Litania do Ciała Umęczonego
Ciało moje umęczone dietami, wybacz mi.
Ciało bolesne, bez chwili odpoczynku, odpuść mi – jako że ja nie odpuszczałam Tobie.
Ciało napychane śmieciami, nie odwracaj się ode mnie chorobą.
Ciało traktowane bez godności, usłysz mnie.
Wysłuchaj mnie.
Najbardziej samotna istoto na Ziemi, umierająca z braku miłości.
Nie ochroniona i zdradzona przez jedyną osobę, której ufała – mnie samą.
Bezbronna, krucha lecz zdeterminowana by żyć.
Przeklinałam Cię, kiedy ratowałaś mnie – jedząc.
Kiedy nie chciałaś umrzeć z głodu, szłam na krucjatę przeciw Tobie.
Proszę, zmiłuj się nade mną.
Ciało urodzone do życia i do dawania życia,
leżące jak martwe na mecie kolejnego maratonu.
Ciało zdjęte z krzyża orbitreku, nieżywe ze zmęczenia.
Ciało wiszące jak trup nad kiblem.
Ciało karmione martwym jedzeniem, wiecznie głodne.
Zmartwychwstań i wróć do życia.
Stworzone na obraz i podobieństwo, a potem katowane, poniewierane, redukowane, zwalczane, zmuszane do srania i rzygania – upodlane.
Wybacz swojemu winowajcy, odpuść grzechy.
Przebacz, bo nie wiedziałam co czynię.
Dla swojej bolesnej męki, miej miłosierdzie dla mnie i mojego świata chorego.
Dla swojej bolesnej męki, miej miłosierdzie dla mnie i mojego świata wilczego.
Dla swojej bolesnej męki, miej miłosierdzie dla mnie…
Nie podoba mi się ten wpis.
Jeśli potrzebujesz się poetycko spełniać, wydaj tomik wierszy.
Jak dla mnie jest to profanacja religii. Wybacz, Aniu, ale tak czuję. Czekam na wpisy w dawnym stylu, kiedy można się było dowiedzieć czegoś wartościowego i ciekawego na temat choroby/ zdrowienia. Wiem, ze to Twoj blog, ale czy jest sens takiego odbębniania tych notek, skoro niczego nie wnoszą?
Słońce, tak jak zauważyłaś to mój blog i piszę na nim co mi w duszy gra. Czasami gra mi poezja, czasami emocje. Będę więc pisać to co akurat mam w sercu. W dawnym stylu, czyli co?
Takie posty piszę od początku bloga raz na czas; „Boję się” (2015) „Bajka o wilczej królewnie” (2016), „Falowanie” (2017). Niestety nie jestem serwisem informacyjnym, ale twórczym człowiekiem i zamierzam nim pozostać. Nie zmuszam do czytania mojej twórczości, jeżeli się ona nie podoba i niczego nie wnosi, Twoim zdaniem.
To nie musi się podobać, a ma docierać. Do Ciebie. Do mnie. Do kogoś innego. Jak każdy post Ani
Do mnie dotarło. Bo niby wiem, jak sobie radzić – jeść więcej, unikać zapalników…Ale dzięki tym słowom, zdałam sobie sprawę, że to wszystko zrobiłam sobie. To jakbyś zrobił to najukochańszej osobie na ziemi bez której nie możesz żyć
O tak, Gabakulka, właśnie tak… do mnie też dotarło, i wstrząsnęło…
Piękne
Aniu, proszę o więcej takich wpisów, bo trafiają do mnie celniej niż logiczne i racjonalne, ale suche argumenty.
jedyna profanacja, jaką tutaj dostrzegam, to wyłącznie sposób, w jaki traktujemy lub traktowałyśmy nasze ciała. dopiero teraz zaczynam rozumieć, że mój organizm jest o wiele bardziej istotny od jakiekolwiek religijnej formułki, czy to pochodzącej z biblii, koranu, czy z cosmopolitana.
poza tym, osoby wierzące uważają, że człowiek stworzony został na podobieństwo boga lub bóstw – jak w takim razie nie szanować i nie oddawać czci ciału, które stanowić ma schronienie dla duszy?
chyba powieszę to sobie nad łóżkiem. bardzo dziękuję.
No nie. Poryczałam się. Dotarło i to jak. Dziękuję.
Też jestem wierząca, chodzę do kościoła, ale nie widzę tu parodii litanii, tylko nawiązanie.
Bóg nas kocha i chce za wszelka cenę nam pomóc póki można, dotrzeć do nas na różne sposoby
zanim będzie za późno. Wydrukuję sobie ten wpis.
Nie podoba mi się… Treść oczywiście trafna i super, że chciałaś to przekazać – ale forma dla mnie nie do przyjęcia.
A mi się podoba piękne nic w tym złego. Przeprosiny i prośba o wybaczenie. Co prawda chyba do mnie za wcześnie nie umiem.
Czytam, płacząc. Tak przypadkiem otworzyłam Facebooka akurat zaraz po wpadce, a tam to. Więc czytam i płaczę z każdym wersem, i zamiast po herbatkę z senesu (a po drodze pewnie pięć czekolad mimochodem) idę zrobić sobie kąpiel i przytulam sama mój wzdęty brzuch, nogi (przecież chodzące i wcale nie grube), zmęczoną złymi myślami głowę i pochylam się przed tą świętością, jaką jest moje (Twoje, nasze, Wasze) Ciało. Dziękuję, Aniu.
Ja też się wzruszyłam teraz. Ściskam :*
Niektórzy mają problem z Religia i na wszelkie nawiązaniu do niej reagują alergiczne. Ale to świadczy tylko o ich uprzedzeniu widocznie maja jeszcze o jeden problem więcej niż my, nic tylko współczuć. Piękne to, takie prawdziwe i otwierające oczy, trafijacace w sama istotę problemu jakim jest brak szacunku do naszych ciał, zdrowych które wpedzamy na własne życzenie w chorobę.. Ile. Chorych ludzi oddało by wszystko za parę zdrowych nóg, nie ważne czy grubych czy z cellulitem byle działały.. A my to mamy i tak tym pogardzamy..
A do mnie takie posty niestety nie trafiają:(
Nie raz nie zgadzałam sie z tym co piszesz ale tym razem trafia do mnie Twoja tworczosc bo bliskie jest mi myślenie o sobie jak o najcenniejszym darze ktòry otrzymałam i który wyraża się także przez ciało,ktore szanuje;dbam o nie i nie katuje dietami i ćwiczeniami. Wpołczuje Ci tylko roli artysty ktory poddawany jest ciaglej ocenie ale coż taki zawod
Dziękuję kochana. Szkoda, że pod tym akurat postem zrobił się plebiscyt czy ktoś lubi czy nie. No cóż, taki los. :*
Do kogo ma trafić to i tak trafi jednakże negatywne komentarze niestety tez muszą mieć miejsce do mnie wszystko trafia bo mam ten problem i Twoje posty Aniu zawsze zostają w sercu i w głowie oby w podświadomości tez znalazły miejsce dziękuję za to ,ze jesteś nie poznałam Cię osobiście a uratowałas mi życie ♡♡♡
Cześć Aniu, ja troche z innej beczki.
Czytam regularnie bloga i oglądam filmiki ale nie znalazłam odpowiedzi na moje pytanie.
Stosuje dietę z twojego bloga i ogólnie wszystko spoko. Dzisiaj zdarzyło mi sie zjeść spory kawałek sernika po kolokwium w ramach „celebracji” i włącza sie myślenie „to moze kolejny? Juz przeciez Ci nie bedzie wolno bo jadłospis… „
Jak ze soba w takiej sytuacji rozmawiac ? Czy moze nie jesc rzeczy ktore tak powoduja ? Juz nawet nie chodzi o to czy ja cos zjem więcej czy nie, tylko o to ze mecze sie z własnymi myślami. I czuje sie rozdrażniona i niespokojna.
Kochana, Przeczytaj post „Dobry rodzic” ok? Tak ze sobą rozmawiaj. A dietą raczej się inspiruj i pamiętaj; jedz według zapotrzeowania, nie ważne co dieta mówi.
Cześć Aniu, ja troche z innej beczki.
Czytam regularnie bloga i oglądam filmiki i dziękuje Ci za wszystkie materiały.
Stosuje dietę z twojego bloga i ogólnie wszystko spoko. Dzisiaj zdarzyło mi sie zjeść spory kawałek sernika po kolokwium w ramach „celebracji” i włącza sie myślenie „to moze kolejny? Juz przeciez Ci nie bedzie wolno bo jadłospis… „
Jak ze soba w takiej sytuacji rozmawiac ? Czy moze nie jesc rzeczy ktore tak powoduja ? Juz nawet nie chodzi o to czy ja cos zjem więcej czy nie, tylko o to ze mecze sie z własnymi myślami. I czuje sie rozdrażniona i niespokojna.
Beatko, może za krótko jeszcze jesteś na jadłospisie Ani?W sensie, ze może za mało jeszcze czasu upłynęło odkąd zaczęłaś odżywiać się prawidłowo. W filmikach Ani jest jasno zaznaczone, żeby mijać zapalniki przynajmniej w pierwszym stadium uzdrawiania. W moim przypadku takie myśli są właśnie po czymś słodkim. I nie ważne, czy jest to batonik, sernik babci, czy drożdżówka z piekarni.
PS. Czy napisane kolokwium jest naprawdę powodem do świętowania? Czy może specjalnie wymyślonym powodem do świętowania? Może mocne, ale nie jesteś psem, żeby nagradzać się jedzeniem. Niestety w Polsce jest taka tendecja, że pije się/je się by ucztować. Następnym razem kup super maseczkę do twarzy. Połóż się, odpręż, poczuj ulgę. A jeżeli wychodzisz z koleżankami polecam wypić duże latte :D
do Beata: mam ten sam problem, nie zawsze się udaje, ale rozwiązuję go w sposób następujący: zadaję sobie pytanie, co na moim miejscu zrobiłaby „normalna” osoba, czyli taką jaką chcę być. Czy rzuciłaby się na sernik i zjadła całą blachę, a potem panicznie się oczyszczała (w jakikolwiek sposób)? czy może po prostu wliczyłaby ten sernik w bilans i następny posiłek zjadła ciut mniejszy? Po prostu udaję, że jestem normalna i staram się postępować jak normalny, racjonalny człowiek. Jednym słowem postępuj zgodnie z zasadą: Fake it till you make it.
Jeszcze jedna prosta metoda: pomyśl co poradziłabyś w takiej sytuacji komuś na kim ci zależy? Powiedziałbyś zjedz wszystko, co widzisz, bo jutro jadłospis i dieta?
Szczerze mówiąc, bawią mnie te komentarze przepełnione jadem i zbulwersowaniem,co do religijnych aspektów…Ludzie! To nie średniowiecze!!!!!! Poza tym -to jest blog Ani,która prawo umieszczać tu absolutnie wszystko, na co tylko będzie miała ochotę…jeśli to komuś nie odpowiada to niech nie czyta, tyle :)
Dziękuję :*
No tak, wiele tu się przewija na temat gustu. O gdzie komentarze dotyczące treści a nie formy?
Też się zastanawiam :)
Co do treści – w sumie przekaz jasny, kiedyś tu się też pojawił list do ciała z przeprosinami, jeśli ktoś woli w formie wiersza/ bardziej do kogoś dzięki temu trafi istota rzeczy, to bardzo fajnie.
„Negatywnye” komentarze odnośnie gustu – no cóż, nie każdy musi być zachwycony. Mnie samej niezbyt podobają się sekwencje rymów „katowane, poniewierane, redukowane, zwalczane” oraz „chorego-wilczego”, a także pewna nieregularność – całość wierszem białem, i tak nagle, jak gdyby przypadkiem, właśnie one „wypadają”. I nie jest to z mojej strony „potępienie w czambuł” całego bloga. Jeśli ktoś dzięki temu się ogarnie, bo tylko ta forma do niego trafi – naprawdę świetnie. Ładnie widać działalność Ani na różnych frontach – media społecznościowe, teksty bardziej 'naukowe’ (dla mnie samej, swojego czasu słabej z biologii, to jest prawdziwa bomba), czy wreszcie ten wiersz. A cóż, twórczość poetycka ma to do siebie,że nie zawsze i nie wszystkim się podoba (reguła tyczy się nawet i dzieł tego samego autora).
Znakomity wiersz o poniewieraniu ciała.
Dogłębnie poruszające. Bardzo dobrze, że dzielisz się z nami także poezją! :* Nie mogę uwierzyć w te negatywne komentarze..
Bardzo ładny wpis, uświadamia jak bardzo jestem dla siebie surowa. Pracuje nad tym aby to zmienić, polubić, zaprzyjaźnić sie ze sobą. Dziękuję Aniu za Tak piękna metaforę;*
Napisałam bardzo podobny do siebie, z przeprosinami , z prośbą o wybaczenie. Od tego czasu były gorsze chwile wiadomo, głupot kilka też było. Ale wiem, że wszystko robię po coś. Niemal dla Kogoś, zaczęłam traktować ciało jak kogoś bliskiego. I nie chcę znowu mieć powodu go przepraszać, robić coś wbrew niemu. Niby głupie 2 strony zeszytu, ale pomogły. Takie faktycznie uzmysłowienie i przyznanie sobie że to co robiliśmy nie jest dobre.
Wystarczy że przeczytam pierwsza linijkę i zalewam się łzami.