Młotek
Młotek to takie sprytne narzędzie – bardzo proste, a tyle da się nim zrobić.
Można przybić lustro do ściany w przedpokoju, zbić z desek szafkę.
Ale można też owe lustro stłuc, a szafkę rozwalić w drobny mak.
Albo zrobić komuś krzywdę. Bywa i tak.
No więc jaki jest ten nasz młotek? Dobry czy zły?
Oczywiście, na to pytanie nie ma odpowiedzi, bo młotek to tylko narzędzie.
Nie ma w nim ducha tworzenia, ani niszczenia. Nie ma w nim zamiaru, ani celu. To my je mu nadajemy, biorąc go do ręki.
I tak samo jest z każdym innym narzędziem.
Dlaczego o tym mówię? Bo dostaję od was takie, skądinąd ważne, pytania:
Czy treści zawarte na Wilczo Głodnej, nie wepchną mojej córki tylko głębiej w bulimię? Co sądzisz o treningach Chodakowskiej/Lewandowskiej/innej? Czy weganizm pomoże mi uporać się z Wilczym Głodem? etc.
Na te wszystkie pytania mam jedną odpowiedź: Nie wiem.
Bo to wszystko, to tylko narzędzia. Tak jak ów młotek.
To jak je wykorzystasz, zależy tylko i wyłącznie od intencji, jakie żywisz.
Trenując z Chodakowską możesz odmienić twoje życie, nauczyć się regularnego uprawiania sportu i zdrowego jedzenia, albo możesz też skatować się jak szmatę.
Będąc weganinem, albo rozwiniesz skrzydła i zaczniesz tryskać energią, albo zupełnie sfiksujesz na punkcie jedzenia.
Tak samo jest i z tym miejscem. Nie potrafię sobie akurat wyobrazić, jak moje 15 lat w kiblu może zachęcić kogoś, do robienia tego samego, ale to tylko świadczy o mojej ograniczonej wyobraźni.
Bo znajdą się i takie osoby.
Narzędziem jest tak naprawdę wszystko: praca, związek, rodzina. Każde z nich spełnia ważne funkcje: zapewnia ci pieniądze, miłość, poczucie spełnienia.
Bywa też odwrotnie; dostajesz tylko kopniaki i upokorzenia.
Albo jedno i drugie.
A ty, co dajesz?
Chciałabym, abyś zastanowiła się, jak ty używasz swoich narzędzi.
Z jaką intencją ćwiczysz lub jesz?
Z jaką intencją zwracasz się do swojego partnera, dziecka, szefa?
Chcesz niszczyć, czy budować?
Nie, nie pytam o to, jak oni zwracają się do ciebie i kto jest winny ewentualnych zgrzytów. Pytam teraz o twoje intencje.
Jesteś w stanie uczciwie odpowiedzieć na to pytanie?
Zastanów się, czy nie walisz czasami ludzi tym młotkiem po głowie.
Ze sobą włącznie.
Dziękuje za mądre i dojrzałe przemyślenia. Pośród wszechobecnej medialnej papki, miło przeczytać coś co skłania do refleksji. Dziękuje za wirtualne wsparcie podczas powracających głupich myśli i przede wszystkich za nagłaśnianie problemu jakim jest bulimia.
Wczoraj rozmawiałam z przyjacielem, który zna mnie bardzo dobrze od wielu, wielu lat. Kiedy powiedziałam mu, że przez lata zmagałam się z zaburzeniami odżywiania nie mógł mi uwierzyć – „przecież jadłaś, przecież nie było widać, że jesteś niedożywiona” – mówił. Ludzie uważają, że zaburzeniem jest tylko anoreksja, którą znacznie prościej jest zauważyć. Dlatego cieszę się, że masz odwagę o tym mówić. Wiele osób czeka na pomoc i wsparcie :)
No właśnie! Trzeba to zmienić! Dzięki za motywację :*
Aniu dziękuje za madry, terapeutyczny wpis.
Tak na prawde mlotek mozna zastosowac w kazdej dziedzinie zycia…
To ode mnie zalezy jak zmierzę sie z posiłkiem, to ode mnie zalezy jak potraktuje krytyke itp. Ta swiadomosc jest piekna lecz cholernie trudna w swiecie schematow i braku slychania siebie.
Wczoraj mialam atak, dzis czuje sie okropnie i boje zjesc zalewajki- teraz juz wiem ze to ode mnie zalezy czy potraktuje to jak posilek czy zakazane jedzenie :*:*
przepraszam Cię – nie odbierz tego proszę, jako krytykę , ale w tym poście tez trochę widać to takie czarno- białe myślenie… „(…)Trenując z Chodakowską możesz odmienić twoje życie, nauczyć się regularnego uprawiania sportu i zdrowego jedzenia, albo możesz też skatować się jak szmatę.
Będąc weganinem, albo rozwiniesz skrzydła i zaczniesz tryskać energią, albo zupełnie sfiksujesz na punkcie jedzenia” —> myślę ze jednak jest cos pomiedzy..albo inaczej to tak troche w nawiązaniu do tego o czym piszesz w książce – o tym podglądaniu ludzi i papugowaniu, odgrywaniu teatru po to zeby wszyscy lacznie z nami w cos uwiezyli, zeby „cos” po prostu sie stalo faktem..–> mysle ze podobnie moze byc z tymi przykladami, ze nawet ten poczatkowy „fanatyzm” moze byc dobry, bo ugruntowuje podstawy i postawę a potem jest prosciej..
oczywiście mówię tylko z mojego doswiadczenia, ja czasami z premedytacją podsycam w sobie jakis fanatyzm lub silne podloze ideologiczne (tu konkretnie weganizm) po to ze gdy przyjdzie jakis slaby moment czy kryzys (moze nie przyjdzie ale w razie czego) to bede miala silne podstawy ideologiczne/ etyczne zeby wytrwac –> to taka moja praca nad sobą i moze troche spryt…nie wiem ale na razie działa;)
Pozdrawiam, zyczę sily, zyczę wytrwalości, zyczę dobrej odpowiedzi na te wszystkie pytania..
buziaki!
Kochana, ale ja podałam tylko krańcowe postawy z całego spektrum możliwych zachowań. Gdybym miała je wszystkie wymieniać, to post byłby dwa razy dłuższy. Liczę na domyślność czytelnika w tym względzie ;)
I zapewniam, myślenie czarno-białe w tak prymitywnej postaci jest mi dalekie. Zresztą byłoby dziwne, gdybym nagle cofnęła się w rozwoju i zaczęła zaprzeczać (i to publicznie) swoim tezom, prawda?
Co do „fanatyzmu”, to może lepiej nazwać to pełnym zaangażowaniem, pasją? Fanatyzm to produkt ciasnego światopoglądu, brutalnie dyskryminującego inne. Może więc odłóżmy to słowo na bok.
I tak. to jest skuteczne podejście. Uważam, ze wierząc w to, co się robi i dając z siebie maks, można uzyskać o wiele lepsze efekty, niż robiąc coś na pół gwizdka.
Mam nadzieję, że t dobra,odpowiedź na Twoje pytania. :*
si si claro ;* wybacz nieporozumienie..
Witam..Dyscyplina =Zwycięstwo.Najwiekszym luksusem w tym świecie jest to kiedy jesteśmy sobą.Nie porównujmy się z nikim,nie naśladujmy bo MY akurat jesteśmy wyjątkowi,szczególni,niepowtarzalni.Każdy z nas ma swoją rolę do spełnienia.Ważne jest to ..by to co robimy robić najlepiej jak umiemy..i doskonalić się w sztuce.Każdą rozpoczętą rzecz,sprawę, związek nie pozostawiać otwartym ..tylko zawsze doprowadzać do końca.Wszystko co zawieszone jest w „powietrzu” przeszkadza nam w rozwoju.Życie polega na tym….by się rozwijać,być zdrowym i szczęśliwym :)
Za każdym razem, gdy wchodzę na Twojego bloga, dostaję w twarz (tylko nie wiem, czy od siebie, czy od Ciebie). Jesteś genialna!!!!! Oczy mi o mało nie wyskoczą z oczodolow, z wrażenia i podziwu. Wielkie wow. Piszesz tak trafnie i mądrze, jednocześnie tak prosto i pięknie, magicznie. Serce mi się otwiera. Z drugiej strony tez podziwiam Cię, może trochę nie potrafię pojąć skąd u Ciebie tyle zrozumienia, empatii i łagodności. To proste, że ta choroba wynika z tego, jakie jesteśmy słabe. Zwyczajnie nie chce nam się (Wilczycom) spiąć dupska, zacisnąć zęby i walczyć. Przecież możliwość jedzenia, leżenia, nieangazowania się emocjonalnie, a zatem brak cierpienia, zawodu, są takie wygodne. To proste, że chciec to móc, milionom ludzi się udało, wiec i nam się uda, ale.. trzeba zrezygnować z wygód. Jesteśmy po prostu słabe leniwe krowy, którmy się po prostu nie chce podjąć walki. Chcesz być zdrowa? Przepis Wilczoglodna daje do ręki, pomoc, wsparcie i opiekę. Ale milion wygodnych przeszkód oddalają skutecznie te opcje. Nie bd czekoladek, może zmienić się figura, twarz, codzienność (w sensie „na gorsze”, na początku), by później wystrzelić ze sobą na sam szczyt. Nie będzie wygodnego wegetowania. Ale.. no właśnie, te trudności, zmiany. Po co, lepiej wpierdzielac chipsy zajadając czekolada, poprawić lodami tiramisu, zwymiotowac, pójść spać i „nie czuć nic”. A więc podziwiam Cię Aniu za cierpliwość i zrozumienie tych oszukistek (o sobie również mowie, wiem jak jest, znam to od kuchni ;)). I dziękuję za wszystko, za to, że jesteś i że działasz. Nie marnujesz talentu od Boga, Siostro;)
Kochana, dziękuję.
Ale moze Twoje tkwienie w chorobie to wlasnie efekt postrzegania się jako leniwej krowy? Jak mozna pragnąć dobrego życia, dla kogoś, kogo aż tak się nienawidzi? Z choroby wychodzi sie poprzez miłość a nie nienawisc. Milosc do siebie. BEZWARUNKOWEJ.
Ps ja też czekam na 'klik’. Stawiam powoli kroczki, papierosy rzuciłam 3 mies temu, delektuje się książkami, które polecalas (Anthony oraz Siła (kont. Secret) ). Przygotowuje się do „bum, ale wiem, że jestem jeszcze zbyt slaba, a jak postawić wszystko na jedną kartę. Szukam siebie, szukam prawdy, szukam życia.. Światło świeci coraz mocniej, budzi – budze sie.
PS można liczyć na dedykacje na książce? Za parę dni mam urodziny, chciałabym sprawić ja jako prezent dla siebie. Mogłabyś podziałać z dedykacją? Pozdrawiam, Wilko;)