Niedziela bez wilka: słodycze Małgorzaty

Cześć, właśnie naszło mnie takie przemyślenie, które ciężko mi ubrać w słowa, ale intuicyjnie coś mi się rozświetliło w głowie. Zacznę od kilku fundamentów które pozwolą zarysować to o czym myślę.

 

  1. Faktycznie nasze ciało nie chce żebyśmy byli grubi.

 

  1. Wysyła nam sygnały czego w danym momencie potrzebuje w formie „ochoty na dany produkt”. Innym przykładem jest np. ochota na sport, która pojawia się, gdy jesteśmy wyspane i odżywione. Czujemy, że po prostu mamy ochotę na ruch. A nie jak dotychczas podczas stosowania diet musiałyśmy się wręcz zmuszać do ruchu bądź ten nie sprawiał nam przyjemności. Gdy jesteśmy wypoczęte ciało samo mówi „hej! chciałbym się teraz poruszać”. W tle leci muzyka? „tak! chodźmy potańczyć”.

 

  1. Jako dzieci lubimy naleśniki, ciastka czy białe pieczywo a jako dorośli wydaje mi się, że tracimy ochotę na takie produkty. Zawsze myślałam, że dorośli mają taka silną wolę, że nie jedzą tego ciasta, które leży na stole.

 

  1. Niezdrowa relacja z jedzeniem, czyli albo w dzieciństwie jedzenie właśnie słodyczy było nagrodą i sięgamy teraz po nie bo kojarzy nam się z przyjemnością. No albo jak gdy się głodzimy i ciało potrzebuje kalorii a wie doskonale, gdzie jest ich dużo.

 

  1. Myślę, że my jako dorośli przestajemy lubić takie produkty tylko nie zawsze słuchamy naszego ciała. Bo powiedzmy sobie szczerze czy słodycze smakują nam tak samo teraz jak w dzieciństwie? Czy to może my sobie dodajemy taką otoczkę smakowitości tych produktów na podstawie wspomnień z dzieciństwa? Oczywiście występują też inne powody objadania się słodyczami w dorosłym życiu: głodzenie się, które powoduje, że organizm chce szybko prostych kalorii. Bądź na pewnym etapie z chęci schudnięcia zabroniłyśmy sobie słodyczy, a jak wiadomo zakazany owoc kusi najbardziej i nawet nie widzimy, że tak na prawdę już go nie chcemy. A co, gdy jesteśmy nieszczęśliwi? Może sięgamy po słodycze, bo one kojarzą nam się z dziecięcą radością?

 

  1. Dzieci lubią słodycze, bo potrzebują dużo energii. Nie dość, że ich ciała rosną to jeszcze przecież dzieci potrafią biegać cały dzień. Po za tym ich przewód pokarmowy dopiero się rozwija więc to normalne, że sięgają po produkty mniejsze objętościowo, które zaspokoją ich zapotrzebowanie na kalorie. To samo tyczy się błonnika, bo jego nadmiar potrafi być równie szkodliwy jak niedobór. (Wiem coś o tym najlepiej. Przecież wszędzie trąbi się o tym, aby spożywać go więcej i więcej, ale już nikt nie mówi, że istnieje również górna granica. I takim o to sposobem miałam koszmarne problemy z przewodem pokarmowym wiele lat).

 

  1. Do tych przemyśleń sprowokowały mnie Twoje filmiki, ale i obserwacja moje partnera. Chłopak pochodzi z domu, gdzie relacja z jedzeniem jest bardzo zdrowa. U nich w domu tak samo kocha się zdrowe produkty (warzywa, orzechy, kiszonki, nabiał itd.) jak i czekoladę czy pizzę. Jednego dnia widziałam ich jedzących pizzę a kolejnego dnia walczących o ostatniego ogórka kiszonego ze świeżo otwartego słoika, bo tak bardzo je lubią. Wracając do moich obserwacji: gdy go poznałam (jakieś 7 lat temu) był on fanem kinderków, naleśników i czekolady. A teraz co? zwyczajnie z tego wyrósł. Naturalnie przeszła mu ochota na te produkty. Kinderki, które ostatnio mu kupiłam czekały kilka miesięcy w lodówce aż po nie sięgnął.

 

Przepraszam, że zawracam głowę, ale musiałam się z kimś podzielić tymi przemyśleniami. Ostatnio dużo rozmyślam nad mądrością naszego ciała i przez pryzmat tego obserwuje ludzi dookoła.

 

Małgorzata

 

Ależ proszę. Obserwacje są niezwykle mądre i trafne!

 

 

 

Published On: 9 lutego, 2020Kategorie: ŚwiadectwaTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

8 komentarzy

  1. Ann 9 lutego, 2020 at 7:01 pm - Odpowiedz

    Jednostkowe obserwacje to za mało by wyciągać wnioski. Obserwując osoby z mojego otoczenia mogłabym napisać coś wręcz przeciwnego. Mam wrażenie że wszyscy poza mną mogliby codziennie jeść torty, ciasta, ciasteczka, lody. I to wszystko w ogromnej ilości, tzn. że dokładki czy zjedzenie całego kubełka lodów naraz nie jest dla nich problemem. Raz też zjadłam sama cały kubełek Grycanów i było mi potem zwyczajnie niedobrze. A mój znajomy je pół blachy ciasta drożdżowego na jedno posiedzenie!!! Inny potrafi zjeść całą paczkę landrynek naraz. Je tak długo aż nic nie zostaje. Albo całe opakowanie Tofifee… Czasem myślę że to ze mną jest coś nie tak, bo ja miałabym nie tylko opory, ale też w takiej ilości te słodycze by mnie zwyczajnie nie cieszyły. Co nie zmienia faktu że uwielbiam np. naleśniki, ryż na mleku, kaszkę mannę… Lubię pochrupać czasem bezy, a dziś odkryłam na nowo biszkopty anyżowe. I teraz najśmieszniejsze: ja właśnie jako dziecko słodyczy jadłam o wiele mniej niż teraz. Większość mnie nie ruszała w ogóle. Wolałam tłuste mięso, kiełbasę, majonez, masło… A teraz mi się wszystko przestawiło i jem dużo węglowodanów, a po tłuszczu czuje się kiepsko.

    • Alicja 9 lutego, 2020 at 8:24 pm - Odpowiedz

      Zazwyczaj te osoby które zjedzą całe pudełko lodów/ciastek/pol blachy ciasta
      A) nie jedzą potem nic do końca dnia, ale nie dlatego ze zakazują sobie tylko już nie chcą
      B) jedzą mniej przed spożyciem tego całego pudła danej rzeczy :)
      I w dodatku zazwyczaj robią rzeczy A i B równolegle, ale nie dlatego ze się w ten sposób gnębią, ale dlatego, że takie mają przyzwyczajenia

      Jeśli ktoś dodatkowo stara się jeść zdrowo wiec stara sie zjes zbilansowane posiłki w ciągu dnia i ma normalna relacje z jedzeniem, nigdy nie zje na raz całego opakowania :)

      • Ann 13 lutego, 2020 at 10:37 pm - Odpowiedz

        Niestety osoby, o których piszę to osoby, które jedzą bardzo dużo, bardzo niezdrowo i raczej nie martwią się tym czy to im zaszkodzi w bliższej lub dalszej przyszłości ;) Znajomy od landrynek biega raz w tygodniu tylko po to, aby te landrynki spalić. A dlaczego tylko raz w tygodniu? Bo nie lubi sportu, ale to jego sposób na zagłuszenie wyrzutów sumienia. Po bieganiu robi się zazwyczaj bardzo głodny, więc aby już nie ładować kolejnych cukierków idzie na kebab i piwko. Albo kilka piwek ;) A potem jest nowy tydzień, nowa paczka cukierków, bieg – i kolejne fast foody. W międzyczasie jedzie na byle czym, z chińskimi zupkami włącznie ;)
        Jedyny wyjątek w moim otoczeniu stanowi koleżanka, która bardzo by chciała zdrowo się odżywiać. Ale robi to zrywami, a potem wchodzi w fazę „hulaj dusza, piekła nie ma”. Po tygodniu lub dwóch zdrowego gotowania, zaczyna mieć dość. Wtedy zamiast jabłka, które zabrała do pracy na 2. śniadanie, biegnie po kubeł lodów i je pochłania przy biurku z komentarzem „na coś trzeba umrzeć” :)

  2. Agata 9 lutego, 2020 at 9:29 pm - Odpowiedz

    A wiecie…. Moje otoczenie:rodzina, przyjaciele i znajomi z pracy zachowoją zdecydowanie balas. Jest i owsianka, drożdżówka, pączek, jabłko, jajecznica, zupa w stołówce itd. I jeśli chodzi o ćwiczenia również. Obserwowałam I trzymam za wszystkich kciuki. Ja, Była Wilczyca od 1,5roku…

  3. arka noego 10 lutego, 2020 at 11:45 am - Odpowiedz

    ja bym chciala poruszyc inny problem, otoz wiekszosc mojego zycia bylo pod dyktando choroby, studia na odwal, praca za granica jako fizyczny pracownik, niewazne gdzie, aby byla kasa, doszlam do punktu, w ktorym nie chce tak zyc, chialabym cos umiec, pracowac jak normalny czlowiek, nie wiem jak sie za to zabrac, mam wrazenie, ze obudzilam sie z reka w nocniku, ze nic nie umiem, mam 30lat

  4. Kociaq 11 lutego, 2020 at 1:18 pm - Odpowiedz

    O, mega trafne z tym słodyczem jako „zakazana” nagroda/przyjemność. Mam wrażenie, że w domach, w kórych ten produkt jest traktowany jako „neutralny”, no leży gdzieś ta czekoladka na wierzchu, i jak kto chce,to bierze kawałek, a jak nie ,to nie, a nie pod kluczem, schowana zarówno przed dietującą mamą jak i żarłocznymi dziećmi , prawdopodobieństwo jakiejś toksycznej miłości do słodyczy jest mniejsze. Pozdrawiam i życzę jak najpiękniejszego życia!. P.S. Sama pamiętam, jakie to było cudne uczucie, kiedy w kilkunastym dniu kursu miałam mega doła. I zamiast na a)trening b)obżarstwo po pracy poszłam po prostu …do kina!

  5. Magda 14 lutego, 2020 at 11:58 pm - Odpowiedz

    Zupełnie się nie zgadzam z wnioskami, że w zasadzie to tylko nam się wydaje, że lubimy czekoladę, bo to wspomnienia z dzieciństwa ;) Po pierwsze, ludzie (dorośli też) są ewolucyjnie zaprogramowani do „lubienia” pokarmów o dużej gęstości energetycznej, czyli tłustych i słodkich. Bierze się to stąd, że dawno temu, kiedy rzucaliśmy kamieniami w dinozaury ;) ludzie bynajmniej nie jedli 5 posiłków dziennie tylko bardziej 1 jeden, jak mieli szczęście. W związku z tym przystosowali się, by zbierać energię na okresy, kiedy nie ma pod ręką jedzenia, za to potrzebna jest aktywność aby to jedzenie znaleźć i upolować. Współcześnie firmy spożywcze z powodzeniem wykorzystują tę naszą skłonność, wciskając nam batoniki, chipsy itd. Tak więc owszem, biologicznie rzecz biorąc bardzo lubimy słodycze.

    A po drugie, patrząc psychologicznie, chyba lubienie czegoś właśnie na tym polega, że z „konsumpcją” tego czegoś wiążą się pozytywne emocje, na tej samej zasadzie działa „lubienie” ciasta, kryminałów czy koleżanki, z którą miło spędzamy czas. Więc jeśli smak szarlotki wywołuje miłe skojarzenia i pozytywne odczucia to to jest właśnie definicja „lubienia” :)

    • ciekawamania 1 marca, 2020 at 10:47 am - Odpowiedz

      Absolutnie się zgadzam, nareszcie jakiś mądry komentarz, a nie „nasze ciało chce być szczupłe”. To po co gromadzimy tkankę tłuszczową? Organizm „nie wie”, że żyje w xxi wieku i ma nadmiar żarcia, bo nie zdążył się jeszcze przestawić i szybko to raczej nie nastąpi. Takie tezy to zagłuszanie wyrzutów sumienia i okłamywanie samego siebie. Organizm wolałby być grubszy (zapasy tłuszzu na cięższy okres).