Niedziela bez wilka: ekstremalnie głodna Patrycja
Witam!
Piszę, aby podziękować. Jestem niezmiernie wdzięczna za to, co zrobiłaś z moim życiem.
Zaczęło się od tego, że moja koleżanka opowiedziała mi o Twoim blogu. Wiedziała, że mam problemy z jedzeniem. Nigdy co prawda nie miałam bulimii, ale szczerze mówiąc jeszcze trochę i bym w nią wpadła.
Czemu? No cóż, 1300-1600 kcal przy ćwiczeniach 5 razy w tygodniu i pokonywaniu ogromnych dystansów pieszo jakoś do siebie nie pasuje. Doprowadziłam się do lekkiej niedowagi. Cały czas myślałam o jedzeniu, nie miałam siły ćwiczyć, rozmawiać, spotykać się ze znajomymi. Nawet humor straciłam… serio nie miałam siły się śmiać.
Nie od razu weszłam na Twojego bloga. „Po co? Przecież tak wyglądam dobrze. Czuję się ze sobą świetnie.”
Z perspektywy czasu to jak sobie siebie przypominam, to wyglądałam na pewno dalece od „świetnie.” No ale w końcu stwierdziłam, że kupię sobie karnet na siłownię i zacznę budować mięśnie, wiec trzeba jeść trochę więcej. Wow! Całe 2000 kcal przy prawie codziennej katordze na siłce. Brawo…
Jakoś w tym czasie zaczęłam czytać bloga, ale jeszcze byłam głupia; będę jadła trochę ponad 2000 kcal i dzięki temu będę jadła wystarczająco, abym miała siłę, a nie przytyję.
Przez jakiś czas tak trwałam, dopóki nie zaczęły się imprezy i ogniska. I mój organizm, widząc odpowiednią ilość kcal zaczął przechodzić na odbudowywanie. Zaczął się ekstremalny głód. Gdyby nie Ty i Twoje wiadomości na Instagramie przepadłabym. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dzięki Tobie zaczęłam jeść. Było to trochę dziwne doświadczenie. Niby jestem pełna, nie mogę się ruszać, a cały czas jestem głodna.
Tak, przytyłam, całe 3 kg. I teraz uwaga; cały czas wyglądam tak samo!
Głód trwał jakieś 3-4 tygodnie, do wczoraj. Wczoraj podczas obiadu najadłam się! Co najlepsze, zostawiłam trochę, bo na serio już nie chciałam. Straciłam zainteresowanie jedzeniem! Kiedyś to było nie do pomyślenia. Kończyłam posiłek i nadal chciałam jeść. Po każdym posiłku czułam rozczarowanie…” Czemu nie jestem nasycona?”
Jak jest teraz? Tego się nie da opisać. Jedzenie przestało być sensem życia. Jak jestem głodna, to jem aż do nasycenia i przestaję . Po około trzech godzinach, znowu powolutku, powolutku głodnieję i coś sobie szamię. Oczywiście jem zdrowe jedzonko. Od czasu do czasu skubnę cos słodkiego i niezdrowego, jak jest okazja. Chociaż z tym jeszcze walczę, bo trochę się boję.
Kiedyś chodziłam szybko spać, żeby już był ranek, żebym mogła zjeść śniadanie. W tej chwili nie mam z tym problemu, bo na wieczór praktycznie w ogólne nie jestem głodna. Piszę to, aby powiedzieć, ze to działa. Masz 100% racji w tym co piszesz i udało Ci się uratować kolejną osobę. To, jak piszesz jest niesamowite, a Twoje argumenty w każdym wpisie są nie do podważenia. Walczę jeszcze o odzyskanie miesiączki i wtedy będę mogła powiedzieć ze zrobiłam to do samego końca. Dziękuję jeszcze raz za uratowanie moich przyjaźni, związku i relacji z rodzicami i rodziną oraz zaoszczędzenie nieprzyjemnych doświadczeń, które mogłyby mnie czekać.
Z całego serca pozdrawiam.
Patrycja
*
Chcesz się podzielić z nami swoją inspirującą historią? Napisz do mnie na [email protected] lub skorzystaj z formularza kontaktowego.
Gratuluję!!! Mam nadzieje ze nie długo będę miała taki sam obojętny stosunek do jedzenia co Ty.. choć na chwilę obecną wiem że długa droga przede mną.. Do nie dawna ważyłam 45 kilo przy wzroście 1,62 obecnie ważę 55 i ciągle czuję ten ogromny głód nie chce by waga ciągle szła do góry gdyż ja już czuję się grubo nieatrakcyjnie wiem że to wina mojego myślenia..niestety rzucam się głównie na słodycze i brakuje mi kiedy ich sobie odmawiam.. Psychicznie jest najgorzej zrobiłam sobie duża krzywdę i nie umiem sobie z tym poradzić.. Być zdrowa wesoła zadowolona z życia dziewczyna to moje największe marzenie… Pozdrawiam
Ilono, chętnie z Tobą porozmawiam priv, bo mam ten sam problem… Wzrost 162cm i najniższa waga 42kg. Teraz mam 44kg i walczę z extreme… To jest przerażające i paraliżujące. Nie wiem, czy jeść te góry jedzenia, czy się hamować…
Boże !!!! Przepraszam ale szlag mnie trafi !! 44kg serio !?? Myśle ze powinnaś głodzić się wręcz z taka waga ! Boże zejdźcie na ziemie ! Bulimia niszczy moje życia na każdej płaszczyźnie a czytając takie komentarze nie wiem czy śmiać się czy płakać
Anoreksja niszczy życie tak samo jak bulimia… Ja z anoreksji wpadlam w kompulsywne jedzenie…kompensuje duże ilości jedzenia sportem… I tak wiem jak bardzo jest to zle przecież mam tego świadomość skoro tu jestem… Walczę z tym…
Mój komentarz był skierowany do Kamili
Wszysto leży w głowie, zależy od naszego podejścia. Waga poniżej 50 kg przy takim wzroście brzmi ŹLE. Nie jest ani ładna, ani zdrowa (o ile nie jest naturalna – geny). Dziewczyny, ocknijcie się.
Mnie wkurza jedna rzecz..Oczywoscie zgadzam się praktycznie zewszystkim co pisze Ania , uważam ze to cenne rady itd. Ale ale .. w bulimii jestem jakieś 5 lat , jest lepiej , napady rzadziej , jem codziennie 2500 kcal około zazwyczaj liczę ale nie co do grama wiec czasem wpada więcej nigdy mniej . Jestem wiecznie głodna i napady i tak się pojawiają . Nie mm takich dni ze wstaje ze spokojna głowa .. codzienność to mimo wszystko kontrola bo wiem ze mogłabym pochłonąć wszystko a wiem jak to się skończy … był czas zr tez.nie liczyłam kcal żeby nie fiksowac ale to rozniez nie zdało egzaminu . Niby się nie głodze , niby wszytsko wiem ale to nie jest spokój a napady nadal są i pytam się czemu ?! Ja wiem ze nikt mnie nie zmusza do wymiotowania i obżerania ale często jest to tak ogromna potrzeba zr walczę z nią tydz a później pękam to chyba nie jest fajna droga zr mimo dużej ilości jedzenia odzywczego o zdrowego ale tozniez bez przesady wcinam biały chleb czy przekąski jak mam ochotę ta ochota na objadanie nie mija
Kochana, bo idziesz za tymi myślami? Wierzysz w nie, robisz to co Ci mówią. Tak jak pisałam w postach o gadzim mózgu – to że jest jakaś myśl w naszej głowie nie znaczy, że musimy robić to co ona nam każe. Ok, nie mamy wpływu na to co się pojawia w naszej głowie, ale to co się w niej pojawia nie ma także wpływu na nas.
Przeczytaj post „decyzja’ i od tego zacznij.
Niby tak , post czytałam jak wszystkie ale jakbym poddała się myślom to w łazience sidzialabym codziennie . Ja naprawdę walczę z tym staram się ignorować już tyle za mną widzę jak zmieniło to mnie i moje ciało jak dużo straciłam ale mino wszystko nie czuje się zdrowa i normalna nie umiem żyć i cieszyć się . Czuje jak życie ucieka mi przez palce jak je marnuje i niszczę sama siebie i wszystko wokół
Bo to oczywiste – każdy przypadek bulimii czy innego bed jest INNY. To, że Ania wrzuca listy dziewczyn, którym jej posób pomaga, nie znaczy, że pomoże również tobie. Bulimia, napady często maskują inny problem, z czym już Ania nie chce się zgodzić, bo według niej „wystarczy jeść 2000 kcal, przeczekać ekstremalny głód i będzie dobrze”.
Nie, nie będzie. Te dziewczyny, którym pomogła, to tylko malutki procent wszystkich chorych. Musisz SAMA chcieć z tego wyjść, metody Ani, psychologów czy innych cudów nnie pomogą, jeśli będziesz bierna.
Ja tez nie mogłam przestać, zwłaszcza jak coś złego się działo. Mi pomógł moj partner, który dosłownie trzymał mnie za szmaty i nie pozwalał tego zrobić – raz, drugi, trzeci i udało się. Może warto poprosić kogoś o pomoc? Aczkowiek zdaje sobie sprawę, ze to jak skazać kogoś na wieczny monitoring jednej chorej osoby
Nie mogłabym tego zrobić ukochanemu człowiekowi. Brzmi strasznie. Współczuję wam, dziewczyny. Ja bym nie mogła być z osobą z bulimią, na samą myśl o ustach śmierdzących rzygami jest mi źle… przepraszam, wiem,że to co piszę jest straszne, ale naprawdę… nie pomyślałyście o tym?
Karolina, mam to samo.. Naczytalam sie, zaczelam jeść prawidłowo, bardzo zdrowe, odżywcze posiłki. Nie dając się zwariować przy tym, czasem jakieś słodkie się trafiło. Kaloryczność myślę, że ok 2100 kcal, cwicze lub biegam co drugi dzien. Pierwszy miesiac liczyłam się z tym, że przytyje (nie stosowałam glodowek i silowni jako kompensacji). I mialam wielka nadzieje, ze ten „wieczny glod” sie skonczy. Że kiedy organizm zrozumie, ze juz go nie glodze to sie uspokoje. I co? Mija już 3 miesiąc, a ja zamiast uspokoic umysl czuje sie coraz gorzej. Jem, jem i jem – mam napady na slodkie, tak jak mialam, wiekszosc dnia to walka z myslami. Nie kompensuje żarcia, więc finalnie ważę coraz więcej. Na wagę nie wchodzę nawet, bo sie zalamywac nie chce, ale jestem przekonana, ze z 5 kg na plusie mam jak nic. W spodnie sie niektore nie dopinam. I szczerze? To ja juz sama nie wiem, co tu robic, ja chyba cale zycie sie bede musiala pilnowac, jeszcze moment i bede miala nadwage! Mam wrazenie, ze na mnie kompletnie metoda Ani nie działa, moj organizm domaga się jedzenia, mimo iż dostaje co trzeba i naprawde bardzo, bardzo zdrowo i w solidnych porcjach.
aniu Twoj komentarz jak zwykle w punkt!
ja zrobilam z moja ex bulimią tak,
pozbylam sie jej ot tak z dnia na dzien!
byly dni, ze glod pomimo zjedzenia wartosciowego posilku itd…
ale obiecalam sobie, ze skoro juz tyle bez w/w…to po co do tego wracac?
trzeba isc nowa droga!
tamto to juz przeszlosc…
i nawet nie chcę tego rozpamietywac…
Tak poważnie – 2000 kcal, jak chce się schudnąć to mało?
Zależy dla kogo , każdy przecież jest inny ma inny styl życia
Ćwiczę 5-6 razy w tygodniu, mam 170 cm wzrostu i 63 kg wagi, chce zejść poniżej 60, jem teraz ok. 1900 kcal, głodna nie chodzę, mam problem ze slodyczami, mogłabym jeść kilogramami, więc ograniczam do minimum bo całkiem zrezygnować nie umiem
Też mam tyle wzrostu i taką wagę, siostro! I jem 1800, bo chcę zejść do 59 kg, według mnie to ładna, estetyczna waga przy tym wzroście i moim typie sylwetki. Ogólnie wyglądam szczuplej niż waże, bo jestem dość wątła i nie mam szerokich ramion ani bioder ani ogólnie żadnych wystających części ciała. Kocham siebie i swoją sylwetkę za to, że jest taka plastyczna. Prztyję do 65 i mam krągłości, kocham swoje piersi i nawet boczki. Serio. Schudnę do 59 i jestem bardzej androgyniczna, mogę nosić się jak chłopak i prowokować.
Myślę, że po wyjściu z bulimii nareszcie zaakceptowałam swoje ciało.
A może najzwyczajniej w świecie nadal jesz za mało?
A może najzwyczajniej w świecie nadal jesz za mało?
Mało jadłam kiedyś ale poważnie 2000 3000 dziennie to mało..? Nie wydaje mi się , moim problemem jest głowa raczej a nie mała ilość jedzenia
A robiłaś może krzywą insulinową? Może tu jest problem (insulinooporność)? Też tak miałam, że mogłam jeść i jeść i nigdy się nie najadałam. Poza tym zawsze warto poszukać profesjonalnej pomocy, jeśli samemu nie jest się w stanie sobie poradzić – może pomoże Ci praca z psychodietetykiem lub psychoterapeutą albo mentoring u Ani?
Ja natomiast marzę o tym, aby zjeść obiad – normalny oczywiście – i przestać myśleć o jedzeniu już zaraz po tym, jak wezmę ostatni kęs obiadu… nie raz ta myśl, że jestem „głodna” jest tak głośna że idę po COŚ i się zaczyna wir … i kończy… w toalecie.
przemyślenia typu, co zjeść żeby się najeść ale nie zapchać, bo jak się zapcham to od razu wyrzuty sumienia ze na pewno za dużo bo mi brzuch urósł… i znów człap człap do łazieneczki….
ehh wole nie jeść nic niż się zastanawiać – co kończy się i tak tym, że ŻRĘ wszystko i byle by później zwrócić…
jestem tym tak zmęczona, że nie wiem co robić… nie mam siły walczyć.
myśli biją się ze sobą dzień w dzień, czy jestem sama, czy na wyjściu w restauracji, czy na obiedzie rodzinnym, imprezie rodzinnej (najgorzej)… w pracy też o tym myślę, po treningu o tym myślę., nic tylko myślę myślę i myślę ale nic niestety ostatecznie nie wymyślam i wszystko jest zamkniętym kołem żre zwracam żre zwracam – co by to nie było…. „bo na pewniz a duzo” „jestem za mała zeby tyle jesc” „przeciez wylewa sie z kazdej strony musze mniej”
A.
Kochana,
Przeczytaj post „decyzja” oraz posty o Gadzim mozgu.
I tak, dobrze to ujęłaś; Twoim problemem jest to, że myślisz. Ale to, że jakaś myśl jest w Twojej głowie nie znaczy, że musisz za nią iść czy w ogóle cokolwiek z nią robić.
Aniu, pmocy! Mam jak dziewczyna wyżej. Też myślę, myślę bez przerwy i idę się obżerać. Czytalam wszystkie twoje posty, mam już sporo lat na karku u dużo lat ed. Ale włąsnie wszystko zaczyna się w głowie. Wiem, że nie powinnam reagować na te myśli, ale to jest jak nałóg. Silniejsze ode mnie, aż mnie nosi. Trąci trochę zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym…help!
Moja historia jest bardzo bardzo podobna do tej opisanej przez Patrycję. Aż miałam taki efekt 'wow’ przy czytaniu.
Już rok jak nie mam okresu i w dalszym ciągu większość myśli wokół jedzenia. Dzieje się tyle innych ważnych rzeczy a pierwszą myślą rano „jedzenie” i wymyślanie jadłospisów przed snem. I problem z tym bo smakuje mi w zasadzie wszystko (na co się zdecydować?).
Nigdy nie prowokowałam wymiotów, ćwiczyłam i jadłam mniej, teraz powoli wracam do siebie, ale ciągle przeraża mnie to, że gdyby ktoś zamiast dwóch kanapek wieczorem położył koło mnie 10, to te 10 też bym zjadła i myślała o 11.