Niedziela bez wilka: Zaczarowana Paulina

Dzisiaj świadectwo Pauliny, której po latach przyszedł do głowy pomysł, by zakwestionować wszystko w co wierzy.

ANIU,

Pisałam do Ciebie już dwa razy. Zawsze z tym samym problemem. Niby wilk już uciekł, minęło już chyba z 1,5 roku, może więcej, a ja dalej mam problem z waga… Dalej waga nie spada, choć staram się jeść zdrowo (nie dietetycznie). Stąd frustracja, że jeśli nie zacznę się odchudzać, to waga się nie zmieni. A ja odchudzać się nie będę. Taka podjęłam decyzje; ani diet, ani postów, ani nawet „jadłospisów” Chodakowskiej, Lewandowskiej czy kogo tam jeszcze. No wolę być GRUBA.

I teraz uwaga, uwaga! Po przeczytaniu książki “Mind to Matter”, którą poleciłaś na blogu postanowiłam zakwestionować to stwierdzenie. Nie wiem czy pamiętasz jak autor w niej opisuje jak jako dziecko przyniósł rysunek kowboja ze szkoły i został wyśmiany przez matkę, że co to za brzydkie malunki, przecież on NIE UMIE MALOWAĆ. I on tak w to wierzył na kolejne 40 czy ile lat, po czym raz coś namalował i okazało się, że jest w tym wyśmienity i nawet sprzedał swoje obrazy. Po tym wydarzeniu postanowił stawiać wszystkie swoje zakorzenione „prawdy” pod znakiem zapytania.

Wiec zaczęłam się zastanawiać, czy takie oto stwierdzenia których słuchałam przez większość swojego dzieciństwa/dorastania są prawdziwe. Oto przykłady:

“Paulina lubi sobie zjeść” – no a kto nie lubi?

“Ty to masz słabość do słodyczy” – naprawdę? Teraz tak myślę, że dużo bardziej mi smakują ostre i słone przekąski. Słodkie też lubię, jak każdy inny smak, ale czy to słabość?

“Osoby o twojej tuszy nie powinny się tak ubierać.” – Miałam wtedy ze 13 lat i przy wzroście 168 ważyłam z 53kg, totalna, wierutna bzdura.

“Paulina to ma grube kości” – w ogóle wtf?!

“Ty to nie znasz umiaru.” – kłamstwo. Jak się najem porządnym jedzeniem, to umiar mam. Jeśli będą to same chipsy to oczywiście, że nie. Zjem z dwie paczki, żeby się jako tako najeść (na pół godzin, bo potem organizm i tak się upomni o swoje).

No i gwóźdź programu, proszę państwa:

“JESTEŚ OSOBĄ PUSZYSTĄ/PRZY KOŚCI” i jeszcze że “TAKIE JUŻ MAM GENY” – Pamiętam jak przy spotkaniu jakiejś nowej osoby, dostałam komplement, że “ładnie Ci w tej sukience, zresztą ty masz ładną figurę, we wszystkim by Ci było ładnie”, na co ja odpowiedziałam że cóż to za głupoty, przecież ja jestem przy kości. Wtedy ta dziewczyna popatrzyła na mnie jak na kosmitę, w ogóle nie rozumiejąc o czym mówię. A ja naprawdę wtedy wierzyłam, że jestem GRUBA.
Nie raz były podobne sytuacje i ja zawsze myślałam że to jest kłamstwo, że ktoś tak tylko mówi, bo stara się być miły, a tak naprawdę widzi, że ja to jestem gruba/puszysta/przy kości i najpewniej to jeszcze mi współczuje tego mojego nieszczęścia.

Co chcę powiedzieć? To wszystko to jest GÓWNO PRAWDA!! Boże, Aniu co za odkrycie!

Popatrzyłam na całą moją rodzinę ze strony kobiet – no cholera wszystkie szczupłe po 50 kilka kilo, średni wzrost. Moja siostra, mama (tak, tak to od niej te wszystkie stwierdzenia wychodziły) są normalnymi szczupłymi kobietami bez żadnych „tendencji do tycia”, które mi się wmawiało.
To jakie ja mam w takim razie „grube” geny?!
A no nie mam! Nie mam ani złych genów, ani żadnych tendencji, nie jestem żadnym puszystym grubasem i Aniu, ja wcale nie mam żadnych słabości do słodyczy!!!

Przez cały ten czas mój własny umysł mnie zwyczajnie sabotował tymi kłamliwymi zdaniami, które mi wmówiono jako dziecku.
No bo sama pomyśl; jest wieczór i jest nudno, to skoro I tak jestem gruba I lubię słodkie, to co robię, by zabić tę nudę? A no jem te słodycze, nie do końca wiedząc czemu, ale jem.

A teraz myśląc o sobie jako o kimś szczupłym, sprawnym, zadowolonym z siebie, na nudę wybieram jogę i herbatę. A czasem też cukierka na kanapie i nie jest to koniec świata.

To jest po prostu jak olśnienie, odkrycie, jak zrzucenie kamienia, który się nosiło przez całe życie!

Te złe myśli ciągle przychodzą, że jestem gruba, że okropna, że tłuszcz mam tu czy tam, ale wtedy z całą mocą staram się myśleć odwrotnie.
Bo przecież ja jestem Z NATURY szczupła, to jest podstawowa prawda. Każde ciało ludzkie jest naturalnie szczupłe. To my tę naturę sami zaburzamy.

Chciałam Ci podziękować i za twojego bloga i za książki które poleciłeś – naprawdę uratowałaś mi życie.

Xxx
Paulina

*

A Ty jakie wierzenia możesz zakwestionować? Co niesłusznie przyjmujesz od lat za pewnik?

Published On: 17 lutego, 2019Kategorie: ŚwiadectwaTagi: , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

19 komentarzy

  1. Anianowa 17 lutego, 2019 at 12:00 pm - Odpowiedz

    Piękne i mądre świadectwo : )
    no właśnie ja też tak uważam, że najważniejsza jest OTWARTA GŁOWA, OTWARTY UMYSŁ.
    Podważanie własnych przekonań, otwartość na inne możliwości, sprawdzanie ich, zadawanie pytań, szukanie odpowiedzi.
    Popełnianie błędów i wyciąganie wniosków, działanie i refleksja.
    Cała esencja życia i rozwoju : )

  2. Marta 17 lutego, 2019 at 12:46 pm - Odpowiedz

    Paulina wspaniałe świadectwo! Życzę Ci wiele dobrego. Podążaj swoją drogą

  3. Just 17 lutego, 2019 at 1:16 pm - Odpowiedz

    Paulinko, wszystkiego wymarzonego!

    tez, uczę sie zycia na nowo, z czysta glowa, i szacunkiem do siebie…na kazdej plaszczyznie…

  4. Daria 17 lutego, 2019 at 4:19 pm - Odpowiedz

    Cześć
    Co do tego że trzeba jeść i się nie głodzić żeby nie prowokować wilka to już wiem. Wiem dużo rzeczy jak z nim sobie poradzić ALE nie umiem poradzić sobie ze strachem. Paraliżuje mnie on kiedy mam w żołądku coś niezdrowego np czekoladę. O Boże ! Mam wrażenie że rosnę z każdą sekundą. Świat mi się wali . Rośnie we mnie strach i kończy się tym że zaczynam jeść i wymiotować. Nawet jeśli trochę się przejem to ląduje w toalecie. Jak sobie poradzić z tym strachem? Widzę przecież że są osoby które jedzą słodycze, przejedzą się na jakiś czas i są szczupłe a ja nie mogę do siebie dopuścić że ja też mogę zjeść kawałek czekolady czy ,,zaszalec” w święta . Liczę na Twoją pomoc i pomoc czytelników ;)

    • Wilczo Glodna 18 lutego, 2019 at 10:18 am - Odpowiedz

      Kochana, ze strachem nie można sobie w żaden sposób „poradzić”. Najlepsze jest to, że nie trzeba. Jedyne co trzeba zrobić to pamiętać, że strach jest emocją wywołaną przez myśl. A myśli nie trzeba się bać. To że jakaś tam myśl pojawia się w naszej głowie absolutnie nic nie znaczy i wcale nie musimy za nią iść.
      Przeczytaj to: https://wilczoglodna.pl/mysli/
      I to: https://wilczoglodna.pl/ostateczna-technika-na-oszukanie-bolu/
      Oraz wszystko co napisał Michael Neil (zacznij od jego TED Talk). Zapewniam Cię, że zrozumiesz dokładnie o co mi chodzi i że będziesz wolna.

  5. Edyta 17 lutego, 2019 at 4:28 pm - Odpowiedz

    Mi moja kochana mamusia od dziecka wmawiała że jestem chudzina. Ponieważ zawsze musiałam „zasłużyć” na jej „miłość” i akceptację, więc od dziecka żyłam w poczuciu winy że nie jestem dość dobra aby zadowolić moją mamusię. W kwestii wagi również. Mamusia dużo gotowała i wypominała nam jak to ona się dla nas poświęca spędzając tyle czasu w kuchni. Nigdy nie przyznała się że po prostu uwielbia gotować i uwielbia częstować tym gości. Odmowa dokładki czy brak aplauzu i okrzyków zachwytu dla jej potraw odbierała jako osobistą zniewagę i najokrutniejszą zbrodnię. Więc jadłam wszystko co mi podsuwała pod nos, aby zyskać jej akceptację, na którą oczywiście nie miałam żadnych szans, nawet gdy moja waga doszła do 75 kg przy wzroście 164 cm i gdy znajomi oraz mój tata i reszta rodziny dawali mi do zrozumienia że trochę mnie za dużo, dla mojej mamusi byłam dalej „chudzina z trójkątem między nogami”. Aniu nie pisz że emocje i niezdrowe relacje w domu nie mają wpływu na rozwój bulimii, bo u mnie bulimia rozwinęła się tylko i wyłącznie na tym podłożu. Pewnego dnia obiad mamusi był wyjątkowo obfity, aż zrobiło mi się niedobrze. Poszłam do toalety, wsadziłam palce do gardła… i od tej pory przez wiele lat był to mój sposób na mamusię, aż do chwili gdy poszłam na swoje. Bulimia zniknęła zniknęła jednego dnia. Chociaż nie do końca. Trwała jeszcze kilka lat w postaci epizodów po każdej wizycie u mamusi, do chwili gdy uporałam się z jej wampiryzmem energetycznym i nauczyłam się asertywnie odpierać jej ataki w postaci obiadków i scen gdy ich odmawiałam. Wzięłam mamusię na przeczekanie. Było ciężko bo mamusia długo nie odpuszczała ale w końcu się poddała. Dziś jesteśmy pogodzone, mamusia zrozumiała kilka rzeczy, przyznała się do kucharskiej pasji i realizuje ją wśród swoich koleżanek, których siłą rzeczy nie ma odwagi zmusić do jedzenia. A mnie już dała spokój. Po wyprowadzce na swoje w ciągu kilku miesięcy samo mi się zrzuciło blisko 30 kg, obecnie ważę 56 kg i wyglądam i czuję się jak milion dolarów. Acha, przez całe moje życie nigdy nawet nie wypowiedziałam słowa „dieta” i „odchudzanie”. Jestem klasycznym przypadkiem którego istnienie kwestionujesz. Ale i takie się zdarzają. Tym niemniej wiem że robisz kawał dobrej roboty, trzymam kciuki za Ciebie i wszystkie Twoje podopieczne i pozdrawiam

    • Wilczo Glodna 18 lutego, 2019 at 10:22 am - Odpowiedz

      Kochana, nie neguję Twojego istnienia, ale jesteś może trzecią osobą, która mówi mi inną historię niż reszta, a na dzień dzisiejszy odpowiedziałam na 20 tyś maili na samym gmailu.
      Poza tym, jeżeli wymiotujesz z przejedzenia nie spowodowanego kompulsywnym atakiem na lodówkę, to to nie jest bulimia, a wymiotowanie z przejedzenia. Sama mówisz, że to były tylko epizody, a nie konsekwentny schemat. No i całe szczęście, bo uporządkowałaś sprawę raz dwa!

    • gruba berta 21 lutego, 2019 at 4:47 pm - Odpowiedz

      Niestety, moja mama też zawsze powtarzała, że jestem za chuda i mnie tuczyła. Musiałam zjeść do końca, bo np. nie pozwalała mi się bawić z koleżankami. Musiałam zjeść wszystko nawet jeśli porcja była ogormna i nawet jeśli czułąm już sytość. Zostało mi to do dzisiaj… i niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że dzieciństwo nie ma na nas wpływu… tylko jak to zmienić? Nigdy nie odchudzałam się, żeby schudnąć, nie uważałam, że jestem gruba… po prostu od 13 roku życia tyłam, bo jadłam za dużo. Mama zadowolona, bo jej córeczka nareszcie :wyglądała zdrowo” (ona jest otyła, brat ma nadwagę).

  6. Ewelina 17 lutego, 2019 at 7:14 pm - Odpowiedz

    W nawiązaniu do posta polecam przeczytać książkę Toksyczni rodzice. Nawet tym osobom, które mają z rodzicami super kontakt. Ja taki mam, ale książka i tak otwiera oczy właśnie na takie stwierdzenia typu „Ty to lubisz sobie pójesc” itd.

  7. Edyta 18 lutego, 2019 at 4:32 pm - Odpowiedz

    Czytałam, a jakże :-) Oprócz niej jest inna fajna pozycja – „Jak sobie poradzić z toksyczną matką”. Napisałam do Was dziewczyny bo jedna rzecz mnie nurtuje. Osobiście raz, dosłownie RAZ, spotkałam się z tekstem typu „Ale Ty jesz” itp. w swojej rodzinie. Było to niedawno na 70-tych urodzinach mojej kochanej mamy (już jej nie nazywam sarkastycznie „mamusią”). Uwaga padła ze strony wujka, równie toksycznego jak niegdyś moja mama. Tylko o ile moja mama na starość zrobiła się wspaniałą kobietą, o tyle wujek pozostał wykańczającym zgredą mającym pretensje do wszystkich o wszystko. Pałaszowałam z apetytem urodzinowego torta w wykonaniu, a jakże, mojej mamy. Pyszniutki! :-D. To był jedyny kawałek ciasta jaki zjadłam na tych urodzinach, ale za to solidny. Wujek patrzył jak jem, i chociaż sam nie odchodził od stołu, palnął taki właśnie tekst pod moim adresem. Wiecie co? On mówił a ja… kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Zastanawiałam się czy mówi do mnie po chińsku czy w narzeczu Suahilli. Jakiś czas potem czytałam Wasze historie i nagle nasunęła mi się przerażająca myśl: u mnie w rodzinie wszystkiego można było dziecku odmówić ale nigdy, ale to nigdy nie odmawiało mu się podstawowych potrzeb: jedzenia, spania, odpoczynku i spokoju podczas nauki. I jak czytam że własne matki tak mówią do córek to mi się włos na głowie jeży. Ja to tak odbieram że matki, tudzież ojcowie, swoim własnym dzieciom odmawiają prawa do zaspokojenia podstawowej potrzeby – jedzenia!!! Ludzie!!! No nie mogę w to uwierzyć!!!! Wy tak na poważnie???? Poważnie Wasze własne matki Wam odmawiają prawa do jedzenia???? Napiszcie że to nieprawda!!!! Przecież w to się nie da uwierzyć!!! Takim pożal się Boże „rodzicom” należy odebrać prawa rodzicielskie!!!

    • Paulina 18 lutego, 2019 at 11:50 pm - Odpowiedz

      Edyta ja pamietam jak sie chowalam z jedzeniem zeby mama nie wiedziala, pamietam jak krzyczala ze „jak zjesz te 2 kawalki ciasta I bedziesz grubasem to prosze do mnie z placzem nie przychodzic!”. Tak bylo o wszystko, nie tylko o ciastko czy nie zdrowe rzeczy. U mnie w domu w ogole uczono mnie tak : Rano sniadanie (najlepiej platki slodkie typu nesquic) to kolo 7, jeszcze przed szkola. Do szkoly jablko I nic wiecej bo to za duzo. Obiad kolo 3, a kolacji to w ogole nie powinno sie jesc bo jest niepotrzebna. I ja zaczelam wymiotowac w wieku 13 lat, ataki objadania pamietam jako najwczesniejsze wspomnienie z dziecistwa, napaweno juz przed komunia urzadalam sobie „uczty” I chowalam papierki gdzies pod ksiazkami itp. Teraz nie trudno mi zrozumiec dlaczego – ja po prostu bylam ciagle niedozywiona. Ale wtedy myslalam ze taki sposob odzywiania jest prawidlowy a ja po prostu jestem obzartuchem… Smutne to wszystko wiem, do tej pory moj kontakt z matka jest znikomy.

      • Edyta 20 lutego, 2019 at 3:28 pm - Odpowiedz

        Paulina współczuję Ci… Jezu…

  8. Ilona 18 lutego, 2019 at 5:03 pm - Odpowiedz

    Cześć. Jestem tu nowa. Czytam Twoje posty i podziwiam Twoja prace. Podziwiam też dziewczyny które wyszły z zaburzeń odżywiania przede mną długa droga… Objadam się kilka razy w tygodniu.. Następnie dużo ćwicze by to spalić… Ważyłam 45 kilo przy wzroście 1,62 ale już przytyłam 10 teraz nie wyglądam źle choc czuje się gruba i głodna ciągle jestem głodna… Nie mam okresu od ponad roku..Boję się że nigdy nie będę mogła być mama dla mnie byłaby to najgorsza kara za moją głupotę.. Psychicznie jestem wykończona straciłam cała radość życia ten tak zwany błysk w oku… Kiedys byłam zupełnie inna.. Teraz cały czas mylę o jedzeniu nie potrafię się na niczym skupić.. Dzis znów się objadlam.. Ja chyba z tego nigdy nie wyjdę.. Nie mam już siły.. Moi bliscy tego nie rozumieją mówią że wystarczy nie jeść tyle poprostu.. że przesadzam.. W sumie w cale im się nie dziwię do niedawna sama nie mialam pojęcia że mozna się objadac do bolu.. Czuję że jestem w tym sama.. Jest mi cięzko..

    • Paulina 19 lutego, 2019 at 12:13 am - Odpowiedz

      Ilona, sama z tym nie jestes. Zobacz Ania mowi o 20 tysiacach maili. Wszystkie dziewczyny tu na wilczej wiedza jak jest ciezko… Ale da sie. Trzeba samozaparcia, trzeba tej decyzji ze chocbym sie I objadla nie pojde do lazienki… Trzeba sie bardzo pilnowac na poczatku, nie omijac zadnych posilkow, karmic siebie dobrymi rzeczami jak niemowlaka Co 3godziny. A potem sluchac organizmu, karmic jak jest glodny, poic jak chce mu sie pic. Podejsc do siebie z dobrocia I cierpliwoscia. Ja np teraz juz moge zjesc ciastko I nie konczy sie to napadem. Tym dopiero probujacym wyjsc z tej matni nie radzilabym jesc zapalnikow. Mi to zajelo bardzo dlugo zeby zjesc jedno a nie 25… I nie wiem jak wy dziewczyny ale ja na dlugi czas odstawilam cwiczenia (zostawilam tylko spacer). Glowie dlatego ze za kazdym razem zwyczajnie siebie katowalam, tak jakbym chciala sie normalnie ukarac, za szybko cwiczylam zeby jak najwiecej kalorii spalic, forsowalam cialo I wscieklam sie kiedy ono nie dawalo rady. Teraz podchodze do niego z szacunkiem, ale tego nauczyla mnie joga. Fakt przy jodze tyle Co przy kardio nie spalisz, ale przeciez nie tylko o kalorie tu chodzi…

    • Klaudia 19 lutego, 2019 at 6:15 pm - Odpowiedz

      Postaraj się nie wykonywać teraz ciężkich treningów (szczególnie kardio) bo to podobno duży stres dla organizmu. Ja przestałam w trakcie recovery, zostawiłam lekkie spacery i mi to posłużyło. Treningi tylko zwiększały apetyt, za którym chwilowo nie nadążałam, bo ile bym nie zjadła i tak byłam głodna (extreme hunger, który może jeszcze u Ciebie trwa ?)

  9. Edyta 20 lutego, 2019 at 3:41 pm - Odpowiedz

    Aniu pytanie do Ciebie: Napisz może jakiś list otwarty czy coś w tym stylu do tych PIERDOLNIĘTYCH matek które nigdy nie powinny nimi zostać. Osobiście myślę że te dramaty to pokłosie żałosnej ustawy antyaborcyjnej z jej przewodnim przesłaniem „aby urodzić, potem jakoś to będzie”. No i widać jak jest. Tak to jest jak za macierzyństwo biorą się kompletnie nieprzygotowane do tego dziewczynki ledwo same odstawione od mamusinego cycka.
    Do Ilony – nie załamuj się. Twórca jednej z odmian karate głosił piękne hasło „jedz dużo trenuj mocno”. Zastanów się czy ćwiczysz bo kochasz sport czy tylko po to by spalić kalorie, a najchętniej byś nie wstawała z kanapy. Jeśli to pierwsze – ćwicz i po treningu sobie nie żałuj, wszystko z posiłku potreningowego idzie w muły. A jeśli tak naprawdę nie lubisz ćwiczyć, rzeczywiście zostań przy spacerach, jak radzi Ci Klaudia. Ja osobiście dostałabym tygodniowego ataku bulimii na samą propozycję takiego ograniczenia swojej aktywności, bo po prostu KOCHAM KOCHAM sport, dla samego sportu. Ale są różne dziewczyny i takich jak ja jest mniejszość. Polecam Ci czytać bloga. Ja dzięki niemu zrozumiałam dlaczego miałam bulimię dopóki żyłam pod jednym dachem z moją mamą. I pamiętaj. TRZEBA JEŚĆ!!! W tej kwestii słuchaj Ani. Pozdrawiam

    • Klaudia 20 lutego, 2019 at 4:58 pm - Odpowiedz

      Od razu tylko powiem, że ja też jestem z tych sportowych ( pływanie i rower : D )absolutnie nie chodziło mi o to, żeby zniechęcać do aktywności. Po prostu w trakcie recovery, czułam się bardzo słaba, nawet kiedy juz na prawdę się nie ograniczałam, bo bardzo intensywny wtedy głód rządził się własnymi prawami :D Dlatego wtedy chwilowo postawiłam na lekkie aktywności, czułam, że nie daję rady, ale jak najbardziej zdaję sobie sprawę z tego, że to indywidualna sprawa i każdy ma inaczej. Czyli chodzi mi o to, żeby w razie potrzeby robić coś lżejszego, aby móc wrócić w pełni sił. Co do reszty to mogę się podpisać pod Twoim komentarzem wszystkimi kończynami :D

    • Katarzyna 20 stycznia, 2020 at 7:30 pm - Odpowiedz

      Edyta, czy ty przeczytałaś, co napisałaś? Naprawdę uważasz, że dla kobiet, których matki miały jakieś problemy z wagą i odżywianiem, lepszą alternatywą było wyskrobanie??? WTF???

  10. Ilona 20 lutego, 2019 at 11:52 pm - Odpowiedz

    Dziękuję dziewczyny za wszystkie rady.. To na prawdę podnosi na duchu..sam fakt że się mozna poprostu wygadac i znalesc zrozumienie.. Jem już dużo więcej przytyłam słyszę czasami głupie przytyki co do mojej figury ze chciałam być chuda a teraz ciągne w przeciwna stronę to nie ułatwia…czuję się grubo i czuję do siebie wstręt zwlaszacza po ataku …boję się że nie odzyskam okresu w marcu będzie rok jak go nie mam
    …. Jeśli chodzi o sport to ćwicze głównie po tym jak zjem za dużo….. byle by nie prztyc. Wszytko się kręci wokół jedzenia.. Jem w samotności nie lubię jak ktoś mi przerywa… Potrafię wyłączyć telefon zamknąć drzwi byleby zjesc w spokoju.. lubie delektować się każdym kesem..codziennie mam ochotę się najeść głównie ciastek to moja największa słabość… codziennie od nowa tocze walkę sama ze sobą.. Marzę o tym żeby poprostu było normalnie.. Żeby jedzenie było dodatkiem nie sensem życia…