mdlejesz? Jak masz to zrobić skoro dźwigasz na sobie wszystkie problemy tego świata – kosztem wszystkiego.
Bardzo często pytam takie dziewczyny: Czy to właśnie chcesz przekazać swojej córce? Że kobieta może się zaniedbać na śmierć? I to dosłownie. Czy chciałabyś aby ona poszła w Twoje ślady?
Nastaje wtedy cisza, a potem prawie szeptem „No nie…”
Jeżeli więc nie, to Ty sama tak nie rób.
Bądź dla siebie priorytetem, skorzystaj ze starej dobrej zasady maseczki tlenowej – najpierw sobie, a dopiero potem wszystkim innym. Bo jeżeli Ty się sobą nie zaopiekujesz, nie postawisz swoich potrzeb na pierwszym miejscu (tak, tak, na pierwszym), to nikt tego za Ciebie nie zrobi. Pamiętaj, to pierwszy, najważniejszy obowiązek, a nie zbędny luksus.
*
Dawno nosiłam się z zamiarem napisania tego artykułu, bo taka postawa kobiet jest po prostu nagminna. Potrzebowałam jednak dodatkowej inspiracji, aby to zrobić.
W zeszły weekend byłam na warsztatach pracy z ciałem metodą Lowena. Polega to na odnajdywaniu i uwalnianiu emocji, które gromadzą się w naszym ciele – czasami przez długie lata. Bardzo polecam poczytanie na ten temat, bo to niezmiernie ciekawa sprawa. (Być może w przyszłości napiszę o tym coś więcej.)
Pojechałam tam bez większych oczekiwań, a wróciłam z wieloma nowymi wnioskami i ważnymi pytaniami.
Mianowicie moje ciało pokazało mi dobitnie, jak bardzo przeciążona i przepracowana jestem. Okazało się, że ja także popełniam błąd, o którym dzisiaj piszę.
Pracuję non stop od czterech lat. I to całymi dniami, czasami po 16 godzin w ciągu doby.Nie miałam przez ten czas ani jednego dnia wolnego od bloga, książek, maili czy YouTuba. Jestem przyklejona do telefonu i uzależniona od dostępu do Internetu. Jeżeli gdzieś jadę, sprawdzam najpierw na booking.com, czy w hotelu jest dobre łącze. A kiedy już tam przyjadę pierwsze co robię, to otwieram kompa. Nie mogę pójść sobie na cały dzień gdzieś w cholerę, czy zostać w łóżku. Nie mogę pojechać na kurs Vipassany o którym marzę od lat. Nie ma takiej opcji.
Jestem w pracy non stop od półtora tysiąca dni. Nigdy nie robię, tak jak inne blogerki, przerwy świątecznej czy wakacyjnej. I jestem kurde zmęczona.
I nie zrozum mnie źle, ja nie narzekam, bo kocham to co robię całym sercem. Poza tym to jest moja życiowa misja. Ale ponieważ jest to coś tak ważnego – bo przecież nie doradzam ludziom w sprawie mody czy makijażu – nie mogę pozwolić sobie na nieodpisanie na chociażby jednego maila.
Jednak, jako że blog robi się co raz bardziej znany, to wszystko zaczyna kosztować mnie bardzo dużo – i czasu i energii. A przecież nie jestem cyborgiem i energia mi się powoli kończy.
I właśnie teraz to zobaczyłam; jeżeli pociągnę jeszcze trochę w ten sposób, to się wypalę. A to na pewno nikomu na dobre nie wyjdzie. Ani mi, ani osobom, którym mogłabym pomóc.
Bo jak niby mogę być dobrym wsparciem dla kogokolwiek, jeżeli sama potrzebuję wsparcia i odpoczynku?
Najwyższy więc czas zadbać w końcu o siebie. Czas poprosić o pomoc.
A więc po raz pierwszy odwracam role i to ja pytam: Jak Ty możesz mi pomóc? Czy masz jakiś pomysł jak mogę delegować część moich obowiązków innym? Przecież jest wiele zdolnych, empatycznych kobiet, które mogłabym wyszkolić w mojej metodzie i pozwolić im nieść dalej i szerzej moje przesłanie.
Może powinnam stworzyć ogólnopolską sieć miejsc, gdzie każdy możesz otrzymać indywidualną pomoc? Może powinnam nagrać więcej kursów czy innych materiałów? Może poszukać inwestora? Zgłosić się do fundacji? Przecież sama nie dysponuję ani wiedzą prawniczą, ani biznesową, ani jakąś dużą kasą, tak by na przykład otworzyć ośrodek.
Tylko jak ja mam to niby zrobić? Ktoś, coś?
Rzucam na razie hasła i liczę, że coś mi poradzicie. Chcę rozwijać Wilczo Głodną, poczynić kolejny krok i stworzyć coś więcej niż blog, który zależy tylko od istnienia i dobrego samopoczucia jednej osoby – mnie samej.
Tym bardziej, że ja sama też muszę być dla siebie priorytetem.
Dziękuję za wszystkie sugestie.
Aniu, myślałaś o Patronite?
Świetny pomysł! Popieram!
Myślałam o tym ostatnio :) że sama chciałabym pomagać innym kobietom. Może zorganizuj kurs na mentorkę? Kameralny, dla kilku kobiet, które przeszły drogę do pełnego wyzdrowienia. On line. One, z Twoją pomocą, będą mogły nieść to co odkrylas w świat.
O właśnie, świetny pomysł! Z chęcią zostanę ambasadorką wilczoglodnej w kujawsko-pomorskim, bo u nas wilk czai się za każdym rogiem ❤️
Ania, stwórz team, znajdź kilka osób z tą samą misją. Które będą tak jak ty prowadzić. To co robisz jest piękne i wielkie. Rozwijaj wilczogłodna jak możesz.
Tak wielu pomogłaś i tak wielu jeszcze pomożesz. Wypaczony obraz kobiety w naszym społeczeństwie to codzienność, którą trzeba zmienić. Cokolwiek byś niewymyśliła. Stanę w pierwszym szeregu do pomocy.
Ania!
Pamiętam jak rozmawiałyśmy o tym w Krakowie. Tak jak napisały poprzedniczki – cokolwiek nie wymyślisz również stanę w pierwszym szeregu do pomocy i jakąkolwiek decyzję podejmiesz co do swojej pracy ( faktycznie prowadząc tak wiele rzeczy samej rozumiem absolutnie Twoje zmęczenie ) myślę ,że każda z nas Czytelniczek to zrozumie kiedy otwarcie powiesz dziewczyny muszę założyć maskę z tlenem ;- ) . Każdy jest człowiekiem, a nie cyborgiem – mamy prawo zarówno do pracy jak i świętego odpoczynku. Warto pomyśleć też o takim „teamie” kobiet, które pod Twoim sztandarem będą dumnie przekazywały Twoją wiedzę w świat.
Zgadzam się!!! Jestem zatem druga w kolejce do pomocy Szefowo! :)
Jakbym czytała o sobie .. po pracy przychodzę do domu i robię WSZYSTKO chociaż nie raz słyszę od partnera po cholerę czemu nie usiądę i nie odpocznę na chwile . Poprostu nie umiem , wiecznie zaganiają wieczorem szykowanie obiadu na drugi dzoen chociaż następnego dnia mam znowu inne ważne sprawy jak mycie sprzątanie porządkowanie chodzenie z kata w kat . Myśle ze to czasem tez chęć zapewnienia sobie zajęcia żeby nie myśleć o napadach bo nie umiem odpoczywać .. u mnie dzień wolny musi być aktywny bo inaczej kończy się napadem . Nie Istebneje coś takiego jak odpoczynek tylko nuda , chyba nie muszę mówić jak na tym cierpię ja i koja rodzina . Wiecznie wlurzoba zestresowana mama , dziecko musi jak w zegarku zjeść ubrać się bawić wszystko na czas .. to zabija wszytsko co najważniejsze
Aniu, ja również popieram wypowiedzi powyżej, pomyśl o Patronite i teamie Twoich współpracowniczek :)
A co to jest to Patronite? Dobra wygooglam :)
To jest taki serwis dla twórców internetowych, gdzie odbiorcy mogą ich wspierać finansowo (być patronami), żeby twórcy mieli możliwość przygotowania interesujących treści :)
uważam, że to fajne, pożyteczne i uczciwe, chcę coś wartościowego, to płacę za to :) Można płacić mało, ale zawsze w momencie kiedy zapłacę zupełnie inaczej podchodzę do tych treści, bardziej je szanuję i więcej de facto z tego mam :)
Ja sama jestem patronką.
Wg mnie fajną opcją jest też zadawanie pytań przez patronów gdzie później Ty możesz przygotować filmik czy wpis odpowiadający na dane zagadnienie :)
Raz usłyszałam od męża ze łykam posiłki jak kaczka…ale jak mały chciał to czy tamto to ja odrywalam sie od stołu a nie on…jesz szybko lub nie jesz wcale..w sumie to nie wiem co gorsze…Aniu zadbaj o siebie bo kto zadba o Nas…
Kochana Aniu,
to niesamowite, ale mimo że nie skorzystałam z Twojego mentoringu, czytałam z uwagą i zainteresowaniem wszystkie Twoje artykuły, dosłownie wszystkie od półtora roku. Mentoring z pewnością byłby jeszcze szybszym sposobem wyjścia z ED, ale dałam sobie radę bazując na Twoich mądrych, cudownych słowach, które dotarły do mnie tak dobitnie, jak żadne inne dotąd. I tak oto jestem chodzącym przykładem, że Twoje wsparcie i wiedza są bezcenne – wyszłam z zaburzeń i jestem całkowicie zdrowa. Bez Ciebie by mi się to nie udało. Zawsze będę Ci za to wdzięczna.
Zgłaszam swoją ogromną chęć do pomocy, np. odpisywania na maile, bo na pewno zajmuje Ci to większość dnia, a jako że mówią, iż mam „lekkie pióro” i lubię pomagać innym -studiuję psychologię i jestem po kursie dietetycznym, być może byłoby to dla Ciebie pomocne.
Ściskam Cię mocno, trzymaj się ciepło i dbaj o siebie, w końcu jesteś najważniejszą osobą w swoim życiu! Wszystkiego dobrego, a co do pomysłów na pomoc, to jak wyżej – jestem bardzo chętna. :)
Ja jestem za wzięciem jakiegoś dofinansowania i przyjęcia kogoś do pracy.Wcześniej oczywiście szkolenie tej osoby/osób i jestem pewna,że takich dziewczyn które mogłyby Ci pomóc ogarnąć co trzeba jest wiele:) I mam na myśli te co znają problem z własnego doświadczenia.
Ania! Mogę Cię reprezentować na Śląsku! <3 Będę Twoją pilną uczennicą, tak jak byłam pilną bulimiczką, od 3 miesięcy dzięki Tobie wolną od jedzenia!
Kochana Aniu. Jakie to super ile wsparcia dostajemy od innych kobiet!!! Ale tak jak piszesz w pierwszej kolejności musimy zadbać same o siebie bo nikt za nas tego nie zrobi. W pierwszej kolejności spróbuj chwilę naprawdę odpocząć, dac sobie czas na ułożenie nowych pomysłów w głowie! Cudowne jest to że dałaś sobie prawo do poproszenia o pomoc ❤❤❤. I masz tez prawo do odpoczynku!!! Tyle nam dalas, teraz mozesz cos od nas dostac ❤❤❤. Rękami i nogami podpisuje się pod tym co napisały dziewczyny w komentarzach, i jako doświadczona w temacie chętnie pomogę!!! Zaliczam się przeciez do Twojego teamu ❤❤❤
Też się chętnie przyłącze do współpracy by cię wyręczyć
Czarodziejko moja! Ty wiesz ,że jakby coś trzeba było pomóc – w miarę możliwości czasowych – zawsze pomogę,hm? sama wiesz,że mam za sobą 20 lat ed, bardzo ciężką drogę i mnóstwo doświadczeń,którymi mogę sie podzielic z innymi…no i jestem zdrowa i szczęśliwa :) :*
Myślę, że najlepszym sposobem na oddelegowanie części obowiązków i pracy byłoby wyszkolenie grupy osób, które przyjęły by pod swoje skrzydła część osób potrzebujących wsparcia i pomocy. Jestem chętna <3
Kochana Aniu,
napisałam do Ciebie chyba dwa lata temu, kiedy byłam około 50ciokilową chudzinką. Taaaaaaak, teraz to widzę. Mam 1,71 cm wzrostu. Byłam załamana, bo przytyłam kilka kilo od 40stu i nie mogłam ogarnąć, jak/czemu/po co i w ogóle dlaczego zaczynam miewać napady.
Z czasem zaczęłam jeść, wymiotować, bez napadów, potem zdarzały się napady. Nie taka rasowa bulimia, ale jednak coś na kształt. No i przytyłam. To tak w wielkim skrócie. Obecnie ważę odpowiednio, odżywiam się raczej odpowiednio. Zdarzy mi się zjeść za mało, ale później sama wiesz, że po prostu zjem więcej. I niestety wciąż mam wyrzuty sumienia. Ale czuję, że już jestem w dobrym miejscu. Czuję się po prostu dobrze.
Kochana, dzięki Twojej metodzie, nauczyłam się z powrotem ŻYĆ. Dziękuję. Dla mnie jedną z ważniejszych kwestii jest to, że ćwiczę ok 40 minut dziennie, czasem więcej, ale to jest w końcu przyjemne i czuję, że mi służy! A nie szkodzi. Ale dziś nie o tym.
Teraz, co do to Twojej prośby o pomoc/sugestię/pomysł.
Miałam już napisać o tym dawno, ale jak to zazwyczaj jest, nie mogłam się zebrać/ nie miałam czasu etc.
Otóż, Kochana! Uważam, że jak najbardziej powinnaś poszukać jakiegoś inwestora, wsparcia np. ze strony tych osób, które dzięki Tobie wyszły z ED, i innych form pomocy. Z konkretnych rzeczy, to może zweryfikuj jakoś swoje czytelniczki/podopieczne, które wydadzą Ci się najbardziej odpowiednie, przeprowadź z nimi rozmowy czy to na skajpie czy jakoś inaczej i wybierz kilka osób, które mogłyby godnie głosić Twoją metodę/teorię/PRAWDĘ. Może kurs na mentorkę po tej weryfikacji. I zbudujesz sobie taki wilczy team. Może WILCZOGŁODNE miałyby większe przebicie. Nie zrozum mnie źle – Ty, kochana, nasz Aniołku, ratujesz życia, wprowadzasz w nas kolor, magię i dobro, które ukradłyśmy sobie same, tnąc kalorie. Chodzi mi o to, że taka sieć Twoich, nie wiem – Wilczych Ekspertów, mogłaby robić to na większą skalę.
Od Ciebie będzie zależało, w czym miałyby one być pomocne; czy to w odpowiadaniu na maile, szukaniu fundacji, miejsc spotkań z ludźmi z ED, czy miałybyście stworzyć właśnie taką silną kobiet wilczo walczących o to, by prawda wyszła na światło dzienne.
Ale mam problem z jedną kwestią. Otóż, jak pisałam wyżej, już dawno chciałam poruszyć ten temat. Kiedy rozmawiam z najbliższymi, ale też z dalszymi mi osobami i mówię, jak to działa, czemu anoreksja często przechodzi w bulimię, tłumaczę jak to się dzieje, dlaczego NIE JESTEM CHORA, a byłam UZALEŻNIONA i niedożywiona; dlaczego dieta zapoczątkowuje depresję, trudności ze wszystkim i dlaczego to dieta doprowadza do zaburzeń odżywiania, a nie odwrotnie, niektórzy patrzą się na mnie jak na kosmitkę. W zasadzie – wszyscy. I serio, masz żywe dowody na to, że żeby wyjść z bulimii wystarczy dać sobie kilka dni odpowiedniego jedzenia i bum. Wszystko powoli znika. I wilcze myśli (tak silne, bo słabe są w nas, ale już możemy je ignorować) i ochota na wszystko i głód emocjonalny itd., itp.. I tak myślę. To trzeba jakoś rozprzestrzenić, spopularyzować. Z jednej strony warto, żeby było to jak najszybciej, ale z drugiej, kto szuka – znajdzie Ciebie i Twoje święte słowa i jeśli się zastosuje – wyjdzie z ED. Mam na myśli to, że czasem rzygać mi się chce, jeśli znów słyszę, że jestem biedna i chora. Tzn. kiedyś, gdy jadłam za mało i wieczorem wiadomo, jak to super pożyczanie kalorii się kończyło. I wszyscy mi albo współczuli albo unikali. Fuj.
Nie wiem konkretnie, co mogłoby Ci pomóc, to wszystko luźne pomysły, ale jakby coś – jestem chętna i otwarta do pomocy.
Ściskam i dziękuję Ci za wszystko.
Twoja,
Dobrochna
Mam nadzieję, że to się nie rozprzestrzeni, bo te teorie są szkodliwe,.
Krysiu..już daj sobie spokój..
Hej Aniu!
Cudowny pomysł by się rozwinąć i pomóc jeszcze większej ilości wilczyc.
Uważam, że odpoczynek należy Ci się w 100%. Czas tylko dla siebie o którym to tak często piszesz.
Popieram dziewczyny i chętnie stanę u Twojego boku by pomóc innym.
Zanim odkryłam Twojego bloga chciałam pomagać osobom chorym na zaburzenia odżywiania.
Uważam, że nie dostają one zrozumienia. Są ładowane do jednego wora uzależnień.
Jest nas tutaj cały ogrom i mieszkamy w różnych zakątkach kraju i świata.
Pozwól sobie na czas dla siebie i podziel się obowiązkami z ludźmi, którzy tak jak Ty chcą pomagać :)
No właśnie Aniu tak z tą niezamiecioną podłogą to nie do końca.Właśnie że są takie domy gdzie ta niezamieciona podłoga ZOSTANIE ZAUWAŻONA, więcej, stanie się ona tematem dnia i kolejnej dzikiej awantury, a Ty dowiesz się że jesteś syfiarą i domownicy nie będą dłużej tolerować tego chlewu, że jesteś samolubną egoistką myślącą tylko o sobie i mającą innych ludzi za g.. i mnóstwa innych przykrych rzeczy o sobie. I nawet jak uda Ci się wyrwać tego dnia 5 minut dla siebie to ten wrzeszczący głos będzie Cię ścigał i nie pozwoli Ci się odprężyć i zadbać o siebie, i zamiast na siłowni, u fryzjera czy w spa, wylądujesz gdzieś z głową najpierw w torbie słodyczy, a później w kiblu, wyrzygując po raz kolejny pieniądze za które mogłabyś kupić sobie WOLNOŚĆ. To nie zawsze jest tak tak że tylko my jesteśmy chore emocjonalnie a wszyscy dookoła są zdrowi. To że Ty masz szczęście mieć zdrowego emocjonalnie partnera to nie znaczy że każdy tak ma.
Tak, ale zdrowego emocjonalnie partnera nie losuje się na loterii. Go się wybiera.
A nawet jeżeli wybrało się źle, bo człowiek był młody i głupi, to zawsze istnieją wyjścia awaryjne takie jak rozwód i separacja. Nie trzeba do końca życia męczyć się w związku opartym na przemocy.
Hej Shisha,
Ja mialam podobna sytuacje, zarowno w partnerem, jak i z praca. I wiesz – pewnego dnia postanowila, we pozbede sie wszytkiego, co powoduje u mnie pogorszenie mojego stanu. No i co sie stalo – wyjechalam do domu i zamieszkalam z mama – po 30-ce. Nigdy nie myslalam, ze cos takigo mogloby sie przydarzyc mnie i ze to bedzie jakis totalny koniec swiata. Ale nie byl – zrobilam trzy kroki w tyl, zeby moc zrobic 10 w przod, a wlaciwie to narodzic sie na nowo.
Hej Aniu,
Ja już od pewnego czasu myślałam o tym, czy by nie skontaktować się z Tobą w tej sprawie, bo sama bardzo chciałabym pomagać innym ludziom, którzy przechodzą przez to samo co ja kiedyś, ale większość mojej wiedzy i zmiana w życiu to zasługa Twojej ciężkiej pracy i chęci dzielenia się z innymi. Jeśli zdecydowałabys się na zaangażowanie innych osób w swoją misję to ja chętnie się dołączę. Dziewczyny przede mną rzuciły już kilkoma trafnymi pomysłami: kurs na mentorke na przykład. W każdym razie, wspólnie można więcej :))
Ze swojej strony do wachlarza propozycji wsparcia, dorzucam swoje umiejętności trenerskie – prozdrowotne i spersonalizowane podejście w ogóle do ruszania się, higieny życia i…. Jedzenia, którego sama wciąż nadal się uczę.
(Aniu ośrodek się remontuje! Oj dzieje się dzieje ).
Eh, nie dziwię się,że szukasz hoteli ze stałym łączem, ja tę wiadomość dodawałam 3 razy z komórki, a piszę dopiero teraz;/. Spóźniona, ale z pomysłem – mam nadzieję, że w miarę dobrym. Aniu,ja też chciałabym pomóc. Jednak, jak sama mówiłaś, mam świadomość,że hura optymizm nie wystarczy. Mam takie pomysły, może choć trochę przydatne: 1. Nie wiem, ile dokładnie dostajesz e-maili, ale jakby dać Twoim elfom hasło do skrzynki? Następnie można dodać makro (ale nie to,co wilczyce tak skrupulatnie liczą) czyli kolorowe kategorie odznaczające wiadomości. I np na pierwsze 100 wiadomości, które przyszly do godziny 8, dajmy na to oznaczone jako kategoria zielona, odpowie Kasia, na kolejne 100 – kategoria niebieska- Basia, na kategorię różową- Marysia itp… 2. Zdaję sobie sprawę z tego, jak My, czytelniczki, wyczekujemy kolejnych postów. A gdyby tak chętne osoby pisały artykuły, które Tobie wyślą – może i nie naukowe, ale o swoich doświadczeniach,refleksjach itp? Chociaż osoby z zaburzeniami mają ze sobą tak wiele wspólnego, to przecież są różne. Komuś może przypasować czułe mówienie do siebie,żeby powstrzymać atak, a komuś innemu – ironiczny humor, a jak jej się zbierze na atak to stwierdzi, że Arya goni Nymerię XD. Popatrz, mogłoby się to nawet codziennie ukazywać. A może wśród chętnych będzie jakaś studentka/absolwentka dietetyki lub psychologii? I jakiejś dziewczynie łatwiej będzie uwierzyć,jeśli to „autorytet” powie,że jak się zje normalnie, to się nie utyje? Albo do kogoś dotrze,że Pani mająca 180 wzrostu i waży 70 kg nosi rozmiar XXL, ponieważ jest EKSTRAwysoką KOBIETĄ,a nie wielką,zapasioną kolumbryną? I w ten sposób pokażemy,że Super Laska to stan umysłu i niejedno ma imię. Poza tym pod „kontrowersyjnymi” postami zawsze ktoś się burzy,że jest wyższy/ niższy/ innej budowy niż Ty, a tak może łatwiej będzie zobaczyć,że różne osoby zdrowieją, są człekokształtne, nie likanropie, i mają się dobrze? I pokazanie różnych jadłospisów różnych dziewczyn – dowód na to,że nie każdy na śniadanie pałaszuje jaglanke, ktoś je owoce o 19 i wafelka po obiedzie białkowotłuszczowym i nie umarł. 3. Faktycznie,z pracownikami to dobry pomysł,a może część projektu by działała jak wolontariat? Dzięki temu i Ty, i My byśmy się sprawdziły- bo szczerze chcieć to jedno, ale niestety dla kogoś taka praca może być nazbyt trudna czy psychicznie wykańczająca. Uff, mam nadzieję,że choć na trochę się przydałam :D. Pozdrawiam ciepło
Wilczogłodna team rządzi!!! Wchodzę w to:)
Aniu ja myślę że patronite to coś co mogłoby się sprawdzić u Ciebie. Jestem pewna że są osoby, które chciałyby Ci się odwdzięczyć i patronite to taki właśnie sposób. Podoba mi się też pomysł o mini odziałach wilczej i kursie dla mentorek. Jeżeli robiłabyś nabór na taki kurs to chętnie wezmę udział.
Wiem też że niektórzy blogerzy, gdy roboty jest tyle, że się nie wyrabiają, po prostu zlecają niektóre teksty albo prowadzenie kont na socialach, zrobienie researchu, nawet pogrupowanie maili pod kątem tych najbardziej alertowych.
Nie wiem czemu tak jest ale łatwiej mi pomóc innym niż sobie. Łatwiej mi wejść w skórę obcej osoby. Dużo interesuje się zdrowym jedzeniem, nawykami, psychologia. Mam skończony kurs doradcy dietetycznego, oraz interesuje się też psychodietetyka.. Ja dopiero teraz podjęłam kroki aby sobie pomóc… Chce kupić twoje książki bo wierzę że będą moja nowa Biblią… Jeśli będę mogła pomóc to super…