Diety od celebrytów
Wczoraj na Wilczym Stadzie, jedna z was wrzuciła artykuł o Justynie Kowalczyk, która to opowiada, że dziennie jada i 6000 kcal, po to aby… być Justyną Kowalczyk.
Daje do myślenia, co? Przecież taki codzienny, intensywny trening spala masę kalorii. Oczywiście ten artykuł znalazł się na forum po to, by otworzyć nam nasze Wilcze oczy. Tak często trenujemy jak dzikie i jemy 1600 kcal. Wiadomo jakie to głupie i nieodpowiedzialne, prawda?
No właśnie, a jeżeli nie wiadomo? Co, jeśli dostałyśmy taką dietę od słynnego „profesjonalisty”, który sam ma sylwetkę jak milion dolarów?
Pod artykułem rozwinęła się dyskusja na ten właśnie temat.
Ja nigdy nie korzystałam z usług dietetyka, ani nie prosiłam o pomoc celebrytów. Robiłam jedynie nasze Wilcze jadłospisy, ale to bezpieczne rozpiski. Poza tym nigdy nie trzymałam się kurczowo podanych tam ilości. Jak byłam bardziej głodna, to jadłam więcej, a jak nie miałam ochoty na dany produkt, to zamieniałam go na inny.
Wiem jednak, że wiele z was korzysta z pomocy gwiazd fitnessu. Doświadczenia jakie macie w tym zakresie, są bardzo do siebie podobne.
Często przychodzą do mnie dziewczyny na mentoring z takimi rozpiskami. Zazwyczaj jest to głodówka, lub coś w ten deseń. Nigdy osobiście nie widziałam tam diety powyżej 2000 kcal (aczkolwiek nie przeczę, że to się zdarza).
I teraz podzielę się moimi wnioskami, jakie mi się nasunęły.
1. Gwiazdy fitenssu kłamią.
2. My oczekujemy od nich tych kłamstw.
Już wyjaśniam co mam na myśli.
Zarzucanie komuś kłamstwa to ciężkie oskarżenie, ale myślałam o tym naprawdę długo i dochodzę do wniosku, że to musi być to.
No bo popatrz, taki dietetyk, dając Ci dietę 1200 kcal jest jakoś tam przekonany, że robi dobrze. Tak się nauczył w szkole i tak zaleca swoim podopiecznym. Sam może nigdy nie próbował przetrwać na takiej kaloryczności. Przecież nie musiał mieć nigdy problemów z wagą, tak jak na przykład ortodonta, nie musiał mieć nigdy krzywych zębów.
Całkiem możliwe więc, że on wierzy w to, że ta dieta działa. Ba! Ma na to dowody empiryczne ; przychodzi babka przy kości, a wychodzi lasencja. To, że ona tam się zaraz obeżre, to już nie jest jego odpowiedzialność. Widocznie ma słaby charakter, czy zajada stres. Trzeba ją wysłać w takim razie do psychodietetyka, albo Bóg wie gdzie. On swoją pracę już zrobił najlepiej jak umiał, w najlepszej wierze. Tak przynajmniej zakładam.
I proszę, nie obrażaj się, jeżeli jesteś sama dietetykiem, albo trafiłaś na bardziej światłego przedstawiciela tej profesji. Ja nie chcę nikogo wyśmiewać.
Ja po prostu przytaczam esencję kilku tysięcy historii, które w swoim życiu czytałam. To naprawdę często tak wygląda i naprawdę nie uważam, że taki dietetyk jest głupi czy ograniczony. On zdobył tę wiedzę od swoich profesorów i nigdy nie pomyślał, że może nie wszystko się tu zgadza. A to że niektóre z tych założeń, po prostu nie działają w praktyce (lub doprowadzają do tragedii), to nie jego wina.
Ale co z takim sportowcem – celebrytą? Nie chcę tu rzucać nazwiskami, bo i tak każdy wie o kogo chodzi. Przecież te kobiety (i mężczyźni) mają sukcesy na koncie, wspaniałe, mega wyrzeźbione sylwetki. Nie wyskoczyły one właśnie ze szkolnej ławy ze świeżym dyplomem! One zeszły z sal gimnastycznych i z medalowych podium. Mają za sobą lata treningu i prawdziwego sportu na najwyższym poziomie.
A skoro tak jest, to WIEDZĄ, że 1600 kcal na „zrobienie masy” to jakiś żart, że 1200 kcal, to wpędzanie ludzi w zaburzenia odżywiania, a przynajmniej w jo-jo. Zaś dawanie karmiącej matce 1500 kcal, powinno być karalne jako próba podwójnego morderstwa. Serio.
A jednak to robią.
Przecież jedna z czołowych fitneserek, w którą wpatrzona jest masa kobiet, twierdzi, że je 1200 kcal, dwa razy na rok robi post i coś tam jeszcze, czego nie pamiętam, bo kiedy to czytałam, tak mi skoczyło ciśnienie, że musiałam się położyć.
Przecież to jawne kłamstwo. Każdy kto chociaż trochę poczytał na ten temat, wie że to niemożliwe. Jeść zapotrzebowanie kaloryczne dwulatka ma po pierwsze utrzymać dorosłą kobietę przy życiu, po drugie wykształcić takie mięśnie? Litości!
Dlaczego więc to robią? No tak tak, kasa.
Ale dlaczego by nie wykorzystać swojej pozycji autorytetu i nie zacząć głośno mówić, ile naprawdę powinno się jeść? Ile one same jedzą (tak jak Kowalczyk)? Przecież mogłyby uratować tyle istnień, oszczędzić ludziom tyle frustracji i cierpienia, a i tak swoje by zarobiły.
A może nie? Może pies z kulawą nogą by nie przyszedł do nich po poradę?
Coś mi się wydaje, że właśnie tak by było.
Dlaczego? Bo my właśnie tego oczekujemy; diety 1600 kcal. Oj nie, to za dużo! My chcemy mniej. Im mniej tym lepiej, bo jak będzie mniej, to SCHUDNIEMY WIĘCEJ I SZYBCIEJ! Płacimy za EFEKTY, a nie za morały na temat właściwego żywienia.
My same nakręcamy ten rynek.
I mówiąc „my”, nie mam na myśli czytelniczek tego bloga, czy Ciebie konkretnie. Mam na myśli nas – konsumentów treści „fit”, nas – dbających o wygląd, nas – społeczeństwo jako takie.
Przecież od dziecka mówiono nam, że właśnie tak trzeba jeść, aby schudnąć i wyglądać dobrze. I jak to? Nagle ktoś mówi odwrotnie?
Przecież taka osoba nie miałaby w ogóle klientów. Wszyscy poszliby do innej gwiazdy, która się nie wygłupia z jakimiś wywrotowymi teoriami, lecz daje stare dobre 1500 kcal przy pięciu treningach w tygodniu.
Z przykrością obserwuję, jak nasza własna ciemnota wymusza taką dynamikę. A nie znalazła się jeszcze na tyle odważna celebrytka, aby głośno powiedzieć „Ludzie, mylicie się”.
Kto zaryzykowałby swoje „dobre imię” i miliony na koncie?
Kiedyś śledziłam i kochałam jedną taką. Polubiłam ją, jak miała ona 32 tysiące fanów na Facebooku (pamiętam jak dziś!), a ja sama tkwiłam po uszy w bulimii. Było dla mnie szokiem kiedy zobaczyłam, jak namawia do jedzenia praktycznie wszystkiego (i makaron, i orzechy i tłuszcz, WOW!) i to w sporych ilościach. To dało mi bardzo do myślenia i naprowadziło mnie na właściwą drogę.
Lecz czasy się zmieniły, ona ma teraz miliony fanów i sprzedaj ludziom dietę 1000 kcal. To smutne.
*
Mam jeszcze jedną teorię, ale da się ją obalić w sekundę: Może te sławy po prostu nie wiedzą, co robią zatrudnieni przez nich współpracownicy? No bo przecież to nie jest tak, że to ta gwiazda siedzi osobiście i układa ludziom diety.
Ale to słaba teoria, co?
A Ty co o tym wszystkim myślisz?
*
Na koniec pokażę Ci kwiatek, który właśnie wczoraj posłała mi moja dawna podopieczna. No po prostu kropka nad „i” do tego artykułu.
W III gimnazjum na technice, miała ona cały semestr poświęcony żywieniu człowieka. Jako jedno z zadań jej klasa dostała ułożenie diety 1000 kcal.
Magda dostała szóstkę.
Gratulujemy.
Zgadzam się że albo kłamią albo żyją w jakimś świecie iluzji. Być może wiele z tych fitnesek nie miało nigdy problemów z wagą i wydaje im się, że jakby miały to pewnie by stosowały te diety po 1000 kcal. A tak to nie muszą, ale bez mrugniecia okiem wypisują je swoim fankom, które jeżeli w ogóle interesują się poczynaniami pań fitnesek to znaczy, że temat wagi i jedzenia raczej przewijał się już w ich życiu. Zwykle w kontekście diet i cudowania.
Celebrytki zwykle też powielają to co mówią dietetycy, bo same nie mają takiej wiedzy. No a z dietetykami znowu bywa różnie..
Anno, Aniu!Nie masz pojęcia jak się czuję wyjątkowo, że moje przemyślenia dały inspirację do postu <3 Jestem taka dumna, jednak coś potrafię!
Powtórzę swoje przemyślenia z fb – tak, rozumiem, że to biznes, ale tak to nazwij, a nie ukrywaj tego za płaszczykiem zbawiania świata i ludzkości.
Sprawdziłam profil Chodakowskiej. Faktycznie w 2012 roku pisała ze złością (podobną do Twojej w pozytywnym znaczeniu), że diety 1200 kcal to głodówka i głupota, a w tym momencie diety o takiej kaloryce są sprzedawane na jej stronie internetowej, a potem zdjęcia metamorfoz jej fanek na tej diecie są wstawiane na jej fanpejdża razem z motywującymi tekstami.
Myślę, że ludzie po prostu oczekują błyskawicznych efektów i stąd niestety popularność takich diet.
Hej, a mi się wydaje, że Chodakowska o tych niskokalorycznych dietach pisała kiedyś i to w ten sposób, że są u niej dostępne, ponieważ wie, że niektóre kobietki wybierają te diety żeby na własną rękę dodać sobie jakąś swoją przekąskę czy tam cały posiłek.
Aniu Kochana,
Sama jestem na dietetyce i uwierz krew mnie zalewa jak słyszę za każdym razem ze bez deficytu 1000kcal nie schudniesz bo nie zrobisz deficytu, bo są badania i to matematyka. Tak uczą na uczelniach niestety. Nóż w kieszeni mi się otwiera. I potem mamy dietetyczki które układają diety na 1200 kcal, a nie wiedzą jak to jest bo nigdy nie miały zaburzeń odżywiania i na takiej diecie nie były. Według najnowszych badań obniżenie diety o 500kcal od tego co zwyczajowo jesz powoduje już deficyt, zaznaczam że przy nadwadze i ludziach którzy jedzą około 4000 kcal dziennie normalnie. 3500 i chudną pomimo iż nadal według CPM jedzą za dużo i powinni tych.
Tacy celebryci „1200kcal” jesli mowia prawde to sami tez przechodza przez ortoreksje, anoreksje itp :(
Tez kiedys obserwowalam wspomniana tu trenkerke i bardzo ja szanowalam za racjonalne podejscie. Ale juz od dawna jej nie sledze i przykro mi slyszec, ze tak sie sprzedala :C
Na yt na kanale 5 metrwo pod ziemia jest wywiad (pt. 25 kg w dol) z dziewczyna, ktora przez obsesyjne odchudzanie wpadla w bulimie (siostra mi mowila, ze ona jest wlasnie od chodawskiej z metamorfoz, ale nie wiem czy faktycznie tak jest).
To ja, od tej Chodakowskiej. Nie korzystałam z jej diet, jak tylko z treningów. Pojawiłam się ze swoją metamorfozą na jej stronie, ale kiedy po zaburzeniach odżywiania odezwałam się ponownie, nic już nie odpisała. Jako, że miałam spotkania z różnymi dziennikarzami to wiem i potwierdzam, co napisała Ania: fit trenerkom-celebrytkom książki i diety piszą i rozpisują inne osoby. One tylko dają twarz i ciało i robią kuku innym kobietom…
Trafilas w sedno Aniu. Masz 100% racji i ja jestem tego najlepszym dowodem. Zaufalam swego czasu Chodakowskiej. Bylam nia zachwycona i nie powiem, wiele dobrego wniosla w moje zycie, bo zaczelam regularnie cwiczyc i mam dzis inne cialo, widze miesnie, mam kondycje, czuje sie super ale jest tez druga strona medalu. Zamowilam jej diete kiedy wazylam 70kg/172cm wzrostu. Przy 5 treningach w tygodniu jej dietetyczka wyliczyla mi diete na 1400kcal. Po dwoch miesiacach diety mialam dojsc do wagi 60kg. W efekcie zeszlam do 66kg i nabawilam sie takich zaburzen odzywiania jakich nigdy wczesniej nie mialam. Mialam co pare dni napady takiego wilczego glodu, ze potrafilam wyjesc doslownie wszystko co bylo w domu. Potem cwiczylam do upadlego, zeby to spalic, wracalam do diety i znowu obżarstwo i tak w kolko. Na liczniku bylo znowu 70kg a ja tonelam w zagubieniu i poczuciu wina. I na szczescie cos mi zaswiecilo w glowie. Pomyslalam, ze cos mi przez ta diete poszlo nie tak. Widocznie jadlam za malo! Potem zaczelam ogladac Twoje filmy i wyszlam na prosta. Dzis kazdej dziewczynie mowie: daj sobie spokoj z dietami! Nie nabijaj kasy tym celebrytkom! Odzywiaj sie zdrowo ( co to znaczy zdrowo to juz wyjasnila nie raz Ania ;) ) i cieszcie sie wreszcie zyciem! Po prostu! Pozdrawiam wszystkie wilczyce i Ciebie Aniu. Robisz cudowna robote. Dziekuje za to, ze mi pomoglas.
Literowke widze niezla dalam Mialo byc „w poczuciu winy” nie „wina”
Ile teraz jesz kalorii?
Też się chętnie dowiem ile kalorii teraz jesz. Mam podobny wzrost i cwicze 5-6 razy w tygodniu. Jak to wpłynęło na Twoją wagę i samopoczucie?? Pozdrawiam
Teraz jem okolo 2000kcal, waże 65-67 kg (roznie mi pokazuje waga, a waze sie gora raz w miesiacu, a nie tak jak kiedys obsesyjnie codziennie). Doszlam do wniosku, ze to jest najwidoczniej najlepsza waga dla mnie i nie ma co walczyc z natura bo wygladam dobrze, czuje sie dobrze, cwicze nadal 4-5 razy w tygodniu, duzo chodze, latem rower itd. wiec wszystko jest w porzadku. A najbardziej odpoczywa moja psychika. Jem po prostu zdrowo ale tez bez przesady – jak mnie „najdzie” na czekolade czy paczka raz na pare dni to po prostu zjem i nie robie z tego tragedii, tyle, ze zjem naprawde jednego, nie od razu piec ;) Cukier odstawilam dawno temu ale kocham orzechy, daktyle, rodzynki i te wszystkie slodkosci, ktore jem codziennie np do owsianki. Mysle, ze trzeba sluchac swojego ciala i powtarzac sobie: moje cialo to nie smietnik i byle czego do niego wrzucac nie bede. W koncu mam jedno cialo na cale zycie, drugiego nie dostane:)
2000 i nie masz napadów?? Mój organizm dopomina się o żarcie jak zejde poniżej 2400 :(
I to jest dowód na to, że nie można patrzeć na innych tylko słuchać SWOJEGO ciała.
Szczerze powiem że nie spotkałam się z tym ze Chodakowska sprzedawaje dietę 1200 kcal i mówił że to dobre. Jakiś czas temu wykupiłam dietę u niej – Chciałam by moj jadłospis był trochę bardziej urozmaicony – i tak przy aktywności jaka zaznaczyłam (3-4 razy w tygodniu) miałam rozpiske na ok 2100-2300 kcal. Nie chciałam schudnąć tylko utrzymać wagę. Było całkiem fajnie ale często ratowalam się owocami lub orzechami bo trochę było dla mnie za mało… śledzę profil Ewy i wiem że namawia ona do jedzenia. A nie do nie-jedzenia. Żeby ćwiczyć trzeba jeść. Trochę będę jej bronić.
Distalas taka kaloryczność ponieważ chciałaś utrzymać wagę.. ja przy wzroście 170cm i treningach 5 razy w tygodniu dostalam kaloryczność 1200-1400kcal. Ważyłam 58kg i chciałam ważyć 54, co już wiem jest mało. Na stronie pojawiła mi się informacja „Ważysz prawidłowo ale jeśli chcesz schudnąć możesz go osiągnąć” i tam samemu można wybrać tempo chudnięcia..a wiadomo im szybciej tym lepiej.. wiec to tak.. koniec końców.. nic nie schudłam i napady były okropne.. Ewa także dodaje rozpiske na swoim FB i tam jej diety są ok 1800kcal, ale te spersonizowane już nie. Pozdrawiam
1800 to też raczej nie dla młodych aktywnych dziewczyn…
Ja miałam nawrót próbując tygodniowej diety 1800 – wydawało mimi się, że nie zaszkodzi…
Bez napadów musze być na 2000-2200 w dni kiedy ćwicze.
Szkoda, że teoria Ani jest jeszcze tak mało popularna w dietobiznesie
To ją popularyzujmy. Mówmy o Wilczogłodnej! :D
Ehh. …Zgadzam się z artykułem w 100% .Gdybym wiedziała o tym jakieś 10 lat temu to napewno w życiu nie skorzystałambym z diet od dietetyka 1800 ,1600 kcal ,a gdy waga stanęła to Pani dietetyk rozpisałem mi dietę na 1400 kcal …A ja ślepo wierzyłam i glodowalam, glodowalam aż doprowadziło mnie to do napadów obrzarstwa i całego tego syfu ..Na szczęście trafiłam na ten blog który otworzył mi oczy ….Nigdy więcej diet poniżej 2000 kcal i żadnego słuchania tych wszystkich fit gwiazd ! Jakieś 2 miesiące temu weszłam na profil jednej Pani która ma założona Platformę treningowa. Wykupiłam ja z ciekaqosci, aby móc trenować. Gdy zobaczyłam ze ta fit gwiazda daje diety 1600 kcal niby jakiś tam DETOKS i stopniowo chciała jeszcze z miesiąca na miesiąc obcinać po 100 kcal to ,aż mi się niedobrze zrobiło i juz nigdy więcej nie wykupiłam ten Platformy !!I przestałam obserwować jej profilość w ogóle. Poprostu żałosne i smutne :((((
A na tej pracy domowej nie ma podpisu nauczyciela ? Hmm troszkę dziwne …
Wcale nie dziwne. Oczywiście sfabrykowałam tę pracę domową poświęcając na to całe popołudnie. Tak desperacko chciałam udowodnić swój punkt widzenia.
Ehhh….
Pozdrawiam mimo wszystko.
Nawet nie pomyślałam, że Ty, Aniu mogłaś to zrobić – serio. Ale raczek, że ktoś wysłał Ci taki wytwór.. zresztą nie ważne ;) Po prostu, jest to dziwne że nie ma podpisu. Tak to każdy uczeń mógłby sobie postawić taką ocenę ;) nigdy się nie spotkałam z jego brakiem. I bez urazy – Pozdrawiam :*
To się cieszę, bo ludzie mi często sugerują nie wiadomo co (że prowadzę krypto reklamę Barbie np) i mam już tego dość. Ściskam.
Ja tam jem 4,5k kcal na masie(stopniowo zwiększałam zaczynajac od 3k kcal) wychodząc z anoreksji. I wiecie co? Po 4 miesiącach przytyłam 8-9 kg, GDZIE W WIĘKSZOŚCI SĄ TO MIĘŚNIE(ćwiczę siłowo i w tym momencie dorzucam treningi crossfit bo to kocham, ale wszystko to robię we współpracy z trenerem). Wagowo niby nie msm niedowagi, ale niestety bf jeszcze mam na tyle niski, ze nadal kwestie hormonalne nie są uregulowane. Chciałam powoli zmniejszać kaloryke, żeby ta waga już szła do góry trochę wolniej, ALE MÓJ TRENER MI ZABRONIŁ mówiąc, ze do zdrowej wagi brakuje jednak mi jeszcze 2-3 kg i dopiero wtedy będziemy o tym myśleć. W koncu przestałam się bać jedzenia!
Brawo kochana!
A nie jest tak że te diety 1200-1600 kc są po to aby były szybko efekty i same dajemy się w to wpędzać?
Kto poświęca rok lub kilka lat aby osiągnąć wymarzoną wagę? Najczęściej chcemy jak te laski na insta w 4 tygodniu zrzucic najlepiej 10 kg…
Tylko potem nikt nie myśli o konsekwencjach…ciekawe czy dziewczyny które wrzucają swoje zdjęcia u trenerów personalnych za rok też będą tak wyglądać?
Ja już sama nie wiem…może chodzi o to aby była motywacja..przecież jedząc normalnie, czyli wg potrzeb moje organizmu nie schudnę…więc może to chodzi o ten efekt wow ? tylko czy można po np. 1-2 mcach diety 1200kc zacząć stopniowo jeść więcej zgodnie z zapotrzebowaniem własnego ciała?
czy są na tej „sali” dziewczyny które przeszły taką dietę, schudły a potem zaczęły jeść normalnie? bez drastycznego tycia, efektu jojo?
Tak I Ja mialam diete od Ewy Ch. Rozpisana na 1500 kcal przy karmieniu piersia. Zle sie to skonczylo. Czulam sie zawiedziona I oszukana, no Bo jak to tyle dziewczyn przeszlo z nia metamorfozy a ja nawet tygodnia nie moglam na jej diecie I cwiczeniach wytrzymac. Ehh…
1600kcal dziennie to głodówa. Może być super zbilansowana, pięknie sfotografowana i uspokajać chore anorektyczne umysły. Jestem zdrowa, zdrowo jem, zdrowo ćwiczę, już żaden problem mnie nie dotyczy.
Od jakiegoś czasu zaczęły mnie nawet zastanawiać instagramowe fit influencerki robiące fotki każdego swojego posiłku od dajmy na to roku czasu (KAŻDY super kolorowy, mega wypasiony, na pięknej zastawie, wygląda zdrowo, fit i na maksymalnie 300kcal).
Na każdy taki posiłek czeka się jak na ostatni, musi być wypas, jeśli jesz 1600kcal. To prosta droga albo do anoreksji albo bulimii.
Fakty są takie, że przy odrobinie silnej woli dasz radę wytrzymać trochę, po drodze jakiś napad, potem pogarda (też się czujecie same ze sobą jak płonący nad przepaścią wielki śmieciowy kontener?), trzymamy gardę, waga stoi, obcinamy 100kcal, napad, dalej garda. Nie masz siły chodzić. Mówić. Myśleć. Chcieć cokolwiek. Nie zostaje nic prócz cyferek i spadających z dupy spodni. I albo śmierć głodowa albo bulimiczny czyściec.
Ja właśnie kończę kolejny wielomiesięczny rozdział mojego życia pt „jestem kelnerką, studentką, jem zdrowo, ćwiczę i wszystko gra via 1500kcal”. Dramat. Z napadami też, owszem ale i z okresami czystej michy, podczas których nie miałam siły (serio fizycznie) dojść 1km do pracy spacerem, wypierania, że przecież jem zdrowo, cykania fotek żarciu (że wcale nie licze kalorii, skąd), trenowania do zwichnięcia stawu, naderwania więzadeł (pomyślałam tylko, że jestem żałośnie słaba i beznadziejna, ćwiczyłam w stabilizatorze póki ból praktycznie nie uniemożliwił mi chodzenia). Smutna, wkruwiona, niewyspana, zakmnięta na wszystkich i wszystko. Cera do śmietnika, zęby do śmietnika, hormony off, elektrolity w kosmosie. Owsianka, chude mięsko, warzywa na patelnie, kefirki, serki wiejskie light, twaróg zero, cola zero, życie zero.
Historia autentyczna, podejście milion pierwsze do opuszczenia kontenera pt ED.
Diety tej wartości stosowane były w przypadkach ludzi, których otyłość powodowała zagrożenie życia na tu i teraz, z podobną skutecznością jak lobotomia.
Ja dzisiaj wchłonęłam koło 2200kcal (już mi duszno), w tym 150g mieszanki studenckiej za 750kcal. I czułam się jak śmieć, póki nie ogarnęłam, że to tyle samo, co trzy piwa wieczorem na imprezie.
My tu nie jesteśmy, żeby schudnąć laski, jesteśmy, żeby przeżyć. Wyleczyć głowę.
Mój rollercoaster trwa ponad 10 lat, ma różne wydania i gdybym mogła mieć jedno życzenie do złotej rybki byłoby to: chcę jeść normalnie (a wiecie, że to poniekąd wymienne z kocham i akceptuje siebie?).
1600 (nie mówię nawet o 1200) to horror, a skoro ktoś jest gotowy posunąć się do zrobienia sobie takiej krzywdy w imię sylwetki, gotowy zaryzykować kosztem swojego zdrowia, to tylko kwestia czasu, aż będzie gotów zrobić dla niej rzeczy, które się w żadnej zdrowej głowie nie mieszczą. (świecę przykładem)
Przepraszam za długość i falowanie po tematach.
Trzymam mocno kciuki za Was i za siebie.
Świadectwo super, a Ty genialnie piszesz. Wiesz o tym?
Kochana żadne świadectwo, po raz kolejny sięgnęłam dna i po raz kolejny jestem zdesperowana żeby jednak przeżyć.
I próbuję.
Dziękuję Aniu, mam nadzieję, że nie wypaliłam przez te lata wszystkich neuronów.
Aniu (chodzi o osobę za loginem „anka”, nie naszą Anię),
Czy jest szansa pogadać z Tobą mailowo? Przeczytałam Twój post i… po prostu muszę. Jak znajdziesz chwilę, to napisz proszę na [email protected]
Kochana, mozna, oczywiście: [email protected]. Zapraszam!
@anka kapitalnie piszesz, trzymam kciuki
Aniu ja nigdy nie czytałam pism kobiecych, toteż o dietach 1000 kcal dowiedziałam się… od Ciebie. Myślałam że zmyślasz. Serio. Ale po tych zdjęciach z zeszytu… To z tymi 1000 kcal… to oni tak naprawdę? Włos się na głowie jeży… Jezu….
Zgadzam się, zgadzam się! Aniu jak dobrze że otwierasz nam oczy! A końcówka mnie tak rozśmieszyła….
Ja sama ostatnio skusiłam się na zakup diety od tej znanej trenerki fitness i byłam w lekkim szoku, jak mi pokazało, że powinnam jeść 1600 kcal.
Zaznaczam przy okazji, że nie mam nadwagi, a samą dietę wykupiłam bardziej po to, żeby zobaczyć jadłospis pisany pode mnie i mieć nową inspirację do tworzenia posiłków, niż po to, żeby schudnąć.
Na co dzień zjadam około 2500 kcal i nie jestem super aktywna fizycznie, nie chodzę na siłownie itp., ale sporo chodzę, używam schodów zamiast windy itp., wysiadam przystanek lub dwa szybciej żeby mieć spacer. Ważę przy tym 65 kg przy wzroście 179 cm i czuję się z tą wagą zupełnie ok. Taką zresztą wagę ma po prostu moje ciało i do niej naturalnie dąży. I jak tu teraz żyć na tych 1600 kcal…
O rany…a już zaczynałam myśleć, że ze mną coś jest nie tak…przy 170 cm ważylam powakacjach 62, stwierdziłam że za dużo bo już bylo 58. Dieta 1700-1800 kcal, ćwiczenia 5-6 razy w tygodniu i po miesiącu załamka, napady jedzenia słodyczy…a potem to już wszystkiego przez 2 tygodnie, poźniej wstyd, 66 kg i od nowa
Ja jestem na facebooku na grupie dotyczącej diety pani Ch. Ponad rok temu dietę wykupiłam i szukałam duszy do pogadania. Szybko zorientowałam się jednak, że merytorycznego czy duchowego wsparcia tam nie dostanę. Dostałam za to tysiące pogubionych duszyczek, które ciągle mają „nie wiadomo skąd” napady dzikiego głodu, którym waga stoi „bez sensu, bo przecież trzymam się diety i wyginam śmiało ciało”, którym zatrzymują się miesiączki, które karmiąc piersią jedzą po 1600 kalorii mimo dużej nadwagi. Ja się obudziłam bardzo szybko z przekonania, że dietę układają ogarnięci w temacie ludzie, kalorie wyliczyłam sobie sama, nakłamałam srodze w danych wagowo-wzrostowych na portalu diety i udało mi się wycisnąć od nich dietę 2200 kalorii. Schudłam 22 kg, żrąc. Korzystałam z ich przepisów, bo było mi wygodniej mieć od razu podliczone porcje i makro. Jadłam wreszcie normalne porcje, więc nie rzucałam się wieczorem na bochenek chleba z masłem. Nie myślałam obsesyjnie co zjem później. Jak po raz pierwszy poczułam się tak serio najedzona, to prawie się rozpłakałam. Bo wcześniej mogłam nie jeść cały dzień a wieczorem pochłaniać jak studnia bez dna, nie czując napełnienia. Ale to ja. A tam jest tysiąc takich jak ja, które wierzą w 1300 kalorii, Kiedyś pisałam na tej grupie jak zdarta płyta, że żeby schudnąć, trzeba jeść. Żeby sobie samodzielnie wyliczyć kalorie. Że to nie jest normalne, że okres się zatrzymuje. Że „stanie” wagi przy 1300 kalorii i ćwiczeniach nie wynika z tego, że rośnie im masa mięśniowa. Z tego wszystkiego posłuchały mnie może trzy. Reszta mówi, że to ich sprawa, że wiedzą co robią, że tyle im wyliczył dietetyk, wobec czego ja jako osoba bez wykształcenia w tym kierunku g… wiem. Że są najedzone tymi 1300 kcal i ledwo dojadają takie duże porcje. Jak którejś się ręka omsknie i zaznaczy, że nie chce chudnąć po 1 kg tygodniowo (a wszystkie by chciały) tylko mniej, dostanie np. 2000 kcal i pyta „Dziewczyny, dostałam 2000 kalorii, przecież to tak dużo, pewnie ktoś się pomylił”. A pod jej pytaniem odpowiedzi „ja mam 1200 i chodzę najedzona, więc da się!”. Te odpowiedzi, w których ktoś powie „Hej, to nie jest dużo, to zdrowa ilość” (bo na szczęście pojawiają się) raczej w tym wszystkim giną.
Coraz mniej wchodzę na tę grupę, wcześniej próbowałam tam komuś pomagać, teraz już po prostu nie mam siły tego czytać. Dziewczyny wiedzą lepiej. Ma być mało kalorii, trzeba być twardym i wytrzymać. I ćwiczyć.
Ja się zawiodłam na nowej trenerze, byłam kiedyś bardzo gruba, wazylam ok 100 kg, zaczęłam się nad zastanawiac dlaczego po każdej diecie mam efekt jo-jo. Nie będę się rozpisywać nad całym procesem myślowym ale w skrócie postanowiłam jest jak szczupła osoba a nie traktować każdy posiłek jak ostatni w życiu. Oczywiście początki nie były łatwe- walka z przyzwyczajeniami. Ale z czasem jadłam normalnie. Serio! Nie byłam głodna w ogóle, jak chciałam jadłam a jak nie to nie. Nie planowałam godzin. Zaczęłam ćwiczyć bo sprawiało mi to super frajdę. W 1.5 roku schudłam 34 kg. Robiłam to dla siebie i czułam się jak w niebie. Aż do czasu…. W pewnym momencie znajomi zaczęli mnie podziwiać i to był koniec bajki… waga w pewnym momencie stanęła, to normalne ale te ochy i achy tak mi schlebialy, że chciałam więcej. Wysłałam moja metamorfozę do p. Ewy ale mnie olala ponieważ jak było w odp- niewykupilam od niej diety nie bedziw publikacji na stronie fb- Wpadłam tak na najgłupszy pomysł na świecie- dieta :(. To było 2 lata temu. Dalej już każda się co się działo- głodówka, rzyganie, środki przeczyszczajace, terapia, leki, + 10 kg i co za tym idzie panika i jeszcze bardziej dieta, głodówka, rzyganie, środki przeczyszczajace…. wszelkie próby powrotu do starych, prawidłowych nawyków kończyly się fiaskiem. W końcu 3 dni temu trafiłam na ten blog, jestem nieco przerażona i nieco podekscytowana. Chce być zdrowa ale wciąż bardzo chce być szczuplejsza o te 10 kg. Boję się….. Nie wiem kogo słuchać. Tu są herezje dla osoby chcące być szczupła mam mętlik w głowie
A swoją drogą to dużo tych gwiazd też ma bulimie a ja się nie przyznaje… Podobnie z instfit łaskami dlatego ja nikogo nie obserwuje. Ostatnio oglądam na YouTube kobietę która chwaliła że je musli na śniadanie… Jajko sadzone z ogórkiem na obiad podwieczorek mały jogurt i sałatka na kolacje… I pochwalne komentarze…od jutra też tak znaczynam” ja tam czekam na filmik pt. ” cierpię na bulimie”
Zgadzam się. Też kiedyś dałam się na to nabrać. Jadłam 1500 kcal, bo myślałam że tyle powinnam jeść. Ciężko w to nie wierzyć gdy wszyscy i wszystko wokół o tym trąbi. Gdy miałam nadwagę i wyliczałam sobie w kalkulatorze ile jeść by schudnąć – wychodziło po 1200-1600 kcal właśnie. Dodam jeszcze, że gdy zaczęłam się odchudzać miałam 11 lat. Byłam na początku okresu dojrzewania, mój organizm intensywnie się rozwijał… A ja głupia uznałam sobie, że będę jeść 1500 kcal. Żałuję tego do dziś, bo nawet po wyjściu najpierw z anoreksji, potem z bulimii – nasza głowa tak szybko nie wróci do siebie jak nasze ciało. Obecnie jem około 2000 kcal, czasem więcej. I jestem szczupła. Nie wychudzona tylko szczupła właśnie. Da się? Zawsze się da.
A te celebrytki… powinny schować się pod ziemię. Ze wstydu. Bo założę się, że sporo osób swoje zaburzenia odżywiania „zawdzięcza” właśnie im i wszystkim, którzy promują takie coś.