Miłości!
Ostatnio zapytałam moją podopieczną, czy wie że zasługuje na wszystko co najlepsze.
Nie, nie wiedziała i wcale jej się nie wydawało, że tak jest.
Zapytałam więc czy jej synek zasługuje na wszystko co najlepsze.
No tak, oczywiście.
A dlaczego?
Bo jest niewinny, cudowny i całe życie przed nim.
Ok, a to kiedy przestanie zasługiwać?
Nigdy. Zawsze będzie zasługiwał. Dlaczego by nie?
A Ty kiedy przestałaś?
…..
Nie wiem… Nie wiem jak to się stało.
Kiedy i dlaczego zaczęłam tak o sobie myśleć.
To ja Ci powiem, dlaczego. Bo tak myśleli o sobie Twoi rodzice i tego Cię nauczyli. A wcześniej ich rodzice. A jeszcze wcześniej….
I tak to się ciągnie od wieków; czujemy się mali, niegodni i nędzni. Powtarzamy to sobie od najmłodszych lat, tak długo, aż same w to uwierzymy. A potem infekujemy tą trucizną swoje dzieci, a one swoje.
Bo jak niby mamy dać komuś coś, czego same nie mamy?
Oczywiście, możemy mówić innym „kocham” i „szanuję”, ale jeżeli w nas nie ma tych samych uczuć do siebie – to będą tylko puste słowa.
I wiesz co jeszcze?
Wiesz dobrze, bo właśnie zrozumiałaś to, czytając powyższy dialog: Ty NIGDY nie przestałaś zasługiwać na najlepsze, na miłość.
Ty zaczęłaś MYŚLEĆ, że nie zasługujesz. A to ogromna różnica.
Nigdy nie nastąpił moment, kiedy z cudownej, pełnej życia istoty, zmieniłaś się w potwora, co niewart jest splunięcia.
Nigdy nie zostało zabrane Ci prawo, do bycia tym kim jesteś, bez żadnych warunków.
Naprawdę, uwierz mi.
To tylko Twoje głupie przekonania zasłoniły prawdę.
Życzę Ci więc, z okazji Dnia Kobiet – i każdego innego dnia – żebyś nie myślała tak o sobie.
Żebyś nie myślała tego, co stoi na przeszkodzie między Tobą, a bezwarunkową miłością. Ona zaistnieje w Twoim życiu, jak tylko zejdziesz jej z drogi.
Przyjdzie i wypełni każdą wydrapaną pazurami dziurę w sercu.
Zawsze byłaś, jesteś i będziesz warta i godna i miłości.
Zawsze – moja kochana – będziesz kochana.
Cały czas mi się wydaje, że na wszystko nie zasługuje. Wydaje mi się, że na pewno inni są lepsi, mądrzejsi, ładniejsi ( szczuplejsi ). Zawsze mama powtarzała ” porównuj się do lepszych, nie gorszych”. I to był właśnie błąd. Bo przy lepszych zawsze czułam się gorsza.
Widzisz, to ja Ci powiem coś innego – nie ma lepszych i gorszych. Po prostu nie ma.
Za późno to sobie uświadomiłam.
Strasznie tego żałuje… Zdążylam, niestety, zainfekować trucizną swoją córkę, a teraz walczę z jej anoreksją :(
⚘ 8 marca….
a co do tematu..Aniu..wiesz, ze ja uczę tego moją mame?? tak wlasnie tak…sama zawalczylam o siebie o milosc i troskę do siebie…lubie czas ze sobą…
i widzę…ze i moja mama tak poczynia☘sila w nas samych!
jednak dojrzewalam do tej milosci dlugo..i do akceptacji siebie i otoczenia…podjelam decyzje by to jedno jedyne zycie, ktoro mam..bylo jak najfajniejsze…
pozbylam sie bulimi, zadbalam o komfort zycia…psychiczny, fizyczny i finansowy..
przytylam..nie chce juz sylwetki anorektyczki, chce obserwowac swiat, oszczedzam..,kupilam bilety do Tajlandi…ale nie all inclusive …tylko plecak i typowa objazdowka…przelotowka….z corka i mezem…
nie wyobrazam sobie siebie i nie chce siebie takiej z bulimią.
dziekuje Aniu..to dzieki Tobie..
Cudownie. Dziękuję kochana <3
Kochana, mam łzy w oczach. Powiem Ci jednak, że nigdy nie jest za późno na miłość. Trzymajcie się <3
a milosc do siebie moim zdaniem jest najtrudniejsza …ale mozliwa…
oprocz tego, ze pogonilas” moja bulimię to trafilas prosto w moją duszę tak! ze pozmienialam wszystko! doslownie!
kochana dziewczyno!
dokładnie! a najbardziej mnie dziwi (to też padło pod poprzednim postem) ta „miłość” wobec jedzenia, że nie można wyrzucić itp. Też nie jestem za marnowaniem – ale jeśli już patrzymy na takie zjawisko w kategorii „grzechu” to może zastanówmy się nad grzechem nieszanowania własnego zdrowia? W tym psychicznego? Taka refleksja mnie naszła…
tak wlasnie sie czuje i nie potrafie tego zmienic, przez to jestem toksyczna osoba, nie potrafie byc w zwiazku, chce samotnosci, zeby moc w spokoju zrec i rzygac, w sumie gdyby nie fakt, ze nie chce przysporzyc cierpienia rodzicom, to myslalabym o zniknieciu z tego swiata :/
widzę, ze jestes w tym zlym momencie swego zycia..i na pewno kazda bulimiczka taki stan miala lub ma..
jedyne co mozesz zrobic to zawalczyc o godnosc! i wolnosc! tez rzygalam do 15 razy dziennie…mialam spuchnieta twarz i chuda dupe…
to mial byc moj los? kasa w kiblu? moje rozterki i problemy przenoszone na innych?
ja o malo nie rozwiodlam sie z mezem…obarczalam go wszystkim, w sensie jestes do dupy itd..
odstawilam alkohol wsluchalam sie w rady Ani…teraz chce i wiem, ze zyje!
I to jest doskonały punkt z którego można wszystko zmienić.
Aniu piękny temat. Just bardzo dobre i piękne świadectwo Gratuluję i Podziwiam. Ja teoretycznie zgadzam się z tym że nie warto marnować życia na zaburzenia odżywiania ale ta moja zaburzona strona niestety jest bardzo silna. Rozumiem Annę też ostatnio miałam te ,,zle,, mysli. Cale szczęście po rozmowie z Mamą i zajęciem się na siłę czyms kolejny dzień był już lepszy. Co do miłości do siebie to jak byłam dzieckiem, nastolatka to nienawidziła siebie. Teraz już się lepiej czuje w swojej skórze ale też z tym różnie. No ale jak ma być dobrze jak tkwię w Ed. Z wiekiem wydaje mi się że ja już nie zasługuje na zdrowie bo już mam 35 lat bez dzieci, partnera więc niekoniecznie mi jest potrzebne. Ale z drugiej strony cały czas walczę aby wyjść z Ed. życzę Nam Zdrowia i wyjścia z Ed Kobietki
No niestety moja matka jest toksyczna, musiałam się wyprowadzić, bo zniszczyła mi życie. Prawie się zabiłam. Więc nie mówcie mi, że stosunki z rodzicami nie mają znaczeniu w przypadku ed.
A jakby właśnie tak było? Czy to nie piękne?
Przykro mi że tyle wycierpiałaś. Byłam tam gdzie Ty, aczkolwiek rzadko o tym mówię.
I powiem Ci, piękna, możesz wyjść z ED nawet mając tak tragiczne stosunki z rodzicami.
wiecie co?
tez moje dziecinstwo nie bylo mega zajefajne…ojciec alkoholik do tego psychicznie wyniszczajacy wszystkich domownikow…tato nadal jest kocham go mimo wszystko….
i kiedys wsluchalam sie w film Ani….o tym czy przeszlosc ma wplyw na przyszlosc…nas doroslych kobiet..
i juz wiem, ze nie! teraz to ja decyduje o sobie..akceptuje to co bylo…ale teraz to co bedzie…to juz tylko zalezy ode mnie…
acha…i warto przebaczyc…latwiej wtedy sie zyje