Zasady nie-zdroworozsądkowe

Pisałam kiedyś, że nasze ciało jest jak wypasiony samochód, który dostałyśmy od losu (Boga, Matki Natury) zupełnie za darmo.
Masz o nie dobrze dbać, bo będzie Ci służyło jako „pojazd” w bardzo długiej i pięknej podróży zwanej życiem.
Ta podróż to szansa by zobaczyć jak najwięcej, posmakować, doświadczyć. Dostajesz na to ograniczoną ilość czasu.
Potem przepada. Raz na zawsze.

A my co robimy?
Kręcimy się w pobliżu stacji benzynowej!
Jeździmy w kółko, by zatankować, a potem jak najszybciej tę benzynę spalić, albo ją wylać, albo spuścić.
Czasami nagle postanawiamy od dzisiaj jeździć bez paliwa (tym razem się uda się), aż silnik zaciera się i psuje.
Potem w panice wlewamy jej więcej niż bak może pomieścić. Benzyna cieknie nam po brodzie.
A może to łzy?

Tak właśnie wykorzystujemy nasz krótki, cenny czas i tak „dbamy” o nasz samochód – nasze Ferrari. Gorzej niż o używanego Opla.

A przecież w wycieczce zwanej życiem chodzi o życie właśnie, o te widoki, doświadczenia, ludzi na drodze. A nie o tankowanie paliwa.

Przypomniała mi się ta samochodowa metafora, bo jedna z moich kursantek zadała mi pytanie, które słyszę kilka razy w tygodniu:

Przez kolejny tydzień, do 10 dni będę bardzo mało spać jak zawsze na koniec semestru i totalnie nie ogarniam co zrobić z jedzeniem. Nie chcę jeść w nocy, ale szczerze mówiąc tak jak teraz około pierwszej robię się niebezpiecznie głodna, bo kolację jadłam 5h temu. Posiedzę pewnie jeszcze ze trzy godziny, pośpię potem kolejne trzy i nie wiem czy jeść czy się przemęczyć, bo do tej pory albo się głodziłam w takich sytuacjach, albo robiłam szturm na lodówkę i jedząc, pracowałam dalej.
Myślałam, żeby jakoś inaczej rozłożyć posiłki, ale nie za bardzo wiem jak, bo przecież to nie jest tak, że po prostu siedzę po nocach a wstaję o 13, tylko jestem bardzo długo na nogach.

Zawsze mówię, że bulimia to takie krzywe zwierciadło. Okulary zniekształcające rzeczywistość, do tego stopnia, że najprostsze rozwiązanie staje się niemożliwe do zobaczenia.
Tak jak w tej sytuacji.
I wcale się tu nie nabijam. Ja też tam byłam wiele razy i do prawdy, nie miałam pojęcia co robić.
Ale teraz mam. Odpisałam więc tak:

Wyobraź sobie, że Twój dzień jest jak jazda z Warszawy do Łodzi. Wiesz dokładnie ile zatankować, by tam się dostać.
Kiedyś, w czasach wilka, było to trudne, często lądowałaś w rowie. Ale już się nauczyłaś mądrze korzystać ze stacji benzynowych i wszystko gra.
Ale nagle okazuje się, że musisz jechać trochę dłużej: powiedzmy do Sieradza – 70 kilometrów dalej.

Co robisz?

a. Liczysz, że na tej samej ilości paliwa przejedziesz więcej. Ignorujesz czerwoną lampkę, która zaczyna migać tuż za Łodzią. W połowie drogi samochód się rozkracza, więc dopychasz go resztką sił do najbliższej stacji, po czym tankujesz na full, więcej niż potrzebujesz.

b. Sytuacja jak powyżej, z tą różnicą, że decydujesz się „przemęczyć”, czyli pchać samochód przez resztę drogi. Upierasz się, że zatankowałaś tyle co zawsze, więc MUSI starczyć.
A że nie starczyło? Oj tam szczegół.
Nie widzisz absurdu sytuacji, bo masz klapki na oczach zwane „zaburzenia odżywiania”.

c. Planujesz inaczej rozłożyć stacje benzynowe. Do każdej dojeżdżasz na oparach i na pych. Jesteś wykończona i przede wszystkim nieefektywna.

d. Wyliczasz, że na ten dłuższy dystans, trzeba zatankować odpowiednio więcej paliwa. Zatrzymujesz się na swoich standardowych stacjach, pomiędzy Warszawą a Łodzią, po czym na jeszcze jednej, tuż za miastem. Dojeżdżasz do Sieradza, wykorzystując to wszystko co zatankowałaś.

A teraz kolejne pytanie:
Czy jakikolwiek normalny człowiek miałby takie dylematy à propos jedzenia? Nie, bo to jest niedorzeczne.
Dlaczego więc nie dla nas? Dla nas to całkiem realny problem.
A to dlatego, że zafiksowałyśmy się na dwóch ogólnych prawdach i zrobiłyśmy z nich parodię:
– Na noc się nie je.
– Je się pięć posiłków dziennie (6,4,3 czy ile tam właśnie ogłoszono).

To bardzo typowe dla zaburzeń odżywiania: bierze się jakąś zdroworozsądkową zasadę i posuwa do totalnego, kosmicznego absurdu. Takiego, że szczenna opada.
Nie je się na noc? No tak, bo w nocy się ŚPI!!! Dlatego ta zasada obowiązuje. Nie potrzebujesz jedzenia, gdy leżysz przez 8 godzin bez ruchu.
A gdy nie leżysz to PO-TRZE-BU-JESZ.
Proste?
Nie.

Wiesz, ile miałam podopiecznych na mentoringu, które pracowały na nocną zmianę w fabryce, knajpie, szpitalu (!) lub transporcie i nic nie jadły przez te 10 – 12 godzin?
Podkreślam: pracowały. Stały na nogach, chodziły, musiały myśleć, dźwigać, uwijać się…
I zero jedzenia przez ten czas, „no bo na noc się nie je”.

W krainie krzywych luster zwanej Zaburzenia Odżywiania, gdy gorąca gwiazda słońca, zejdzie z firmamentu, lodówki szczelnie zamykają swoje wrota. Nie można się do nich zbliżać. Uszy trzeba zatkać na ich syreni śpiew, a buzię zasznurować. Choćby sto tysięcy głodnych diabłów wyło z bólu.
Kto pogwałci tą świętą regułę stanie się za karę GRUUUUUUUBYYYYY.

I nie ważne, że Ty w tym czasie odpracowujesz sobie tyłek, a nie śpisz snem sprawiedliwego.
Zasada jest nie do złamania.

To samo tyczy się ilości posiłków – było jedzenie o 20, jak Pan Bóg przykazał i koniec. Nie ważne, że zakuwasz Prawo rzymskie do 3 w nocy…

Tyle razy ze smutkiem czytałam listy studentek, które oblały sesje, bo z głodu nie były się w stanie nauczyć, albo maturzystek, które nie dostały się na wymarzone studia z powodu kolacji.

A przecież podczas wysiłku intelektualnego mózg spala tony glukozy. Ciało się o nią dopomina, wysyłając sygnały głodu: „Hej, siedzę tu grzecznie siódmą godzinę, zużywam swoje cenne zasoby, by wkuwać razem z Tobą. Bądź tak miła i nakarm mnie. Popracujemy wtedy dalej na pełnych obrotach. Ja, jak zawsze, wywiązuję się ze swojej części umowy, ty wywiąż się ze swojej.”
A Ty na to: Pięć posiłków było? Było. Słońce zaszło? Zaszło. To nie będzie jedzenia. Tak w ramach dbania o zdrowie.

Siedzisz i cierpisz. Dniami, miesiącami, latami.
I nie widzisz, że kajdany które pętają Ci ręce i nogi, są otwarte. Możesz je strząsnąć, a one opadną.

 

*

Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zapraszam Cię na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina

Albo na kurs online. Pierwsza lekcja tutaj: Lekcja 0

Zawsze możesz też do mnie napisać: [email protected]

Published On: 12 maja, 2017Kategorie: Ogarnąć jedzenieTagi: , , , , , , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

7 komentarzy

  1. Ania 12 maja, 2017 at 11:26 am - Odpowiedz

    Kochana czy można jeszcze raz dostać zaproszenie, bo nie dostałam :(

  2. asia 12 maja, 2017 at 2:57 pm - Odpowiedz

    Takie prawdziwe… masz rację to chore, ale taka jest prawda. U mnie choć nadal koszmarnie, to jednak powoli się wygrzebuję (chyba). Jakiś czas temu nie byłam w stanie zjeść na kolację kanapki… no jak to? węglowodany na noc? Oszalałaś! Tylko białko! I tak, mimo, że miałam ochotę na kromkę z szynką, jadłam pół kostki chudego twarogu… Owoce na noc?! Nie ma opcji! Tylko do godziny 12!! teraz potrafię zjeść jabłko o 22 ;)

  3. Martyna 14 maja, 2017 at 9:51 pm - Odpowiedz

    Tak bardzo ja kiedyś :( Ostatni posiłek o 18 i jazda z nauka do 3, nie wiem jak ja dawałam radę to był jakiś cud ze ciągnęłam to parę lat, ślepo wierząc, ze jak skubne nawet 100 kcal o 23 to przytyje. Co więcej wiedziałam, ze inne dziewczyny jedzą normalnie nawet kolo 24 bo wiedza, ze będą się uczyc do rana , ale nieeee ja nie mogłam bo ja jestem inna i tylko ja przytyje, a inni nie!

  4. Lizzy 15 maja, 2017 at 12:46 pm - Odpowiedz

    Uśmiałam się podczas czytania tego postu. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy wspominam swoje „odpały” jedzeniowe, gdy miałam zaburzenia odżywiania, to albo jest mi przykro, albo śmieję się do rozpuku i wzdycham z ulgą, że to już dwa lata za mną. Doskonale pamiętam tę paranoję „Już po 19? To nic nie zjesz! Nie wyrobiłaś się z kolacją do tej godziny? No to bywa, głoduj od 15 i miej problemy z zaśnięciem, bo żołądek się skręca i krzyczy JEEEEEEŚĆ”. I to nie to, że była 23 i już było za późno, ale była 19:01 i ja już nie jadłam. Bo za późno! Co więcej, wiedziałam, że to paranoja, ale jakoś nie akceptowałam faktu, że owa paranoja mnie dotyczy. Mimo, że to widziałam.
    Podam jeszcze lepszy przykład. Nie jadłam słodyczy. WCALE. Na święta szykowałam ciasto. Zwykle ludzie próbują ciasta, sprawdzają czy jest dobre, czy trzeba coś jeszcze dodać. Ja nie. W pewnym momencie się zamyśliłam i wzięłam do ust pół łyżeczki jakiejś masy czy coś. Pobiegłam do łazienki, wyplułam i umyłam zęby. A potem uważałam, że to przecież normalne zachowanie, bo ja przecież NIE JEM SŁODYCZY, a skoro NIE JEM, to NIE i już, nie ma żadnych odstępstw. Chryste. Jak ja się cieszę, że to już za mną… ale długo mi zajął powrót do rozsądnego myślenia, czasem nadal wpadam w paranoję, ale teraz już umiem zdać sobie z tego sprawę i wrócić na dobre tory :D
    Swoją drogą, bulimii nigdy nie miałam, nie rzygałam, nie objadałam się, ale lubię czytać Twojego bloga. To bardzo miła myśl, że da się z ED wyjść. A poza tym bardzo mądrze piszesz, Aniu.
    Pozdrawiam <3

  5. Aga 17 maja, 2017 at 6:42 pm - Odpowiedz

    A ja nigdy nie odmawiał sobie wieczornego jedzenia i ten okropny nawyk niszczy moje popołudnia i wieczory. Są to głównie jabłka ok 5, kilo marchwi i skórki z pieczywa, mleko i tak latami. Nie powoduje to wymiotów itp. Ból brzucha nocą i duży brzuch rano ale nic nie zmimiam pomimo, że każde zdanie Ani – to nie tylko werbalne mistrzostwo ale i świadome moje przemyślen – i co i nic. Jak to jest wszystko wiemy, rozumiemy ale i tak brniemy na tą stację – czy dlatego że łatwo, znam drogę i dostaję natychmiast?

  6. Kasia 29 czerwca, 2017 at 8:50 pm - Odpowiedz

    Ja mam takie pytanie i sie zastanawiam czy jest na to odpowiedz…otoz cale zycie walczylam z waga, tylam chudlam tylam chudlam itp, bylam u dietetyka, znam teorie, przez ostatnie kilkanascie miesiecy mialam duzo wyjatkow od mojej diety dlatego tez znowu przytylam…..do rzeczy, piszesz o jedzeniu na noc, i dla mnie zawsze bylo to oczywiste, ze przed snem nie powinno sie jesc, wiem ze kolacja powinna byc w miare lekka a tu nagle znalazlam sie w kraju (hiszpania) w ktorym kolacja to glowny posilek dnia, jest obfita, czesto z deserem i winem rzecz jasna – i ludzie wygladaja normalnie!!!!! jak to mozliwe i czy mozna sie przestawic?