Niedziela bez wilka: Tak zwyczajnie zaburzona Justyna
Wcale nie trzeba mieć bulimii i anoreksji, aby skutecznie utrudnić sobie życie jedzeniem…
Witaj Aniu,
Piszę do Ciebie, ponieważ chciałabym Ci po prostu tak po ludzku podziękować i okazać wdzięczność.
Trafiłam na twój blog przez przypadek i tak naprawdę dzięki niemu uświadomiłam sobie, że mam problem.
Na początku myślałam, że to normalne, że jem mało (bo przecież nie chce przytyć), że jedzenie co 3 godziny (mimo tego, że czasami nie byłam głodna i wpychałam w siebie jedzenie) jest zdrowe i każdy tak robi itp. itd.
Miałam przez to problemy żołądkowe i dziwiłam się, że nie mogę schudnąć ani ukształtować „zdrowej” sylwetki, bo przecież jem mało i jeszcze prowadzę bardzo aktywny tryb życia – 4 razy w tygodniu siłownia plus spacery, czy rower.
Bardzo negatywnie wpływało to na moje relacje z rodziną i z chłopakiem, ponieważ często byłam zła, załamana, zdołowana i już wszyscy mieli mnie dość a ja po prostu wpadłam w błędne koło.
Czytając twojego bloga pomyślałam: „Kurde przecież ja mam jakieś zaburzenia odżywiania. To co robię nie jest normalne!”.
Zmianę zaczęłam od małych kroków, podjętych po przeczytaniu Twojej książki „Super Laska”.
Pomału wszystko zaczęło się układać. W mojej głowie przestawiły się jakieś trybiki i nawet nie zauważyłam kiedy wróciłam do normalnego funkcjonowania.
Mój chłopak powiedział, że widzi ogromną zmianę, że w końcu potrafię zjeść coś słodkiego i nie panikować ani płakać (bo przecież ja nie mogłam jeść takich rzeczy!) i stałam się weselsza i bardziej pozytywnie nastawiona do życia.
Pracuję jeszcze nad zwiększeniem kalorii, ponieważ idzie mi to opornie, ale myślę, że jak już zaczęłam jeść normalnie to mało brakuje, abym i w końcu to zmieniła.
Dodam jeszcze, że nie chorowałam na bulimię, czy anoreksję. Po prostu popadłam w zaburzenia odżywania, które nasilały otoczenie, media, jakieś gazetki z „super” poradami żywieniowymi i inne tego typu śmieci.
Nie przedłużając (podejrzewam, że masz masę pracy i ciężko przeczytać wszystkie maile) po prostu DZIĘKUJĘ, bo dzięki Tobie zaczęłam stawiać małe kroki w kierunku zmiany swojego życia na lepsze.
Rób dalej to co robisz, bo to jest po prostu piękne.
Ściskam, pozdrawiam i całuję mocno.
Justyna
Prawie jak o mnie! Ja też od niedawna „poprzestawiałam” myślenie i jem normalnie. Tak jak chce i czuje. Dzięki też temu blogu! I też walczę jeszcze z większą ilością kalorii! Do niedawna bałam się nawet kawy z mlekiem-bo mleko to dodatkowe kalorie przecież… A teraz slucham siebie,jem na co mam ochotę i czuję sie dobrze! (Nie tyje-,zeby nie bylo) I Mąż też widzi ze jestem weselsza-zdrowsza!
To super! I oby tak dalej! Trzymajmy się razem :)
Pozdrowienia dla Justyny! Super, że chłopak Cię wspiera! Dużo siły !
Ja zapraszam do siebie .
http://anoreksjaoczamistudentki.blogspot.com
dziewczyny wytłumaczcie mi jedną rzecz… Po jakiego grzyba Wy czytacie te durne gazety z plotkami i dietami 1000 kcal? W życiu nie miałam takiego szmatławca w ręku aż do niedawna, kiedy sięgnęłam po niego celowo w poczekalni do dentysty, żeby sprawdzić czy rzeczywiście serwują tam diety 1000 kcal bo aż mi się nie chciało w to wierzyć, w gazetach które ja czytam diety redukcyjne są dostosowane do wagi, wzrostu, typu budowy itp., ale i tak choćby nie wiadomo jakie dane wejściowe podać, nigdy nie wyjdzie w nich 1000 kcal, one oscylują wokół 2000 – 2500 kcal. Ale ja nie o tym. Chciałam wyrazić swoje… odczucia po lekturze takie pożal się Boże „gazety”. Nie wiem czego było więcej – przerażenia, zażenowania czy wstydu że jestem kobietą. Oprócz tej mieszanki odczuć zrobiło mi się zwyczajnie przykro że wydawca uważa potencjalne czytelniczki za osoby o aż tak niskim poziomie inteligencji. A z komentarzy do bloga widzę że czytelniczek nie tylko jest całe mnóstwo, ale że jeszcze te żenujące „pisma” są wyrocznią dla większości z Was…. Dziewczyny Wy to NAPRAWDĘ czytacie?????
Powiedzcie mi jedną rzecz… Macie pretensje do całego świata że narzuca model sylwetki. Ej, czy aby naprawdę? Kto Was zmusza do posiadania wymiarów 60/90/60 i wagi 42 kg przy wzroście 170cm? Czy ktoś Wam przystawia pistolet do głowy jak kupujecie ciastka? Kto Wam każe czytać te durne gazety dla kobiet i traktować je jak wyrocznię? No kto?????
Hmm..może to nie jest do końca takie świadome czytanie tych gazetek i branie sobie tych „rad” do serca. Chodzi mi o to, że przykładowo siedzi dziewczyna gdzieś właśnie w poczekalni, czy u fryzjera, gdziekolwiek i leży taka gazetka to weźmie, przeczyta kilka storn i po prostu zostanie jej to w podświadomości… a jak jeszcze ma zaburzenia odżywiania to nie trudno, żeby to mimowolnie zapamiętała i podświadomie się do tego stosowała. Ja też sobie przeglądałam takie gazetki po prostu z nudów, czy leżała gdzieś u koleżanki i coś mi niestety w głowie zostało nawet jak myślałam „rany jakie to głupie”… Presja mediów i takich „szmatławców” jest jednak ogromna i to jest smutne, że się tak dajemy wodzić za nos :( Teraz nie tykam już tych gazetek, a nawet jeśli to już nie wierzę w te brednie i tak jak Ty odczuwam przerażenie. Mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi bo mogłam trochę poplątać, ale wybacz tak mam ;)
A Ty czego się naczytalas Edyta ze tu jesteś? Bo domyślam się, ze skoro czytasz posty Ani to masz problem z jedzeniem. I tez coś wpłynęło na Twoje zachowanie. Chyba ze Twoją pasją jest hejtowanie innych, to zmień blog. I pomyśl następnym razem zanim kogoś ocenisz
Ten haj i zaburzenia snu cały czas mam bo jeszcze nie wyszłam z Ed ale Dzięki Ani i Jej wiedzy którą z nam się dzieli zdecydowanie jest łatwiej bo przynajmniej rozumiem skąd biorą się moje dziwne zachowania. Jakiś postęp w zdrowienia jest bo jak kiedyś lubiłam czuć ten haj i takie ,,uczucie niedożywienia” tak teraz tego nie lubię. Ale jeszcze dluga droga przede mną. Pozdrawiam i życzę Nam wszystkim zdrowia
Myślę, że za bardzo to upraszczasz. Presja wywierana na kobiety ( i nie tylko) by wyglądać i zachowywać się w określony sposób to bardzo złożone zjawisko, to nie tylko głupie gazetki. Nawet inteligentne osoby mogą zwątpić w siebie kiedy są atakowane takimi treściami ze wszystkich stron.
To odp do Edyty