Niedziela bez wilka: Dietetycznie wyedukowana Ewa
Dzisiaj kolejne świadectwo naszej Wilczycy i kolejny dowód na to, że najprostsze rozwiązanie jest najwłaściwsze.
Cześć Aniu,
Nie wiem od czego zacząć. Nie będę opisywać mojego przypadku, bo przecież znasz tych historii mnóstwo. Cierpię na kompulsywne objadanie, od lat. I już bardzo bardzo mi to ciąży. Już wiem, że tak nie chcę.
I przypadkiem na FB zobaczyłam ofertę Twojego kursu. Poczytałam, obejrzałam lekcję pierwszą i stwierdziłam, że idę w to.
I poszłam.
Jestem w środku drugiego tygodnia i jestem bardzo bardzo zadowolona.
I zaskoczona jak często trafiasz w sedno.
I dzisiaj bardzo trafiłaś. Jestem na filmiku o absurdach. I to cała ja. Ja po prostu wiem za dużo i ta wiedza zrobiła mi wodę z mózgu.
Jestem też po testach na nietolerancję pokarmową; IGG, zależną… Oczywiście gluten i nabiał out, wiadomo.
Jestem po Montignacu, po Trzynastce, po Dąbrowskiej, po dietetykach, z czego jeden kazał jeść samo białko, a inny odstawić gluten i nabiał, a jeszcze inny ustawił dietę na 1200 kcal, bo ja chciałam szybko schudnąć i pani stwierdziła, że czemu nie.
Jestem po kursie dietetycznym podstawowym i zaawansowanym, i po studiach podyplomowych Psychodietetyka. Myślałam, że jak się nauczę, to sobie poradzę. A jednak sobie nie poradziłam.
A Ty to tak pięknie nazywasz wszystko. I stawiasz na rozsądek!!! I słuchanie swojego ciało, swojego organizmu. Ja czułam, ze tak to powinno wyglądać, ale nie umiałam się już odnaleźć w gąszczu tego wszystkiego.
I okazuje się, że nie jestem jedyna. WOW
I teraz, dzięki kursowi, mam kompas, mam przewodnika i bardzo mi z tym dobrze.
Unikam jedzenia, którym się objadałam, jem regularnie i do syta. Chyba nawet coś schudłam, chociaż się nie ważę. I okazuje się, że moje życie bez słodyczy nie jest szare i smutne, wręcz przeciwnie! Skupiam się na tym, że MUSZĘ wyzdrowieć, wyjść z zaburzeń odżywiania, a pewnie schudnięcie pojawi się jako efekt uboczny.
Podsumowując – dziękuję.
Pierwszy raz od bardzo dawna, czuję, że wiem co robię, że to ma sens i że jestem na dobrej drodze do wyzdrowienia.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ewa
*
A czy Ty wiesz więcej o odżywianiu niż profesor dietetyki, ale jakoś to wcale nie pomaga, a wręcz szkodzi?
Rozumiem, też tam byłam. Im więcej wiedziałam, tym byłam głupsza. W mojej głowie wirowała cała masa sprzecznych informacji, a ja nie widziałam lasu spoza drzew. A w lesie siedział wilk.
Polecam z całego serca przestać czytać o „racjonalnym” odżywianiu, przestać się namiętnie edukować w tym kierunku i wyrzucić WSZYSTKO do kosza. Wiesz co wyjdzie Ci na dobre? Jeżeli z tego zakresu będziesz wiedzieć mniej, a nie więcej, naprawdę.
Kieruj się swoją intuicją i jedną prostą zasadą: Jedz tyle ile potrzebuje Twoje ciało, w większości z jedzenia nieprzetworzonego.
A jeśli nie wiesz co dalej, czytaj bloga, albo wskocz – tak jak Ewa – na mój kurs.
Nie mogę się z tym zgodzić. Studiuję dietetykę i to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Pomogła mi wyjść z zaburzeń odżywiania, bo zrozumiałam jak bardzo się krzywdzę oraz dowiedziałam się, ze te wszystkie internetowe teorie (np. gluten i nabiał to zło, nie jesc owoców po 14 i wiele wiele innych) są z palca wyssane. Dowiedziałam się, że działa jedynie racjonalne odżywianie :) U mnie wiedza dietetyczna pomogła, zdecydowanie. Ale może jestem wyjątkiem :c Wydaje mi się, ze najbardziej szkodą mity opublikowane na różnych forach internetowych i dietetycy-celebryci bez dobrego wykształcenia. Jak wybieracie/obserwujecie dietetyków, to upewnijcie się, ze jest to ktoś przynajmniej po studiach, bo niestety nie ma regulacji prawnej dotyczącej dietetyków i każdy może nim być :(
Pozdrawiam
Myśle,że to wynikło z mody na bycie fit,oblegane siłownie,kluby fitness i każdy taaaaki mądry;) Ja osobiscie już dawno z tego wyszłam a był czas kiedy te wszystkie wiadomości zrobiły mi wode z mózgu i sama doszłam do tego co Ania pisze-im mniej wiem na ten temat tym lepiej.
łał, drugi tydzień… wróć tu za 15 lat i powiedz, że nie masz napadów.
Nie wiem jak można komukolwiek tak powiedzieć. 2tyg na właściwej drodze to naprawdę jest WOW i godne podziwu. Nie dyskredytuj kogoś dlatego, ze Tobie się to wydaje małe. Dla kogoś to może być największe osiągnięcie i początek zdrowia. Życzę Ci więcej pozytywnej energii i mnie zgorzkniałości;)
Ewa gratuluję. Z całego serca życzę Ci ZDROWIA!!! trzymaj tak dalej a zobaczysz że wszystko będzie dobrze ❤. Wiem co mówię , też jestem po kursie u Ani.
efra- komentarz totalnie zbędny.
Tez uważam, ze widziałam za dużo na temat jedzenia i później się w tym wszystkim pogubiłam. Jedne informacje wykluczały drugie i nie umiałam normalnie jeść. Zapomniałam co to jest porcja a w oczach był ciągły przelicznik. Nie wyleczyłam się z tego na 100% jeszcze, ale wiem ze najgorszy czas jest za mną a teraz będzie tylko lepiej
Paleo i dieta grup krwi. O matko.. do tej pory walczę z konsekwencjami niejedzenia węglowodanów.. I wciąż mam z tyłu głowy czego mi nie wolno, bo jestem zerówką a co jest polecane i zagwarantuje mi 100 lat życia w zdrowiu ( i z figurą modelki rzecz jasna;))!. Wiem przez co na bank wysiądą mi po kolei wszystkie narządy i po czym roztyję się jak prosiaczek;) Brr.. Ewa ma rację- taka „wiedza ” przynosi same szkody. Dziewczyny diety to czysty biznes-nie dajcie się zwariować.
Po osiemnastu miesiącach wolności i zdrowia. Bez myślenia o żarciu i istnienia tylko dla niego. Gdy uwierzyłam we wszystkie mocne tezy Ani i żyłam według nich. Stało się coś co zatrząsło moim światem. Dość napisać, że wróciłam do mojego dzieciństwa bez wartości. Z dnia na dzień zaczął się morderczy maraton od lodówki do kibla i twa i trwa. W tym wszystkim nie chodzi tylko o jedzenie. Wzorowe wyniki badań. Nie było żadnych diet, redukcji, deficytów ani niedoborów. Beznadzieja, desperacja. Kończy się jak się zaczęło.
Po osiemnastu miesiącach wolności i zdrowia. Bez myślenia o żarciu i istnienia tylko dla niego. Gdy uwierzyłam we wszystkie mocne tezy Ani i żyłam według nich. Stało się coś co zatrząsło moim światem. Dość napisać, że wróciłam do mojego dzieciństwa bez wartości. Z dnia na dzień zaczął się morderczy maraton od lodówki do kibla i twa i trwa. W tym wszystkim nie chodzi tylko o jedzenie. Wzorowe wyniki badań. Nie było żadnych diet, redukcji, deficytów ani niedoborów. Beznadzieja, desperacja. Kończy się jak się zaczęło.
nie chcę wchodzic w kompetencje Ani, ale Ona dokladnie mowila nie raz…ze to nie dziecinstwo..nie nasze problemy zwiazane z kims innym doprowadzaja do kompulsji…
to my nasze flustracje..nie potrafimy sobie radzic z codziennoscia..rozladowujemy w sposob objadania sie..tak jak alkoholik po abstynencji
…zaczyna chlac!
musisz sobie zdac sprawe, ze jestes dorosla i sama odpowiadasz za swoje zycie..nie ibwiniaj kogos, czegos..to nic nie da…w ten sposob utwierdzasz sie w przekonaniu, ze Ty masz prawo do kompulsji..bo jestes pokrzywdzona przez los!
a los jest w twoich rekach!
ja wsluchiwalam sie niejednokrotnie co ma nam do powiedzenia Ania, i pomimo tego, ze czesto nie bylo latwo, wiem, ze nikt mojego zycia nie przezyje za mnie..a troski i klopoty nie sa uzasadnieniem bulimii!
to dno! zycie oparte na zarciu to dno total! zarcie musimy potraktowac jako paliwo do zycia….a nie jarac sie zarciem jak czyms co jest priorytetem, zyjemy po to by jesc? czy na odwrot!
zmieniaj nawyki! ruch, sport ksiazki ridzina spacery!
Super Just wpis
Dziękuje CI